W czasie, kiedy za oknami naszych domów mamy szaro-burą aurę w przyrodzie, a pochmurne dnie i długie wieczory rozjaśnia nam blask sztucznych ogni na bożonarodzeniowej choince – często w chwilach odpoczynku wspominamy skąpane w słońcu plaże wakacyjne gdzieś tam nad wodą. I marzymy, marzymy znowu o lecie, o słońcu, o dalszych czy bliższych podróżach – kogo stać na co…
U schyłku ubiegłego lata udało nam się zrealizować dawne pragnienie odwiedzenia miejsc, związanych z imieniem naszego sławnego ziomka – Adama Mickiewicza. W tym roku 24 grudnia przecież przypadła 222. rocznica urodzin Wieszcza. Nie wiele mieliśmy na to czasu, ale trafić przynajmniej do niektórych, by porównać ich obecny wygląd do tego, opisanego choć by w “Przewodniku” z okresu dwudziestolecia międzywojennego – zdążyliśmy.
(http://polesie.org/wp-content/uploads/2015/05/Mickiewicziana_Przewodnik_po_Nowogrodczyznie.pdf)
Nie można było oczekiwać cudów, bo rzeczą naturalną jest, że czas ślady zaciera i z czasem wszystko się zmienia. Niezmiennymi pozostały bodajże jedynie nowogródzkie pagórki oraz tak samo cudowna przyroda i malowniczy, na jesieni szczególnie, krajobraz. We wszystkich tych miejscach jednak, tak czy inaczej z poetą związanych, pozostał także ten “mickiewiczowski duch”, obecność którego zawdzięczamy może nawet nie tyle naszej wspólnej pamięci, co nie dającej jej zatarć się geniuszowi Wieszcza.
Proponujemy uwadze państwa krótką fotorelację z tej wyprawy.
Nowogródek
obieramy za punkt wyjścia. Zjechawszy z M-1 mijamy po drodze nie zatrzymując się, bo odwiedzane już wcześniej – Stołowicze do których A.Mickiewicz przyjeżdżał na targ, jezioro Kołdyczewskie i rodzinne Zaosie.
Litowka
uwiecznione w „Grażynie” jezioro obecnie służy za miejsce odpoczynku i rozrywki…
Mir
Woroncza
Karczewo
Czombrów
Świteź
zaczepiony przez nas i rozgadany starszy mieszkaniec położonej blisko Świtezi wsi Mirotycze opowiadał nam, wspominając swoje tutaj dzieciństwo o tym, jak łowił na jeziorze ryby ze swoim ojcem, jak ojciec pokazał jemu pewny stary dąb na brzegu, z którego zlizywał ociękający z obfitości zbiorów miód dzikich pszczół. Mówił: „To już pewnie nigdy nie wróci…”. Opowiadał, że jeszcze za czasów radzieckich na wypoczynek tutaj przyjeżdżali tylko nieliczni dygnitarze partyjni z Mińska. I o pewnym emerytowanym wysokiej rangi oficerze NKWD, który po użyciu pewnej ilości miejscowego bimbru zaczynał płakać, wspominając swoje pomordowane ofiary. Tłumaczył się przy tym: „Ja przecież tylko wykonywałem rozkazy…”.
Obecnie w sezonie wypoczynkowym Świteź jest dosłownie oblegana przez turystów i urlopowiczów. Razem z otaczającym dookoła jeziora lasem stanowi chroniony rezerwat przyrody, lecz nie wiele to pomaga. – Spragnione wypoczynku „na przyrodzie” kowboje w towarzystwie swoich niewiast na autach i z brzeską, i z grodzieńską, i z mińską rejestracją dzielnie łamią wszelkie zakazy i ostrzeżenia, torując sobie drogę autami wprost po brzegach jeziora, – często nawet na przełaj przez las. I płoną, płoną nad Świtezią liczne ogniska z roznoszącym się w powietrzu zapachem szaszłyków i hałaśliwą muzyką.
Na szczęście dla jeziora – ten okres wypoczynkowy jest stosunkowo krótki, po którym leśnicy pozbierają pozostawione po brzegach śmieci, a przyroda sama się wyleczy z zadanych ran i pozaciera ślady intruzów. I jak dawniej – Świteź wciąż będzie piękna, stanowiąc źródło natchnienia i muzy dla duszy wrażliwej i nieobojętnej.
Eugeniusz Lickiewicz