Polakowi kresowemu, wielkiemu patriocie, założycielowi dwóch polskich organizacji w Pińsku w 85. Rocznicę Urodzin poświęcamy
Wiktor Mostek urodził się 4 czerwca 1929 roku w Albertynie koło Słonimia – osadzie hrabiego Ksawerego Pusłowskiego w rodzinie cieśli Ignacego, syna Józefa i Nadziei Mostek, z domu Buszko. Ojciec Wiktora Mostka pochodził z województwa kieleckiego, gdzieś około Jędrzejowa. Do Albertyna Ignacy przyjechał po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej w poszukiwaniu pracy. Ożenił się. Później za bratem przyjechał Feliks, który też założył rodzinę w Albertynie. Dwóch braci Ignacego (Roman oraz Wacław) przed wojną mieszkało w Częstochowie.
Rodzina liczyła osiem osób: rodzice, młodsza siostra matki – Luba oraz pięcioro dzieci: Zosia, Janina, Kazimierz, Mieczysław oraz Wiktor. Rodzina żyła niebogato. Ojciec budował domy, ale nie zawsze miał pracę. Rodzina uprawiała 1,5 ha ziemi, prowadziła gospodarstwo domowe: była krowa, świnie, kury. Dzieci od małych lat pomagały dorosłym, nie miały zabawek ani czasu wolnego. Starsza siostra Zosia pracowała w fabryce papieru i tektury w Albertynie razem ze swoją ciocią Lubą. Do Szkoły Powszechnej w Albertynie, która liczyła siedem klas, Wiktor zaczął chodzić w 1936 roku. Do 1939 roku ukończył 3 klasy szkoły. W roku 1938 przystąpił do Pierwszej Komunii Świętej. Interesował się tematyką wojskową, lubił obserwować żołnierzy z pułków 79 oraz 80, przychodzących do osady w Albertynie w ramach wypoczynku. Jego ideałem był Piłsudski.Bliscy żartem nazywali chłopczyka imieniem marszałka.
Kresowy 1939 rok…
Pan Wiktor pamięta dużą flagę z wielkimi literami РСФСР, kwiaty którymi witali sowietów oraz nędzę, strach, niesprawiedliwość, rozpacz, które zagościły na długie lata po wejściu „oswobodzicieli”. Pan Wiktor pamięta, jak Rosjanie rozpowszechniali palenie tytuniu nawet wśród dzieci: – „Na zakuri!” – mówili do każdego. Nie było żywności, wszystkie sklepy prywatne zostały zamknięte. Pan Wiktor wspomina, jak dziewczęta pytały sowieckich oficerów:
– „Dlaczego nie ma chleba? – Priwieziom, priwieziom!
– A dlaczego nie ma soli? – Priwieziom, s transportom płocho…
– Nie ma manufaktury, z czego szyć odzież? – Priwieziom…
– A nędza u was jest? – Polnyje wagony uże gotowyk otprawke, skoro prijediet k wam nędza!”
Pan Wiktor pamięta, jak nauczycielka przychodziła do domu i prosiła matkę, żeby mówili po rosyjsku, bo dzieci nie potrafią uczyć się w tym języku. Dzięki wsparciu nauczycielki pani Władysławy Lewkowiczówny,która była ciocią chłopczyka, 4 klasę skończył dobrze.
Ojciec pana Wiktora nie był osadnikiem, dlatego jego rodzina nie została wywieziona na Syberię. A ciocia Elżbieta, mieszkająca w drugiej części wspólnego domu w Albertynie, która wyszła za mąż za Wacława Wróblewskiego, legionistę, i czworo ich dzieci 20 czerwca 1941 roku zostali wywiezieni na Syberię, zaledwie dwa dni przed wojną.
Wojna niemiecko-sowiecka i los rodziny Mostków
Dzień początku wojny 22 czerwca zastał Wiktora w Baranowiczach, gdzie chłopczyka skierowała matka,żeby przekazał paczkę żywnościową dla wysyłanych na Syberię kuzynów Wróblewskich. Tam zanocował u drugiej cioci Luby, która już od kilku lat mieszkała w Baranowiczach. Paczka nie została przekazana, gdyż następnego dnia wybuchła wojna, wagony z wysiedlonymi Polakami odjechały, a dwunastoletni chłopiec musiał wracać na piechotę 50 km do Albertyna. Wrócił nad ranem następnego dnia, zgubiwszy sandały, pierwsze sandały w jego życiu, kupione przez mamę.
Niemcy rozstrzelali ojca i starszą siostrę Wiktora Zosię na górze Pietrolewickiej niedaleko Albertyna. Rozstrzelano razem 20 tysięcy Żydów, Rosjan, Białorusinów, Polaków. Teraz tam stoją trzy pomniki: od państwa białoruskiego, od Żydów, od Polaków. Na ostatnim wykuto nazwiska ojca oraz siostry Wiktora Mostka.
Drugą siostrę – Janinę wywieziono do Belgii do pracy, gdzie ciężko pracowała w chlewie. Po wojnie wróciła, wyszła za mąż w Rosji, ale dzieci nie miała. Życie tam się nie ułożyło, wróciła i mieszkała ostatnie lata w Albertynie. W domu, w którym mieszkała, wcześniej był pożar. Pan Wiktor odremontował ten dom dla siostry, zapłacił za instalację ogrzewania. Janina zmarła 30 października 2011 roku, pochowana została na cmentarzu w Albertynie obok innych członków rodziny Mostków.
Brat Kazimierz, rocznik 1925, wstąpił do polskiego wojska podczas mobilizacji w roku 1944 po wkroczeniu po raz drugi Sowietów. Walczył pod Wrocławiem, został ciężko ranny, przywieźli go do domu, zmarł w wieku 22 lat i też został pochowany na cmentarzu w Albertynie.
Brat Mieczysław podczas okupacji pracował w fabryce w Słonimiu, wyrzucał węgiel z wagonów. Maszynista parowozu – Niemiecchciał pożartować i z wielką prędkością uderzył w wagony, kiedy tam na deskach znajdował się Mieczysław, który spadł pod koło wagonu. Jedną nogę odcięło całkowicie, a drugą zmiażdżyło. Dyrektor fabryki ulokował brata w niemieckim szpitalu wojskowym. Brat wyżył, ale w wieku 17 lat został kaleką. Wywieźli go do Niemiec razem ze szpitalem. Powrócił po skończeniu wojny do domu. Sowieci długo sprawdzali, dlaczego on wrócił z Niemiec bez nogi. Całe życie przeżył o jednej nodze. Ożenił się z Marysią – Polką. Wyjechali do Rosji do siostry Janiny. Jej mąż pracował w rafinerii i pomógł zostać Mieczysławowi monterem. Trudno uwierzyć w to, że będąc kaleką, nie posiadając z początku zawodu, pracował przez całe życie jako monter na wysokości. Był bardzo zdolny, pięknie rysował. Zmarł w wieku 68 lat.
Życie w socjalistycznym państwie
Po wojnie Wiktor został jedynym synem, który mógł pracować fizycznie w gospodarstwie. Pasł krowy, pracował także dla wdów, kosząc trawę, żeby później one przyszły pomagać matce w czasie żniw. Dziesiątą klasę skończył Wiktor w wieku 19 lat w 1948 roku. W tym samym roku wstąpił na Akademię Politechniczną w Mińsku na kierunek melioracja. W następnym roku dwie grupy z Mińska, w tym Wiktora, wysłano do Akademii Rolniczej w Gorkach, żeby odnowić tam fakultet melioracji. Był jedynym studentem, który nie był członkiem komsomołu, otrzymywał groźby od służb specjalnych oraz zapewnienia, że nigdy nie dostanie dobrego stanowiska. Ratowało Wiktora uczestnictwo w działalności koncertowej, śpiewał podczas każdego koncertu. W 1953 skończył Akademię jako inżynier do spraw melioracji. Dostał nakaz pracy do Baranowicz. Wiktor otrzymał posadę głównego inżyniera oddziału melioracji baranowickiego obwodu. Po likwidacji obwodu w 1954 r. skierowano go do Grodna, gdzie też został głównym inżynierem oddziału melioracji. Otrzymał mieszkanie, w którym mieszkał razem z mamą. Przyszłą żonę Leokadię Sewruk poznał w Baranowiczach. Pobrali się, niedługo urodził się syn Wiktor. Do 1960 roku mieszkali w Grodnie. Potem pan Wiktor został skierowany do pracy we wsi Zabłocie, rej. woronowskiego, a za rok – do wsi Łacduny rej. iwiewskiego, gdzie pracował przez 9 lat. W roku 1970 udało mu się przyjechać do Pińska. W roku 1973 zmarła na zawał serca matka pana Wiktora. Pochowana została w Albertynie.
W roku 1983 ciężko zachorowała teściowa pana Wiktora, zmarła w roku 1991. W roku 1987 zachorowała i żona, została bez ruchu oraz bez mowy (tylko modliła się wyraźnie po polsku), też potrzebowała codziennej opieki oraz pomocy, którą Pan Wiktor świadczył całodobowo w ciągu tych lat łącznie z zajęciami fizycznymi.
Zorganizowanie Oddziału Związku Polaków w Pińsku
W lutym 1992 r. ks. Kazimierz Świątek zorganizował zebranie, na którym zaproponował powołanie do życia Oddziału Związku Polaków w Pińsku i rekomendował pana Wiktora Mostka do zarządu. Na prezesa zaproponowano lekarza Panasiewicza, który jednak tydzień później wyjechał do pracy do Jemenu. Wszystko, co potrzebne było do funkcjonowania związku – statut, konto w banku – zrobił pan Mostek. W marcu wybrano go prezesem. Pracował przez dwie kadencje, nawiązał kontakty z odziałem WP w Częstochowie, z Solidarnością w Skierniewicach, Stowarzyszeniem Przyjaciół Ostrolęki, zorganizował chór „Wspomnienie” w roku 1990, salę literatury polskiej w bibliotece państwowej w Pińsku w roku 1993. W 1996 r. odszedł ze Związku i zajmował się chorą żoną. Niestety, nowe władze Związku w Pińsku nie zapraszały dalej Pana Wiktora na swoje zebrania.
W roku 1999 zmarła żona pana Wiktora. Pochowana została na rodzinnym cmentarzu Mostków w Albertynie. Pan Wiktor często bywa tam, odwiedza, opiekuje się grobami prapradziadków, pradziadków, dziadków, matki, cioci, siostry, brata oraz swojej żony.
Życie toczyło się dalej, Ks. Kardynał zaproponował panu Mostkowi pracę w celu odzyskania plebanii dla parafii. Trudno było to zrobić, gdyż trzeba było w imieniu Komitetu Kościelnego prowadzić pertraktacje z dziewięcioma lokatorami. W końcu wielki budynek obok seminarium został plebanią.
Zorganizowanie Polskiej Szkoły Niedzielnej oraz Oddziału Polskiej Macierzy Szkolnej
Jeszcze w 1992 roku pan Wiktor Mostek poznał Panią Teresę Sedlarową z Nowego Jorku – polską dziennikarkę. Po śmierci żony napisał do niej prośbę o wsparcie w założeniu Polskiej Szkoły w Pińsku. Pani Sedlarowa wydrukowała w gazecie tę odezwę. Po rozmowie z nauczycielami języka polskiego zadzwonił do Grodna, zaprosił pana Stanisława Sienkiewicza oraz panią Teresę Kryszyn. Odbyło się spotkanie, na którym byli obecni Nina Byczkowska, Nadzieja Chudiakowa, Eugeniusz Korolow oraz Helena Jaruticz. Postanowiono pójść do Kuratorium Oświaty w Pińsku. Pan Edward Jeleński z Kuratorium zaproponował zebrać podania od rodziców i potem otworzyć szkołę. W ciągu miesiąca zebrano 76 podań. Utworzono Oddział Polskiej Macierzy Szkolnej w Pińsku, prezesem oddziału został wybrany Pan Wiktor Mostek. Polska Szkoła Niedzielna została zarejestrowana 5 lutego 2002 roku. Zastępca państwowej szkoły, w której odbywały się zajęcia – Maria Łosicz – Polka, została wybrana wiceprezesem PMS w Pińsku. Na początku zorganizowano cztery grupy. Wynajęto tylko jedną salę, ale korzystać można było z pięciu w tym samym czasie, piąta klasa służyła do zajęć z muzyki. W roku 2004 organizowany został zespół „Poleskie kaczeńce”, prowadzony przez Łarisę Gorbunową. Drugi zespół powstał później i nazywa się „Jagódki”. Zostały nagrane dwie płyty polskich pieśni. Zespoły występują w Polsce na festiwalach oraz biorą czynny udział w rozmaitych konkursach. W latach 2011, 2012 soliści Eugenia Danilewicz oraz Lilia Jakubczyk dostały pierwsze nagrody na Konkursie Piosenki im. Anny German w Mińsku. Obecnie szkoła prowadzi zajęcia z języka polskiego, historii, geografii dla ok. 200 uczniów w wieku od 8 do 18 lat. Z okazji 10-lecia działalności w roku 2012 nadano Szkole imię Ryszarda Kapuścińskiego – mistrza polskiego reportażu. Z inicjatywy pana Wiktora Mostka uczniowie Polskiej Niedzielnej Szkoły w Pińsku jeżdżą na wycieczki do miejsc Polskiej Pamięci Narodowej na Białorusi, co sprzyja rozwojowi świadomości narodowej (polskiej) oraz przyczynia się do głębszego zapoznania się dzieci z historią, pomaga zapalić iskierkę miłości do Ojczyzny. Głównym problemem dla dalszego skutecznego funkcjonowania szkoły pozostaje brak własnego lokalu.
Wszystkie działania społeczne pana Wiktora kieruje myśl, żeby polepszyć sytuację mniejszości polskiej na Białorusi, w Pińsku. Zamiast broni w rękach przez całe życie niesie w sercu wiarę i miłość, którymi szczodrze dzieli się z ludźmi, uczy pielęgnować tradycje naszych przodków, popularyzuje polskie dziedzictwo kulturowe, organizuje Polaków oraz wspierał ich działalność. Za główny obowiązek wszystkich tych organizacji pan Wiktor Mostek uważa nauczanie naszych polskich dzieci w języku polskim. Otwarcie i zdecydowanie mówi o tym, że każda organizacja polska na Białorusi może przetrwać tylko wtedy, gdy będzie uczciwie oraz precyzyjnie wypełniała swój statut. W przeciwnym wypadku będzie ośmieszać się i poniesie klęskę. Będzie to także powód do niegodziwego traktowania Polaków i Polski na Białorusi.
W imieniu Forum Polskich Inicjatyw Lokalnych Brześcia i obwodu brzeskiego składam Jubilatowi szczere życzenia zdrowia, pomyślności oraz wszelkich Łask Bożych, dziękując równocześnie za krzewienie polskości oraz czyste serce, generujące ciepło dla wielu.
Hanna Paniszewa