Na Kresach Wschodnich I i II Rzeczypospolitej, dziś ziemiach Białorusi i Ukrainy, większość wiernych Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego stanowi od dawna ludność utożsamiająca się z narodowością polską. Z tego powodu powstała nazwa: „Kościół polski”, która dziś jest już tylko stereotypem. Poza liturgią Mszy św., w której obowiązywała łacina, we wszystkich w pozostałych nabożeństwach (paraliturgia), w nauczaniu i w katechizacji panował język polski, a w północno-wschodniej części I RP język litewski, łotewski i polski. Ten ostatni na ziemiach współczesnej Białorusi był obecny w życiu religijnym części jej mieszkańców od czasów średniowiecza, gdy należały one do Wielkiego Księstwa Litewskiego. Skupiska ludności polskiej istniały na nich już na początku XIII w. i przed Chrztem Litwy w latach 1387-1388. Powstały z tysięcy jeńców uprowadzanych przez Litwinów podczas najazdów na Polskę, osiedlanych na ziemiach litewskich i białoruskich. Musiały być one liczne skoro pogański władca Litwy, książę Gedymin (ok. 1275-1341) starał się zapewnić im opiekę religijną w języku polskim. Znany jest jego list do franciszkanów w Saksonii z 26 marca 1323 r., w którym prosił o przysłanie do Wilna i do Nowogródka czterech kapłanów znających język polski, ruski i semigalski (żmudzki). W następnym roku Gedymin nakazywał, by Rusini i Polacy mieli prawo czcić Boga według swoich religijnych obrzędów („Ruthenos secundum ritum suum, Polones secundum morem suum”)[1].

Gdy po rozbiorach Polski w końcu XVIII w. i po powstaniu listopadowym (1830-1831) zlikwidowane zostało na zajętych przez Rosję ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej szkolnictwo polskie, Kościół katolicki pozostał ostatnim bastionem polskości i przeszkodą w ich inkorporacji  do Rosji. Z tego powodu podjęła ona działania mające na celu jego likwidację[2].

Profesor filozofii na uniwersytecie w Moskwie i wpływowy publicysta rosyjski w drugiej połowie XIX w., Michaił Katkow (1818-1887), w 1868 r. określił język polski w kościołach jako polonizowanie („opoliacziwanie”) poddanych rosyjskich[3]. W następnym roku powstał plan wprowadzenia do kościołów katolickich na ziemiach nazwanych Krajem Zachodnim, języka rosyjskiego[4]. Obejmował on dziewięć guberni: wileńską, kowieńską, grodzieńską, witebską, mińską, mohylewską, wołyńską, podolską i kijowską. Język rosyjski w nabożeństwach poza Mszą św. uznano za najbardziej skuteczny sposób „odpolszczenia” Kościoła katolickiego i spowodowania, by „rosyjscy katolicy byli Rosjanami”. Dalszym celem była likwidacja katolicyzmu w Rosji przez włączenie go do Cerkwi prawosławnej[5].

 

Triebnik język rosyjski w kościołach zamiast polskiego

Decyzje władz carskich dotyczące wprowadzenia języka rosyjskiego do kościołów poprzedziły represje po upadku Powstania Styczniowego. Na Wileńszczyźnie miały krwawy charakter. Dnia 25.12.1869 r. car Aleksander II powołał komisję złożoną z najwyższych urzędników państwa, która przygotowała program dotyczący likwidacji języka polskiego w kościołach. Był nim tzw. Triebnik, czyli rytuał w języku rosyjskim. Wydany został w Wilnie w 1869 i 1870 r. Zawierał teksty tradycyjnych nabożeństw katolickich w tym języku odprawianych poza Mszą św. (nieszpory, nabożeństwa majowe, adoracje, pogrzeby i inne). Jednocześnie wydane zostały kazania na niedziele i święta w języku rosyjskim, śpiewnik kościelny, katechizm oraz modlitewnik dla wiernych. Celem było całkowite usunięcie z kościołów i osobistego życia religijnego katolików języka polskiego. W liturgii Mszy św. pozostawała łacina obowiązująca wówczas w całym Kościele katolickim obrządku rzymskiego. Miało to doniosłe znaczenie dla Polaków, Litwinów. Łotyszy i Białorusinów, gdyż język łaciński w kościołach stał się w Rosji carskiej znakiem  ich odrębności wyznaniowej i narodowej.

Ukaz carski dotyczący Triebnika został przedstawiony jako przywilej i łaska imperatora. Do jego wprowadzenia wymagane było zgłoszenie przez parafian proboszczowi, że życzą sobie języka rosyjskiego w kościele. Jeśli to miało miejsce, proboszcz był zobowiązany zgłosić to swojemu biskupowi, a ten ministrowi spraw wewnętrznych, który wydawał decyzję o wprowadzeniu tego języka do nabożeństw w kościele[6]. Jednak dodatkowe rozporządzenia mówiły o obowiązkowym wprowadzaniu do kościołów rosyjskiego rytuału i urzędnicy w terenie wywierali presję na proboszczów, by stosowali w kościołach język rosyjski. Niekiedy rosyjskie katechizmy, modlitewniki i śpiewniki rozprowadzano w parafiach przy pomocy żandarmów i policji[7].

Wynikające z ukazu carskiego zagrożenie dla Kościoła katolickiego przedstawił w 1870 r bp łucko-żytomierski, Kacper Borowski (1802-1885), w piśmie do ministra spraw wewnętrznych, Aleksandra Timaszewa.[8] Stwierdzał w nim, że wprawdzie rząd nie wprowadza języka rosyjskiego do Kościoła przemocą, bo uzależnia je od zgody części wiernych, lecz skutkiem tej zasady będzie ich podział na przeciwników tego języka i jego zwolenników. Przez to samo, pisał, sformułuje się w naszym łonie dwa różne obozy wręcz sobie przeciwne i nieprzyjazne (…)  i sprawdzi się przepowiednia Ewangelji: „że królestwo i dom przeciw sobie podzielone – upadną.

Biskup wskazywał, że język polski w kościele jest linią demarkacyjną miedzy wyznaniem katolickim i prawosławnym, która nie pozwala im wzajemnie się pochłonąć. Jeżeli ta jedyna bariera upadnie, pisał, to katolicki lud wiejski będzie całą masa pociągnięty przez większość prawosławną, tym bardziej, iż duchowni prawosławni od dawna głoszą, „że to wszystko jedno”, a ponadto oni oraz policja, mirowi, akcyjni i każdy komu się podoba, na przemian stosuje w sprawie języka pogróżki i obietnice. Duchowni katoliccy są szpiegowani, ich kazania podlegają cenzurze, a bardziej gorliwi są usuwani z parafii i skazywani na wygnanie jako szkodliwi dla rządu i prawosławia.

Dalej pisał, że rozporządzenie o zmianie języka w Kościele katolickim gwałci (…) święte prawa natury, bo wydziera to, co sam Bóg ludziom udzielił (…); przez to kazać ludziom rzucić język macierzysty, nawet w jego stosunku do Boga, odebrać mu to, czem wyrażał swoje myśli i wylewał swoje uczucia: w pieśniach, modlitwach, w religijnym obrządku, to zdać temu ludowi cios śmiertelny, najboleśniejszy – jest to wyrwać nam serce z piersi.

Wskazując, że język polski w kościele nie szkodzi rządowi, gdyż nauczanie Kościoła, cała jego działalność i najmniejszy ruch duchowieństwa śledzony jest przez policję, biskup kierował do ministra dramatyczną prośbę: Błagam więc w imieniu mojem, w imieniu Kapituły, całego Duchowieństwa, w imieniu ludu Katolickiego o miłosierdzie! Błagam o usunięcie Ukazu, który jest dla nas śmierci wyrokiem. Jeżeli rząd ma jakie obawy, że by Kościół nie był organem polonizmu dla Rosjan, gotowi jesteśmy – pisał –  na największe ofiary, gotowi jesteśmy z bólem serca  wyrzec się języka rodzinnego polskiego w Kościele katolickim i zastąpić go łacińskim, byle nie wprowadzać moskiewskiego, ostatnim następstwem którego: śmierć dla nas!. W ostatnim zdaniu swojego pisma stwierdzał, że gotów jest zakazać nauczania po polsku i rozporządzić, by wszystkie nabożeństwa były odprawiane po łacinie a zgodę rządu na takie rozwiązanie przyjmie z wdzięcznością, ponieważ tylko to zapewni Kościołowi katolickiemu istnienie w państwie rosyjskim. Bezpośrednią i niezwłoczną odpowiedzią ministra na list biskupa było wywiezienie go w 1870 r. do Permu w Rosji. Pozostawał tam 11 lat.

Planom wprowadzenia języka rosyjskiego do nabożeństw dodatkowych w kościołach oparli się wszyscy biskupi w cesarstwie, z wyjątkiem administratora archidiecezji mohylewskiej, bpa Maksymiliana Staniewskiego (1795-1871), oddanego rządowi rusyfikatora[9]. W liście skierowanym do duchowieństwa w podległej sobie archidiecezji pisał, że wprowadzenie języka rosyjskiego do dodatkowych nabożeństw nie stanowi zagrożenia dla wiary rzymsko-katolickiej, choć z drugiej strony podkreślał, że to sami parafianie powinni się na to zgodzić[10]. Za akceptowanie innych, antykościelnych działań caratu został przez papieża Piusa IX pozbawiony urzędu [11]. Poza nim hierarchia kościelna w osobach biskupów, ogromna większość duchowieństwa w terenie oraz wierni, przeciwstawiali się dążeniom władz. Miało to niekiedy dramatyczny charakter. Na terenie diecezji mińskiej (zniesionej ukazem carskim w 1869 r.)  proboszczowie w listach do władz i do bpa Staniewskiego zawiadamiali, że parafianie nie proszą o język rosyjski. Dlatego został on wprowadzony tylko w dwóch parafiach (Lepel i Nieżyn). Głośne stały się protesty w parafii Raków. W marcu 1877 r. tłum ok. tysiąca osób przez dwie doby, dzień i noc, pilnował kościoła z obawy przed wejściem do niego nowego proboszcza, o którym było wiadomo, że chce wprowadzić język rosyjski. W parafii Pierszaje dnia 18.06.1871 r. policja ciężko pobiła broniących kościoła przed językiem rosyjskim, mężczyzn i kobiety. W kilku parafiach (Czeryków, Niedźwiedzica, Uzda, Korzeń) protestujący za karę zostali deportowani do Rosji i na wschodnią Białoruś. Spotkało to także niektórych księży. Tego rodzaju wypadków było więcej.

Ważną rolę w umocnieniu oporu przeciwko wprowadzaniu Triebnika odegrało niezwykłe wystąpienie ks. Stanisława Piotrowicza (1830-1897), proboszcza kościoła św. Rafała w Wilnie. Dnia 25 marca 1870 r. podczas Mszy św. wszedł on na ambonę ze świecę w ręku i spalił go, wzywając do obrony wiary i polskości. Jego czyn zyskał wielki rozgłos w Polsce i w Europie, co znacznie osłabiło to próbę rusyfikacji za pomocą kościołów[12].

W diecezji wileńskiej, obejmującej gubernię wileńską, grodzieńską i mińską, ok. 600 księży odmówiło przyjęcia Triebnika. Zgodę podpisało 60[13]. Odmawiający jego wprowadzenia ponosili dotkliwe kary. Odbierano im parafie i zsyłano karnie do klasztoru. Ci proboszczowie, którzy go wprowadzali byli bojkotowani przez wiernych. W par. Mosarz w 1870 r. proboszcz po odprawieniu nabożeństwa w języku rosyjskim po niedzielnej Mszy św. został po wyjściu z kościoła obrzucony starymi jajami. Jako głównych winnych wskazał okolicznych ziemian, którzy przestali bywać w kościele po wprowadzeniu języka rosyjskiego. Postawę duchowieństwa stawiającego opór rusyfikacji umocniła informacja Stolicy Apostolskiej, ogłoszona w Rzymie 11 lipca 1877 r., że nie zgadza się ona na wprowadzenie języka rosyjskiego do nabożeństw dodatkowych w kościołach[14].

Opór większości duchowieństwa i wiernych oraz zdecydowane stanowisko Rzymu sprawiło, że władze carskie złagodziły swoje działania. Wpłynęły na to również opinie, że język rosyjski w kościołach, jako zrozumiały dla prawosławnych, ułatwi szerzenie się katolicyzmu w imperium, co może być niebezpieczne dla całej Rosji[15]. Władze nie zrezygnowały jednak ze swego celu. Usilne starania o wprowadzenie języka rosyjskiego cały czas prowadziła w Rzymie dyplomacja carska[16].

Gdy w maju 1896 r. na koronację cara Mikołaja II przybyła do Moskwy delegacja Watykanu z abpem Antonio Aghliardi na czele, minister Iwan Goremykin zaproponował jej wprowadzenie do dodatkowych nabożeństw w kościołach języka białoruskiego zamiast rosyjskiego. Propozycja ta zawierała podstęp. Język białoruski był bowiem uznawany w Rosji za miejscowy dialekt języka rosyjskiego i nie funkcjonował w formie literackiej. W praktyce byłby to więc język rosyjski. Delegacja nie znając tej sytuacji skłonna była wyrazić zgodę. Gdy biskup pomocniczy archidiecezji mohylewskiej Albin Symon (1842-1918), chwilowo nią zarządzający i skądinąd akceptujący używanie niekiedy języka białoruskiego w nauczaniu w kościołach, wyjaśnił delegacji na czym polega propozycja rosyjska, sprawa stała się nieaktualna[17]. Gdy tenże biskup idąc za rozporządzeniem Stolicy Apostolskiej polecającym zastępowanie języka rosyjskiego łaciną wydał stosowne zarządzenie, został ukarany pozbawieniem stolicy biskupiej w Płocku, na którą był już mianowany, a w 1901 r. na polecenie cara Mikołaja II został wydalony z granic państwa rosyjskiego i wykreślony ze spisów duchowieństwa archidiecezji mohylewskiej.

Wynik presji władz carskich na wprowadzanie nabożeństw w języku rosyjskim do kościołów okazał się przeciwny do zamierzonego. Opór i walka w obronie języka polskiego wzmocniła bowiem polską świadomość narodową wiernych[18], a niekiedy spowodowała ich polonizację tam, gdzie nie byli oni polskiego pochodzenia[19].

Obrona języka polskiego na Białorusi i na Ukrainie, a na Litwie i Łotwie także litewskiego i łotewskiego oraz oświata i kultura zachodnioeuropejska szerzona przez kilkaset lat na północnych i wschodnich ziemiach Rzeczypospolitej przez Kościół katolicki[20], ocaliła od rusyfikacji i prawosławia katolicką ludność polską, litewską, łotewską i białoruską.

 

Nowe próby eliminacji języka polskiego

W okresie międzywojennym nie istniał w ZSRS problem języka polskiego w kościołach, gdyż były one zamykane. Ostatnie, istniejące w Białoruskiej i Ukraińskiej SRS zamknięto w 1938 r. W tym samym roku rozstrzelani zostali ostatni księża w tych republikach i gdzie indziej. Otwarte pozostawały jedynie dwa, tzw. francuskie kościoły – w Moskwie i w Leningradzie. Pracowali w nich księża cudzoziemcy należący do personelu dyplomatycznego ambasad USA i Francji. Kościół katolicki jako widzialna instytucja życia społecznego przestał istnieć. Jednak społeczne życie religijne istniało w ukryciu, przede wszystkim w postaci kół Żywego Różańca.

Plan całkowitej eliminacji języka polskiego i wprowadzenia języka białoruskiego do kościołów na Białorusi pojawił się w czasie II wojny światowej podczas okupacji niemieckiej. Przygotowali go narodowi działacze białoruscy, w tym kilkuosobowa grupa duchownych[21]. Opierał się na założeniu, że w kraju tym nie ma Polaków, lecz jedynie spolszczeni Białorusini wyznania katolickiego, chociaż nawet rosyjscy badacze w XIX w. akceptowali utożsamianie pojęć „katolik” – „Polak”, a pojawiające się niekiedy wśród nich określenie „katolik – Białorusin” było traktowane jako kontrowersyjne[22]. Carski spis ludności z 1897 w guberniach – mińskiej, witebskiej i mohylewskiej wymieniał tylko niewielką liczbę katolików Białorusinów[23].

Wiosną 1942 r. Białoruski Komitet Narodowy złożył na ręce nuncjusza apostolskiego w Berlinie, abpa Cesare Orsenigo, memorandum skierowane do Stolicy Apostolskiej. Zawierało ono prośbę o reorganizację Kościoła katolickiego na Białorusi przez stworzenie czterech nowych diecezji (w Mińsku, Grodnie, Mohylewie i Słonimiu), mianowanie dla nich białoruskich biskupów i wprowadzenie języka białoruskiego jako obowiązującego w kościołach. Pozostało ono bez odpowiedzi[24].

W sierpniu tegoż roku ci sami działacze skierowali  memorandum z podobnymi postulatami do Komisarza Okręgu Generalnego Białorutenia, gauleitera Wilhelma Kube, z podobnymi postulatami. Zwrócili się w nim z prośbą, by zabronić polskich kazań w kościołach i głosić je po białorusku, a tych księży, którzy się do tego nie zastosują, pozbawić funkcji duszpasterskich. Gauleiter poparł te postulaty i wydał nakaz głoszenia kazań i odprawiania nabożeństw w języku białoruskim (poza Mszą św.)[25]. Nad jego realizacją czuwały komitety Białoruskiej Narodowej Samopomocy. Służyło to nie celom religijnym, lecz politycznym. Wierni na znak sprzeciwu wychodzili z kościołów[26]. Po wyparciu Niemców latem 1944 r., przebywający w Wilnie ks. Adam Stankiewicz (1891-1949), znany działacz białoruski z Polski, skierował w grudniu tegoż roku do władz sowieckich memoriał, w którym również proponował reorganizację Kościo­ła katolickie­go na Białoru­si i jego cał­kowitą białoru­tenizację językową. Został aresztowany przez NKWD  5 XII 1944 r. i skazany na 25 lat łagrów[27]. Nie miało to związku z jego memoriałem.

Dla Kościoła w części wschodniej Białorusi i w środkowej części Ukrainy wielkie znaczenie miał okres okupacji niemieckiej. W tej ostatniej ludność katolicka otworzyła ponad 120 zamkniętych kościołów[28]. Pracowało w nich kilkudziesięciu księży z Polski[29]. Niemal połowę z otwartych kościołów obronionych zostało przez wiernych w latach powojennych. Na Białorusi ludność katolicka wykazała się także aktywnością religijną, pomimo ogromnych strat osobowych (Kuropaty) w czasach straszliwego terroru w latach 30. W obwodach: mińskim, witebskim, mohylewskim i homelskim otwarto w sumie 33 kościoły[30]. Na początku okupacji pracowała w nich, jakkolwiek tylko krótko z powodu represji ze strony władz niemieckich, grupa księży z Polski.

Wymowne wydarzenie miało miejsce w Mińsku w październiku 1944 r. Po wyzwoleniu Białorusi, abp Romuald Jałbrzykowski (1876-1955) skierował do pracy w tym mieście ks. Antoniego Borysowicza (1893-1966). Rozpoczął ją 17 X 1944 r. w katedrze otwartej w czasie okupacji niemieckiej od zapowiedzi, że będzie służył ludziom w tym języku, w jakim będą się do niego zwracać. Gdy podczas nabożeństwa, w którym uczestniczyło ok. 700 osób zwrócił się z pytaniem w jakim języku ma głosić kazania i odprawiać nabożeństwa, tylko pięć osób życzyło sobie języka białoruskiego. Wszyscy inni wybrali język polski. Po dwóch miesiącach został aresztowany i skazany na pięć lat zsyłki[31].

W pierwszych latach po wojnie władze partyjne w Moskwie wróciły do planu usunięcia języka polskiego z kościołów, który powstał  w czasach carskich. Jego uzasadnieniem była teza, że „spolonizowana” i „skatolicyzowana” ludność w Białoruskiej SRS powinna powrócić do prawosławia. Plan Moskwy miała realizować Rosyjska Cerkiew Prawosławna. Jednak zrezygnowano z tego planu przewidując, że spowoduje to wrogie nastawienie wobec władz licznej ludności katolickiej w tej republice[32]. Plan walki z Kościołem przybrał inną formę. Polegała ona na aresztowaniu ogromnej większości księży pod zarzutem kontrrewolucyjnej działalności, skazywaniu ich na wieloletnie roboty w łagrach, na zamykaniu kościołów oraz na masowej  i nasilonej ateizacji społeczeństwa. Kwestia języka w kościołach była nieaktualna.

W 1947 r. władze partyjne z Mińska zwróciły się do Moskwy o pozwolenie na wprowadzenie języka białoruskiego do nabożeństw w kościołach katolickich. Był to powrót do planu działaczy białoruskich z okresu okupacji niemieckiej. Nie uzyskały na to zgody[33].

Aż do lat 90. XX w. życie religijne na Białorusi i na Ukrainie, publiczne w otwartych kościołach i ukryte, trwało, jak od stuleci, w języku polskim.  Zagrożona karą kilku lat więzienia konspiracyjna katechizacja dzieci i młodzieży oraz praktyki religijne we wspólnotach sąsiedzkich (Żywy Różaniec) spełniane były wyłącznie w języku polskim. Nie pojawiała się myśl, by odbywały się w innym i nikt o to nie występował.

Mało znany jest fakt, że już w 1945 r., po zakończeniu wojny, ludność katolicka na Białorusi Wschodniej w kilkudziesięciu miejscowościach, w obwodach: witebskim, mińskim i mohylewskim, rozpoczęła starania o rejestrację miejsc kultu i o przyjazdy do nich księży z Łotwy i z Litwy. W podaniach do władz wskazywano na nierównoprawne traktowanie katolików w porównaniu z ludnością prawosławną posiadającą zarejestrowane miejsca kultu i z Żydami posiadającymi również takie miejsca. Przez niemal pół wieku starania te były bezskuteczne i miejscami zbiorowych modlitw były cmentarze. Zasłużonymi, wędrownymi duszpasterzami byli tam od 1954 r., po uwolnieniu z łagrów, dwaj księża: Mieczysław Małynicz-Malecki (1888-1969) i Wiktor Szutowicz (1890-1960), ten ostatni narodowości białoruskiej[34]. Pracowali w języku polskim, gdyż takie było oczekiwanie wiernych.

W krajach bałtyckich, na Litwie, na Łotwie i w Estonii,  w kościołach, w których zbierali się Polacy oraz na Białorusi i na Ukrainie, a także w dwóch kościołach w Rosji (w Moskwie i w Leningradzie), do końca lat 80. panował, obok łaciny język polski. Jednak w codziennych kontaktach duszpasterskich z wiernymi w użyciu były zawsze te języki, w jakich do kapłanów zwracali się wierni. Na Białorusi polski, tzw. „prosty” (gwara miejscowa) i rosyjski, a na Ukrainie ukraiński i rosyjski.

Pod koniec istnienia ZSRS i w następnych latach dzieło odbudowy kilkuset zniszczonych kościołów i parafii na Białorusi i Ukrainie podjęli wierni modlący się po polsku. Prowadzili  starania o zwrot kościołów, po ich odzyskaniu pracowali nad ich odbudową i starali się o duszpasterzy. Była to spontaniczna akcja ludowa i rezultat trwających od pokoleń jawnych i ukrytych nabożeństw i modlitw, które integrowały lokalne wspólnoty i aktywizowały wiernych. Nie ujawniła się wówczas ani jedna białoruska czy ukraińska grupa narodowa katolików. Podobną rolę w utrzymaniu więzi z kulturą narodową spełniły w Rosji carskiej i w ZSRS języki ojczyste w życiu religijnym Litwinów, Łotyszy, Niemców, Żydów i innych

Gdy w 1991 r. powstała Białoruska Katolicka Hromada, jako główny swój główny cel wymieniła białorutenizację Kościoła katolickiego[35] uzasadniając to białoruskim pochodzeniem jego wiernych. Jeśli jest to prawdą w odniesieniu ich pewnej części, to również jest faktem, że obecność ludności polskiej na ziemiach obecnej Białorusi, niegdyś należącej do Wielkiego Księstwa Litewskiego, sięga, jak wspomniano wyżej, czasów średniowiecza.

Obecnie, pomimo korzystnych dla Polaków zmian politycznych we wspomnianych krajach i mimo uzyskania przez nich praw do nauczania języka polskiego, jego obecność w kościołach jest dla nich nadal najważniejszą i w zasadzie jedyną formą kontaktu z nim i z kulturą polską.

Na początku lat 90. rozpoczęła się w Kościele katolickim obrządku łacińskiego na Białorusi i Ukrainie historyczna zmiana kulturowa, polegająca na wprowadzeniu do liturgii Mszy św. zamiast łaciny języka polskiego, a wkrótce także i innych języków narodowych – białoruskiego i ukraińskiego, niekiedy rosyjskiego. Było to wymogiem duszpasterskim ze względu na obecność w kościołach wiernych nie znających języka polskiego, uważających się za Białorusinów lub Ukraińców. Było to konieczne także ze względu na potrzebę zmiany  stereotypu, jakim było określenie „kościół polski” w odniesieniu do Kościoła katolickiego obrządku rzymskiego. Nowe języki ukazywały jego ponadnarodowy charakter.

W ciągu ostatnich 20 lat dokonały się w dziedzinie języka liturgii w kościołach na Białorusi i Ukrainie nieodwracalne zmiany, gdy chodzi o język polski. Na wschodnich ziemiach tych krajów, gdzie wierni w ogromnej większości utracili  już jego znajomość, jest on obecny tylko w wielkich miastach, gdzie są istnieją skupiska ludności polskiej. Gdzie indziej jego obecność w kościele zależy przede wszystkim od pozytywnego lub negatywnego stosunku do niego danego duszpasterza. Kierunek dokonujących się zmian, to pełna białorutenizacja i ukrainizacja języka w kościołach.

W ostatnich latach niektórzy duchowni młodego pokolenia, którzy wybrali białoruską lub ukraińską opcję narodową, eliminują język polski także i z codziennych kontaktów z wiernymi, pomimo że go znają, a wierni i turyści z Polski zwracają się do nich w tym języku. Tego rodzaju postawa niespotykana była w tym pokoleniu duchownych, niezależnie od ich narodowości, którzy do niedawna pracowali na Białorusi i na Ukrainie. W krajach tych bowiem zawsze istniała niespotykana gdzie indziej wielość tradycji narodowych, kulturowych i religijnych, które się nawzajem przenikały. Było to niezwykłe bogactwo kulturowe tych krajów[36]. Rzeczywistość ta nieznana jest młodemu pokoleniu duchowieństwa, co sprawia, że przyjmuje ono niekiedy monoetniczną wizję swoich krajów. Jej wprowadzanie w życie narusza prawo wielu wiernych do zachowania ich tożsamości narodowej i nie może przynieść pozytywnych dla Kościoła rezultatów.

 

[1] Por. Jan Ciechanowicz, Na Wschód od Bugu, Wilno – Chicago 1901, s. 31-32.

[2] Por. Ks. Marian Radwan SCJ, Rusyfikacja duszpasterstwa na Białorusi 1869-1902, „Duszpasterz Polski Zagranicą”, Nr1/202 (1997),  s. 73-96.

[3] Por. A. I. Ganczar, Rimsko-katoliczeskaja Cerkow w Biełarusi (wt. poł. XIX – nacz. XX ww.). Istoriczeskij oczerk. Monografia, Grodno 2010, s. 164.

[4] Por. Aleś Smoleńczuk, Politiki vviedenija ruskovo jazyka w katoliczeskoje bogosłużenije w mińskoj i vitiebskoj diocesjach  60-70-e gg. XIX w., w: LietuviŲ KatalikŲ Mokslo Akademijos Metraštis, T. 20, Vilnius 2003, s. 142. Autor popełnia błąd pisząc o diecezji witebskiej. Nie istniała taka diecezja.

[5] Por. Grigoriewa W.W, Rusifikacja  nasedlnictva i kanfesionalnaja palitika  carismu na Biełarusi, w: Kanfesii na Biełarusi (kaniec XVIII – XX st.). Navukovi radaktar doktar gistarycznich navuk U. I. Nawicki, Mińsk 1998, s. 86-91 oraz A.I Ganczar, dz. cyt. s. 173.

[6] Por.  A.I. Ganczar, dz. cyt. s. 165.

[7] Por. Bolesław Kumor, Historia Kościoła. Część 7. Dzieje najnowsze 1815-1914, Lublin 1991, s. 277.

[8] Por. Początek i dzieje Rzymsko-katolickiej Djecezji Łucko-Żytomierskiej obecnie  Łuckiej w zarysie. Napisał ks. Feliks Sznarbachowski, Warszawa 1926,  s. 139-146.

[9] Początkowo bp Staniewski nie zgadzał się na przyjęcie Triebnika powołując się na brak zgody na to papieża. Jednak po otrzymaniu od dyrektora departamentu wyznań,  Siversa,  prezentów w postaci najpierw 15 tys., a następnie 30 tys. rubli,  wyraził zgodę i nakłaniał do tego innych biskupów. Por.  A. I. Ganczar, dz. cyt. s. 166.

[10] Por. M. Radwan, dz. cyt. s. 77 oraz A. I. Ganczar, dz. cyt. s. 167.

[11] Por. B. Kumor, Historia Kościoła…, s. 376.

[12] Za swoje wystąpienie ks. Piotrowicz został zesłany do guberni archangielskiej. Pozostał tam 24 lata. Do Wilna już nie powrócił. 28 października 1928 r. abp metropolita wileński Romuald Jałbrzykowski  poświęcił w kościele św. Rafała Archanioła tablicę upamiętniającą jego wystąpienie. Miała następujący napis:

BOHATERSKIEMU OBROŃCY
KOŚCIOŁA I OJCZYZNY
W CZASACH NIEWOLI
KS. STANISŁAWOWI PIOTROWICZOWI
PROBOSZCZOWI PAR. ŚW. RAFAŁA
ZA JEGO CZYN 25. III. 1870 ROKU

WOLNI RODACY

[13] Por. A.I. Ganczar, dz. cyt. s. 169.

[14] Por. tamże, s. 87 oraz   A. Smoleńczuk, dz. cyt. s. 147, 149.

[15] Por. Ireba Wodzianowska,  Wytyczne Komisji do spraw katolicyzmu e generał-gubernatorstwie wileńskim (1866-1868, w: Kościoły a państwo na pograniczu polsko-białoruskim. Źródła i stan badań. Redakcja Marek Kietliński, Krzysztof Sychowicz, Wojciech Śleszyński, Białystok 2005, s. 170.

[16] Por. A. I. Ganczar, dz. cyt. s. 172.

[17] Por. M. Radwan, dz. cyt. s. 91. Obszerne i źródłowe naświetlenie  polityki  i działań władz carskich zmierzających do wprowadzenia języka rosyjskiego do kościołów na Białorusi oraz wcześniejsze próby władz kościelnych wprowadzenia do nich języka polsko-białoruskiego przedstawia cytowana praca A. I. Ganczara. Por. s. 162-249.

[18] Por. Siergiej Donckich,  Poliaki i „polskost’” w istorii  Biełarusi:   opit sociokulturnoj tipologii, w: Problemy świadomości narodowej ludności polskiej na Białorusi, Grodno 2004, s. 86.

[19] Problem stopnia świadomości narodowej na Kresach Wschodnich był wówczas i pozostaje nadal skomplikowany. Cenną pracą na temat relacji między wyznaniem katolickim a polskością na Białorusi, opartą na badaniach w terenie, jest publikacja Iwony Kabzińskiej pt. „Wśród „kościelnych Polaków”. Wyznaczniki tożsamości etnicznej (narodowej) Polaków na Białorusi, Warszawa 1999.

[20] Por. Edmund Jarmusik, Kościół katolicki na Białorusi 1939-1991 od zniszczenia do odrodzenia. Tłumaczenie Honorata Szubielska, Kraków 2013, s. 12,

[21] Przewodniczyli im księża: Wincenty Godlewski i Piotr Tatarynowicz.

[22] Por. Andrzej Tichomirow, Skład ludnościowy ludności guberni mińskiej w latach 50-60 XIX wieku. w: Problemy świadomości narodowej…, s. 247.

[23] Por. A. I. Ganczar, dz. cyt. s. 101.

[24] Por. E. Jarmusik, dz. cyt, s. 82-93.

[25] Por. tamże, s. 85-86.

[26] Por. Ks. Tadeusz Krahel, Archidiecezja wileńska w latach I wojny światowej. Studia i szkice,  Białystok 2014, s. 190-194.

[27] Zmarł w łagrze 4 12 1949 r.  Por. R. Dzwonkowski SAC, Leksykon duchowieństwa polskiego represjonowanego w ZSRS 1939-1988, Lublin 2003, s. 549.

[28] Por. INFORMACIONNYJ  OTCZET O RABOT’E  UPEŁNOMOCZENNOGO SOWIETA PO DIE’ŁAM  RELIGIOZNYCH  KULTOW pri  SOWIET’E  MINISTROW SSSR po UKRAIŃSKOJ SSR za APRIL-INIUŃ 1948 goda . Centralnyj Dierżawnyj Archiw Gromadśkich Objednań Ukrainy w Kijewie  [ CDAGOU]).  Fond 1, opis 23, sprawa N5069, karty 245 i 249-266.  Dokument nosi datę: Kijów, 10 września 1948 r.

[29] Por. Maria Dembowska, Reaktywowanie duszpasterstwa w diecezjach żytomierskiej i kamienieckiej. Materiały źródłowe Kurii Diecezjalnej w Łucku 1941-1945. Wybór, wstęp i opracowanie Maria Dembowska, Rzeszów 2010, passim.

[30] Por. Kanfesii na Biełarusi…, s. 246.

[31] Por. B.  Bo­rysowicz, Ks. Antoni Borysowicz (1894-1966), „Nasz Głos. Magazyn Publi­cys­tyczny” (Wilno) 26.07-1.08.2001, nr 75, s. 8. Taką samą informację zawiera relacja  Zofii Soko­łowskiej z Mińska obecnej na wspomnianym nabożeństwie, zanotowana przeze mnie  w par. Niedźwiedzica 23.03.1989.  Por. także A.  Niciejewska,  Uderzyłam pięścią w żelaz­ną bramę. Wspomnienia z Mińska 1936-1954, „Więź”, 1992, nr 7(405), s. 62.

[32] Por. Tadeusz Gawin, O bycie Polakiem. Polacy w Białoruskiej Socjalistycznej Republice Sowieckiej (1944 -1991), Grodno – Białystok 2013, s. 279.

[33] Por., tamże, s. 279-280.

[34] Por. Roman Dzwonkowski SAC,  Polacy w Kościele katolickim na Wschodzie (1930-2011), Toruń 2011, s. 38-60.

 [35] Istnieje informacja, że lider białoruskiej opozycji, Zenon Poźniak, wysłał  list do papieża z prośbą o kierowanie na Białoruś księży z dowolnych krajów, z wyłączeniem Polski. Por. Tadeusz Kruczkowski, Polacy jako mniejszość narodowa na Białorusi – warunki egzystencji i perspektywy, w: Problemy świadomości narodowej…, s. 125.

[36] Por.  Aleksander Dudik, Sytuacja religijna i współpraca międzywyznaniowa na Białorusi na przełomie  XX i XXI wieku, w: Prorocy Europy Środkowo – Wschodniej XX wieku. Materiały III i IV Forum Teologów Europy Środkowo-Wschodniej, Redakcja: Stanisław Celestyn Napiórkowski OFMConv, Lublin 2009, s. 465.

 

Ks. prof. Roman Dzwonkowski SAC

Udostępnij na: