Odszedł Pan Leon Kołosow. Nasz rodak, człowiek – epoka. Krajoznawca, filatelista, interesujący rozmówca, przykładny, rodzinny człowiek, inteligentna i skromna osoba.
Pan Leon przez całe życie kochał Łuniniec, szczerą, prawdziwą miłością. Przeżywszy większość swojego życia w Mińsku, Pan Leon nie uważał Łunińca za „małą” ojczyznę, uważał go i jego historię za „wielką”, godną szacunku i dogłębnego zbadania.
Droga życiowa Pana Kołosowa była trudna: urodził się w II Rzeczypospolitej, w przedwojennym Łunińcu, w rodzinie rosyjsko-polskiej. Ojciec Leonida, Leonid Kołosow, był woźnym w łuninieckim magistracie, odznaczonym medalem przez prezydenta I. Mościckiego. Leonid Kołosow był weteranem II wojny światowej, woził naczelnika artylerii 38 Dywizji Piechoty majora Zelke. Mama wychowała syna w duchu patriotyzmu, w duchu polskiej literatury i historii.
Leon poszedł do pierwszej klasy już do szkoły „radzieckiej”. Jego dzieciństwo przypadło na trudny okres lat wojny. Wraz ze swoim ukochanym miastem Pan Leon przeżył jego najtragiczniejsze lata. W 1944 r. jako nastolatek trafił na roboty przymusowe do Niemiec, po powrocie ukończył Łuniniecki gimnazjum nr 5-50 Kolei Białoruskiej. W dzieciństwie i wczesnej młodości Lew Leonidowicz zainteresował się fotografią i filatelistyką. Ze względu na opisane okoliczności Pan Leon Kołosow był jednym z nielicznych naszych rodaków, którzy władali biegle językiem rosyjskim, polskim i niemieckim.
My, pokolenie końca XX wieku, poznaliśmy Lwa Kołosowa z jego artykułów w regionalnej gazecie «Ленинскi шлях» – „Лунiнецкiя навiны”. Zaczytywaliśmy się w nich, odkrywaliśmy dla nas nieznane, zapomniane lub celowo wyretuszowane strony naszego miasta. Dzięki Panu Leonowi – poznaliśmy historię ulic Łunińca, zapomniane zawody, historię łuninieckiej cerkwi i kościoła oraz wiele, wiele więcej. Nasz wielki rodak był znawcą miasta nr 1 – encyklopedią wiedzy o naszym rodzinnym mieście. Pomagał w tłumaczeniu z/na język polski archiwalnych materiałów, artykułów i książek o Łunińcu, a także utrzymywał liczne kontakty z naszymi rodakami w Polsce.
Przyznaję, że i mnie Pan Leon otworzył drogę do lokalnej historii. Po raz pierwszy spotkaliśmy się w Białoruskiej Bibliotece Narodowej w 2017 roku. Lew Leonidowicz opowiedział mi o dużej mapie katastralnej Łunińca, która znajdowała się przed wojną w magistracie w Łunińcu, skłonił do jej poszukiwań, a kiedy stało się jasne, że szanse na jej odnalezienie są bliskie zeru, udzielił metodycznej i merytorycznej pomocy w odtworzeniu mapy Łunińca i powiatu łuninieckiego z 1939 roku. Potem nie raz spotykaliśmy się, rozmawialiśmy, pracowaliśmy przy projektach poświęconych motoryzacji przedwojennego Łunińca, Kartografii i 100-leciu łuninieckiego kina.
Pan Leon Kołosow nie tylko kochał Łuniniec, walczył o jego godne miejsce w historii Białorusi i Polski, wprost chorował na Łuniniec. Lew Leonidowicz, kierując Białoruskim Towarzystwem Filatelistów, zorganizował międzynarodowe wystawy poświęcone Łunińcowi, poczcie w Łunińcu, Tadeuszowi Kościuszce i innym znakomitym rodakom. Napisał książkę „Historia łuninieckiej poczty”, był autorem wielu broszur, materiałów dydaktycznych i artykułów. Pan Leon wszędzie podkreślał, że pochodzi z Łunińca, dużo pisał nie tylko w «Лунiнецкiх навiнах», ale także w „Filateliście Białorusi”, polskiej „Filatelii” i „Echach Polesia”.
Przez wiele lat silna przyjaźń „filatelistyczna” i „historyczna” łączyła Leona Kołosowa z kardynałem Kazimierzem Świątkiem.
W ostatnich latach Lew Leonidowicz dużo współpracował ze swoimi niemieckimi kolegami nad historią wojskową regionu łuninieckiego. Dom Kołosowów to naprawdę bogate muzeum historii Łuninca, z ogromną kolekcją fotografii Łuninca, pocztówek, kart, znaczków. Nasz wielki rodak chętnie dzielił się tą kolekcją z Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej w Mińsku, Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie i oczywiście Muzeum Krajoznawczym w Łunińcu.
Pamięć o Panu Leonie Leonidowiczu Kołosowie to nie tylko jego artykuły, wspomnienia, zbiory. Pamięć o nim jest też w kontynuacji jego dzieła – podtrzymywaniu wiedzy o Łunińcu. Z drżeniem trzymam w rękach, podarowaną przez Pana Leona, mapę Polski z 1919 r., wydaną przez E. Romera we Lwowie, która wisiała w magistracie w Łunińcu, a także zdjęcia i rozdziały z książki o Łunińcu.
Pan Kołosow bardzo martwił się o „dziedzictwo Łunińca”: zniszczony cmentarz katolicki, na którym pochowana była jego matka, o architekturę, fasady starych domów, okucia, pokrytą asfaltem”trelinkę” …
Szkoda, że Pan Leon za życia nie doczekał się nadania mu tytułu honorowego obywatela miasta Łuninec …
Można by to było naprawić nazwaniem jednej z ulic Łunińca – na cześć naszego wielkiego rodaka, krajoznawcy, uczestnika II wojny światowej, przewodniczącego Białoruskiego Towarzystwa Filatelistów, członka honorowego Polskiej Akademii Nauk – ulicą Lwa Leonidowicza Kołosowa.
Królestwo niebieskie dla Ciebie, Lwie Leonidowiczu!
Requiescat In Pace! Spoczywaj w pokoju!
Pana dzieło – upamiętnianie wiedzy o Łunińcu i jego historii będzie kontynuowane!
Światosław Janoczkin,
Warszawa-Łuniniec