Dwudziestolecie międzywojenne. O tym okresie będziemy opowiadali Państwu w naszym kwartalniku w roku bieżącym. To jest czas szczególny dla każdego Kresowiaka, gdyż był czasem szczęśliwego dzieciństwa naszych rodziców i młodości naszych dziadków. „To było za polskim czasem” – tak nostalgicznie mówili i mówią o tamtym okresie w naszych stronach. My, potomkowie dzieci II RP, starannie szukamy śladów tych lat w naszych miastach i wsiach, w architekturze i kulturze, w tradycjach i wspomnieniach, szukamy artefaktów, starych fotografii, płyt. Pragniemy dowiedzieć się jak najwięcej o życiu codziennym dwudziestolecia międzywojennego, o jego postaciach, by dostrzec ciągłość między ich losami i naszymi – II Rzeczpospolita jest to przeszłość całkiem nieodległa. Dziś mamy tęsknotę za tamtym państwem, za tamtymi realiami i bohaterami, za muzyką i literaturą, za malowniczymi pejzażami, smakiem tamtych potraw… Może dlatego, że tę polską Atlantydę utraciliśmy na zawsze. A może także z powodu, że ten okres z jego mitologizowanym wyobrażeniem był tuszowany, ukrywany przez czasy sowieckie, ledwo naszkicowany w naszej świadomości.
Dziś trudno nam wyobrazić, jak mogło młode państwo polskie po wojnach, rozbiorach, powrotach milionów Polaków do Ojczyzny, zbudować od podstaw przemysł, rolnictwo, transport, stworzyć własny skarb, walutę, administrację państwową, armię, określić ustrój i politykę zagraniczną, ułożyć stosunki z mniejszościami narodowymi na swoim terenie, a przede wszystkim połączyć w jedną całość ziemie byłych zaborów. Lata międzywojenne to czas udanej reformy walutowej, budowy COP i urozmaiconego życia towarzyskiego: rozwijało się szybko młode kino, rewie, teatry, kabarety. W Polsce w 1921 r. miłośnicy filmu mieli do dyspozycji już ponad 400 kin. W numerze 1 „Ech Polesia” prezentujemy Państwu artykuł Światosława Janoczkina o kinie łuninieckim – o tym, jak rozwijała się ta strefa kultury w najdalszym zakątku II RP, w dalekim poleskim miasteczku.
Postęp techniczny młodej Polski umożliwił korzystanie przez szerokie grono Polaków z aparatów fotograficznych. Najtańszy i najprostszy „Boleś” kosztował 10 zł – więc mogli sobie na niego pozwolić nie tylko dobrze usytuowani. Aparaty stanowiły przedmiot pożądania. Fotografia to czas zatrzymany i zwizualizowany. W roku bieżącym zaprezentujemy Państwu dużo dawnych fotografii, wiele będzie publikowanych po raz pierwszy. Pragniemy by dzięki nim powstał wielopoziomowy obraz II Rzeczypospolitej – etniczny, majątkowy, cywilizacyjny, społeczny. Kraj kontrastów – od reliktów państwa szlacheckiego sprzed rozbiorów do nowoczesnej Europy, od dalekich poleskich chat do stacji radiowej w Baranowiczach. Przeglądając te fotografie, widzimy pełne życia osoby, upozowane czy uchwycone w ich zwykłych czynnościach, pragnące wyglądać elegancko, modnie i atrakcyjnie. Widzimy dziewczęta z prowincji, które chodzą w prostych sukienkach, na głowach berety czy kapelusze, a tu chłopki w szerokich, warstwowych spódnicach, kamizelach i chustkach. Co ciekawe, popularnym typem męskiego stroju był mundur w różnych jego wersjach, noszony wyraźnie z duma. To chyba naturalne w państwie, które żyje pamięcią niedawnej wojny i obawą przed kolejną. Sam Komendant lubił pokazywać się w mundurze.
Drodzy Czytelnicy, zapraszamy Was w tym roku w podróż po dwudziestoleciu międzywojennym – będziemy opowiadać o polskiej wojskowości w 100. rocznicę wojny polsko-bolszewickiej, o polskich policjantach – jak wspierali ludność lokalną i dokarmiali dzieci, o niezwykłych polskich losach, o życiu codziennym kobiet i dzieci – na wsiach i w miastach, o architekturze i sztuce. Zapraszamy Drogich Czytelników do współpracy – czekamy na listy, wspomnienia, fotografie o dwudziestoleciu międzywojennym.

ALINA JAROSZEWICZ
Redaktor naczelna

Udostępnij na: