W najnowszej historii parafii pw.Wniebowstąpienia Najświętszej Marii Panny w Prużanie koniec maja bieżącego roku dla wspólnoty wiernych wydał się być nadzwyczaj niepewny i smutny. Wiadomość o tym, że ich proboszczowi – księdzu z Polski Robertowi Iskrzyckiemu CM przez wydział do spraw religii i mniejszości narodowych RB odmówiono pozwolenia na kontynuowanie pracy duszpasterskiej w dekanacie prużańskim, od pewnego czasu już wzbudzała niepokój wśród wiernych.
Pożegnanie powracającego do Polski księdza Roberta odbyło się w dniach 30 i 31 maja 2015 roku. Ze względu na obowiązki niedzielne, właśnie w sobotę z tej okazji na Mszę św. przybyli do Prużan księża i siostry zakonne z okolicznych parafii i dekanatów.
W tym celu też specjalnie przybył do Prużan wizytator ze Zgromadzenia Księży Św.Wincentego a Paulo ks. Tomasz Mavricz ze Słowenii oraz delegacja Konsulatu Generalnego RP w Brześciu.
„…Nie było jemu tu łatwo, – wspominał w homilii podczas Mszy św. dziekan prużański, proboszcz parafii pw. Św. Trójcy w Szereszewie ks. Jacek Dubicki CM,– kiedy niespełna 10 lat temu na początku zimy przyjechał do Prużan, nie miał nawet drewna na opał…”.
A kiedy szykował się do wyjazdu z Prużany, rozdawał swoje rzeczy. „Przyjechałem tutaj z plecakiem i jednym kartonowym pudłem, – tak też chcę i wyjechać” – mówił do mnie. Na pamiątkę od księdza dostałem towarzyszący jemu jeszcze z Syberii spinning, którego natychmiast w myśli żartobliwie nazwałem „Robi”.
„… Ale prużański dekanat zawsze był bardzo mocny, bo stanowiliśmy jedno, i żyliśmy w zgodzie ze sobą jak bracia…” – mówił dalej ks. Jacek, mając na myśli również innych księży-misjonarzy: Janusza Pulita z Różany oraz Dariusza Błaszczyka (także wyjeżdżającego do Polski –red.) z Kosowa.
Trzeba by w tym miejscu dodać, że w czasach wojującego ateizmu wszystkimi miejscowościami, które obecnie wchodzą w skład prużańskiego dekanatu opiekował się po powrocie z GUŁAGU św. pamięci ks. Michał Woroniecki CM – więc dla obecnych księży-misjonarzy ze Zgromadzenia Św. Wincentego a Paulo Prużański dekanat stanowi swoisty spadek duchowy po księdzu Michale.
Mówiąc o zostawiającym parafię w Prużanie księdzu Robercie, ks. Jacek Dubicki podkreślał, że jego duszpasterstwo tutaj było nacechowane przede wszystkim szczególną troską o dzieci i dorastającą młodzież. Bez względu na to, że ks. Robert nieraz bywał wychowawcą stanowczym i bardzo wymagającym, uczucia te były w pełni odwzajemnione. ”Dlaczego?, – zapytał, i sam odpowiedział na to pytanie, – bo ksiądz Robert ma w sobie też dziecięce serce”.
„Szczera to prawda”, – zgodziłem się w myśli. Kiedyś, jeszcze wiele lat wcześniej, rozmawiałem o księdzu Robercie ze swoją koleżanką, która z uśmiechem na twarzy scharakteryzowała jego w dwóch słowach – „Duże dziecko”. Cecha ta jednak bynajmniej nie przeszkadzała mu w pracy duszpasterskiej wśród starszej części parafian. Być może nieraz naiwny i bezpośredni, potrafił być zasadniczy i twardy, a w pytaniach wiary też bezkompromisowy. Owszem, najchętniej przebywał z młodzieżą i dziećmi – amatorski teatr lalek, rowerowe wycieczki do Puszczy Białowieskiej i do innych okolic, na ryby i na biwaki, regularne lekcje katechezy a nawet języka polskiego, pielgrzymki, kolonię – nie sposób wymienić wszystkich „ciekawych zajęć”.Ale to nie była jedynie rozrywka, – bo np. całą oprawę każdej celebrowanej przez ks. Roberta Mszy św. zabezpieczała młodzież, przy tym samych ministrantów przy ołtarzu nieraz gromadziło się kilkunastu ; wzorowy porządek na cmentarzu m.in. też był ich zasługą. Lecz kiedy w parafii zabrakło środków finansowych podczas dużego remontu kościoła – udał się do Stanów Zjednoczonych, by tam swoją pracą te środki pozyskać. Gdy też brakowało chętnych do pracy podczas remontu zewnętrznych ścian kościoła – sam zabierał się do roboty, schodząc z rusztowań dopiero gdy zaczynał się zmrok. Wychowywał więc nie tylko dzieci i młodzież, bo nie tylko słowem, a także własnym przykładem wychowywał również dorosłych.
W drugim dniu pożegnania na niedzielną Mszę św. przybył do Prużan wysłannik biskupa – kanclerz Kurii Biskupiej w Pińsku ks. Andrzej Ryłko, który odczytał przed wiernymi specjalny list ks.biskupa A. Dziemianki z podziękowaniami dla ks. Roberta za jego kapłańską posługę w Prużanie i w Wielkim Siole.
Samo pożegnanie księdza Roberta przez wiernych odbyło się już po Mszy św. w niedziele 31 maja. W imieniu wszystkich parafian podziękowania na ręce księdza Roberta Iskrzyckiego złożyła pani Swietłana, cytując z pamięci specjalnie na tą okazję ułożony przez nią wiersz.
Niewątpliwie, jest osobą utalentowaną, choć to i ukrywa, bo wcale nie chodzi jej o oklaski. W rymowanych, z głębi serca płynących słowach wypowiedziała to, co czuli i o czym myśleli wszyscy.
Zapanowało ogromne wzruszenie. Swoich uczuć i łez nie ukrywali nawet starsi mężczyźni.
Takaż atmosfera towarzyszyła podczas pożegnania księdza Roberta i w Wielkim Siole, gdzie też był proboszczem parafii pw. Św. Michała Archanioła i w Szereszewie – gdzie nie raz służył w zastępstwie księdza Jacka Dubickiego.
W Prużanie, podobnie jak i w innych rzymsko-katolickich parafiach na Polesiu, wierni – to w większości prości i niezamożni ludzie, dla których wiara ich ojców, ich matek, to chyba że ostatnia „deska ratunku” w tym rozpędzonym, zwariowanym świecie. A co dla nich znaczy osoba księdza –lepiej niż słowa przemawiają właśnie te zdjęcia.
Przez środek kościoła – przed ołtarzem, tworząc długi łańcuch stali dzieci i młodzież. Każdy trzymał w ręku róże dla księdza Roberta.
– To nieme pytanie dało rady odczytać na wielu twarzach. … Bo to im boli.
Ktoś, kiedyś, komuś mówił z wysokiego urzędu: „Nie zobaczycie tego kościoła jak swoje ucho!” Ktoś, gdzieś, też teraz wciąż myśli – że ma władzę, że od niego tak wiele zależy….
Kiedyś, po gorbaczowskiej „pierestrojce” Pan Bóg chciał, by do Prużan z Polski przybył ksiądz E. Łojek i odbudował zhańbiony przez komunistyczną władzę budynek Świątyni.
W moim przekonaniu, wyznaczoną przez Niego misją dla księdza Roberta było odbudowanie i umocnienie wspólnoty wiernych, o co nasz ksiądz dbał gorliwie i nieustannie, i przy tym naprawdę – nie było mu łatwo!
Widocznie, swoją misję spełnił. Teraz czeka na niego, jak sam to powiedział, nowe wezwanie.
Dziękując za wszystko, co dla nas uczynił, życzmy mu „Szczęść Boże!” i pamiętajmy w modlitwach.
Tekst i foto Eugeniusz Lickiewicz
Prużana