Drodzy Czytelnicy,
W styczniu br. nasi Koledzy i Koleżanki redakcyjni: Alina Jaroszewicz, Eugeniusz Lickiewicz, Olga i Andrzej Wasylewiczowie spotkali się na warszawskim Grochowie z Panią Janiną Szestakowską, wieloletnią czytelniczką i autorką „Ech Polesia”, członkinią Związku Sybiraków, Warszawskiej Rodziny Policyjnej oraz Stowarzyszenia Rodzina Katyńska. Pani Janina jest także autorką książki „Z dziejów Flotylli Rzecznej marynarki Wojennej w Pińsku”, którą wydała w 2013 r.
Janina Szestakowska urodziła się 11 października 1923 r. w Pińsku w rodzinie Ewy i Adama Lenkiewiczów. Rodzina miała dom, piękny ogród, pół kilometra od domu rozciągały się pola, łąki i las. Szczęśliwe dzieciństwo i młodość pani Janiny i trojga rodzeństwa skończyły się 17 września 1939 r.
Wysłuchajmy historii życia jej rodziny i jej pokolenia – pokolenia dzieci II RP. Pani Janina w wieku 97 lat jest młoda duchem i energiczna, ma dobrą pamięć. Przygotowuje do druku kolejną książkę. Wkrótce na naszej stronie www.echapolesia.pl ukaże się film – wywiad z naszą Bohaterką.
Wróciliśmy do Pińska w sierpniu 1946 r. Władza radziecka zabrała wszystko – dom, gospodarstwo. Nas, Polaków, traktowano tam z nieufnością, podejrzliwością. Zaczęliśmy się starać o wyjazd do Polski, jednak stało się to możliwe dopiero 10 lat później – na podstawie umowy z 1956 r. W tym czasie wyszłam za mąż za Borysa Szestakowskiego, przedwojennego ułana. Służył w 25. Pułku ułanów, który stacjonował w Prużanie. Pochodził z rodziny prawniczej.
Walczył w wojnie obronnej 1939 r. Pod Koronowem trafił do niemieckiej niewoli, był w obozie jenieckim w Woldenbergu. Cudem się stamtąd wydostał. Był dobrym synem, więc nie zważając na konsekwencje, wrócił do Pińska, do matki. I tu od razu trafił do sowieckiego wojska, do karnej kampanii. „Najdroższy syneczku, modlę się za ciebie codziennie” – pisała do niego matka na kartce, którą mam do dzisiaj. Mąż z tą kampanią został wysłany na pierwszą linię frontu i 17 stycznia 1945 r. był ranny w walkach o wyzwolenie Warszawy. Trafił do szpitala, podleczył się i go znowu wysłali na front. Doszedł aż do Berlina z armią radziecką. Spotkał wojsko polskie, zapraszali go do siebie, ale chciał wrócić do matki. Po moim powrocie z zesłania spotkaliśmy się i w 1953 r. wzięliśmy ślub. A w 1957 wyjechaliśmy do Polski, do Warszawy, gdzie mieszkał jedyny brat męża.
Jeszcze opowiem o moim bracie Adamie, urodzonym 1912 r. Służył jako kapral w 9. baonie żandarmerii Wojska Polskiego w Brześciu, a miejscem jego stacjonowania był Pińsk. Po wojnie obronnej 1939 r. wrócił do Pińska, gdzie został aresztowany przez NKWD w końcu października 1939 r. wywieziony do obozu w Ostaszkowie, wiosną został zamordowany strzałem w tył głowy w podziemiach szpitala w Kalininie i spoczywa na Polskim Cmentarzu Wojennym w Miednoje, wśród ponad 6 tys. polskich policjantów, żandarmów i pograniczników – więźniów Ostaszkowa. Pośmiertnie awansowany na stopień podporucznika WP przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego w listopadzie 2007 r.
Moja siostra Helena Szołomicka, ur. 27.09.1927 r., która wraz ze mną i mamą była wysłana do Ałtajskiego Kraju, wróciła wraz z nami do Pińska. Tam pozostała, była niestrudzonym społecznikiem, prezesem Stowarzyszenia Sybiraków w Pińsku, wielką polską patriotką. Będąc jedną z założycieli oddziału Związku Polaków na Białorusi, wspierała także Polską Macierz Szkolną w Pińsku. 20 lutego 2019 r. odeszła do Pana. Wieczny odpoczynek racz Im dać Panie…
Op.red.