Reforma Kurii Rzymskiej jest gotowa – ogłosił kard. Oscar Rodriguez Maradiaga. Zmienia się struktura władzy w Kościele. Rola Watykanu maleje, wzrasta znaczenie konferencji episkopatów. Od biskupów będzie zależeć dużo więcej – także w obszarze doktryny. Jak na tę rewolucję odpowiedzą katolicy w Polsce? Czy jesteśmy gotowi funkcjonować w Kościele katolickim w jego nowej formule?

 

Reforma jest gotowa

 

Reforma Kurii Rzymskiej jest gotowa – obwieścił koordynator doradzającej papieżowi Franciszkowi Rady Kardynałów, kard. Oscar Rodriguez Maradiaga z Hondurasu. Portal Vaticannews.va poinformował 5. marca o wywiadzie, jakiego hierarcha udzielił hiszpańskiemu pismu „El Mensaje”. Maradiaga zapowiedział, że papież wyda nową konstytucję apostolską, która ureguluje funkcjonowanie Kurii Rzymskiej oraz jej relacje z konferencjami episkopatów. Dokument zastąpi konstytucję Pastor bonus ogłoszoną w czerwcu 1988 roku przez św. Jana Pawła II. Kardynał ujawnił, że odejdzie do lamusa „piramidalna” struktura władzy w Kościele z papieżem na samym wierzchołku. Kuria Rzymska nie będzie już „organem władzy”, ale „służby”. Co kluczowe, w sposób „znaczący” wzrośnie rola episkopatów. Co będzie to wszystko oznaczać w praktyce? Tego nie powiedział Maradiaga, ale kierunek zmian wydaje się jasny. Episkopaty zyskają prawdopodobnie zupełnie nową władzę – doktrynalną. To wielka rewolucja.

 

Decentralizacja w dokumentach

 

Jej nadejście papież Franciszek zapowiedział zresztą tuż po objęciu tronu Piotrowego. W programowej adhortacji apostolskiej Evangelii gaudium z listopada 2013 roku napisał:

 

Nie uważam także, że należy oczekiwać od papieskiego nauczania definitywnego lub wyczerpującego słowa na temat wszystkich spraw dotyczących Kościoła i świata. Nie jest rzeczą stosowną, żeby Papież zastępował lokalne Episkopaty w rozeznaniu wszystkich problemów wyłaniających się na ich terytoriach. W tym sensie dostrzegam potrzebę przyjęcia zbawiennej «decentralizacji». (16).

 

Decentralizacja – to słowo klucz. W 2013 roku Ojciec Święty nie wyjawił jeszcze jej prawdziwego charakteru. Mogło się wydawać, że idzie o przekazywanie Kościołom lokalnym większych kompetencji w różnych sprawach szczegółowych i – można rzec – zewnętrznych wobec wiary. Karty wyłożono na stół dopiero w lutym 2018 roku. Wówczas po trzydniowych obradach Rady Kardynałów ówczesny rzecznik Stolicy Apostolskiej Greg Burke powiedział wprost, że szykowane przez Ojca Świętego zmiany mają na celu nadanie konferencjom episkopatu „pewnego autorytetu doktrynalnego”. Wkrótce potwierdził to jednoznacznie sam papież. Co więcej zrobił to tak, jakby rewolucja już się dokonała.

 

Gaudete et exsultate z marca 2018 roku napisał:

 

Prawdę, którą otrzymujemy od Pana, możemy pojąć jedynie w sposób bardzo niedoskonały. Z jeszcze większą trudnością udaje się nam ją wyrazić. Dlatego nie możemy udawać, że nasz sposób rozumienia upoważnia nas do sprawowania ścisłego nadzoru nad życiem innych. Chcę przypomnieć, że w Kościele współistnieją zgodnie z prawem różne sposoby interpretacji wielu aspektów doktryny i życia chrześcijańskiego, które w swojej różnorodności „pomagają lepiej wyrazić niezwykle bogaty skarb Słowa”. Oczywiście „ludziom tęskniącym za monolityczną doktryną, bronioną bez żadnych wyjątków przez wszystkich, może się to wydawać jakimś niedoskonałym rozpraszaniem”. […] W istocie doktryna, lub lepiej: nasze jej rozumienie i wyrażanie, „nie jest systemem zamkniętym, pozbawionym dynamiki zdolnej do rodzenia pytań, wątpliwości, dyskusji”, a „pytania naszego ludu, jego zmagania, marzenia, troski mają wartość hermeneutyczną, której nie możemy pomijać, jeśli chcemy poważnie potraktować zasadę wcielenia. Jego pytania pomagają nam zadawać sobie pytania, jego dociekania stają się naszymi dociekaniami”. (43-44).

 

Franciszek ogłosił, że JUŻ nie ma w Kościele katolickim jednolitej doktryny.  Podkreślam – papież wypowiedział się w czasie teraźniejszy. Nie tyle przedstawił więc plan działania na przyszłość, co stwierdził, jaki jest w jego ocenie stan faktyczny. Rzeczywiście, brak jednolitości doktrynalnej w Kościele stał się ewidentny po Amoris laetitia, choć i wcześniej widoczne były pewne tego zapowiedzi czy oznaki.

 

Od Humanae vitae do Amoris laetitia

 

W adhortacji Franciszka z 2016 roku tym papież podjął między innymi kwestię relacji między życiem katolików a prawem Bożym. Dokonał nieformalnej rehabilitacji potępianej przez swoich poprzedników etyki sytuacyjnej. Zaproponował, by jednostka w swoim sumieniu podejmowała autonomiczną decyzję, czy dana ogólna reguła ją obowiązuje, czy też w jej szczególnym położeniu życiowym raczej nie.

 

Zaowocowało to nowym podejściem do kwestii udzielania sakramentów rozwodnikom w powtórnych związkach. Obowiązujące w Kościele od wieków reguły, jasno zdefiniowane przez Jana Pawła II w Familiaris consortio, narzucały takim osobom obowiązek życia w czystości, jeżeli chciałby przyjmować Eucharystię. W Amoris laetitia już tego wyraźnie nie napisano, sugerując dowolność interpretacyjną. I tu właśnie rozpoczęła się rewolucja. Poszczególni biskupi diecezjalni i całe konferencje episkopatów zaczęły wydawać komentarze i wytyczne do papieskiej adhortacji. Jedni – jak w Kanadzie, Polsce czy niektórych regionach Italii i Stanów Zjednoczonych – podkreślili dalsze obowiązywanie nauczania św. Jana Pawła II. Inni – jak w Niemczech, na Malcie i Filipinach czy w pewnych diecezjach włoskich i amerykańskich – ogłosili otwarcie dostępu do Stołu Pańskiego dla większości rozwodników, nieważne, czy żyją w czystości, czy nie.

 

Jedność doktrynalna skończyła się oficjalnie. Bo nieoficjalnie – to nic nowego. Gdy papież Paweł VI ogłosił Humanae vitae i podtrzymał zakaz stosowania sztucznej antykoncepcji sformułowany przez swoich poprzedników, wiele episkopatów odrzuciło nauczanie Watykanu. Belgowie, Holendrzy, Austriacy, Niemcy – wszyscy ogłosili w oficjalnych dokumentach, że w ich krajach nie będzie ono obowiązywać tak bezwzględnie, jak chciałby tego Ojciec Święty.

 

Różnica polega na tym, że Watykan się z tym nie pogodził. Wprawdzie Paweł VI nie zdecydował się na zdecydowaną interwencję, ale ze zbuntowanymi episkopatami prowadzono krytyczny dialog. Jan Paweł II sprawę zakazu antykoncepcji podnosił wielokrotnie, napominając i apelując publicznie i prywatnie o wierność Magisterium Kościoła.

 

W przypadku rozwodników jest inaczej. Zmiany praktyki – i de facto również nauczania, idzie przecież o sakramentologię – dokonano nie pomimo papieskiego dokumentu, ale właśnie dzięki niemu. Zapanowała dowolność. Jedni robią tak, drudzy inaczej – w zależności od oceny warunków lokalnych dokonanej przez biskupa miejsca czy całą konferencję episkopatu.

 

Ile może episkopat?

 

W ocenie progresistów nowe reguły nie funkcjonują jednak jeszcze zbyt dobrze. Problemem są niepokorni biskupi, którzy nie chcą przyłączać się do liberalnego chóru. W sprawie rozwodników we wspomnianych już przypadkach włoskim i amerykańskim w ogóle zrezygnowano z wydawania jednolitych dla całego kraju wytycznych, bo ich wypracowanie byłoby po prostu niemożliwe ze względu na panującą różnicę zdań. W efekcie różnice przebiegają już nawet nie według granic państwowych, ale nawet granic diecezjalnych. Rodzi to oczywiste problemy. Stąd pojawiła się już pierwsza próba dość brutalnego przełamania tych trudności. Zrobili to Niemcy w roku 2018.  Na zimowym zebraniu plenarnym episkopatu większością głosów przyjęto regulacje, w których do Komunii świętej dopuszczono za Odrą protestantów żyjących w małżeństwie z katolikiem. Przewodniczący niemieckiego episkopatu kard. Reinhard Marx ogłosił rzecz z niemałym triumfem, ale siedmiu biskupów, którzy podczas głosowania byli zdania przeciwnego, udało się do Watykanu ze skargą. Twierdzili, że krok kierownictwa episkopatu jest niezgodny z prawem. Powoływali się na Kodeks Prawa Kanonicznego. Ten stanowi mianowicie, że:

 

Kanon 455:

 

1. Konferencja Episkopatu może wydawać dekrety ogólne jedynie w tych sprawach, w których przewiduje to prawo powszechne, albo określa szczególne polecenie Stolicy Apostolskiej, wydane przez nią z własnej inicjatywy lub na prośbę samej Konferencji.

 

I dalej:

 

4. W wypadkach, w których ani prawo powszechne, ani szczególnie polecenie Stolicy Apostolskiej nie udzieliło Konferencji Episkopatu władzy, o której w § 1, pozostaje nienaruszona kompetencja poszczególnego biskupa diecezjalnego i ani Konferencja, ani jej przewodniczący nie mogą działać w imieniu wszystkich biskupów, chyba że wszyscy i poszczególni biskupi wyrażają na to zgodę.

 

Spór dotyczył więc tego, czy dopuszczanie do Komunii świętej protestantów jest sprawą wiary – czy tylko praktyki duszpasterskiej. Marx twierdził, że chodzi o drugi przypadek, jego przeciwnicy – że o pierwszy. Stolica Apostolska była zmuszona przyznać rację krytykom przyjętych regulacji. W efekcie Niemcy nie mogli wydać żadnych ogólnych wytycznych dla całego kraju, tak jak w przypadku rozwodników; opublikowano tylko nieformalny poradnik, którego zalecenia później poszczególni biskupi wcielali – bądź nie – w życie w swoich diecezjach. Próba nagięcia prawa i faktycznego rozszerzenia kompetencji przysługujących konferencjom episkopatów nie powiodła się. Marx deklarował jawnie swoje niezadowolenie, progresiści zaczęli narzekać, że Kościół katolicki w sprawie protestantów wygląda teraz jak jakiś „pstrokaty dywan” pozbawiony jedności.

 

Przestroga kard. Józefa Ratzingera

 

Co w tym kontekście mogą oznaczać słowa kardynała Maradiagi o nadaniu episkopatom większej władzy? Czy ich rola wzrośnie na tyle, by podobne problemy jak zaistniałe w ubiegłym roku w Niemczech już się nie powtarzały? Dokładnie przed takim scenariuszem przestrzegał w 1985 roku kard. Józef Ratzinger, wówczas prefekt Kongregacji Nauki Wiary. W głośnym wywiadzie z Vittorio Messorim opublikowanym pod tytułem „Raport o stanie wiary” wskazywał, że Kościół nie może stać się jakąś federacją Kościołów lokalnych. Mówił:

 

[…] chodzi tu o ochronę samej istoty Kościoła katolickiego, opartego na strukturze episkopalnej, a nie na pewnego typu federacji Kościołów narodowych. Poziom narodowy nie jest wymiarem eklezjalnym. Powinno na nowo stać się jasne, że w każdej diecezji jest tylko jeden nauczyciel i pasterz wiary, który pozostaje w łączności z innymi pasterzami i nauczycielami oraz z Namiestnikiem Chrystusa. Kościół katolicki opiera się na zasadzie równowagi między wspólnotą a osobą. W tym wypadku na zasadzie równowagi między wspólnotą pojedynczych, lokalnych Kościołów (zjednoczonych w Kościół powszechny) a osobą odpowiedzialną za diecezję”.

 

Kardynał przypominał, że „kolektyw nie może zastąpić osoby biskupa”, bo to on i tylko on jest „autentycznym nauczycielem wiary dla wiernych, wobec których sprawuje służebną funkcję”. „Żadna Konferencja Biskupów nie posiada sama z siebie misji nauczania. Także jej dokumenty nie mają jakiegoś specjalnego znaczenia, ale takie, jakie nadają im poszczególni biskupi” – dodawał późniejszy papież.

 

Co zrobimy my, katolicy w Polsce?

 

Kościół federacją Kościołów narodowych? To model protestancki, nie katolicki. Czy zostanie wcielony w życie przez zapowiadany dokument papieża Franciszka? Jeżeli tak, to co z taką władzą zrobi polska konferencja episkopatu? Czy biskupi nad Wisłą są gotowi wziąć nową, wielką odpowiedzialność na swoje barki?

 

W kluczowych współczesnych sporach toczących się w Kościele katolickim nie zabierają jak dotąd głosu. Nie wiemy, jakie jest ich stanowisko w sprawie homoseksualizmu, w tym homoseksualizmu kapłanów; nie wiadomo, co sądzą o celibacie i koncepcji viri probati; nikt nie debatuje o diakonacie i prezbiteriacie kobiet; nawet o sprawie rozwodników w nowych związkach na planie oficjalnym niemal nie wspominano!

 

Czy wszystko ma po prostu „zostać po staremu”? To nie takie proste. Wiara katolicka w polskim społeczeństwie jest coraz płytsza. Młode pokolenie w szybkim tempie odchodzi od Kościoła. Palący problem nadużyć seksualnych, dotąd raczej marginalizowany,  będzie musiał znaleźć swoje rozwiązanie; oby nie tak brutalne jak na zachodzie, gdzie próbuje się do więzienia wsadzać kardynałów, oskarżanych o winy nawet bez mocnych dowodów!

 

Potrzeba debat i głębokiej dyskusji, przygotowania do wyzwań, jakie wkrótce także w Polsce postawi przed Kościołem zmienione, znacznie mniej przywiązane do wartości katolickich społeczeństwo.

 

Nawet jeżeli obawy o  zwiększoną rolę episkopatów są przesadzone i federacyjna wizja, którą nakreślił kardynał Ratzinger nie spełni się, to przecież i tak pozostaje faktem: jedności doktrynalnej oficjalnie już nie ma. Czy na poziomie Kościoła lokalnego, czy tylko Kościoła partykularnego – dokonywanie zmian stało się możliwe. Trzeba stanąć naprzeciw tej rzeczywistości. Obudzić się. Idzie nowe!

 

Paweł Chmielewski

 

Read more: http://www.pch24.pl/rewolucja-na-watykanie–co-zrobi-kosciol-w-polsce-,66756,i.html#ixzz5hqkNkGHA

Udostępnij na: