Szalejąca w świecie (także na Białorusi) pandemia koronowirusa i zamknięte granice państw tego lata pokrzyżowały większość planów służbowych i wypoczynkowych, związanych z wyjazdami do dalszych lub bliższych krajów. Pozostały więc własne, w których mieszkamy i które – tak naprawdę nie zawsze dobrze znamy, bowiem wciąż pozostaje w nich wiele zakątków, bardzo ciekawych i godnych uwagi pod względem historycznym lub przyrodniczym, które jeszcze nie zdążyliśmy odwiedzić.

Dodając więc do kolejnego weekendu jeszcze jeden dzień wolny, nasza skromna ekipa redakcyjna zaznacza na mapie miejscowość Turów i służbowym busem wyruszamy w podróż – z tym większą radością, że z powodu sporej odległości na terenach wschodniego Polesia bywamy niezbyt często.

 Po przejechaniu kilkuset kilometrów zbliżamy się do Turowa. Zaopatrzeni w namioty i sprzęt biwakowy jedziemy „w ciemno”, jednak z uwagi na komunikaty pogodowe, zapowiadające burze i ulewne deszcze zaczynamy już w drodze poszukiwanie bardziej odpowiednich do sytuacji miejsc noclegowych.

Zwiedzamy i rezygnujemy jednak z usług gospodarstwa agroturystycznego tuż nad rz. Strumień w okolicy Turowa, dyskretnie uprzedzeni przez recepcjonistkę o nocnej dyskotece rezygnujemy także z pokoi hotelowych „Strumienia”, by wreszcie prowadzeni jakimś „szóstym” zmysłem, nie natrafić na wolny domek do wynajęcia tuż nad „Łąką Turowską”. Urzekła nas przytulność i piękno tego miejsca, najbardziej jednak – prostota, życzliwość i szczerość gospodarza, pana Romana – wnuka „kułaków”, jak mówił o sobie.

Pan Roman po powrocie z Prypeci

Pan Roman przez całe życie przepracował na stanowisku łowczego w Prypeckim Parku Narodowym, organizując polowania dla zasobnych myśliwych. Nie doczekawszy się jednak emerytury z pracy się zwolnił. Myśliwy „z dziada-pradziada”, kilka lat temu sprzedał też własną strzelbę, a na moje pytanie dlaczego – z właściwą jemu prostotą stwierdził, że żal jemu się zrobiło odbierać życie zwierzętom. Tuż obok własnego domu wykupił stary domek i po latach pracy doprowadził jego stan do pełnej funkcjonalności, gdzie obecnie przyjmuje głównie rybaków z różnych zakątków Białorusi, z Rosji, a nawet i z Polski, organizując dla nich wyprawy na ryby na Prypeci. Zakochany w ojczystej przyrodzie pan Roman wyróżnia się także swoją postawą obywatelską oraz zamiłowaniem do historii swojej ojcowizny – na posesji domku wypoczynkowego podziwiamy stworzony przez niego mini-muzeum krajoznawczo-historyczne.

Trofea rybackie pana Romana oraz jego gości (gdyby nie te zdjęcia, trudno by było dać wiary opowiadaniom o ponad 2-metrowych sumach i innych wyłowionych w Prypeci okazach)

 

W muzeum pana Romana
Dawne narzędzia rybackie: ość i „dorożka”
Podkowa niemiecka z czasów I WŚ

 Zwiedzanie Turowa i okolic, w tym słynnej „Łąki Turowskiej”, zaczynamy już następnego dnia, jak i każdy turysta tutaj kierując swoje stopy do starożytnego grodziska.

Jak podaje Wikipedia, Turów – jedna ze stolic plemienia Dregowiczów, a później zależnego od Kijowa Księstwa Turowskiego jest znany od X wieku (pierwsza wzmianka z 980 r.). Turów rozwinął się za panowania Światopełka jako stolica księstwa i siedziba prawosławnego biskupstwa (od 1005 r.) W XI-XIII w. przeżywał okres największego rozkwitu. W latach 1171-1181 władyką turowskim był święty Cyryl Turowski zw. Złotoustym.

Pomnik św. Cyryla Turowskiego na wzgórzu zamkowym

W 1241 r. Turów został zrujnowany przez wojska Batu-chana. Od 1320 miasto znalazło się w Wielkim Księstwie Litewskim. W 1430 miał tu swoją siedzibę Świdrygiełło. Upadek Turowa nastąpił po wyniszczających najazdach Tatarów. Kolejne zniszczenia spotkały miasto w czasie powstania Chmielnickiego i potopu, kiedy to Turów znalazł się pod kontrolą wojsk moskiewskich.

„Wyrastający” z ziemi X-wieczny krzyż kamienny

Obecnie Turów prawie w niczym nie przypomina czasów swojej dawnej świetności, od czasów po I WŚ przebywając w składzie BSRR jako osiedle typu miejskiego, a status miasta przywrócono mu ponownie dopiero w 2004 roku. Praktycznie brak przemysłu. Łąka, gęsi, rzeka, łodzie i cerkiew – to najbardziej charakterystyczne elementy współczesnego krajobrazu Turowa.

Widoki na Prypeć ze wzgórza zamkowego

Łąka, gęsi, rzeka, łodzie i cerkiew – to najbardziej dla Turowa charakterystyczny krajobraz

Ale tak wydaje się raczej tylko na pozór, bowiem obserwując prypeckie krajobrazy z zamkowego wzgórza już sama świadomość tego, że ktoś z tego miejsca już ponad 1000 lat temu bacznie przyglądał się temu, co dzieje się na Prypeci, że tutaj tętniło życie – pobudza wyobraźnie i przywołuje dziesiątki związanych z Turowem legend i podań. Stanowiący w Wielkim Księstwie Litewskim centrum prawosławia Turów do dziś promieniuje swoją prostotą i autentycznością.

Współczesny sobór prawosławny pw. św. Cyryla i Ławrencja o zachodzie słońca

 

Turowskie uliczki nad rzeką. Życie tutaj toczy się bez pośpiechu

.

 

Nad rzeką Strumień
Pływający hotel

Zbieranie muszli, stanowiących znakomitą przynętę dla wielu gatunków ryb

Nie tylko ludzie docenili strategiczne i dogodne położenie Turowa. Główne koryto Prypeci razem z jej odnogą, zwaną przez Turowczan Strumieniem oraz starorzecze Prypeci na północ od Turowa tuż przy historycznym centrum miasteczka tworzą wyspę o powierzchni ok. 140 ha, która podczas wiosennej lub jesiennej migracji gości dziennie do 200 000 (!) ptaków. Podczas wiosennych rozlewisk cały teren tej łąki jest zalany wodą z mnóstwem mniejszych lub większych wysepek, dlatego wiele ptaków, w tym bardzo rzadkich i szczególnie chronionych, zostaje tutaj na gniazdach, tworząc całe kolonię. Gnieździ się tutaj ich 55 róznych gatunków, a gęstość „zaludnienia” sięga nawet 100 par na jeden hektar powierzchni. Obecnie „Łąka Turowska” ma status rezerwatu przyrodniczego, pracuje tutaj jedyna na Białorusi Stacja Naukowa  obrączkowania  ptaków, a Stowarzyszenie Społeczne „Achowa Ptuszak Baćkawszczyny” co roku na wiosnę organizuje tak zwane „Święto Kulika”.

Tablica informacyjna przy wejściu przez most nad Strumieniem na „Łąkę Turowską”
Widok z „Łąki Turowskiej” na hotel „Strumień” za rzeką oraz na centrum miasteczka (zdjęcie poniżej)

Poranek na Turowskiej Łące

Starorzecze Prypeci w okolicach Turowa o świcie
… i późnym popołudniem

… oraz wieczorem

Połów ryb dla współczesnych Poleszuków to nie tylko ulubione zajęcie, ale wciąż i istotne źródło poprawy domowego budżetu
Prypeckie krajobrazy

Czy gdzieś jeszcze na Białorusi, o Europie nie wspominając, można zobaczyć takie cuda natury w odległości, nie przekraczającej 1 kilometra od centrum miasta? – Zapraszając do obejrzenia krótkiej fotorelacji z tej podróży, gorąco polecamy naszym Czytelnikom odwiedzenie, w razie ew. sposobności, tak niezwykłego, ciekawego pod każdym względem miejsca, jakim jest starożytny Turów wraz z otaczającą go przepiękną naturą.

Eugeniusz Lickiewicz

Foto: Anna Godunowa, Eugeniusz Lickiewicz

Udostępnij na: