W tak sędziwym wieku każde urodziny – to Jubileusz. Nasza Redakcja z okazji tego pięknego Jubileuszu składa Pani Elżbiecie najserdeczniejsze życzenia – nowych marzeń i planów, radości i satysfakcji, spotkań w gronie starych i nowych przyjaciół, wiele zdrowych słonecznych dni w Baranowiczach i w kochanej Mołczadzi, gdzie pani Elżbieta spędza wiosnę i lato.

Pani Elżbieta Dołęga-Wrzosek w swoim ogródku w Mołczadzi

Pani Elżbieta Dołęga-Wrzosek jest powszechnie znana w kraju, w Polsce, na świecie w środowiskach polonijnych jako założycielka i wieloletni dyrektor najstarszej szkoły polskiej na Białorusi – Społecznej Szkoły Polskiej im.Tadeusza Reytana. Swoją działalność rozpoczęłą w roku 1987. Działalność – to słowo nie pasuje do określenia tego, czym żyła, oddychała, pasjonowała się pani Elżbieta. To było jej życie, które stało się zjawiskiem niezwykłym: stworzyło nowe środowisko kulturalne, oświatowe, towarzyskie, niezwykle kreatywne, twórcze. Jej poczucie godności  ludzkiej , tożsamosci narodowej, jej lekki, luźny , tak bardzo nie sowiecki sposób obcowania i działania zaraził wszystkich dookoła. Ona nigdy nie pasowała do organizacji i struktur konjunkturalnych. Nie interesowało ją nigdy budowanie kariery czy własnego ołtarzyka. Ona nigdy nie poddała sie wpływom żadnej z matryc. Była sobą i pozwalała być sobą innym. Kochała życie we wszystkich jego postaciach i barwach. Budowała Szkołę wolnych i radosnych ludzi. Budowała środowisko ludzi niezależnych i szczęśliwych. Można zabrać budynek jej Szkoły, zabrać książki i całe mienie. Ale nikt nigdy nie zabierze tego ognia miłości, który zapaliła w sercach dzieci. Nikt nie zabierze tej radości obcowania, dzięki której drzwi Jej domu są zawsze otwarte. Tak, pani Elżbieta drzwi do swojego mieszkania nigdy nie zamyka , i nie tylko w dni urodzin –  zawsze. 🙂 By w każdej chwili każdy mógł przyjść, tak, bez zapowiedzi…W dniu Jej urodzin jedne delegacje zmieniały nastepne. Przychodzili dawni uczniowie, członkowie chórów i zespołów, polscy lekarze, sąsiedzi. Była jak zawsze elegancka, pogodna, uśmiechnięta, ze swoim niepowtarzalnym poczuciem humoru. Wbrew niedawnej operacji, ciosom losowym, cięzarom przeżytych niełatwych lat. Ma fenomenalną pamięć, dużo czyta, jest na bieżąco w temacie wszyskich aktualnych wydarzeń w Polsce i na świecie. Mieszka w towarzystwie 21-letniego, jeszcze starszego od niej samej kota i psa. Podsumowując każde dramatyczne wydarzenie swojego życia Pani Elżbieta zawsze mówi: „Było – minęło”. W tych dwóch słowach jest zawarta cała filozofia Jej życia, która pozwala wstawać po kolejnych upadkach, tragediach, stratach. Wstawac i iśc dalej.

Rodzice pani Elżbiety: Roman i Teresa
Przedwojenne dzieciństwo
Elżbieta Dołęga-Wrzosek w czasie wojny

Nasze ostatnie spotkanie było związane z nagraniem przez naszą Redakcją filmu o życiu Pani Elżbiety w czasie II wojny światowej. Prawie nikt nie wie, że podczas wojny Pani Elżbieta uratowała dwoje dzieci: dziecko żydowskie – Ryśka Węgra oraz dziecko białoruskie  – Jurka, tak ona nazwała  swego przybranego braciszka.

Rysiek Węgier
Jurek, przybrany braciszek Elżbiety

W czasie wojny pani Elżbieta z mamą Teresą i nianią Zofią mieszkały w Stołowiczach, tam znalazły się zupełnie przypadkowo, uciekając na początku  wojny z Warszawy. Niania szyła palta i fufajki, mama i Elżbieta robiły na drutach ciepłe skarpety, za każde można było na bazarze dostać  aż pół kilo masła. Zamieszkały w opuszczonym domu, w którym był fortepian – mama grała na fortepianie i była nauczycielką muzyki. W Stołowiczach  Niemcy zrobili getto dla Żydów stołowickich i uchodźców z innych miast. W pobliskim Kołdyczewie powstało straszne miejsce, o którym miejscowi bali się nawet mówić – obóz koncentracyjny, w którym znajdowali się Polacy, Białorusini, Żydzi, Rosjanie, Romowie. Pewnego dnia do domu pani Elżbiety zapukał księgowy z getta wraz z 11-letnim synem – byli to też uchodźcy z Warszawy. Panu Węgier wolno było czasami wychodzić z getta. On z bólem w sercu  poprosił panią Teresę, mamę Elżbiety, by wzięła i schowała jego jedynego syna Ryśka gdyż wiedział ,że wkrótce getto zostanie zlikwidowane”. Pani Teresa proponowała mu, że zaprowadzi do partyzantki do lasu (była łączniczką partyzancką), ale Węgier nie mógł zostawić żony samej, a żona w żaden sposób nie mogła wyjść z getta. Rysiek przez całe dnie leżał pod łóżkiem, tylko późnym wieczorem mógł wychodzić i wtedy grali z Elżbietą w warcaby czy robili na drutach. Wszystkich mieszkańców getta  zamordowali w 1,5 km od Stołowicz, w okolicach Arabowszczyzny. W tym miejscu śmierci rodziców Ryśka oraz 5 140  Żydów polskich  po latach pani Eklżbieta postawiła pomnik . W Kołdyczewie w czasie wojny zginęło ok. 22 000 więźniów – w tym dużo dzieci i kobiet. Było tam dużo inteligencji polskiej, księży  z Baranowicz, Stołbców, Nieśweża.

Pani Elżbieta przezd domem w Stołowiczach, w którym mieszkała z rodziną podczas wojny. Przed tym gankiem Niemiec zabił Gitę.

Potem do ich domu kiedyś przyszła Gita, córka rabbina, która cudem przeżyła. Schowali ją w chlewie, rano i wieczorem Elżbieta nosiła jej ciepłe zupy i kasze. Ktoś z sąsiadów wyśledził i donióśł – na oczach Elżbiety i jej mamy Gitę zastrzelili. Wkrótce i mamę Teresę zabrali do obozu w Kołdyczewie. 15-letnia już wtedy Elżbieta została z nianią. Pewnego dnia zbierając wzdłuż drogi szczaw, usłyszała cichy  płacz – podeszła i zobaczyła małe dziecko – roczne lub troszkę więcej,, chłopczyk miał krzywe nóżki, wrzody na ciele, był wycieńczony. Wzięła go natychmiast i zabrała do domu. „To będzie mój braciszek.  A na imię Jurek” Nie wiadomo, jak chłopczyk znalazł się koło drogi, co stało się z jego matką, skąd on jest. Tak został bratem Elżbiety – troszczyła się o niego całe życie, pomogła otrzymać wykształcenie.

Pani Elżbieta przy pomniku ofiar getta w Stołowiczach

Były to lata niebezpieczne, głodne, pełne zagrożeń i niepewności. W  1944 po wyzwoleniu Kołdyczewa wróciła cudem ocalała mama Teresa, wycieńczona, schorowana.  Historię życia podczas wojny pani Elżbieta opowiada w filmie, który w listopadzie  można będzie obejrzeć na stronie „Ech Polesia”.

Mijały lata. Pani Elzbieta w roku  1999 została uhonorowana przez władze Izraela za bohaterską postawę w czasie Holokaustu – dzięki niej i jej rodzinie ocalał  Rysiek Węgier i dał życie następnym pokoleniom.  Rysiek wiele razy gościł panią Elżbietę z rodziną w Izraelu. Towarzystwo żydowskie w Baranowiczach udziela jej systematycznej pomocy i wsparcia.

Złoty Krzyż Zasługi i Medal Komisji Edukacji Narodowej – nagrody RP pani E.Dołęga-Wrzosek

 

 

 

 

 

 

 

 

Pani Elżbieta jest otoczona troską rodziny i przyjaciół, jest dalej czynna, pełna energii, prowadzi korespondencję, czyta książki i polską prasę, ma kontakt internetowy z przyjaciółmi  z całego świata  i  potrafi wbrew wszystkim burzom i dramatom cieszyć się życiem. Ma wielki autorytet w Baranowiczach, i  nie tylko w środowisku polskim.

Red.

Udostępnij na: