id1Nazwisko „Domeyko” kojarzy się najczęściej z Panem Tadeuszem Adama Mickiewicza, Filomatami, emigracją, a także z Chile. Działalność Ignacego Domeyki wiążemy zwykle z geologią i mineralogią. Przynależność do tajnego związku patriotycznego Filomatów na Litwie, emigracją we Francji, a przede wszystkim kilkudziesięcioletni pobyt w Chile spowodowały, że choć Domey­ko czuł się i był Polakiem, jest na równi uważany za Litwina (tam się urodził), Białorusina (tam leży obecnie Niedź­wiadka – miejsce urodzenia) i Chiłijczyka (byl honorowym obywatelem tego kraju). Podsumowując – Ignacy Domey­ko był obywatelem świata.

Szkice biograficzne przedstawiają Domeyko jako człowieka o niezwy­kłych walorach i odkrywcę, a przy tym człowieka głębokiej wiary.

DZIECIŃSTWO

Cudowny obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej w Wilnie
Cudowny obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej w Wilnie

Domeyko wychował się w rodzinie o głębokich tradycjach, w atmosferze patriotyzmu i religijności. Więź rodzinna wśród szlachty kresowej na Litwie była wartością nadrzędną. Jego światopogląd kształtował się w rodzinie, wmurach Uniwersytetu Wileńskiego oraz w szere­gach związku Filomatów, którego dewi­zą było: braterstwo, nauka i cnota. Tym wartościom pozostał wierny do końca życia i przekazywał je wszędzie, gdzie rzuciły go losy patrioty – emigranta, uczonego – reformatora chilijskiej nauki i kultury, odkrywcy – podróżnika.

Ojciec Ignacego zmarł, gdy ten miał siedem lat. Matka wywarła duży wpływ na ukształtowanie uczuć patriotycznych i re­ligijnych Ignacego. Wdzięczność za takie wychowanie wyraził Domeyko nad gro­bem, kiedy na starość przybył w rodzin­ne strony z dalekiego Chile:

Matko moja! Niech te łzy pobożne będą Bogu na ofiarę za te obfite, które po uro­dzeniu wylałaś, kiedym był jeszcze scho­rzałym niemowlęciem, potem krnąbrnym, nieposłusznym dzieckiem, zapominającym rad i przestróg Twoich, i przy rozstaniu się, kiedy serce Twoje ostrzegało Ciebie, że mnie nie obaczysz i nie przyciśniesz nigdy do swego łona.

Matko moja! Któż mi, jeśli nie Ty, złożył pierwszy raz ręce do Boga, kto do ołtarza N. Panny do tego dziś owdowionego ko­ścioła poleciła Jej opiece1

To synowskie wyznanie można po­równać jedynie z modlitwą.

id7

Herb Uniwersytetu Wileńskiego
Herb Uniwersytetu Wileńskiego

Młody Ignacy otrzymał dobre wy­chowanie oraz obycie towarzyskie. Mimo wczesnego osierocenia przez ojca, dzieciństwo miał pogodne i upo­rządkowane. Od dziesiątego roku życia pozostawał pod opieką swego stryja. Szkoła, do której uczęszczał, była pro­wadzona przez księży pijarów, miała wysoki poziom i dobrze przygotowała Domeyko do studiów uniwersyteckich.

Domeyko był bodaj najmłodszym studentem Uniwersytetu Wileńskiego. Poza uzdolnieniami w zakresie nauk ścisłych udzielał się artystycznie – de­klamował wiersze, próbował swych sił w szkolnym teatrze, był towarzyski i lu­bił się bawić. Miał szczęście słuchać wy­kładów najlepszych profesorów epoki. Studia matematyczno – przyrodnicze, na­zywane wówczas filozoficznymi, ukoń­czył w 1820 r. Egzamin na stopień magi­stra filozofii zdał w dwa łata później.

Herb rodowy Domeyków w Domu Domeyki w Santiago
Herb rodowy Domeyków w Domu Domeyki w Santiago

Za działalność w szeregach Filare­tów Domeyko był więziony, a następ­nie skazany na pobyt na wsi pod nadzo­rem policyjnym. Po upadku powstania listopadowego, w którym wziął udział, musiał emigrować: najpierw do Nie­miec, potem do Francji. Po ukończeniu Szkoły Górniczej w Paryżu otwarła się możliwość wyjazdu do Chile.

PATRIOTYZM I ALTRUIZM

Na obczyźnie Domeyko całym ser­cem tkwił w rodzinnym kraju, tęsknił za Polską, śledził wydarzenia w Europie i w każdej chwili był gotów do powrotu, gdyby ojczyzna tego potrzebowała. Glo­ryfikował swoją Ojczyznę. Bezsilny wo­bec podziałów polskiej emigracji w Pa­ryżu, polecał jej los opiece Boga:

Wszystkie te zmartwienia i upokorze­nia przyjąć winniśmy cierpliwie, za pokutę grzechów narodu naszego i za nasze własne […]. Jakkolwiek przyszłość przed nami, jak-kolwiek ma być przyszłość naszego narodu, niech się stanie wola święta Najwyższego2.

Aconcagua z lotu ptaka. Droga Domeyki z Argentyny do Chile
Aconcagua z lotu ptaka. Droga Domeyki z Argentyny do Chile

Szczególnie boleśnie tęsknił za Pol­ską w dalekim Chile, i wydawało się, że nie dotrwa do końca sześcioletniego kontraktu. Listy drogą morską dociera­ły wówczas z Europy w ciągu… trzech miesięcy.

Nigdy nie było mi tak źle jak teraz i jedy­nie w Bogu szukam pociechy, siły i ratunku. Bo też, w istocie, kiedym opuszczał kraj, tyle miałem na tym świecie osób, co mię kochały jak dziecko swoje i tyle ludzi kochałem, że prawie, zapominało się o Bogu. Odtąd wszy­scy wymarli z tych, co mię bardzo kochali3.

W marcu 1846 r. w liście z Coąuimbo do Władysława Laskowicka w Pary­żu pisał:

Widzę cały świat otwarty przed sobą, jedyną Polskę zamkniętą, i tak mi duszno, tak duszno, że są chwile, których przeżyć niepodobna4.

Puente del Inca (Argentyna) - szlak Domeyki przez Andy
Puente del Inca (Argentyna) – szlak Domeyki przez Andy

 

Piętnaste święta wielkanocne poza krajem – w 1847 roku – spędził w stoli­cy Chile, Santiago:

Ciężki to los piętnastą Wielkanoc prze­cierpieć za krajem. Jeżeli przez cały rok tułaczego życia karmi się człowiek tęsk­notą jak powszednim chlebem, w wielkie dni uroczystych świąt podwaja się tęsknota i o niczym innym nie myślę jak o kraju [… ] Powtarzam wam, że dopókim widział bliżej siebie kraj niż starość, nie dbałem o nią […], dziś, kiedy widzę starość bliżej mnie niż kraj, źle się dzieje ze mną5.

Gabinet Ignacego Domeyki z obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej
Gabinet Ignacego Domeyki z obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej

W listach do paryskich przyjaciół pro­sił głównie o wiadomości o Polsce. Nie tracił nadziei, że przyjdą lepsze czasy.

Czuję w sobie jeszcze noc i gotowość do trudów i do cierpień, ale rad bym, świe­ży i silny, przebyć na dzień, w którym do­prawdy będzie można pracować dla Polski, a nie tułać się nieczynne nie wiedzieć po ja­kiej ziemi […] A jeżeli nawet znajdzie mnie śmierć na cudzym gruncie pracującego, toć nie będzie też bez korzyści dla Polski, że między dalekim ludem, najdalszym od nas, będą wspominać o Polaku i będą dobrze ży­czyć i dobrze sprzyjać Polsce6.

Tęsknota za Polską, wolną Polską oraz towarzyszami jego patriotycznej młodości, była uczuciem dominują­cym i trwałym, nigdy zaspokojonym. Polskę i Litwę przypominały mu nawet chilijskie krajobrazy i przyroda, a także miejscowa polityka. Na końcu świata o Polsce po prostu śnił.

Lubię Chili, a wzdycham do Polski7.

W tym stwierdzeniu zawarł Domeyko głęboką rozterkę swych uczuć.

Zbiory rękopisów I. Domeyki w Domu Domeyki w Santiago
Zbiory rękopisów I. Domeyki w Domu Domeyki w Santiago

W liście do Waleriana Chełchowskiego, pisanym w Santiago 28 kwietnia 1872 r., zapewniał:

Mnie żadne bogactwa tego nowego świata, o które nigdy nie dbałem, ani pięk­ne niebo i góry, ani życzliwość, dobrobyt, co mówię, grób żony nie zatrzymają, jeże­li będę mógł z dziećmi wyrwać się stąd za Ocean i być bliżej Was, z Wami, i choć na jeden dzień przed śmiercią popatrzeć na ziemię naszą, do której ciągnie mnie taż sama miłość, co i ciebie wyhodowała. Już to jest ostatnie pragnienie, które jeszcze zostało mi dane spracowanej tylu niepowo­dzeniami duszy8.

Cechą zjednującą Domeyce zwolen­ników, sympatię i szacunek był jego al­truizm. Bezinteresowność w sprawach publicznych, naukowych, a także dzia­łalność charytatywna cechowała jego życie nawet w trudnych dla niego same­go chwilach. Byl wrażliwy na krzywdę i biedę, nie pozostawał obojętny wobec cierpiących. Przez cały czas emigracji paryskiej, a zwłaszcza podczas pobytu w Chile, gdzie jego sytuacja materialna była o wiele lepsza, pomagał bezinte­resownie, często anonimowo. Zabiegał o opiekę nad młodymi Chilijczykami, którzy udawali się do Francji na stu­dia; o pomoc prosił swoich polskich towarzyszy w Paryżu. Dochód ze sprze­danych w Paryżu książek i minera­łów przeznaczył na rzecz charytatywnej Komisji Funduszów Emigracyjnych.

NAUCZYCIEL I PROFESOR

id15W Coąuimbo zaczął pracę nauczycie­la od wybudowania szkoły, opracowania programu i… nauczeniu się języka hisz­pańskiego, w którym miał wykładać.

Przy nieograniczonej zaś ufności, jaką pokładano we mnie, jedynym prawidłem i obowiązkiem moim było trzymać się uczciwości i obmyślić to tylko, co mogłoby wyjść na dobro korzyść przyszłych moich uczniów […]. Starałem się też przyciągnąć ku sobie nieśmiałych uczniów; niejeden z nich dziwił się i chwalił się z tego przed drugim, że ja tak z nim rozmawiałem, jak oni między sobą, jak gdybym nie był profe­sorem9. Na wszystko miałem czas i ochotę, nie brakło mi przy tym godzin na moje wła­sne prace analityczne i poszukiwanie nie­znanych dotąd gatunków minerałów10.

W liście z 10 czerwca 1843 r. Domeyko ujawnił, z jaką pasją przystąpił do pra­cy w dalekim Chile:

Oto powiem wam, że z początku, jakiem tu przybył, jedyna rzecz, która mocniej mię pobudziła do niejakiego życia i czynności, była miłość nauki, jakaś żądza, może głu­pia, odkrycia czegoś nowego, wsławienia się […]. Teraz zdaje mi się, że znacznie ule­czony jestem z tej gorączki; raz, że coraz bardziej poznaję, jak są głupi uczeni tego świata, a po wtóre – jak małą jest wszelka nasza nauka w Mierę najprostszej, chociaż­by najsłabszej wiary11.

Żegnając się z uczniami i profesora­mi w Liceum w Coąuimbo zalecał im, aby zachowali na całe życie pracowi­tość, a nade wszystko uczciwość:

[…] przywodziłem im zawsze na uwagę mądrość Stwórcy, nicość i ograniczony ro­zum, a potrzebę Wiary12.

Był wówczas Domeyko przekona­ny, że kończy się jego chilijska kariera nauczyciela i profesora. Tymczasem, wbrew jego zamierzeniom, dopiero się zaczynała.

MIŁOŚĆ I MAŁŻEŃSTWO

Portret Henrykiety Sotomayor - żony I. Domeyki
Portret Henrykiety Sotomayor – żony I. Domeyki

Nastąpiło coś, czego Domeyko się najmniej spodziewał i co odmieniło jego życie; 46 letni profesor uniwersytetu za­kochał się swą pierwszą miłością. Oto jak opisywał swoje sercowe rozterki w latach do przyjaciół w Paryżu:

Bądź co bądź, moi kochani, nie masz rady, muszę żenić się […] Dziewczyna, z którą się żenię, jest młoda, piękna jak anioł, niewinna, pobożna; nie wiedzieć cze­mu pokochała mię od pierwszego widzenia […]. Domek mój cichy i spokojny napełnił się gwarem… Będę ja weselszy, spokojniej­szy? […]

Co też za zmiana w moim życiu! W tej samej izbie, gdzie tyle samotnych wie­czorów przetęskniłem […], siedzi żona piękna jak anioł, piętnastoletnia kobieta 0 wielkich czarnych oczach… W istocie byłem już natenczas oszalał z miłości… Tysiąc głupstw biegało po duszy, a rozum był jak wielkie mrowisko […]. Wiecie, że się zajmuję chemią, mineralogią, geologią, i ogromne foliały popisałem w tych materia­łach, po francusku i hiszpańsku, że byłem przez cały ten czas zakochany w zimnej, w najzimniejszej naturze, w skałach, krusz­cach i przedpotopowych stworzeniach. Wielka wtedy rewolucja zaszła we mnie; i nie żałuję tego, co się stało. Bogu niech będzie chwała za wszystko13.

Ks. Hernan Domeyko
Ks. Hernan Domeyko

Miesiąc później pisał:

Nie sądźcie, abym przez ożenienie moje już na zawsze osiadł w Ameryce, lub choć na moment przestał być Polakiem. Ożenie­nie moje w niczym nie odmieniło położenia mego względem kraju. Nie szukałem żony ani dla posagu, ani dla kariery, ani dla żad­nych względów światowych. Mam dziś to­warzyszkę, która mnie kocha, i z nią pojadę do Polski, jeżeli taka będzie wola Boża […]; Nieraz z nią projektujemy sobie zrobić wo­jaż do Europy, daj Boże, żeby tam pozostać można było w naszej Polsce, w naszej, nie cudzej, nie moskiewskiej […]; wszyscy po­kochacie ją serdecznie14.

SŁUŻBA NAUCE I OBOWIĄZKI REKTORA

Po 14 latach pracy w Chile Domeyce powierzono misję reformy i organizacji szkolnictwa wyższego w Chile; został Delegatem Uniwersytetu, później jego wieloletnim rektorem. Zewsząd spo­tkały go zaszczyty i wyróżnienia; wie­le towarzystw naukowych ofiarowało mu swe członkowstwo (Towarzystwo Literackie Krakowskie, Towarzystwo Przyrodników w Norymberdze, Akade­mia Umiejętności w Krakowie, Towa­rzystwo Nauk Ścisłych, Towarzystwo Naukowe w Getyndze i wiele innych); namawiano go nawet do kandydowa­nia na stanowisko deputowanego lub senatora. Domeyko publikował kolejne książki z geologii i mineralogii, a plonem niezwykłych podróży na ziemi Araukanów stała się książka „Araukania i jej mieszkańcy”15. Pod jego nadzorem zbudowano nowy gmach uniwersytetu. Jako cudzoziemiec, mimo honorowego obywatelstwa Chile, Domeyko starał się pozostawać na uboczu wydarzeń politycznych:

Kampus Ignacego Domeyki w Universidad de La Serena
Kampus Ignacego Domeyki w
Universidad de La Serena

Cala moja polityka w Chile była dotąd: rozszerzać oświatę, bronić ją od niedowiar­stwa i bezbożności. Dlatego spodziewam się dotrwać do końca bez narażenia się na ob­mierzłe nienawiści stronnictw16.

Był jednak bacznym obserwatorem sceny politycznej. Z racji swego urzędu rektorskiego pozostawał w bliskich sto­sunkach w kolejnymi prezydentami kra­ju. Wiele jego uczniów zajmowało póź­niej wysokie stanowisko w parlamencie i rządzie chilijskim. Pisał na ten temat:

Tu, w Ameryce, cudzoziemcy, chociaż­by z najlepszymi intencjami, muszą stronić od politycznego życia i unikać wszelkiego udziału w rewolucyjnych zamieszkach. A do tego można służyć i być użytecznym bez hałasu. Prawdziwe ulepszenie w społeczeń­stwie przychodzi cicho, powolnie i spokoj­nie, rozwija się naturalnym porządkiem, wy­maga cierpliwości i wyrzeczenia się miłości własnej17.

Dobrze znosił aktywność, zarówno fizyczną, jak i intelektualną. Możliwość podróżowania i eksploracji w terenie dodawały mu skrzydeł. Pasjonowało go poznawanie i odkrywanie nieznanego. Po trzymiesięcznej podróży naukowej po Chile, 10 czerwca 1843 r. pisał do przyjaciela:

Nigdy w życiu nie byłem tak zdrów i sil­ny, jak kiedym dotarł do śnieżystych wierz­chów i odetchnął wiosennym powietrzem przy topniejących lodach i spojrzał na drugą stronę Kordylierów w wasze strony. Wró­ciwszy do Coąuimbo, nieco ogłuchłem, ale mam nadzieję, że to rzecz przemijająca18.

W lipcu tego samego roku potwier­dza, że głuchota samoistnie ustąpiła, ale inne troski i tęsknoty nie ustąpiły:

[ …] życie moje zawsze jednostajne, spokojne, zdrowe; nigdy nie jestem we­soły i choć jestem dobrze ze wszystkimi, choć mam huk znajomych i życzliwych, a od nikogo zdaje mi się nie cierpię żadnej przykrości, nie mam ni jednego przyjacie­la, z kim bym o wewnętrznych smutkach i cierpieniach mógł pomówić i kto by się nie znudził moją o Polsce rozmową. [… ] w sobie wszystko przeważać muszę i jedy­nemu Bogu polecać tajniki myśli moich19.

Od szkoły Domeyki do Uniwersytetu La Serena
Od szkoły Domeyki
do Uniwersytetu La Serena

W połowie grudnia w liście z Coąu­imbo do stryjów pisze:

Nie mogę jednak zataić, że z latami coraz smutniejsze myśli nasuwają mi się, coraz większa niecierpliwość i tęsknota… Straszno jest być cudzoziemcem, nawet między najlepszymi ludźmi, kiedy się za młodu nawykło być kochanym i jakże ko­chanymi! Od wszystkich, co mię otaczali20.

W październiku 1845 r. pisze do La­skowicka:

Dzieję się ze mną jak z człowiekiem bardzo podeszłego wieku, któremu przed śmiercią zamykają się jeden po drugim zmysły: wzrok, słuch, powonienie; tak i mnie przychodzi odrywać się powoli od ludzi, których najmocniej kochałem; może dlatego, żebym już tylko Pana Boga kochać i o Nim jedynym myśleć21.

Kierowanie uczelnią przysparzało Domeyce wielu kłopotów. Pośród nad­miaru obowiązków uniwersyteckich, u boku żony, a po jej śmierci troskliwej córki Anny, znajdował jednak chwile odpoczynku.

Wtenczas to doświadczam, jak dobrze jest być żonatym i mieć dzieciątko, które uśmiechem swoim niewinnym rozprasza i rozwidnia najcięższe chmury i mgły umy­słowe22; tak byłem rad z córki, jak bym był rad z syna, bo jeśli dobry syn mógłby radą i szablą zasłużyć się Polsce, toć dobra cór­ka modlitwą i cnotą może więcej daleko przynieść pociechy i radości i uprosić u Bo­ga nieskończenie więcej23.

W melancholijnym nastroju miał Nowy Rok 1870:

Czterdzieści już lat upłynęło od ostat­niego Nowego Roku, który przepędziłem u stryja [ na Litwie]; nie poddaję się latom i kto wie, jaki będzie ten nowy rok i czy się doczekam jego końca. Gdyby nie wiara i nadzieja w Bogu, to by się już człowiek skruszył i oniemiał24.

Mimo osiemdziesiątego roku życia, będąc już na rządowej emeryturze, zo­stał po raz czwarty wybrany na stanowi­sko rektora Uniwersytetu Chilijskiego. Przyjął je warunkowo, gdyż był to jedy­ny sposób zażegnania konfliktów poli­tycznych między innymi kandydatami.

WIARA

Kaplica w dpmu I. Domeyko w Santiago de Chile
Kaplica w dpmu I. Domeyko w Santiago de Chile

Domeyko wychowany w tradycji li­tewskiej i polskiej religijności, był czło­wiekiem głębokiej wiary. Jego katoli­cyzm był naturalny; w sposób bezkon­fliktowy łączył wiarę z nauką. Swój los oraz los zniewolonej Ojczyzny oddawał w ręce Boga. Modlitwa była dla niego nie tylko rozmową z Bogiem, lecz speł­niała istotną rolę w podtrzymaniu tożsa­mości. Modlitwę po polsku zawdzięczał pamięć ojczystego języka. W pięknie przyrody, ojczystej i chilijskiej, postrze­gał dzieło Stwórcy. W atmosferze ko­ścioła znajdował ukojenie i wewnętrzny spokój. Syna Hermana, który wybrał drogę powołania, wspierał w sposób nadzwyczajny.

W1843 r. święta Bożego narodzenia spędził w górniczej osadzie Andacollo, niedaleko La Sereny, znanej z maryjne­go sanktuarium. Były to już dwunaste święta poza krajem. Pisał w pamiętniku:

Mieszkam na drugiej połowie świata; nie ma do kogo przemówić po polsku… Czegom się nauczył, o czym się przekonałem, to że człowiek mało co z siebie dobrego wy­myśli, jeżeli się nie umocni w wierze i nie oprze się na słowie Bożym. Zasługa polega na onej nieustannej wojnie, jaką musi pro­wadzić ze sobą, ze skłonnością ku złemu.

Wnętrze Kościoła San Saturnino w Santiago - Parafia rodzinna Domeyków
Wnętrze Kościoła San Saturnino
w Santiago – Parafia rodzinna
Domeyków

Prawdziwa mądrość nie jest z tego świa­ta […]. Dlatego wszystkimi siłami starać się winniśmy o wiarę, prosić o nią u Boga w prostocie serca, jak dzieci proszą chleba u ojca, a nie marnować rozumu na próż­nych wnioskach i wymysłach ludzkich, od których kamienieje dusza.

Najpewniejszym środkiem do osiągnię­cia wiary za łaską i miłosierdziem Bożym jest pokora i miłość bliźniego, ta szczytna i nieograniczona miłość, której przykład dał nam Zbawiciel umierając za nas, prze­baczając mordercom swoim… Ta miłość jest fundamentem cnót, ramieniem do najzaciętszego boju przeciw złemu, prze­ciw własnej dumie, głównej sprawczyni na­szych nieszczęść […]

Prawdziwa miłość bliźniego jest owego Samarytanina: widzieć w każdym człowie­ku brata, kochać tych nawet, co nas niena­widzą25.

Andracollo przypominało mu polską Częstochowę z Jasną Górą. Opis słyn­nej fiesty w Andracollo, stanowi jeden z najbardziej wartościowych dokumen­tów o charakterze etnograficznym i reli­gijnym Chile26.

Podczas uciążliwej wyprawy geolo­gicznej w Kordylierze La Kompania, na wysokiej górze pod gołym niebem Do­meyko medytował:

Wielkiej siły duszy potrzeba, żeby szczeblując po tych Kordylierach wznieść się aż do gwiaździstego sklepienia, a w całym utworze tej cudowniej przyrody wydziwić się rozumowi jej Stworzyciela. Im dalej od ziemi, tym bliżej nieba, a nie masz odpo­czynku dla myśli, bo choć się jej zda, że już nieskończoność dróg i światów przebieży, drugą taką nieskończoność jeszcze przeczu­je przed sobą27.

Codzienna modlitwa po polsku była dla Domeyki istotnym czynnikiem pod­trzymującym umiejętność posługiwania się językiem ojczystym. Niemal w każ­dym liście do przyjaciół odnosił się do Boga i Jemu polecał swoją przyszłość. Możliwość praktyk religijnych była ważnym czynnikiem podtrzymywania duchowej łączności z bliskimi.

U progu osiemdziesiątych urodzin, podsumowuje lata spędzone w Chile, pisał:

Tymczasem praca powszednia nie usta­je; w całym szkolnym roku, który teraz koń­czę, a podobnych już 41 tu przecedziłem, nie opuściłem ani jednej lekcji, ani na jeden dzień nie zatrzymały mnie w domu choroba lub jakie niedołęstwa, a przy tym niemało się też nagryzmoliło i do tutejszych pism naukowych, i do paryskich, i do krakow­skich, i do warszawskich. Na wszystko wy­starcza czasu przy ochocie i pomocy Bożej, a że wszystkich bied, na jakie się skarżą lu­dzie na tym świecie, jednej tylko dotąd nie doznałem: nudy28.

POBYT NA RODZINNEJ ZIEMI

Upływ czasu, intensywna praca, opie­ka nad dorastającymi dziećmi pomagały Domeyce wznoszeniu nostalgii za Oj­czyzną. Pragnienie odwiedzenia Polski stało się realnie, zwl. że prezydent Chile zaoferował pokrycie kosztów tej podró­ży. Czteroletni pobyt w Polsce i w stro­nach rodzinnych był triumfalny.

Kiedy w Krakowskiej Akademii Umiejętności pytano Domeykę, jak to się stało, iż nie zapomniał ojczystego języka, odpowiedział: „jakże chcecie, Panowie, żebym zapomniał, kiedy za­wsze myślał em po polsku, modliłem się po polsku i kochałem po polsku”29. Na toast podczas uroczystego przyję­cia do Akademii Umiejętności odpo­wiedział: „O skały Kordylierów ude­rzałem młotkiem, by ich echem zagłu­szyć tęsknotę”30.

Odwiedził także Ziemię Świętą, Szwajcarię, Austrię, Niemcy i Rzym, gdzie był świadkiem wyświęcenia swe­go syna Hermana na kapłana. Co naj­ważniejsze jednak – odwiedził strony rodzinne na Litwie. Powrót do rodzinne­go domu miał szczególny koloryt emocjonalny. Mimo ostrej zimy Domeyko odczuwał prawdziwe ciepło rodzinnego domu. Jak nigdy cieszył się wewnętrz­nym spokojem i ukojeniem.

W drodze powrotnej do Chile stan zdrowia Domeyki znacznie się pogor­szył. Szczególnie źle zniósł końcowy etap morskiej podróży.

Przyjechałem do domu osłabiony z tą samą, ale pogorszoną chorobą.[…] Przy­znam się Tobie, że były momenty, nawet po przybyciu do Santiago, w których zdawało mi się, że był niedaleki koniec31.

Ignacy Domeyko zmarł w swoim domu w Santiago 23 stycznia 1889 r.

ZAMIAST ZAKOŃCZENIA

Pamięć Domeyki przetrwała we wszystkich krajach jego pobytu, zwłaszcza w Polsce, w Chile i na Litwie. W Chile upamiętniają go liczne nazwy: miejscowości, gór, portów, kopalń, ulic i placów, uniwersyteckich auli, minera­łów, roślin. Główne patio Uniwersytetu Chilijskiego prezentacyjnych auli noszą także jego imię. Jeden z campusów Uni­wersytetu w La Serenie (Universidad de La Serena) oraz muzeum Minera­logiczne – największy zbiór minera­łów Domeyki, nazwano również jego imieniem. Postać polskiego uczonego jest w Chile powszechnie znana i szano­wana. W świadomości mieszkańców te­go kraju jest wpisana tak głęboko, że wielu uważa go za Chilijczyka.

Pomnik I. Domeyki na Cmentarzu Generalnym w Santiago
Pomnik I. Domeyki na Cmentarzu Generalnym w Santiago

Domeyko był bacznym obserwatorem otaczającej go rzeczywistości. Rejestro­wał ludzkie zachowania i codzienne zwy­czaje. Celnie opisywał charakterystyczne cechy przedstawicieli różnych narodo­wości, z którymi się spotykał, szczegól­nie Latynosów i Indian. Był wrażliwy na ludzki los, zauważał zwłaszcza ubogich, cierpiących i nad nimi pochylał się ze współczuciem i gestem pomocy.

Gdziekolwiek się znalazł, pozosta­wał pod urokiem krajobrazu. Przekazy­wał potomnym piękne opisy przyrody, ziemi, nieba, chmur, kwiatów i zwie­rząt. Wykształcenie i zawód narzucały mu widzenie świata przez pryzmat geo­logii. Z tego punktu widzenia obserwo­wał i opisywał nie tylko góry i doliny, ale także miasta.

Był świadom, że w pewnym sensie jest wybrańcem losu, któremu dane jest podróżować po krańce świata. Pisał „dla odszukiwania czasu”, w jakim żył; wszystko co widział pragnął przybliżyć swoim rodakom.

Był miłośnikiem wiedzy, ciągłe się uczył. Odczuwał nieposkromioną żądzę poznawania i odkrywania. Kiedy poże­gnał się z polityką emigracyjną i podjął studia na Sorbonie i w College de Fran­ce, pisał:

[… ] poczęła mi się odnawiać i z całą go­rączką recydywy odświeżać chęć połykania nauki, nie już z tekstów […], ale z pierwszej ręki, z ust i oczu samychże uczonych, któ­rych od młodości nawykły byłem czcić jako wynalazców i twórców nowożytnej nauki32.

Domeyko ujawniał nadzwyczajną energię fizyczną, wytrwałość, a nawet upór w pokonywaniu trudów i prze­ciwności; doskonale znosił uciążliwe podróże. Dał wiele przykładów niezwy­kłej odwagi: fizycznej, intelektualnej i moralnej.

Jego naturalna skłonność i bezinte­resowność były źródłem wielkodusz­ności. Zachował przy tym niezależność i godność.

„WDomeyce nie było nic, co by nie było jasne, co by nie było wznio­słe” – mówił o nim Stanisław Tarnow­ski w Krakowie. Odbierając honorowy doktorat Uniwersytetu Jagiellońskiego jawił się jako „wcielenie najszlachet­niejszych i najzdrowszych sił i uczuć swego pokolenia”33.

Wytrwałość i systematyczność Do­meyki zawdzięczamy tysiącom zapi­sanych niemal kaligraficznie stron pa­miętnika i listów.

W osobie Domeyki Polska i Litwa, choć zniewolone, miały najlepszego ambasadora i obrońcę polskiej i litew­skiej racji stanu. Ukształtowane przez niego pozytywne wyobrażenia i obraz Polaków stanowiły i nadal stanowią oparcie do rozwijania obustronnie ko­rzystnych stosunków między naszymi krajami. Tradycje te kultywuje wielo­pokoleniowa rodzina, z Doną Anitą Do­meyko de Salazar – wnuczką Ignacego na czele. Drzewo genealogiczne rodu Domeyków ma wiele gałęzi: litewską, polską, chilijską, australijską, amery­kańską, i liczy około 170 osób.

Do tej tradycji miałem zaszczyt na­wiązywać iz niej korzystać w odbudo­wywaniu stosunków dyplomatycznych Polski i Chile w latach 1991-1996, po kilkunastu latach chilijskiej dyktatury wojskowej.

Popiersie I. Domeyki w Muzeum Historycznym Santiago de Chile
Popiersie I. Domeyki
w Muzeum Historycznym
Santiago de Chile

Cnoty Ignacego Domeyki wyniosły go do panteonu autorytetów intelektu­alnych i moralnych na Litwie, w Pol­sce i w Chile. Uniwersytet Jagielloński obdarzył go najwyższym zaszczytem – doktoratem honoris causa, a Chile – honorowym obywatelem.

W 1996 r. w Chile zawiązała się gru­pa postulatorów, która podjęła starania o uznanie Ignacego Domeyki za Sługę Bożego w uznaniu jego bezprzykładne­go i heroicznego życia chrześcijańskie­go na emigracji, na obczyźnie. Uosabiał on i kultywował moralne wartości, jak miłość bliźniego, solidarność, sprawie­dliwość i międzynarodowe braterstwo. Formalny wniosek został sformułowany przez Korporację Kulturalną im. Ignace­go Domeyki, która powstała w Santia­go de Chile. Inicjatywa została przyjęta życzliwie przez władze kościelne.

Na zakończenie warto przytoczyć słowa Ambasadora Chile w Warszawie, dra Maxinmo Lira Alcayaga, wypowie­dziane w 1993 r. z okazji przekazania przez Rektora Uniwersytetu Warszaw­skiego popiersia Ignacego Domeyki – daru dla Uniwersytetu Chilijskiego:

„Wybitne przymioty ludzkie i umy­słowe [Ignacego Domeyki], jego ogromne dzieło, jego osiągnięcia w na­uce i służbie chilijskiemu państwu, uczyniły z Ignacego Domeyki dosko­nałego rzecznika duchowego i cywili­zacyjnego dorobku Europy, biorącego czynny udział w naukowej i technicz­nej rewolucji swoich czasów. Uczyniły z niego wielkiego reformatora amery­kańskiej nauki i kultury. Tej pięknej postaci polskiego wychodźstwa, czło­wiekowi który potrafił przezwyciężyć dramat wygnania i tragedię swojego dalekiego kraju i przemienić je w twór­czą pracę dla swej Nowej Ojczyzny, składamy dzisiaj hołd”35

Zdzisław Jan Ryn

Echa Polesia 2/2008

________________________________________________________________________________________

  1. I. Domeyko, Moje podróże, t. III, Wrocław – Warszawa -Kraków 1963, s. 151-152
  2. Tamże, s. 219
  3. I. Domeyko, Listy do Wła­dysława Laskowicka, War­szawa 1976, s. 67.
  4. Tamże, s. 69
  5. Tamże, s. 88-89
  6. Tamże, s. 104-105.
  7. Tamże, s, 390.
  8. List I. Domeyki do W. Che- chłowskiego z Santiago 28 kwietnia 1872, „Przegląd Polski”, t. II, 1888, s. 387.
  9. Domeyko, Moje podróże, t. III, s. 8-9.
  10. Tamże, s. 13.
  11. Domeyko, Listy, s. 49.
  12. Tamże.
  13. Tamże, s. 125-127.
  14. Tamie, s. 130,135,139.
  15. I. Domeyko, ,.Araukaria i jej mieszkańcy”, Polskie Towarzystwo Studiów Latyno-amerykańskich, Warszawa-Kraków 1992, redakcja, wybór, wstęp: A Krzanow­ski iM. Paradowska. Toż w języku hiszpańskim.
  16. Domeyko, Listy, s. 276
  17. Tamże, s. 147
  18. Tamże, s. 50
  19. Tamże, s. 51,53
  20. Tamże, s, 615.
  21. Tamże, s. 63.
  22. Tamże, s. 197
  23. Tamże, s. 200.
  24. Tamże, s. 399.
  25. Domcyko, Moje podróże, t. II, s. 335-336.
  26. Tamże, s. 336-353.
  27. Tamże, s. 387-388.
  28. Tamże, s. 492.
  29. Domeyko, Moje podróże, t. III,s. 107-108.
  30. Tamże, s. 116.
  31. Domeyko, listy, s. 609-610.
  32. Domeyko, Moje podróże, t. I, Wrocław-Warszawa- Kra­ków 1962, s. 190.
  33. S. Tarnowski. „Sprawozda­nie z czynności administra­cyjnych naukowych”, Rocz­nik Zarządu Akademii Umie­jętności w Krakowie za rok 1888, [wyd.] 1889, s. 100.
  34. Cyt za: Zb. Wójcik, Ignacy Domeyko. Litwa – Francja – Chile, Warszawa – Wro­cław 1995, s. 13.
Udostępnij na: