Dzieje Polesia są tematem wciąż otwartym, fascynującym różnorodnością zagadnień, które nadal, pomimo coraz bogatszej literatury przedmiotu, czekają na swoich historyków. Jednym z takich słabiej wyeksploatowanych badawczo zagadnień jest historia turystyki na Polesiu w dwudziestoleciu międzywojennym, jej początki, uwarunkowania, specyfika. Odtworzenie realiów tej historii w odniesieniu do lat II Rzeczpospolitej nie powinno nastręczać wielu problemów. Temat ten z pewnością jest dobrze udokumentowany w wielu miarodajnych źródłach: archiwaliach, prasie, pamiętnikach, wspomnieniach i relacjach. Źródłem jednak o pierwszorzędnym znaczeniu, poszerzającym naszą wiedzę w sposób najpełniejszy, są przewodniki, poleskie bedekery, których do 1939 r. ukazało się kilka.
O tym, że ich lektura może być zajęciem niezwykle fascynującym przekonuje przykład wydanego w 1936 r. w Pińsku przewodnika „Polesie i turysta”. Sygnowana przez Koło Krajoznawcze Uczniów Gimnazjum Państwowego im. Marszałka J. Piłsudskiego pozycja jest książką szczególną. Wyjątkowość przewodnika polega nie tylko na tym, że niesie ze sobą obfity i różnorodny materiał poznawczy, jakże cenny dla współczesnego historyka. Zdumiewa także poziom intelektualny i literacki autorów – w większości uczniów gimnazjalnych (sic!), którym zawdzięczamy barwne opisy przyrody i folkloru poleskiego, opisy będące, co warte podkreślenia, rezultatem osobistych podróży i obserwacji.
Choć Polesie w dwudziestoleciu międzywojennym nie miało dobrze rozwiniętej infrastruktury turystycznej jak inne regiony Polski, również na jego obszarze obserwujemy początki coraz prężniej rozwijającej się turystyki masowej. Mówią o tym, dla dzisiejszego czytelnika w sposób niezwykle interesujący, te partie książki, które mają charakter praktyczny i zawierają konkretne wskazówki dla uczestników młodzieżowych wypraw po Polesiu. Z pierwszych rozdziałów książki („Jak zwiedzać Polesie?”, „Gdzie i co może zobaczyć turysta, zwiedzający Polesie?”), które dzięki dokumentalnej wartości mogą stanowić doskonałą podstawę źródłową do dziejów turystyki, dowiadujemy się mnóstwa interesujących szczegółów: jak wyglądała baza noclegowa na Polesiu w latach 30 – tych, jak przedstawiały się kwestie wyżywienia i transportu (np. możliwości wynajęcia statku), jakie szlaki i atrakcje turystyczne ( historyczne, etnograficzne i przyrodnicze) były szczególnie polecane przez miejscowych animatorów turystyki. Autorzy przewodnika, świadomi tego, że Polesie budziło wśród Polaków szczególne zainteresowanie jako kraina pełna egzotyki, dziewiczej przyrody i fascynującego folkloru już na wstępie przekonują, dlaczego warto zapoznać się z „dżunglą poleską”: „Każdy turysta, młody i stary, który zwiedził wiele pięknych krain Polski, w przede dniu nowego sezonu przypomina sobie wreszcie te krainy, których jeszcze nie widział. Tajemny gwar fal Bałtyku, patyną wieków okryte dachy starego Krakowa, płomienne paszcze wysokich pieców Górnego Śląska, groźne kontury olbrzymów tatrzańskich, malownicza dolina Prutu, potężny jar Dniestru, czar Liceum Krzemienieckiego, zawrotne tętno stolicy, puszcza jodłowa w paśmie Łysokogórskim, stare Wilno, wreszcie pojezierze suwalskie – tworzą w wyobraźni krajoznawcy śliczną mozaikę. Wnet jednak obok tej mozaiki powstaje biała plama, odpowiadająca krainom jeszcze niepoznanym. Jeżeli wśród tych ostatnich jest Polesie, to precz wahania, niech powzięta decyzja przeistoczy się w czyn. Przede wszystkim Polesie, kraj pierwotny, egzotyczny, kraj, który już może w niedalekiej przyszłości zniknie w swej dzisiejszej szacie, bo się stanie „Polską Holandią”. Jeden rzut oka na załączoną mapkę turystyczną Polesia nie tylko przekona, lecz i podpowie, jak rozpocząć zapoznawanie się z dżunglą poleską. Niezależnie od tego, z której strony świata ma się przybyć w tę dziwną krainę, Pińsk – serce Polesia, będzie i jest tym punktem centralnym, z którego wybiegają promieniście we wszystkich kierunkach drogi, szlaki, ścieżki i bezdroża, wiodące w tajemne knieje”.
Prof. Antoni Mączak w swoim znanym eseju „Peregrynacje. Wojaże. Turystyka”, w uwagach poświęconych przewodnikom turystycznym, zauważa: „Podróże po turystycznym XIX stuleciu, od lat trzydziestych poczynając, odbywać będziemy z drukowanym przewodnikiem w ręku. Podobnie jak jego poprzednicy (…) nowoczesny przewodnik był przeznaczony do czytania zarówno w terenie, jak w domu przy kominku.” Słowa te idealnie pasują do naszego poleskiego bedekera. Jego niezwykle bogaty i plastyczny język wiele nam mówi o kulturze i wrażliwości literackiej autorów. Już pierwsze, przytoczone powyżej, akapity stanowią zapowiedź znakomitego stylu, jakże odmiennego od stylu współczesnych przewodników. Zdumiewać zwłaszcza musi polszczyzna uczniów – piękna, lekko poetyzowana, niezwykle emocjonalna, będąca wzruszającym przykładem lokalnego patriotyzmu. Czytając „Polesie i turystę” myślimy z nostalgią o poziome nauczania w przedwojennych gimnazjach. Oto jeden z ciekawszych przykładów, fragment rozdziału „Horodyszcze k/Pińska”, skreślonego przez ucznia klasy VI: „Liczne wycieczki, zawijające do Horodyszcza, pełne są zachwytu dla malowniczego położenia jeziora (…). Z jednej strony w lustrzanej tafli jeziora odbijają się chatki wsi Zajezierza, położonej vis a vis Horodyszcza, z drugiej zaś przegląda stary kościół ze strzelistą wieżyczką i piękna nowa szkoła – schronisko turystyczne. Patrząc z lasku, porastającego wybrzeże obok plebanii, na północny zachód – widzimy piękny zalew jeziora, nad nim starą, jak grzyb wrośniętą w piach, karczmę a opodal nową, malutką, gustownie wyglądającą, stacyjkę kolejową linii Brześć – Pińsk – Łuniec, a jeszcze bardziej na prawo widnieje stos, ułożonych na brzegu a spławionych wodą bali, wyglądających stąd, jak zapałki, przeznaczonych na przeróbkę dla tartaku i fabryki dykt, z daleka widniejących, wokół których rozsiadło się bezładnie kilkanaście domków. Rzućmy okiem na zachód. Widzimy ostro zarysowane wzniesienie Zahorodzia, na którym widnieją, ciągnące się aż hen ku Pińskowi, wsie i majątki. Dziwne robi wrażenie nieprzerwany ich łańcuch, jako kontrast do bezkresnej równiny bagien i moczarów, ciągnących się od nich ku południowi. Ale minęły oto godziny południowe. Zbliża się zachód słońca. Szczególnie pięknie, wprost nie do opisania ślicznie wygląda on nad jeziorem horodyskim. Nie silę się na opis tego, bo na to, by przedstawić całą krasę takiego zachodu, trzeba Mickiewicza. Wspomnę jeno, że wszyscy, którzy go raz widzieli, nigdy nie mają dosyć tego widoku. Obozując tam, przez szereg dni oglądaliśmy go i, co dnia z większym zachwytem, goniliśmy łaknącymi cudnych widoków oczami za grającą tysiącami barw tonią… i płonącymi szkarłatem niebiosami…” Można przypuszczać, że to właśnie m. in. dzięki takiemu sposobowi pisania przewodników, odegrały one ważną rolę w kształtowaniu i rozwoju poleskiej turystyki w dwudziestoleciu międzywojennym, w popularyzacji „tej dziwnej krainy” i jej „tajemnych kniei”.
Czytelnik rozsmakowany w tematyce poleskiej znajdzie w „Polesiu i turyście” wiele podobnych ustępów, w których bogactwo informacji idzie w parze z pięknym, literackim przekazem. Warto z zapałem oddać się lekturze kolejnych rozdziałów („Zwierciadło Polesia – Regionalne Muzeum Ziemi Poleskiej”, „Ordynacja Dawidgródecka ze szczególnym uwzględnieniem zwierzostanu”, „Osada angielskiego generała w dżungli poleskiej”, „ Wyspa tatarska wśród poleszuckiego morza”, „Lubieszów”, „Rozniecanie ognia na Polesiu”, „Studnia na Polesiu”, „Lecznictwo ludowe”, „Sianokosy”), by przekonać się, że „pod względem oryginalności życia, osobliwości kultury i krajobrazu Polesie daje zwiedzającemu krajoznawcy wiele rozkosznych momentów przy podróżach po tej „egzotycznej” krainie”.
Dobrze by było, aby ta urocza książeczka, jaką jest „Polesie i turysta”, podobnie jak i inne poleskie bedekery, z większą siłą przyciągała zainteresowanie badaczy kresowej turystyki. Wszak historia Polesia to również historia poleskiej turystyki, a ta wciąż czeka na swojego dziejopis
PIOTR BOROŃ