Oddajemy do rąk Państwa numer pięćdziesiąty «Ech Polesia». Dziękujemy Wam, nasi Drodzy, że byliście przez te 12 lat razem z nami. Dzięki Waszej miłości do Polesia, do naszych małych kresowych ojczyzn nasze pismo żyje. To dzięki Państwa listom, fotografiom, pamiętnikom pismo zachowuje swój niepowtarzalny charakter, duch II RP, atmosferę dawnych lat, lat dzieciństwa i młodości naszych rodziców i dziadków. To Wy wspieraliście nasze liczne inicjatywy edukacyjne, kulturalne, dokumentowanie śladów polskości, upamiętnienie martyrologii polskiej na Polesiu. Jesteście współtwórcami «Ech Polesia».

Słowa szczególnej wdzięczności i uznania składamy również na ręce Pana Józefa Adamskiego, inicjatora powstania «Ech Polesia», prezesa Fundacji Pomocy Szkołom Polskim na Wschodzie im. T.Goniewicza, który przez 12 lat nasze pismo wspierał i pielęgnował, troszczył się o sprawy edytorskie, organizacyjne, finansowe. Dziękujemy Zarządowi Fundacji za wsparcie, w sposób szczególny pragniemy dziś wyrazić nasze uznanie Pani Alicji Omiotek i Panu Piotrowi Boroniowi, naszym wieloletnim autorom i doradcom, metodykom nauczania języka polskiego, historii i kultury. Słowa wdzięczności za wielowymiarową pomoc redakcji «Ech Polesia» i naszej Szkole w ciągu ostatnich 5 lat kierujemy Konsulatowi RP w Brześciu, a szczególnie – niestrudzonej Pani Konsul Annie Domskiej-Łuczak.

Nasi Drodzy,
W tym numerze jubileuszowym pragniemy wystąpić do naszych Czytelników na Białorusi z apelem – Ocalić kapliczki i krzyże przydrożne na Białorusi. Tym apelem wspieramy podobną inicjatywę w Polsce. Inicjatorem społecznej akcji, której celem jest odnawianie kapliczek i krzyży z racji 1050. rocznicy Chrztu Polski, jest Jan Bąk z Zielonki. Zwrócił się do ludzi dobrej woli, by w swoim najbliższym otoczeniu odnaleźli zapomniane kapliczki, krzyże, by zachować je dla potomnych, odnowić, zająć się renowacją. Działania te nie mają ograniczeń terytorialnych, a inicjatywa jest kierowana do lokalnych społeczności. Polskie krajobrazy są wzbogacane przez wiele pięknych kapliczek, inaczej wygląda sytuacja na Białorusi. Nasze kapliczki i krzyże przydrożne były niemiłosiernie niszczone przez lata komunizmu, zachowało się ich niewiele, ale w latach 90-ch ubiegłego wieku zaczął się proces ich odnawiania, powstawały też nowe kapliczki, katolickie i prawosławne.

Kaplica przydrożna w Pelegryndzie, rejon ostrowiecki // Foto Andrzej Dybowski
Kaplica przydrożna w Pelegryndzie, rejon ostrowiecki // Foto Andrzej Dybowski

Każdy krzyż i każda kapliczka przydrożna opowiada swoją historię, tworzy ciekawe dziedzictwo wsi, wyraża istotę wiary jej mieszkańców. Pragniemy by nasz apel dotarł do każdej parafii, do każdej polskiej szkoły, do organizacji polskich, do zwykłych naszych obywateli, by działania były wyrazem szacunku wobec naszych przodków, naszej spuścizny narodowej. Zadaniem akcji jest renowacja kapliczek i krzyży, porządkowanie terenu przyległego, inwentaryzacja, spisanie historii, organizacja wystaw fotograficznych, a także stawianie nowych kaplic i krzyży. Na Białorusi rzadkością są kapliczki na terenie prywatnych posiadłości i ogrodów. A może warto odrodzić tę piękną tradycję? O każdej takiej inicjatywie będziemy opowiadać Drogim Czytelnikom na stronach naszego pisma.

Czym były kapliczki i krzyże przydrożne dla naszych przodków?

Kaplica w Oleńcu // Foto Andrzej Dybowski
Kaplica w Oleńcu // Foto Andrzej Dybowski

Każdy krzyż stojący na skraju wsi, na jej początku lub końcu, milczący świadek codziennego życia mieszkańców, był gwarancją bezpieczeństwa. Zaznaczał teren «oswojony». Za krzyżem zaczynał się obcy świat. Wieś i miasteczko najczęściej opuszczali wezwani do wojska, idący szukać chleba na służbie, wyjeżdżający na emigrację zarobkową oraz pielgrzymi. Pod krzyżem, jeśli kościół był daleko, w Wielką Sobotę kapłan święcił pokarmy, a w Dni Krzyżowe święcił pola i modlił się z wiernymi o dobre urodzaje. Do krzyża wychodził kapłan po zmarłego, by zaprowadzić do kościoła, a potem na cmentarz. Krzyże stawiano wcześniej i częściej niż kapliczki. Przejeżdżając obok krzyża, czynili Jego znak na czole, z szacunkiem zdejmowali czapki. Szacunku do krzyża zawsze uczyła matka. Krzyżem, który stawiano, dziękowano, przepraszano, proszono o łaski i o opiekę.

Przemierzając nasze białoruskie drogi, też możemy natknąć się na kapliczki przydrożne. Niedużo ich zostało, a tak by się chciało, żeby stały się organiczną częścią naszego krajobrazu rodzinnego. Można znaleźć je jeszcze we wsiach, w lasach, na polach, na rozdrożach i skrzyżowaniach. Stanowią one swoistą perełkę i ozdobę. Dają nam również świadectwo wiary pośród naszych przodków, ich kultury oraz tradycji. Wiele kapliczek, które przez lata zachowały się do dnia dzisiejszego, stanowi obecnie najcenniejsze zabytki w swojej okolicy. Budowane były z najprostszych dostępnych materiałów – kamienia, drewna. Stanowiły miejsce zatrzymania się na krótką modlitwę, o której miały przypominać, były również drogowskazami. Kapliczki powstawały z potrzeby modlitwy rodziny lub lokalnej społeczności. Stanowiły miejsce kultu religijnego. Stawiano też kapliczki przed własnymi domami, ponieważ wierzono, że jest to gwarancja błogosławieństwa, które spływa na dom. O kapliczki się dbało, do dziś kobiety na Polesiu upiększają je tasiemkami, wstążkami, kwiatami.

Krzyż w Swałowiczach // Foto Aliaksiej Dubrouski
Krzyż w Swałowiczach // Foto Aliaksiej Dubrouski

Kapliczki wyrażały prośby o oddalenie klęsk żywiołowych, stanowiły dowód dziękczynienia za otrzymane łaski, stawiano je też na pamiątkę ważnych uroczystości rodzinnych. Były budowane także w miejscach pochówku uczestników powstań narodowo-wyzwoleńczych. Są to miejsca o znaczeniu patriotycznym i edukacyjnym. Kiedy niesiemy tam znicze i kwiaty, pamiętajmy o kwiatach w barwach narodowych, biało-czerwonych.

Przez kogo były budowane kapliczki w przeszłości? Przez rodziny chłopskie i szlacheckie, lokalne parafie lub społeczności. Wiele kapliczek stworzono w dziękczynieniu za wspaniałe wyzdrowienie, szczęśliwy powrót członka rodziny z wojny czy uchronienie przed kataklizmem. Na Polesiu kapliczki stawiano również w miejscach, które cieszyły się złą sławą w celu odpędzenia złych duchów. Figury, które ustawiane były w kapliczkach, wychodziły z pracowni wiejskich artystów.

Celem stawiania krzyży czy kaplic nigdy nie była własna chwała, wznoszone były one dla dzieci i wnuków, przyszłych pokoleń.

Czy my, dzisiejsi, zapracowani, skomputeryzowani, wygodniccy, potrafimy kontynuować dzieło ojców, czy stać nas dziś na takie gesty? Czy potrafimy zachować te okruchy spuścizny naszych przodków? A może zostawić kolejnym pokoleniom nowe świadectwa wiary i miłości? Pochodzenie słowa kapliczka od łacińskiego «cappa» – przykrycie, płaszcz. Czy będą nasze kapliczki niewidzialnym, niewymownym płaszczem opatrzności i troski dla naszych dzieci i wnuków? Czy staną się nierozłączną częścią rodzimego krajobrazu? To zależy od nas.

Alina JAROSZEWICZ

Udostępnij na: