„Naród ten wszystek Moskiewski, albo Ruski, więcej się w niewoli, aniżeli w wolności kocha. (…) wszyscy
albowiem tamci obywatele jakiejkolwiek kondycji ludzie ciężką niewolą są od tyranów swych obowiązani (…)
Ale, iż ten wszystek naród Moskiewski, wielkiemu Carowi podległy, bardziej sobie smakuje w niewoli aniżeli
w wolności (…) z tych przyczyn znać, że oni tymi obyczajami swoimi pana sobie podobnego (jak niegdy żaby
bociana na króla) z potrzeby wyciągają. (…) Tyraństwo, którym jest ten naród ściśniony, duchy ich tępi bojaźń,
z którą się rodzą, ta w nich zostanie na zawsze”.

Aleksander Gwagin, 1534–1614539122_car2_34 (1)

W drugiej połowie XVI wieku szybko rozkwita w Rzeczypospolitej literatura i publicystyka. Pisano po polsku i po łacinie, zwiększając jednocześnie liczbę gatunków literackich i rozbudowując ich formy. Była to reakcja na coraz bogatsze i rozmaitsze przejawy życia zbiorowego oraz zmiany społeczno-polityczne i wyznaniowe. Potężny był też wpływ humanizmu, który przyniosła na ziemie polskie epoka Odrodzenia. W tych nowych warunkach, sprzyjających kształtowaniu się niezależnej i samodzielnie myślącej jednostki, człowiek uczył się obserwacji świata w nowym, nieznanym dotąd wymiarze. Oceniał siebie i innych stosując kryteria cywilizacyjne. Wszystko to sprawiło, że zaczęły powstawać liczne dzieła literackie, historyczne i publicystyczne. Różniły się nie tylko gatunkiem. Były zróżnicowane tematycznie i miały niejednakową wartość. Znamionowały niemniej rozpoczęcie się Złotego Wieku polskiej kultury. Jaką też wartość mają te dzieła dla nas, współcześnie żyjących? Co możemy zaczerpnąć z tej obfitości i rozmaitości źródeł i tematów? Przede wszystkim z literatury tej możemy wyodrębnić zagadnienia, które albo nie straciły na aktualności, albo umożliwiają dokonanie pewnych porównań w przekroju historycznym. Z tym, że warunkiem ocen powinno być unikanie prymitywnej generalizacji i ekstrapolacji ówczesnych realiów na współczesne życie. Ale zanim oddamy głos konkretnym autorom rzućmy pobieżnie okiem na niektóre polskie osobliwości tamtej epoki.

W miarę rozwoju historycznego, kształtowania się społeczeństwa polskiego i rozwoju demokracji szlacheckiej Polacy stawali się coraz pewniejsi siebie. Rozwój ojczystej kultury i stabilizacja ustroju społeczno-politycznego stwarzały podstawy do dumy, a nawet spoglądania z góry na sąsiadów, zarówno tych na Wschodzie – nieco opóźnionych w rozwoju skutkiem wieloletniej niewoli pod rządami Złotej Ordy, jak też tych na Zachodzie – uwikłanych w ustawiczne wojny religijne, ciągłe waśnie i przewroty towarzyszącej w tamtej epoce nadużyciom absolutyzmu i braku tolerancji religijnej. Skoro pobłażliwie zaczynano traktować w Polsce starą Europę, będącą spadkobierczynią cywilizacji grecko-rzymskiej, cóż dopiero mówić o mało jeszcze znanym i odległym Wschodzie, ukrytym za ścianą pilnie strzeżonej i niebezpiecznej granicy, nie tylko państwowej, ale też cywilizacyjnej. Moskwa dopiero co otrząsnęła się z długiej niewoli tatarskiej, przyswajając w jej ciągu wiele cech azjatyckich. „Zdumieni Polacy – pisał Aleksander Bruckner w swych słynnych Dziejach kultury polskiej – ujrzeli przed sobą dorosłych wiekiem, dzieci umysłem, nic nie wiedzących o bożym świecie poza swymi murami chińskimi, chytrych prostaków, obłudnych i kłamliwych, nieufnych i zdradzieckich, w szatach niby z obrazów średniowiecznych, bez kobiet (bo strzeżonych w zaciszu domowym), bez sztuki czytania i pisania, bez muzyki i rzeźbiarstwa, druku, bez aptek i lekarzy, różniących się od Tatarów chrześcijaństwem powierzchownym, brzydzących się katolikiem jak psem (po obu należało cerkiew oczyszczać), spodlonych do służalstwa, a zarozumiałych do śmiechu…”1

Zatem w wiekach XVI–XVII Polacy poczuwali się bardzo dumnymi ze swojej organizacji życia zbiorowego, dobrobytu, tolerancji i kwitnącej kultury. Sprawiało to, że nieraz patrzyli na innych wyniośle, z dystansem i poczuciem wyższości. Dlatego ich opinie o obcokrajowcach muszą być oceniane krytycznie, z uwzględnieniem osobowości autorów, okresu dziejów i konkretnych sytuacji historycznych. Warto bowiem pamiętać, iż liczne tego typu opinie opierały się na obserwacjach czasem dość powierzchownych, a nawet przypadkowych. Nierzadko, wskutek okoliczności wydarzeń, z braku czasu obserwacje te czyniono pobieżnie, bez należytej znajomości realiów. Zdarzało się też, że były to obserwacje dokonane przez ludzi mało doświadczonych, nie posiadających wprawy w pisarstwie i wyciąganiu prawidłowych wniosków. Często wrażenia spisywane były na własny użytek i nie wyróżniały się delikatnością ocen. Z reguły obcokrajowców postrzegano gorszymi od siebie. Ale pod tym względem Polacy niczym się nie różnili od innych narodów. Negatywne stereotypy były i pozostają zjawiskiem powszechnym, uogólniającym i generalizującym pewne mało znane obcemu obserwatorowi cechy i zwyczaje. Niemniej jednak, ujęte w ciąg tematyczno- chronologiczny, zachowane świadectwa stwarzają nie tylko obraz epoki, ale też ludzi w tej epoce żyjących.

„Car moskiewski zwyczajem wiarołomnego narodu…”

Istniała również okoliczność, która poważnie wpłynęła na treść niektórych źródeł literackich, a zatem i na obiektywność przekazu. Chodzi o cenzurę. Szczególnie dała się we znaki w zaborze rosyjskim. W wydanych na tamtych terenach pamiętnikach i publikacjach historycznych, jak też innych dziełach literackich, wszelkie ujemne opinie o Rosji, narodzie rosyjskim były skwapliwie usuwane. Typowe przykłady tego rodzaju „cięć” znajdujemy w dziele znanego badacza pamiętników staropolskich Alojzego Sajkowskiego. Otóż, jeżeli w rękopisie występowało „Moskal zdrajca”, to w druku pozostawiano tylko „Moskal”*, albo zdanie „car moskiewski zwyczajem wiarołomnego narodu” skracano do: „car moskiewski”. W innym zdaniu: „utwierdzili to przysięgą posłowie, że o wojnie car nie myśli, ale zdradliwy naród inaczej czyni. Łamie car przysięgę Bogu na wiek oddaną…” łagodzi się końcówkę i brzmi już ono: „utwierdzili to przysięgą, że o wojnie nie myślą, ale inaczej postąpiono”. W podobny sposób usuwano inwektywy, świadczące nie tylko o emocjonalnym stosunku autora, lecz podkreślające również merytoryczny sens wypowiedzi lub opinii. Na przykład zakazywano używania wyrazu „tyran” nie tylko w odniesieniu do carów moskiewskich, lecz nawet gdy mowa była o cesarzach rzymskich.2 Obraz Rosjanina miał być ukazywany albo pozytywnie, albo neutralnie, albo wcale, historię natomiast przedstawiano w taki sposób, jak gdyby Rosjanie nie ponosili porażek ani na polach bitewnych, ani w dyplomacji. Eliminowano też fragmenty tekstów mogące wywołać niemiłe dla władzy skojarzenia.

Brytyjski historyk Norman Davies w swej historii Polski zatytułowanej „Boże igrzysko” zaznacza, że cenzura carska wyróżniała się szczególną srogością wobec wszelkich przejawów zainteresowania historią Rzeczypospolitej. Autor przytacza drażliwe przykłady małostkowości cenzorów. Przykładem w 1784 roku zakazano publikacji pierwszego tomu historii Polski pióra Adama Naruszewicza, ponieważ w rozdziale o prehistorii Słowian „autor wyznaczył Polakom bardziej doniosłą rolę niż Rosjanom”.3 „Jeśli cenzorzy rosyjscy nie zezwalali na publikowanie książki na temat szkodliwości grzybów trujących (grzyb potrawa postna, służy umacnianiu wiary, a więc nie można o nim pisać źle), to trudno sobie wyobrazić, ażeby wydali zgodę na wygłoszenie jakiejkolwiek publikacji przedstawiającej w negatywnym świetle państwo rosyjskie, jego władców, urzędników, społeczeństwo” – pisze badacz stosunków polsko-rosyjskich Antoni Giza.4

Nie – „uczcie długo tłumionej swobody”

W zaborze rosyjskim obowiązywała surowa cenzura prewencyjna. W miarę upływu czasu rosła też liczba tematów „niebezpiecznych”. Kontrolując dzieła o treści politycznej i historycznej, cenzorzy wycinali z nich fragmenty, ich zdaniem, „obraźliwe” dla Rosjan. Skutecznie ograniczano w ten sposób liczbę tekstów literackich i naukowych, mogących się ukazać na terenie Królestwa Kongresowego, bo na ziemiach zabranych druk polski był całkowicie zakazany po 1863 roku. Kontrola publikacji była tak ostra, że czasami zakrawała na groteskę. Tak oto cenzor wileński dopatrzył się „niebezpiecznych” fragmentów nawet u Mikołaja Reja (1505–1569). W krakowskim wydaniu jego utworów z 1848 r. jego zastrzeżenia wzbudziły wiersze opisujące miłość do ojczyzny, nakazujące bronić państwa i chwalące wojenne czyny przodków. Zakazem objęto też Pamiętniki Franciszka Karpińskiego, ponieważ, zdaniem władz, były „przesiąknięte nieprzyjaznym wobec Rosji duchem”. W warszawskim wydaniu Zamku Kaniowskiego Seweryna Goszczyńskiego (1928) cenzura carska wymazała m.in. następujące wiersze: „Komu rózgami ojciec zasieczony/Czyja się panu podobała żona/Komu najmilsza córka pogwałcona/ […] Kogo najdroższa boli przeto strata/Kto chce odemścić te krzywdy, te zbrodnie”, mimo, że słowa te wypowiada Kozak Nielaba, kierując je pod adresem ziemian polskich. Skreślono też m in. słowa o „uczcie długo tłumionej swobody”5.

Na szczęście polskie książki drukowano nie tylko na terenie imperium carów – w Warszawie i Wilnie. Ukazywały się w Krakowie, Lwowie, Poznaniu, Lipsku, Paryżu, tam, gdzie nie sięgała martwica rosyjskiej cenzury zakazanych tematów.

Zanim jednak doszło do tragicznych rozbiorów, szesnastowieczna Polska – potężne państwo, cywilizacyjnie związane ze światem Zachodu i kulturą humanizmu, szczycąca się swą wolnością i formą rządów, wyniośle traktowała dopiero wzrastającą w potęgę Moskwę. Państwo owe mogło służyć wówczas wzorem bezwzględnej tyranii. Na jego poddanych Polacy spoglądali nieco z góry, jak na ludzi o innej kulturze, religii, którym obce były naczelne wartości europejskie właściwe Polsce tamtych czasów.

Informacje o mieszkańcach Wielkiego Księstwa Moskiewskiego, ogromnego obszaru leżącego na wschód od Rzeczypospolitej, zaczęły docierać do Europy stosunkowo późno. W miarę szczegółowe rękopiśmienne opisy ich obyczajów znajdują się w źródłach pochodzących z końca XV – początku XVI w. Większość z nich zawdzięczamy krakowskiemu kronikarzowi Maciejowi z Miechowa, zwanemu również Miechowitą (1457–1523), autorowi Tractatus de duabus Sarmais (Traktatu o dwu Sarmacjach) z 1517 roku. Dzieło to ukazało się drukiem w licznych wydaniach i zostało przetłumaczone na różne języki: niemiecki, włoski i polski. Wydanie polskie z 1535 roku otrzymało tytuł Polskie wypisanie dwojej krainy świata. Traktat ten był źródłem informacji geograficznej o mało znanym podówczas Wschodzie – Moskwie i Tartarii, którą posługiwano się w Europie, w postaci prawie niezmiennej przez okres około stu lat. „Po raz pierwszy w Europie pojawił się prawdziwy, nie `hiperborejski` opis jej wschodu, co uprzątnął na koniec bajki Ptolomeuszowe…” – jak oceniał to dzieło Aleksander Bruckner.5

Samych Rosjan opisuje Miechowita jako ludzi wysokiego wzrostu i mocnej budowy ciała. Piją oni wodę, miód i kwas, a także miód zaprawiony rozgrzewającymi korzeniami oraz wyrabiają ze zboża ognistą wodę, a to dla ochrony przed panującym tam zimnem. Nie używają natomiast wina i oliwy, a władca ich nie pozwala im upijać się pod karą śmierci z wyjątkiem 2 lub 3 razy w roku i nie pozwala poddanym warzyć na własną rękę piwa i sycić miodem. Dziś nie sposób już odróżnić informacji uzyskanych bezpośrednio przez autora od przypadkowych. Te pierwsze stanowią oczywiście najcenniejszą część treści traktatu. Były to widocznie informacje, których dostarczyli kronikarzowi jeńcy moskiewscy i emigranci.

„Żyją w warunkach ohydnego niewolnictwa i tyranii”

Do najbardziej uderzających informacji występujących w publikacjach tamtego okresu należą teksty, mówiące o despotyzmie władców moskiewskich i niewoli ich poddanych. Nawet w szesnastowiecznej Europie z przerażeniem pisano o sprzedawaniu ludzi jako bydła, o tak pilnie strzeżonych granicach moskiewskich, że żaden obcokrajowiec nie mógł ich przekroczyć, a żaden Moskal opuścić kraj bez specjalnego zezwolenia. Warto zatem porównać opisy Miechowity z obrazem obyczajów moskiewskich przedstawionych osiemdziesiąt lat później przez geografa włoskiego G. A. Magini w jego Geographiae universae opus (Geografii powszechnej), wydanej w 1597 roku w Kolonii. „Z wyglądu ludzie ci wydają się być mocni; są rośli (…) Jedzą i piją nędznie (…) konsumpcja napojów alkoholowych zabroniona jest pod groźbą srogich kar (ponieważ ludzie ci mają wielki pociąg do picia) i wolno im się upić jedynie dwa do trzech razy w roku (…) Żyją w warunkach ohydnego niewolnictwa i tyranii: szlachta i magnaci są uciemiężeni przez Wielkiego Księcia (…) Są oni z natury tak zaciekli, że obrzucają się nawzajem obelgami, a nawet mordują jeden drugiego bez powodu. (…) Odznaczają się barbarzyństwem, bezbożnością i nieszczerością (…) Są chytrzy i nierzetelni, nigdy nie dotrzymują słowa…”6 Jest to niewątpliwie ostrzejsza ocena, niż ówczesna opinia polskiego autora. Na ogół wśród opinii o Moskwie i charakterze Moskwitów wyraźnie przeważają nieprzychylne. Oto jak z kolei pisze o nich Mikołaj Rej w swym dziele Zwierciadło (1568): „Moskwa, to już wiemy, co to za panowie/Znamy je w obyczajach, znamy i w rozmowie/Jest chłop by sójka w klatce, co szczebiotać umie/Ale ledwie sam czasem, co mówi rozumie /A też są miłosierni, bo nie bardzo biją/Kiedy im ciężko, w szczelinę się kryją/Z pirwotkuć się postawi, by miał zjeść każdego/Ale potem do lasu masz posła pewnego/Chłopi są z głupia chytrzy/Ale tam prawego rozumu bardzo mało, k rzeczy przystojnego/ Co by kogo oszukać, okłamać, oszydzić/ Tego jako za cnotę nie będą się wstydzić.”7

Wiersze te odzwierciedlają zapewne doświadczenia wojenne, ale odnajdujemy również w tym dziele fragment filozoficzno-moralizatorski, w którym Rej odwołuje się do postaci Moskwicina jako przykładu metaforycznego: „A wszak wiemy, że zawsze mamy na się [tzn. przeciw sobie] nieprzyjaciela srogiego fortunę, która z żadnym człowiekiem przymierza ostatecznie nie dzierży. Aby je też z kim najstateczniej postanowiła i najwiętszą łaskę ukazała, patrzajrze, długoli to trwa: kiedy się najlepiej o jej łasce a o jej przymierzu ubezpieczysz, alić ona jako Moskwicin albo Tatarzyn, tuż wnet za posłem wojsko wyprawi, ani wzwiesz [tzn. dowiesz się], z której ci strony chluśnie.”8 Zmienność fortuny porównywana tu jest do przewrotności Moskali, co świadczy, że w połowie XVI wieku ta cecha charakteru sąsiada utrwaliła się w świadomości Polaków jako powszechnie znana, jako stereotyp.

Tematykę wschodnią poruszał także Jan Łasicki (1533– –1599), pisarz, historyk, działacz reformacyjny pochodzący z Mazowsza. W ostatnim okresie swego życia mieszkał i tworzył w Zasławiu pod Mińskiem, gdzie też zmarł i najprawdopodobniej został pochowany. Zabłysnął Łasicki przede wszystkim dzięki swemu dziełu O bóstwach żmudzkich. Był to człowiek o szerokich renesansowych zainteresowaniach, ciekawił się historią wierzeń i religii, etnografią i dziejami obyczajów. Nie przypadkowo więc z pod jego pióra wyszła książka De Russorum Moscovitarum et Tatarorum religijne, sacrificiis, nuparum, funerum ritu (Rusi Moskiewskiej i Tatarii religie, świętości, weselne i pogrzebowe zwyczaje, 1582). Wiadomości o wschodnich krajach zasławski samotnik czerpał najprawdopodobniej nie w bezpośrednim zetknięciu z nimi, gdyż w Moskwie nigdy nie był, ale na podstawie ustnych wywiadów z jeńcami wojennymi oraz informacjach dyplomatów wysłanych do cara Iwana Groźnego, a także żołnierzy przebywających w niewoli moskiewskiej. Między innymi Łasicki wykorzystał w swym dziele relacje Jana Hlebowicza, kasztelana mińskiego, który w tamtym okresie przebywał w niewoli moskiewskiej. Opierał się również na relacjach piśmiennych i drukowanych, zwłaszcza źródłach włoskich. Rysował się więc w umyśle Łasickiego obraz zalet i wad społecznych Moskali. Trudno się dziwić, że w okresie wojny inflanckiej i czasach zmagań z carem przeważały w tym obrazie akcenty negatywne, powstałe na tle politycznym i religijnym. Ujawniły się one przede wszystkim w niechęci do postaci Iwana Groźnego, jego terrorystycznych rządów oraz okrucieństwa i wrogości okazywanej światu, wyznającemu inną religię niż rosyjskie prawosławie.

„Rab twój Wańka…”

Najbardziej jednak dziwiły ówczesnych badaczy, pisarzy i podróżnych z Zachodu bezgraniczna uległość, posłuszeństwo poddanych moskiewskich oraz ich ślepa wiara w nieomylność cara. Przepaść, dzieląca poddanych od wszechwładnego władcy podkreślana była wśród pospólstwa poprzez porównywanie cara do Boga. Na carskim dworze obowiązywał bowiem rytuał, zakazujący nawet najdostojniejszym osobom rezygnację ze swych tytułów i podpisywania się pełnym imieniem i nazwiskiem. Wszyscy dygnitarze, niezależnie od stanu i piastowanego stanowiska, zwracając się do cara, poprzestawali na żałosnych zdrobnieniach typu: „rab twój Wańka, Daniłko itp.” Zdziwienie naszych przodków można zrozumieć, zwłaszcza uwzględniwszy okoliczność, iż w środowisku szlacheckim ówczesnej Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, dla uniknięcia rażącego „tykania”, czyli zwracania się do innej osoby per „ty”, ustaliły się tytuły – Waćpan, Aspan i Asan (jako skrót od Wasza Miłość Pan), nawet w stosunku do służby i drobnej szlachty.

Nieco inaczej natomiast oceniał rosyjski charakter narodowy Jan Łasicki. Pisał o rzadkości takich zjawisk jak pijaństwo i złodziejstwo. Z uznaniem wyrażał się o religijności Moskali. Z dezaprobatą jednak mówił o przesadnej dbałości o swoiście rozumiany honor, wyniosłości, a zwłaszcza porywczości. W związku z tym przytacza Łasicki powtarzający się w ówczesnym piśmiennictwie przykład załatwiania przez Moskali porachunków na modłę tatarską, posługując się długim na łokieć, ukrywanym w obszernych fałdach sukni sztyletem. Mówiąc o cechach charakteru Moskali wspomina też autor o ich przebiegłości i „zbytniej skłonności do Wenus”, czyli miłostek.

„Więcej się w niewoli, aniżeli w wolności kocha”

Dość obszerne relacje o Wielkim Księstwie Moskiewskim i obyczajach w nim panujących zostawił dziejopis pochodzenia włoskiego Aleksander Gwagnin [Guanino] (1534–1614). Urodzony w Weronie, walczył w wojsku polskim za Zygmunta Augusta i Stefana Batorego. Osiedlił się na stałe w Polsce i zmarł w Krakowie. W 1578 roku Gwagnin wydał dzieło pod tytułem Sarmaeae Europeae descripto (Kronika Sarmacji Europejskiej), stanowiące utwór o charakterze kompilacyjnym, który w następnych wydaniach został on uzupełniony szczegółami wojny polsko- moskiewskiej. Książka ta zyskała popularność w Europie jeszcze w XVI wieku i tłumaczona była na języki czeski, niemiecki i włoski. Przekład polski ukazał się w roku 1611, w wersji znacznie poszerzonej.

Dokonane przez Gwagnina opisy Księstwa Moskiewskiego i jego obywateli podzielić można z grubsza na dwa zasadnicze tematy, przedstawiające ustrój tego państwa oraz panujące w nim obyczaje. Takie podejście zresztą właściwe jest prawie wszystkim autorom XV i XVI wieku. Gwagnin, jak i niektórzy jego poprzednicy, nie omija tematu tyrańskich rządów moskiewskich, notując: „Naród ten wszystek Moskiewski, albo Ruski, więcej się w niewoli, aniżeli w wolności kocha. (…) wszyscy albowiem tamci obywatele jakiejkolwiek kondycji ludzie ciężką niewolą są od tyranów swych obowiązani (…) Ale, iż ten wszystek naród Moskiewski, wielkiemu Carowi podległy, bardziej sobie smakuje w niewoli aniżeli w wolności (…) z tych przyczyn znać, że oni tymi obyczajami swoimi pana sobie podobnego (jak niegdy żaby bociana na króla) z potrzeby wyciągają. (…) Tyraństwo, którym jest ten naród ściśniony, duchy ich tępi bojaźń, z którą się rodzą, ta w nich zostanie na zawsze”.9 Czyżby te słowa Gwagnina, dolatujące do nas przez stulecia, były prorocze? Z pewnością nieustające rządy tyrańskie i towarzyszący im ustrój państwowy, wraz z odpowiednio wykształconym układem społecznym, pobudowanym na upodleniu jednostki, pozbawia ją poczucia obywatelskiego i prowadzi do zaniku godności osobistej. Dostrzega to Gwagnin włączając do swojej kroniki następujący Fraget: „A to śmieszna, że słudzy na Pany swe częstokroć się uskarżają, iż ich grzbiet rzadko knutami chędożą: bo powiadają, że ty Panie mnie nie miłujesz, kiedy nie często bijesz: i znak to gniewu tego, że mnie nienawidzisz, gdy mnie nie karzesz, ani słowy, ani biciem. (…) i tak ono przez grzbiet dębowym posażkiem wzbieranie [tzn. okładanie] za miłość sobie poczytają”. 10 Powtarza również Gwagnin szeroko wówczas rozpowszechnione mniemanie o „grubości i nieszczerości Moskwy”. Ujmuje to w taki oto sposób: „Ten naród moskiewski jest tak bardzo gruby, nieludzki i przewrotny, że prawie nic w sobie tak szczerego nie mają, co by się z prawdziwą przyrodzoną miłością zgadzać mogło, jeden na drugiego wre by na psa, bez wstydu, bez baczenia i bez bojaźni Bożej, kto co na kogo wymyślić może, włoży nań potwarz, jeszcze tam, gdzie będzie ludzi najwięcej… A tak się bardzo klną, łają, szkalują, sromocą, że to rzecz niepodobna”.11

W napisanym po zwycięstwie pod Cudnowem Triumfie Wespazjana Kochowskiego (1632 – 1700), też czytamy o „grubej Moskwie” i „dzikich Kazańcach”, a w Pamiętniku z lat 1640–1684 Jana Władysława Poczobuta-Odlanickiego o „grubym [grubiańskim] narodzie” „wiarołomnym Moskwicinie”. Widocznie opinie te ustaliły się na dobre w ówczesnym społeczeństwie Rzeczypospolitej, skoro zajęły trwałe miejsce w piśmiennictwie. W jednym z rękopisów nieznanego autorstwa, pochodzącego ze zbioru Załuskich i datowanego 1650 rokiem, czytamy: „Moskale okrutni szczwani [cwani]/obrońcy twierdz/Ostrzy w ripostach/ Czciciele obrazów zamiast bóstw/Złodzieje zawołani, między sobą nierzetelni…12 Wiersz ten nawiązuje zresztą i do walorów wojskowych mieszkańców bezkresnych lasów i stepów. O ich stosunku do wojny oraz usposobieniu wojennym pisze też Gwagnin: „A wszystkiej szlachcie i bojarom (…) rzadki spoczynek dają, bo częste walki, albo z Litwą, albo z Szwedami, albo z Turki, albo z Przekopskimi Tatary miewają (…) Polną bitwę z Polaki i Litwą rzadko się schodzą bo zawsze przegrywają (…) albowiem niemal wszyscy bić się i bronią obyczajnie władać nie umieją. Są jednak sposobni do dobywania, jako i do bronienia miast i zamków”.13 W związku z tym warto przypomnieć też wzmiankę z Jazdy do Moskwy Jana Kochanowskiego: „Za murem ci Moskwicin jakkolwiek mężny / Ale kiedy przyjdzie wręcz, już tam niedołężny/. Z pewnością w czasach późniejszych opinie te musiały ulec zmianie pod wpływem doskonalenia sprawności armii rosyjskiej, ale jesteśmy przecież przy wieku XVI.

„Dlatego przysięgają żeby śniadniej oszukać…”

Nieszczerość, niedotrzymywanie układów i łamanie przysięgi, w szeregu innych przypisywanych Moskalom przywar, należą do najczęściej wymienianych przez autorów omawianego okresu. U Gwagnina, jak i u jego poprzedników, powtarza się motyw przewrotności Moskali: „A to trzeba wiedzieć, że naród moskiewski bardzo się zdradliwie z postronnym obchodzi, fałszem, krzywoprzysięstwem wszystko narabiając (…) przysięgą oszukują bo dlatego przysięgają żeby snadniej oszukali”.14 Jan Żabczyc, którego dzieło Polityka dworska ukazało się w 1616 r., czyli w czterdzieści prawie lat po Kronice Gwagnina, omawiając „defekty cnót różnych narodów” wyodrębnia tylko jedną, zdaniem autora najbardziej charakterystyczną wadę właściwą Moskalom – wadliwe słowo właśnie.15 Dla lepszej wiary przytacza Gwagnin opinię nie wymienionej przez niego z imienia osoby, „człowieka wielkiego, a prawie Świętego”, jak podkreśla, który przez dłuższy czas znajdował się w więzieniu moskiewskim: „Prawdziwie (opowiada) ci ludzie chrześcijańskiego tytułu i nazwiska nie są godni, gdyż pod tym imieniem pełnią takie brzydkie sprośności, jakowych żaden inny naród na świecie nie słychał. (…) Konwersując i obcując z większą częścią narodów tego świata nie widziałem, ani słyszał o takowym narodzie, któryby zrównał z Moskwą na wszelakim rodzaju nieprawości, przewrotności, zdrady co by tak próżen [wyzbyty] wszelakiej słuszności i sprawiedliwości prawa ludzkiego i Boskiego (…) Bez wątpienia naród to tak zdradliwy, tak przewrotny, tak kłamliwy, jakiego drugiego nie ma na świecie (…) A nade wszystko główni nieprzyjaciele naszego imienia katolickiego”.16

„Miasteczko o nazwie Nalewajki”

Nie omija Gwagnin także tematu skłonności Moskali upijania się na UMÓR. Przewija się on w relacjach współczesnych z zadziwiającą regularnością, a zbieżność ich treści, powtarzających się czasem dosłownie, może świadczyć o częstych wzajemnych zapożyczeniach. Dajmy więc słowo Gwagninowi: „W Moskwie, za rzeką, ks. Wasyl, ojciec Iwana okrutnika [Iwana Groźnego], dla siepaczów swych i dla drugich ludzi obcych miasteczko o nazwie Nalewajki zbudował, gdzie im się upijać pozwolono, czego pozostałym Moskalom pod groźbą wielkiej kary zakazano, z wyjątkiem kilku śiąt, m. in. Bożego Narodzenia i Zmartwychwstania Pańskiego oraz niektórych świętych. I jeszcze nie odświęciwszy, popiwszy się różnymi trunkami, jako bese, to tam to siam biegają wrzeszcząc jak wściekli, a jako szaleni nożami się kolą. A Kidyby temu narodowi codziennie wolno byłoby upijać się, samiby się wzajemnymi razy pozabijali”.17

„A tak srogo był zniewolony od Tatarów…”

Los sprawił, że pod komendą Gwagnina służył w wojsku słynny dziejopisarz polski Maciej Stryjkowski (1547– –1582), autor głośnej Kroniki polskiej, litewskiej, żmudzkiej i wszystkiej Rusi (1582). Jak wskazuje sam tytuł, autor opisuje ziemie wschodnie monarchii jagiellońskiej i ościennych krajów ruskich. Co prawda, nie odnajdujemy w dziele tym jakichś istotnych wiadomości o Moskwie. Niemniej znalazł się tam fragment, który poniekąd tłumaczy przyczyny półazjatyckiej despocji moskiewskiej i poddańczego upodlenia jej ludu. Stryjkowski nader obrazowo przedstawia czasy niewoli tatarskiej, która wycisnęła tak głębokie piętno na całej późniejszej historii rosyjskiej. Pisze o tym w swej Kronice: „… a tak srogo był zniewolony od nich [Tatarów] kniaź moskiewski, iż gdy posłowie albo gońcowie tatarscy po trybut albo po jakiejś innej sprawie przyjechali do Moskwy, sam Książe Wielki piechotą musiał przeciw posłowi wychodzić, a kobylego mleka kubek z wielkim ukłonem i czoła biciem na koniu siedzącemu Tatarzynowi podawał, a jeśliby jaka kropla na grzywę końską z wąsów Tatarskich albo z kubka kapnęła, to Książe Wielki musiał lizać; tłumaczowi zaś, czytającemu listy carskie, dla siedzenia szatę najwyborniejszych sobolów podścielał, a sam z radnymi Pany swoimi stojał, a potem czołem bijąc, słuchając listów, na kolana upadł i klęczał; ani się z żadnej posługi tyrańskiej wymawiał, też chociażby wojnę przeciw własnym przyjaciołom powinnym a chrześcijanom podnieść mu kazał, musiał wszystko czynić”.18

Nietrudno się domyśleć, że po takim, trwającym ponad dwieście lat „szkoleniu”, władca moskiewski, wyrwawszy się z niewoli tatarskiej, jako wolny już suweren, naśladował postępowanie swych ciemiężycieli. Stąd wynikała ta niepohamowana zarozumiałość i buta władców moskiewskich, pokrewne pysze i wyniosłości najbardziej tyrańskich despotów Wschodu. Miał więc podstawy Jan Kochanowski pisać o lekceważeniu przez cara moskiewskiego wszystkich innych monarchów w te oto słowa: „Czyli temu dawny czas, kiedy szczęściu swemu/Car moskiewski ufać chciał światu wszystkiemu/Groźnym być, wszystki lekce króle krześcijańskie/ Uważając przy sobie, także i pohańskie.”19

„gruba Moskwa”

Obszernym materiałem źródłowym zawierającym opisy Moskwy i panujących w niej stosunków są pamiętniki, diariusze staropolskie. Na dobre rozwój pamiętnikarstwa w Rzeczypospolitej rozpoczął się dopiero na początku XVII wieku. Ubolewał nad tym Aleksander Bruckner, pisząc w swych „Dziejach literatury polskiej” „o dziwnej nieproduktywności średniowiecznej literatury”, która nie posiada ani jednego opisu podróży. „Nikt tyle nie jeździł ani posłował co Polacy, do Moskwy, do Carogrodu, do Paryża, ale nie komu ani przez myśl nie przeszło zapisywać co widział.” 20 Znaleźli się jednak z czasem i tacy, a wiek XVII stał się okresem pod tym względem przełomowym. Jeżeli przedtem szlachta trzymała się przeważnie starego obyczaju, siedząc na wsi po dworkach, zasklepiona w kręgu własnych spraw i tradycji, nie ciekawa podróży i obcych krajów, to burzliwe siedemnastowieczne wydarzenia polityczne zaczęły ją szybko wciągać w życie publiczne. Przede wszystkim liczne wyprawy wojenne, szczególnie na Moskwę, zmuszały szlachtę do opuszczania zagrzanych zaścianków i rzucania się w otchłań spraw politycznych.

Jako pierwszy wśród pamiętników siedemnastowiecznych wypada wymienić diariusz Eliasza Pielgrzymowskiego z 1601 roku o długim tytule, początek którego brzmi „Poselstwo i krótkie spisanie rozprawy z Moskwą i traktatów w r. 1601…” Pochodzący z litewskich Miedników pamiętnikarz brał udział w poselstwie Lwa Sapiehy do Moskwy w roku 1600. Diariusz jego zawiera opisy licznych tamtejszych realiów i obserwacji, aczkolwiek nie należy do zbyt obszernych źródeł wiadomości o państwie moskiewskim. Stanowi niemniej wstępny krok do właściwego zespołu pamiętników tego rodzaju, ponieważ chronologicznie wyprzedza je o kilka lat. Wystarczająco długi pobyt w Moskwie dawał możliwość Pielgrzymowskiemu bliżej przyjrzeć się miastu, mieszkańcom i poddanym Wielkiego Księcia, opisać życie jego dworu. Dość ciekawy to obraz Moskwy za Borysa Godunowa, z wyliczeniem dań serwowanych podczas uczt carskich na Kremlu. Zatem większa część szczegółów i opisów dotyczy jadła i przyjęć właśnie, bo mieszkając w prymitywnych warunkach, narażeni na ustawiczne szykana ze strony gospodarzy i w ścisłym odosobnieniu, w którym ich trzymano, biesiady te były dla posłów niemal jedyną okazją do obserwowania ludzi moskiewskich i ich życia.

Ogólny obraz wypadł Pielgrzymowskiemu raczej w barwach ciemnych, z przeważającymi uwagami o rozpasaniu, hipokryzji i barbarzyństwie moskiewskim. Określenie „gruba Moskwa”, używane przez Pielgrzymowskiego, powtarza się w późniejszych relacjach polskich. Również w jego wcześniejszych epistołach – listach z obozu pod Pskowem, podczas wyprawy Batorego, napotkać można wzmianki o „grubym narodzie” moskiewskim. Również Lew Sapieha, w liście do żony wysłanym spod oblężonego w roku 1609 przez wojska polsko-litewskie Smoleńska, pisze o obrońcach miasta – „ten gruby naród”.

Niektóre fragmenty Diariusza przybierają pod piórem Pielgrzymowskiego zabarwienie karykaturalne lub ironiczne: „Po obiedzie, który trwał prawie do północy…/Kniaź młody tym co nieśli jeść i pić do stołu/Każdemu z nich z osobna i wszystkim pospołu/…miał dać upominki…/Ali nawet dał każdemu kniaź po słonej śliwce…” Wyliczając następnie o wiele kosztowniejsze oznaki wdzięczności u ludów starożytnych, autor dodaje: „Z śliwek prostych nie widzę, by się równać miały/Tym rzeczom, co się przedtem za monarchów działy/Śliwka, śliwka, kto ją wziął nie wiele wskórali/ I szczodrość za posługę niewielką poznali/ Wolałby ja mym zdaniem słyszeć dobre słowo/Śliwką się kontentować nie każdemu zdrowo”.21

Ten dziwny zwyczaj opisuje również Stanisław Niemojewski (1560–1620) w swym Pamiętniku z lat 1606–1608, upatrując w nim raczej nie przejaw dziwaczności obyczajów, lecz służalczy charakter samego rytuału. Oto opis Niemojewskiego: „Po skończeniu obiadu postawiono przed Hosudarem dwie tacy śliwek kwaszonych, niedojrzałych. Przyszli z sieni 30 par sług, co jeść nosili, po parze tez każdemu z nich Hosudar z ręki swej onych śliwek dawał, które jedni zaraz przy Hosudaru jedli, drudzy zaś jedną zjadłszy, drugą do domu schowali, pokazując żonom i domowym swym, chwaląc się łaską, jako oni zowią «pożałowaniem hosudarskiem»”.22

„Zełgał ja”

O zwyczajach biesiadnych moskiewskich, jak je widział Niemojewski, jeszcze będzie mowa. A teraz kilka słów o samym autorze. Pamiętnikarz ten pochodził ze szlachty kujawskiej, był dworzaninem Zygmunta III i z polecenia siostry króla Anny Wazówny, udał się w 1606 roku do Moskwy. Podczas tej podróży napotkały go rozmaite przygody i ciężkie przejścia. Znalazł się w grupie Polaków, którym się udało ujść z życiem z powstania przeciwko Dymitrowi Samozwańcowi. Został jednak uwięziony i po dwu latach wrócił do kraju. Jego pamiętnik zawiera interesujące opisy Moskwy i obyczajów epoki. Wspomnienia swe zaczął Niemojewski spisywać zaraz po przekroczeniu granicy moskiewskiej za Orszą. Chronologicznie obejmują okres od 18 kwietnia 1606 r. do 2 października roku 1608. Znajdując się w niewoli, autor opracował swój pamiętnik, uzupełniając go w opisy kraju i zwyczajów w Moskwie. Stąd też jego wartość. Zawiera bowiem wiadomości bardzo cenne, wyróżniające się obfitością i dokładnością szczegółów, spisanych przez człowieka wykształconego i spostrzegawczego. Aleksander Bruckner, że się ponownie odwołamy do niewątpliwego autorytetu, uważał, iż Pamiętnik Niemojewskiego przewyższa wszystkie dawne polskie pomniki pod względem szczegółów o Moskwie, zarówno o kraju, rządach, wojsku jak też i życiu codziennym. „W dawnej literaturze polskiej nie ma równie dokładnego i obfitego wykładu” – pisze Bruckner i dodaje, że pamiętnikarz „niczego nie upiększa, owszem pisze z goryczą, pogardą, nienawiścią; wybucha żalem i sarkazmem i grzeszy raczej przesadą stron ujemnych”. Rzeczywiście, używa Niemojewski nieraz w stosunku do Moskali określeń ostrych i dosadnych: źli, podli, grubi, kłamliwi, zdradliwi Moskwicini, ten „błahy” naród. Z drugiej zaś strony trudno jest wyobrazić, żeby zesłaniec i więzień Rostowa i Biełozierska zdobył się na bezstronną i obiektywną ocenę swych oprawców i ciemięzców.

Niesłowność Moskali w diariuszu Niemojewskiego jawi się ich nieodłączną, charakterystyczną niemalże cechą. Pewnego dnia notuje: „…nas obiecali do Polski odpuścić, rozumiejąc, że to prawda była; na czym żeśmy bardzo omylili, jeszcze świadomi nie będąc, żeby to tak kłamliwy naród był (…) naprzód przysięgać się będzie na krzyż święty, żegnać się, twierdząc to, co powiedział, a kiedy się okaże, że przecie inaczej jest, niż on twierdzi, na ostatek przyzna się i bez wszelkiego wstydu rzece: «zełgał ja»”. Przywara ta, podkreśla Niemojewski, właściwa jest również wyższym warstwom społecznym, osoby cara nie wyłączając. „Hospodarowi samemu mawiają Bojarowie: – Wielki Kniaziu, Caru, Hospodaru wsieha Rusi, zełgał ty…” Kiedy natomiast Dymitr Samozwaniec zabronił podobnych wypowiedzi, wstydząc się przebywających na dworze carskim Polaków i Litwinów, dziwili się najszczerzej i pytali: „A jakoś ci mówić Hosudaru, Caru, Wielki Kniaziu wsieha Rusi, kiedy zełżesz”.23

Powyższa relacja bardzo przypomina zdanie posła angielskiego na dworze moskiewskim Richarda Fletchera, który w swym dziele O państwie rosyjskim (1588) pisał: „Co dotyczy wierności danemu słowu, to Moskale przeważnie za nic ją nie mają, gdzie tylko mogą coś wygrać oszustwem. Naprawdę rzec można – a jest to dobrze wiadomo tym, co mieli z nimi więcej spraw handlowych – każdy Moskal od dużego do małego, z wyjątkiem bardzo niewielu, których bardzo trudno odnaleźć, nie wierzy temu, co mówi inny, a za to i sam nie powie nic takiego, na czym można polegać. Te cechy czynią ich godnymi pogardy w oczach wszystkich sąsiadów, zwłaszcza Tatarów, którzy się uważają za daleko uczciwszych i sprawiedliwszych od Moskali. Ci, którzy uważnie badali stan obu narodów, sądzą, iż nienawiść do trybu rządzenia i postępowania Moskali była do tej pory głównym powodem pogaństwa Tatarów i ich wstrętu do wiary chrześcijańskiej”.24

„Daj Hospody, Hospodar zdrów był, wie i rozumie wsio..”

Znajdujemy u Niemojewskiego sporo wypowiedzi i opinii na tematy religijne, głownie porównawczych, oceniających prawosławie moskiewskie z pozycji katolicyzmu. Dziś ciężko jest ocenić, w jakim stopniu odpowiadały one rzeczywistości i na ile były głębokie lub powierzchowne, gdyż od tamtej epoki oddziela nas już ponad 400 lat. W tym czasie wiele mogło w obrzędach religijnych się zmienić. Oddajmy jednak głos świadkowi wydarzeń: „Popy wszyscy żonaci, a kiedy mu żona umrze, przestaje być popem i w prostego się chłopa obraca, jakoby rangą charakteru kapłańskiego żona była. (…) Gdy też białogłowa w domu porodzi, powiadają, że się ten Dom i wszyscy w nim mieszkający spoganili, i zaraz przychodzi pop żeby znowu pozyskać ich kościołowi (…) Kiedyśmy ich pytali, czemuby te młode nie chodziły też do służby Bożej, powiadali: «A co im po tym, kiedy jeszcze młode». Z tej też przyczyny i sakramentów nie używają, dopiero w podeszłym wieku. (…) błędów siła u tych głupców i wyrodków dawnego świętego kościoła greckiego, którzy za nieposłuszeństwem, jako od jedności odpadli, nie mając żadnego pasterza i dyrektora, wiarę świętą i obrzędy kościelne w zabobonne praktyki obrócili (…) żadną religią bardziej się nie brzydzą jako świętą, powszechną, katolicką i kiedy chcą na kogo największe przekleństwo włożyć, tym przeklinają: „Bodaj ty był łatynnikiem”.25 Zarzuca też Niemojewski Moskalom prostactwo religijne, które równie dobrze uchodzić może za gorliwą pobożność i szczerą religijność. Notował niemniej: „Nie wyjdzie, ani wejdzie do żadnego domu, nie zje, ani napije, nie przeżegnawszy się. Także i kiedy cerkiew ujrzy, do kilkunastu razy i więcej żegnać się będzie. Z poranku także z domu wyszedłszy, wielu z nich obracając się na wszystkie strony, wiele razy żegnając się, łbem kiwają, w tych trzech rzeczach nadzieję zbawienia swego pokładając w grubej prostocie”.26

W swym dziele czyni autor obszerniejsze dygresje dotyczące ogólnej sytuacji w państwie moskiewskim, jego ustroju, prawa, wojskowości. „Ten gruby naród Litwą nas nazywa, rozumiejąc, że tylko trzy narody w chrześcijaństwie: Ruś, najprzedniejsza, którą się oni zowią; potym Litwa, a tymże nazwiskiem i Polaków zowią; trzeci Niemczyzna, wszystkie inne narody w to przezwisko włączając (…) łowiąc ich Niemczyzna francuska< Niemczyzna duńska, szwedzka, brabancka. O tych tylko nieco wiedzą, handel z nimi wiodąc, o inszych zaś narodach rzadko bardzo co słyszeli. (…) A też nie dziw, bo (…) nauk i ćwiczenia się w zakonie [Piśmie Świętym] nie znają. (…) Ale i ksiąg żadnemu nie wolno czytać i w domu mieć, prócz psałterza i homilii św. Jana Chryzostoma; inaczej byłby w podejrzeniu, że chce być mądrzejszym niż Wielki Kniaź, co jest przestępstwem zasługującym na karę śmierci. Także rozmawiać z cudzoziemcem nikomu nie wolno, albo się pytać o czym, ani mówić bez obecności przy tym przystawa, od Wielkiego Kniazia przysłanego. Kiedy którego kto z obcych spyta o zdanie jego, odpowie: «Nie wiedaju, nie rozumiem, ale Car Wielki Kniaź wsieha Rusi, daj Hospody, Hospodar zdrów był, wie i rozumie wsio»”.27

„Wolności żadnych nie chcą, a nie wiedzą też, co to jest”

Dość krytyczne są uwagi Niemojewskiego dotyczące praw i wolności poddanych cara. „Prawa pisanego ani ustawodawstwa żadnych nie mają, tylko zwyczajami się sądzą, które sędziowie dają sobie spisywać do sądowych izb. (…) Mężowi żonę wolno zabić z tej racji: kiedyby dobra była, ni zabijałby jej. (…) Wolności żadnych nie chcą, a nie wiedzą też, co to jest”. Autor wspomina, że kiedy Polacy opowiedzieli o panujących w ich ojczyźnie wolnościach obywatelskich, iż nikt nie może być aresztowany bez podstaw prawnych, a król nie ma prawa wprowadzenia podatków, ani też wypowiedzenia wojny bez zezwolenia Sejmu, „dziwując się opowiadali nam: «Horoszo to tak u was, ale my zaś powolnością naszą tym większą zasługę mamy w niebie».”28 Trudno o bardziej bierne i wymijające tłumaczenie swego podległego stanu, który zrównał biednych i bogatych, pospólstwo i arystokrację. „Zameczku żadnego własnego nikt nie ma, tylko dworki drewniane, z okrągłego, nieociosanego drzewa budowane, w których rzadka świetlica, pospolicie czarne izby. (…) A też nie wolno nikomu budować sobie izby z ciosanego drzewa. Za Iwana, Wielkiego Kniazia, jeden Bojarzyn, będąc posłem w Polszcze, przypatrywał się budowaniu naszemu i przyjechawszy, kazał sobie z ciosanego drzewa izbę postawić; o czym dowiedziawszy się Wielki Kniaź kazał pospólstwu wszystek ten Dom, błotem popluskawszy, rozrzucić, że pospolity człowiek chce mu być równy”.29

„Pracowicie zamków bronią…”

Rozważając o możliwościach militarnych Moskali notuje Niemojewski co następuje: „Sposób po te czasy wojowania narodu tego był wszystkich na koniach zwyczajem tatarskim, jedni z łuki, drudzy z rohatynami, drudzy też sztukę żelaza albo kości do nahajki uwiązawszy. Ludzie nadzy, nie każdy ma szablę (…) Teraz już niektórzy, chociaż bardzo rzadko, miewają kierysy, pancerze, hełmy (…) Potykanie się u nich także dziełem tatarskim: albo uciekając strzelają z łuków (…) siebie chwalą, że i potykając się biją i uciekając” [w innym miejscu czytamy też: „Potykanie się u nich tatarskim zwyczajem: biegając albo uciekając, strzelają”].30 Autor, jako jedyny bodajże wśród pamiętnikarzy wspominających o szczególnej wprawie Moskali przy obronie twierdz i grodów, usiłuje tłumaczyć tej taktyki i sprawności. „Zawżdy, ale osobliwie na wojnie, posłuszeństwo u nich wielkie”. Każde wykroczenie lub brak karności karane były dożywotnim więzieniem, śmiertelnym biciem, albo też wysłaniem na wierną śmierć w walce z nieprzyjacielem. „I dlatego właśnie pracowicie zamków bronią” – konkluduje pamiętnikarz.31

„Napój u nich przedniejszy gorzałka”

Jak już zaznaczono na wstępie, pamiętnik zawiera sporo szczegółów dotyczących tradycji, obyczajów i mody w ówczesnej Moskwie. Oto niektóre z tych uwag o życiu codziennym mieszkańców tego państwa.„Napój u nich przedniejszy gorzałka, którą się nie tylko mężczyźni, ale i białogłowy zbyt się obżerają. (…)Było też hiszpańskie i francuskie wino, o morzem przychodzi, ale mało tego używają, wolą gorzelec. Miody rozmaite, ale żadnego dobrego. (…) Na weselach żadnej dobrej myśli, muzyki, tańców, prócz pijaństwa nie masz (…) aż się popiją przeplatając to miód, to gorzałkę, to piwo (…) Przy jadle także mieszają to gorzałki czarkę, to inszego napoju. (…) Talerzy nie używają, garściami z misy biorą, a kości pod stół, albo zaś w misę rzucają”.32 „Strojów też nie wymyślają; jaki wzięli od Tatar, takiego się dzierżą, z wyjątkiem kołnierzy stojących, co od naszych zapożyczyli, które sobie do ka anów przyszywają, a wysokie, mało nie równe z łbem. (…) Dziewczętom głowy golą, tylko nad uszyma kosmyki długie zostawiają. Zwyczajnie wszystkie się bielą i rumienią, a co dziwniejsze, oczy, źrenice czernią, brwi przyrodzone ogolą, a inne wyżej sobie przylepiają”. I, jakby podsumowując, wnioskuje: „Tych obyczajów i wojowania nauczyli się od Tatarów, naonczas panów swych, u których przez 400 lat w niewoli byli”.33

Tyle Stanisław Niemojewski, podstoli koronny.

„Wasza wolność wam dobra, a nasza niewola nam”

Zamknięty świat wschodniego sąsiada Rzeczypospolitej stanowił dla jej poddanych (nie mówiąc już o podróżnych z bardziej oddalonego Zachodu) teren nie mniej egzotyczny, niż kraje orientu. Egzotyka ta mniej dziwiła ludzi pochodzących z ziem bezpośrednio sąsiadujących z państwem moskiewskim – z obszarów Wielkiego Księstwa Litewskiego. Do takich właśnie należał Samuel Maskiewicz (1580–1640), pisarz nowogrodzki, „Litwin, prostak kresowy, uczestnik kampanii moskiewskiej zarówno pod Żółkiewskim, jak po odwołaniu hetmana, był typowym kondo erem, szukającym na wojnie przygód i pieniędzy”, jak go scharakteryzował Julian Krzyżanowski w swej Historii literatury polskiej.34 Ten oficer husarii zostawił po sobie Pamiętnik, spisywany od roku 1594, zawierający sporo wiadomości dotyczących współczesnych mu zjawisk, kultury moskiewskiej oraz szkice obyczajowe. Wykazuje w nim autor zróżnicowany stosunek do widzianego z murów Kremla – od pogardy i butnego lekceważenia do podziwu.

Przede wszystkim rzucały się autorowi w oczy rażące różnice w pojmowaniu prawa, zasad rządzenia i sprawiedliwości w Polsce a Wielkim Księstwie Moskiewskim. Naturalnie, tych odmienności miłujący wolność szlachcic nie mógł pozostawić poza uwagą. Pisze o swych rozmowach z Moskalami na ten temat: „W rozmowie z nimi nasi zalecali im wolność, aby się z nami spoiwszy tejże nabywali, a oni po prostu: wasza wolność wam dobra, a nasza niewola nam; wolność bowiem wasza, prawi [mówi], swawolą jest (…) A jeśli sam Car jakie mi bezprawie uczyni, to jemu wolno jako Bohu, bo on i karaje i żałuje [ułaskawia] (…) bo oni tak rozumieją, że monarchy większego pod słońcem nie ma nad ich Cara, i żaden mu wydołać [podołać] nigdy nie może i przetoż go nazywają: Słonce prawiednoje, świeciło Ruskoje”. W rozmowach z Polakami powiadali też oni: „u was każdy możniejszy krzywdę może słabemu, zwłaszcza chłopom wyrządzić. Cóż więc z tego, że mogą oni praw swych dochodzić poprzez organa państwowe i instytucje publiczne? Latami to trwać może niewiadomo z jakim skutkiem. U nas zaś, wystarczy do cara bezpośrednio zwrócić się o pomoc, aż on sprawiedliwość przywróci natychmiast, nie bacząc na osoby. Dlatego nawet możni tak skutecznego i szybkiego sądu carskiego unikają”.35 Wątpić jednak należy, że tę naukę Maskiewicz przyswoił. Niczym nie ograniczona władza carska w oczach europejczyków kojarzyła się raczej z azjatycką despocją, wyuzdanym uciskiem i bezprawiem, niż ze środkiem ograniczającym anarchię, której, niestety złota wolność polska też uniknąć nie mogła.

„Nauk też tam żadnych nie ma – aby który mędrszym nad Cara nie znalazł”

Nie ominął Maskiewicz w swym pamiętniku ówczesnych rosyjskich praktyk religijnych, wypowiadając się o nich niezbyt pochlebnie, mając na myśli przede wszystkim ciemnotę ludu nie zawsze zdającego sobie sprawę z istoty i sensu praktyk religijnych. „Grubiaństwo wielkie między prostym ludem około wiary” – pisze, przytaczając następujący przykład: „Podczas kiedy król pod Smoleńsk podstąpił, okoliczni do lasów z bydłem uciekać poczęli, biorąc z sobą i obrazy z domów (w których oni nazbyt wielką ufność pokładają), zatem kiedy nasi żywność w lesie szukając, i natrafiwszy na nie, bydło im pobrali, oni rozgniewawszy się na obrazy, powiesili ich w górę nogami na drzewie, na wzgardę ich, mówiąc: my wam się modlim, a wy nas od Litwy nie strzegli”.36

W sposób krytyczny wypowiada się pamiętnikarz również o nauce i kształceniu się w Moskwie: „Nauk też tam żadnych nie ma, ani ich używają, bo zakazane są, a to temu gwoli, aby który mędrszym nad Cara nie znalazł…” 37 Twierdzenie to popiera Maskiewicz przykładami z opowiadań bojarzyna Gołowina, z którym zaprzyjaźnił się mieszkając w Moskwie. „Było to za owego tyrana [Iwana Groźnego], że kupiec z Litwy przywiózł do Moskwy kalendarze do sprzedaży. Dowiedziawszy się o tym car rozkazał część z nich, jako wzory, przynieść jemu. Okazały się podobno „za mądre” jak na niego, gdyż nic z nich nie zrozumiał. W obawie więc, żeby ludzie nie nauczyli się tego rozumieć, czyli innymi słowy nie stali się mądrzejsi od niego, kazał car temu kupcu zapłacić za całą parę kalendarzy taką cenę, jakiej zażąda, a następnie spalić je wszystkie rozkazał”.38 Rodzony brat owego Gołowina był bardzo zdolny do obcych języków. Nie wolno mu jednak było publicznie, czyli jawnie i otwarcie, tych języków się uczyć, według zwyczajów naówczas w Moskwie panujących. Musiał więc trzymać u siebie w domu po kryjomu Niemca i Polaka, którzy nauczali go języków niemieckiego i łaciny oraz potajemnie nabywać książki dla tej nauki.

Relacje powyższe świadczą nie tylko o stanie nauki i edukacji, który zastał w Moskwie pan Samuel. Odsłaniają one również poniekąd źródła późniejszej rosyjskiej ksenofobii której korzenie sięgają głębi stuleci. Inny zaczerpnięty z pamiętnika przykład świadczy, że tradycyjna dla Rosjan szpiegomania też nie powstała na pustym miejscu. „Tam kiedy kto idzie lub jedzie w nocy bez ognia, uważa się za złodzieja lub szpiega. Dlatego znakomici i nieznaczni, chcąc uniknąć biedy, powinni jeździć i chodzić z latarnią: a kto wpadnie w ręce warty, tego niezwłocznie odsyłają do fortecy na więzienie, skąd rzadki wychodzi”.39

Moskiewski sposób na zwalczanie pijaństwa

Ale nie same tylko przywary widzi Maskiewicz w Moskalach. Zwraca on uwagę na zdolności i zalety prostego ludu, szczególnie na wysoki poziom rzemiosła rosyjskiego. Jak pisze, rzemieślnik rosyjski „wyśmienity, bardzo dobry” jest na tyle pojętny i roztropny, że potrafi zrobić każdą rzecz po pierwszym na nią spojrzeniu tak dobrze, „jak by na tym wzrósł”, choć przed tym jej „jak żyw nie widział”. Zdumiewa też Maskiewicza trzeźwość obyczajów panująca w Moskwie, tym bardziej, że w Rzeczypospolitej XVI – XVII w. liczny naród szlachecki za kołnierz nie wylewał. Zaprzecza to zupełnie obserwacjom Stanisława Niemojewskiego, co raczej nie powinno dziwić, gdyż tamten, będąc posłem, obracał się przeważnie w wyższych kręgach dworskich, wtenczas jak carski zakaz picia obowiązywał warstwy niższe. Oddajmy jednak głos Maskiewiczowi: „Trzeźwość wielką zachowują między sobą, starszym i pospólstwu bardzo ją zalecają, zakazując pijaństwa i przetoż karczm (według ich nazwy – kabaków) ani piw i gorzałek na sprzedaż nigdzie nie masz po wszystkiej Moskwie. Człowiekowi pospolitemu nie wolno robić w domu to, czym by się miał upić, bo często szpiegowi chodząc upatrują. Starostowie rewidują domy (…) koggo pijanym obaczono, do turmy go zaraz wzięto (…) po siedzeniu długim w turmie, knutami go okropnie sieką, po ulicach wodząc kaci…”40 Istnie moskiewski sposób na zwalczanie pijaństwa.

„Narzeczony nie widzi swojej oblubienicy do samego wesela…”

Odmienność obyczajów moskiewskich widocznie skłoniła autora do niektórych refleksji nad życiem codziennym w państwie cara: „Żenią się oni prawie jako Żydzi: nie jeden narzeczony nie widzi swojej oblubienicy do samego wesela… Zwyczaje tam takie: w jednej komnacie mężczyźni siedzą, w drugiej oddzielnie białogłowy”.41 Był to w ogóle zwyczaj orientalny, w tym muzułmańsko-tatarski, co ze względów historycznych i geograficznych bardziej do Rosji pasowało. Ale autorowi z autopsji bardziej była znana tradycja żydowska, dlatego też zapewne na nią się powołał. Niewiasta „ wyjeżdża w kolebce [lektyce] ze wszech stron osłonionej (…) z której każdego widzi ona, sama nie będąc widziana, chyba gdy siada do kolebki lub z niej wychodzi (…) Komnaty dla niewiasty budują się w tyle domu, o chociaż jest wchód do nich od podwórza po schodach, lecz klucz od nich ma gospodarz u siebie, tak że do części niewieściej przez jego tylko izby wejść można. Z mężczyzn nikogo tam nie wpuszczają, nie wyłączając nawet krewnych. Dziedziniec zaś za mieszkaniem kobiet obwodzi się [otacza się] tak wysoką palisadą, że chyba ptak przez nią nie przeleci. Tam to używają kobiety przechadzek”.42 Trudno się oprzeć wrażeniu, że mamy przed sobą opis haremu.

Zabawy i rozrywki moskiewskie też nie budzą w Maskiewiczu zachwytu. Pisze z odrobiną urazy i zgorszenia: „Na wieczorach żadna muzyka nie bywa; śmieją się z naszych tańców, uważając za rzecz nieprzyzwoitą tańczyć poważnemu człowiekowi. Zato mają u siebie błaznów, którzy ich bawią ruskim skakaniem. (…) Mówią oni o tańcach naszych: co za ochota po komnatach chodzić, szukać nic nie straciwszy, udawać wariata i skakać jak kuglarz? Poważny człowiek siedzieć powinien na swoim miejscu i tylko się bawić wydwarzaniem [wykrętasami] błazna, a błaznem nie być samemu dla zabawy drugich, to się nie godzi (…) Moskalom wszakże bardzo się podoba to, niech to im będzie na zdrowie! Zostaną sobie ze swymi rozrywkami, nie znając lepszych!”43

Swój pamiętnik pisał pan Samuel stylem niezwykle prostym, nie używając zbytnich kategorii stylowych i unikając nadmiernych nawarstwień. Chodziło mu przede wszystkim o przekazanie informacji, a nie o walory literackie.

„Moskwicz krnąbrny, choć sto razy bity…”

Odmienność o obcość obyczajów moskiewskich była powszechnie znana już pod koniec XVI wieku. W swym Dzienniku wyprawy Stefana Batorego pod Psków (1581) odnotowuje Jan Piotrowski, iż z obozu króla wysłano do cara dzieła Herbersteina i Gwagnina, opisujące państwo moskiewskie widziane oczyma Europejczyków. Do wiadomości tej dołączył autor nie bez przekąsu następujące słowa: „aby sobie czytał, co o jego obyczajach świat pisze”. Tę samą wojnę opisuje w swych Pamiętnikach o wojnie moskiewskiej (1584) Reinhold Heidenstein (1556–1620), przedstawiając obraz polskiego zwycięstwa nad Iwanem Groźnym. Znajduje się w nich epizod znakomicie charakteryzujący różnice ustrojowe i moralne, które istniały między Rzeczpospolitą a Moskwą. Chodzi o epizod, kiedy po poddaniu się wojsk moskiewskich król wyznaczył straż dla jeńców, „która miała bronić ich od swawoli żołnierskiej (…) Przestrzegał król jak najpilniej, ażeby się Moskwie jaka krzywda nie działa od żołnierzy. (…) Czyn ten zjednał mu niemałe uwielbienie u nieprzyjaciół, tym bardziej podziwiających łaskawość i sumienność królewską, że w ciężkiej swej niewoli o takich cnotach nie słyszeli wcale”.44 Wspaniałomyślny ten gest, świadczący o przestrzeganiu zasad prowadzenia wojny w jaskrawy sposób kontrastuje z rażącym postępowaniem Rosjan w stosunku do jeńców z wojska Batorego: „W obrębie zamku znajdowano poszarpane ciała naszych żołnierzy, których Moskwa dopadła była (…) zawlókłszy ich do zamku, w najokropniejszy sposób rozszarpywała na sztuki. (…) …pastwiła się okrutnie: wsadzała ich do kotłów, pod którymi palił się ogień, i, nalawszy wody po kolana, gotowała żywcem; wiązała im ręce w tył powrozem i, ponacinawszy wzdłuż brzuch i całe ciało w gęstych odstępach, najohydniej darła z nich pasy. Dyszeli więc zemstą żołnierze. Król jednak, uważając, że słowa raz danego nieprzyjacielowi, łamać nie wolno, dwie roty przysłał tym na obronę, którzy wracali do Moskwy”.45

Poruszony tu temat brutalności moskiewskiej podejmował też urodzony na Wołyniu pisarz polityczny Szymon Staropolski (1588–1656) w swej apologii Rzeczypospolitej Pt. Declamao contra obtrectatores Poloniae (Mowa przeciwko zazdrośnikom Polski). Wyliczając cechy szczególne charakterów różnych narodów, za główną cechę Moskali uważa okrucieństwo: „Nie jesteśmy ani pyszałkowaci jak Niemcy – pisze o swoich rodakach autor – ani lekkoduchy jak Francuzi, ani wyniośli jak Hiszpanie, ani okrutnicy jak Moskale”. W Kronice Pawła Piaseckiego (1579–1649) czytamy: „Moskale, im bojaźliwszy z przyrodzenia, tym sroższy [tu: nieludzki, straszny] naród, a poeta Wespazjan Kochowski z pogardą pisze o „żydogłowych Moskalach” i o wiarołomnej Rusi, nazywając Moskwę jadowitą harpią. Guillaume de Beauplan w Opisie Ukrainy twierdzi nawet, że szlachta polska nie utrzymywała stosunków z Moskalami z powodu ich brutalności. Wzmiankuje też o nich Andrzej Maksymilian Fredro (1620–1679) – „Moskale raczej ostrożni, niż odważni”, jak również Wacław Potocki (1621–1696) w swej Wojnie Chocimskiej: „…Moskwicin krnąbrny, choć sto razy bity”, „Moskal przeniewierca”, dokładając do tych opinii – obłudnika< krzywoprzysięzcę, gbura. Moskwa niecnotliwa z naszej wiary śmieje” – woła i ujmuje porównawczo: „Źle słynęli Syrowie u Rzymian i Greków/Z nieludzkich obyczajów, z głupstwa starych wieków/Jako z tych Moskwa słynie między chrześcijan/ Pod siódmym się trionem rodząc grubiany”.46

„Bardziej się urażają o krzywdę imienia carskiego niż imienia Bożego”

Wrażenia i opinie związane z Moskalami w Pamiętnikach Jana Chryzostoma Paska (1630–1701) sprowadzają się przeważnie do opisów wojennych potyczek pod Lachowiczami i nad rzeką Basią. Odnajdujemy u niego jedyną bodajże uwagę wartościującą: „… oni bardziej się urażają o krzywdę imienia carskiego niżeli imienia Boskiego”.47

Tymczasem siedemnastowieczne poselstwo moskiewskie było widowiskiem nie lada jakim. Na podstawie źródeł staropolskich opisuje je żywo Jan Kucharzewski w swym dziele Od białego caratu do czerwonego (1925): „Ludzie ci, nie mając zazwyczaj doświadczenia i umiejętności prowadzenia rozmów dyplomatycznych, często nie znający języków, przerażali Europejczyków odmiennością swoich zwyczajów. Jednym z zasadniczych motywów ich postępowania była ustawiczna bojaźń gniewu carskiego oraz kary za wyrzeczenie „niewłaściwego” słowa, lub popełnienie jakiegoś błahego czynu, wyłamującego się ze szczegółowo ustalonych przepisów proceduralnych i uchybiającego czci cara. Sposób ich bycia też nie należał do swojskich w Europie. Paradując na ulicach w swoich narodowych strojach, uszytych z różnobarwnego złotogłowia o ogromnych kołnierzach i przydługich rękawach w futrzanych czapkach orientalnego kroju, niezmiennie skupiali dookoła siebie tłumy chętnych egzotycznych widowisk gapiów”. Do poselstw moskiewskich odnoszono się z lekceważeniem, wyśmiewano ich obyczaje, pomijano przy zaproszeniach na uroczystości. Echem tych poglądów polskich, pisze Jan ST. Bystroń w swym klasycznym już dziele Dzieje obyczajów w dawnej Polsce, wiek XVI–XVIII, jest fragment z pamiętnika Laboureura, dworzanina marszałkowej de Guèbriant, opisujący poselstwo moskiewskie za czasów Władysława IV: „Nędzny był wjazd tego posła do Warszawy; miał z sobą dwieście lub trzysta osób źle ubranych… większa ich część jechała sankami, a konie były chyba nie większe i nie piękniejsze od naszych osłów francuskich (…) Co się tyczy dworu poselskiego, nie lepsze obyczaje jego jak ubiory. Jedli bez serwet i obrusów, a raczej nie jedli, ale pili zawsze, i to nie wino lecz gorzałkę, którą się od rana do wieczora zalewali (…) Chociaż są szlachtą, bawią się kupiectwem i sprzedają przy okazji tych poselstw sobole, rysie i gronostaje”.48

***

W piśmiennictwie polskim epoki humanizmu przejawiła się wyraźna tendencja do kształtowania własnej postawy w życiu duchowym, rozstrzygnięcia zagadnień politycznych, religijnych i etycznych. Rezultatem tych procesów była świadomość własnej odrębności, wartości i trwałej pozycji nie tylko w kraju, ale i Europie, tak na Zachodzie jak i na Wschodzie. Procesy te nie mogły nie znaleźć odzwierciedlenia w ówczesnej polskiej literaturze, poezji, pamiętnikarstwie.

Współczesnego czytelnika razić mogą lapidarność i bezkompromisowość sądów autorów tamtego okresu. Trzeba jednak brać pod uwagę tę okoliczność, iż było to w XVI – XVII stuleciach zjawiskiem powszechnym, nie tylko polskim bynajmniej. Z drugiej zaś strony nie ma nic dziwnego w tym, że ludzie wychowani w tradycjach europejskich i cywilizacji łacińskiej patrzyli na świat wschodni jak na odmienny, różniący się od zachodniego typem kultury. Ta kultura była mniej skomplikowana, bardziej ascetyczna, obca ideałom świeckim, co czyniło życie moskiewskie bardziej archaicznym, jednowymiarowym, pogrążając je w odmętach teokracji i zaściankowości.

Często oceniamy przeszłość według kryteriów współczesnych, co jest rzeczą niedopuszczalną tak ze względu na metodologię historii jak też rzetelną ocenę zjawisk historycznych. Natomiast możemy, a nawet musimy pokazywać i ujawniać ją taką, jaką widzieli ją ci, dla których była teraźniejszością.

opracował dr Jerzy Waszkiewicz

Mińsk

1 A. Bruckner, Dzieje kultury polskiej, Kraków 1930, t. II, s.

648–649.

* W dawnych czasach, aż po wiek XIX, mianem „Moskala” określano

Rosjanina („Rusinami” nazywano prawosławną ludność Rzeczypospolitej,

zamieszkującą przeważnie tereny dzisiejszej Ukrainy).

Miano to nie miało zatem wydźwięku pejoratywnego czy też obraźliwego,

które nadano mu w XX w.

2 A. Sajkowski, Nad staropolskimi pamiętnikami, Poznań 1964, s. 7.

3 N. Davies, Boże igrzysko, Kraków 1991, s. 134.

4 A. Giza, Polaczkowie i Moskale, Szczecin 1993, s. 43.

5 A. Bruckner, op. cit., t. II, s. 215.

6 Cyt. za. St. Kot, Polska złotego wieku a Europa, Warszawa

1987, s. 791.

7 Mikołaj Rej z Nagłowic, Zwierciadło, t. II, Kraków 1914, s. 323.

8 Tamże, s. 82.

9 A. Gwagnin, Kronika Sarmacji Europejskiej, Kraków 1611, s.

510, 524–525, 572.

10 Tamże, s. 512.

11 Tamże, s. 519.

12 Por. St. Kot, op. cit., s. 741.

13 A. Gwagnin, op. cit., s. 517–518.

14 Tamże, s. 476.

15 Por. St. Kot, op. cit., s. 731.

16 A. Gwagnin, op. cit., s. 572–573.

17 Tamże, s. 475.

18 M. Stryjkowski, Kronika polska, litewska, żmudzka i wszystkiej

Rusi, Warszawa 1846, t. II, s. 283.

19 J. Kochanowski, Jezda do Moskwy [w:] Dzieła polskie, t. II,

Warszawa 1967, s. 149.

20 A. Bruckner, op. cit., t. I, s. 607; t. II, s. 216.

21 E. Pielgrzymowski, Poselstwo i krótkie opisanie rozprawy z Moskwą

[w:] A. Bruckner, Źródła do dziejów literatury i oświaty polskiej,

„Biblioteka Warszawska”, t. I, zesz. 2, Warszawa 1896, s. 272–273.

22 Pamiętniki Stanisława Niemojewskiego 1606–1608, Lwów

1899, s. 55–56.

23 Tamże, s. 98.

24 Дж. Флетчер, О государстве русском, [w:] Проезжая по

Московии (Россия в 16-17 веков глазами дипломатов), Москва

1991, s. 138.

25 Tamże, s. 127–128.

26 Tamże, s. 169.

27 Tamże, s. 130, 169.

28 Tamże, s. 168–169.

29 Tamże, s. 173.

30 Tamże, s. 159.

31 Tamże, s. 163.

32 Tamże, s. 170, 175.

33 Tamże, s. 173–174, 176. Gwoli sprawiedliwości zaznaczmy, że

niewola tatarska na Rusi moskiewskiej trwała trochę ponad 220 lat.

34 J. Krzyżanowski, Historia literatury polskiej, Warszawa 1964,

s. 268.

35 Pamiętniki Samuela Maskiewicza, Wilno 1938, s. 342–343.

36 Tamże, s. 15–16.

37 Tamże, s. 42.

38 Tamże, s. 43.

39 Tamże, s. 41.

40 Tamże, s. 42.

41 Tamże, s. 39–41. Pisze o tym też Stanisław Niemojewski: „Białogłowy

z panią młodą w inszej izbie od mężczyzn siedzą, i rozjadą

się z wesela i nie widzą się z mężczyznami…”

42 Tamże, s. 39–40.

43 Tamże, s. 39–40.

44 Cyt. za: I. Chrzanowski, Historia literatury niepodległej Polski,

Warszawa 1920, s. 224.

45 Tamże, s. 224–225.

46 W. Potocki, Wojna Chocimska, Kraków 1924, s. 82–83.

47 J. Ch. Pasek, Pamiętniki, Wrocław 1968, s. 151.

48 J. Bystroń, Dzieje obyczajów w dawnej Polsce, wiek XVI

– XVIII, Warszawa 1994, t. I, s. 131.

Udostępnij na: