Zwyczaje bożonarodzeniowe mieszkańców Kamieńca – katolików nie odbiegają od zwyczajów innych regio­nów zamieszkanych przez Polską ludność katolicką w Polsce.

Osobliwością Kamieńca związaną z okresem Bożego Na­rodzenia jest obnoszenie przez kolędników nie tylko gwiaz­dy lub szopki lecz także „betlejem”. Jest to prostopadłościan o boku 30-40 cm i wysokości 40-50 cm. Szkielet jego jest zrobiony z beleczek, w środku znajduje się pręt obrotowy, do którego jest przymocowany wielołopatkowy drewniany wia­traczek, a za pośrednictwem drewnianych przymocowanych promieniowo do tego pręta patyczków umocowane są dwa, trzy tekturowe pierścienie. Do nich przyklejone są tekturowe figurki wędrujących do żłóbka betlejemskiego postaci. Boki prostopadłościanu są pokryte kolorową bibułką, każdy bok innego koloru. Wewnątrz znajduje się świeca, która po za­paleniu powoduje ruch powietrza ku górze, obracając wia­traczek razem z pierścieniami i figurkami. Płomień świecy rzuca na ściany prostopadłościanu cienie poruszających się dookoła osi figurek.

Nie wiadomo skąd pochodzi pomysł takiej konstrukcji i kiedy się pojawił w Kamieńcu.

Pewną analogię stanowi drewniana zabawka spotykana w Niemczech na Przedgórzu Rudaw. Jest to płytka z drew­nianymi figurkami umocowana na pionowym obrotowym pręcie, połączona z wiatraczkiem również napędzanym stru­mieniem ciepłego powietrza od płonącej świecy.

Czy budowa betlejem kamienieckiego jest inspirowana przez wpływy obce, czy wytworem miejscowych konstrukto­rów, nie wiadomo.

Wioską o prastarych zwyczajach i obyczajach jest daw­ne przedmieście Kamieńca Uhlany. Dziś całkowicie utraciła więź z dawną macierzą, od czasów gdy, po rozbiorach Pol­ski, rząd rosyjski odebrał mieszczanom przedmieść kamie­nieckich prawa miejskie. Obecnie nikt z włościan nie wie, że niegdyś ich przodkowie podlegali opiece królów polskich, nie wie o dawnych przywilejach z których korzystali, a niejeden z przedstawicieli ich rodów w mieście sprawował urząd wój­ta lub burmistrza czy zasiadał w ławie i wydawał wyroki.

Obecnie (1938 r.) wieś liczy około 290 mieszkańców. Ludność jest prawosławna. Święta Bożego Narodzenia w Uhlanach rozpoczyna wigilia „kolada”. W tym dniu przez cały dzień obowiązuje ścisły post wieczorem o zmierzchu gospo­darz przynosi do domu sporą garść siana i snopek żyta. Snop ustawia w kącie pod obrazem siano rozkłada na stole i przy­krywa obrusem – „nastylnikiem”. W kącie przy snopku stoi w garnku tradycyjna „kutia” na stole „kołaczi”. Kutie spoży­wa się w czasie wieczerzy zawsze z makiem. Z innych potraw musi być na stole barszcz z grzybami, śledzie lub ryba, goto­wane grusze. Wszystkich potraw musi być dwanaście. Wie­czorem pojawiają się kolędnicy i kolędują:

„Choroszyńki, bochatyńki hospodar, choroszyńki synki maje, Bih jimu daw,

A szczo tyji jeho synki robyły, w świronku pszynyczyńku miryły,

Namiryły dwisty szanków i sztyry,

Szczo dwisty hospodarek to tobi, aż szczo sztyry – kolad- nyczkom i koladi”.

Po otrzymaniu datku, kolędnicy wędrują dalej. Nad ra­nem wieś jedzie do cerkwi. Święta trwają trzy dni.

Pozostałe dni do Nowego Roku – to „świeczki”. W czasie tych dni można wykonywać tylko konieczne prace. Nie można szyć, prząść, wić sznurków itp. Wieczorem zostaje wstrzyma­na wszelka praca, bo to święto – „światyje wyczori”.

W wigilię Nowego Roku dozwolona jest wszelka praca. Dzień ten nazywa się „huhutucha”. Wieczorem rodzina za­siada do tradycyjnej kolacji z nieodzownymi „ohładkami”.

Młodzież chodzi po domach z „kozą” i „niedźwiedziem”. Dziewczęta też kolędują:

„Panie hospodare, zastyłaj stoły, wsio tysowyje, nakładaj chliby

Wsie pszynycznyje, u tebe w chaty Bożaja Maty,

Swiatyj weczer, bohatyj weczer, u tebe w komory sam Bih howoryt,

Swiatyj weczer, bohatyj weczer”.

W przeddzień i w dniu Nowego Roku o świcie gospodarz „perewesłami” obwiązuje drzewa owocowe żeby wydały do­bre plony.

Przed świętem Trzech Króli odbywa się druga „kolada” – „wodianaja”. Od rana nie wolno nic jeść do póki nie przy­niosą z cerkwi wody święconej. Wieczorem gospodarz kropi wodą święconą cały swój dobytek.

Po tym święcie „tryszczy ne tryszczy, posly Wodochryszczy, bo w że sonce w horu, a moroz w noru”, a na „Hromycy-połowyna zymycy” a „jak na Hromnycy napjeccia piwyń wodyci, to na Juria najiścia wił trawyci”.

Jan Perdenia

Kamieniec Litewski, 1938


Udostępnij na: