„Choć nadciągnął czambuł ze wschodu równając wszystko z ziemią, ludność uprowadzając w jasyr. Nie zrażało to ziemiańsko-rycerskich zastępów, by po uroczystym Te Deum w świątyniach Lwowa, Grodna czy Kamieńca, szły ratować Ojczyznę i odeprzeć wrogie najazdy”.
Kresy Wschodnie – część obszarów dawnej Rzeczypospolitej, czyli Litwa, Biała Ruś i Ukraina, różnorodne, a jednocześnie wspólne pod względem etnicznym, kulturowym, religijnym, socjologicznym, językowym stworzyły mieszaninę chociaż czasem nieposkromioną, jednak jakże cenną dla dopełnienia i wzbogacenia poprzez właśnie pewną odmienność dla europejskiego i światowego dziedzictwa. Fakt, że ziemie te wchodziły dawniej w skład Państwa Polskiego decyduje w znacznej mierze o charakterze ich kultury i obyczajach mieszkańców. Polską ludność obserwowaliśmy przed wojną na całym tym terenie zajmującą się najczęściej rolnictwem. Co zaś do przemysłu, traktującego ziemię jako główne źródło bogactw, przeważała na Kresach Wschodnich ludność polska, jednak różniła się od ludności ruskiej czy żydowskiej tym, że nie była napływową, a osiadłą tam przed wiekami. Historycznie od czasów postania państwa, a w sposób potwierdzony uniami i układami króla począwszy od Kazimierza Wielkiego ściśle od wieku XIV.
Kresami, w ogóle, zwano w dawnej Polsce stanowiska żołnierzy, czyli wojskowe stójki i poczty wystawiane na pograniczach państwa, aby żaden nieprzyjaciel nie mógł przezeń się przedzierzgnąć. Zwyczaj ten bardzo stary podobnie jak za Karola Wielkiego w Galii, gdy na granicach ustawiano wieżyczki strażnicze, co później skutkowało zwiększeniem bezpieczeństwa państwa i mieszkańców, a ponadto przynosiło bieżące informacje o jego stanie zagrożenia, a nawet służyło do przekazywania bezpiecznie korespondencji, co w czasach bez Internetu i telefonów komórkowych było nie lada ułatwieniem. A skąd bezpośrednio pochodziło słowo? Otóż służbę wykonywano kolejno spisując kreskami, bądź kresami tę wypadającą na zmianę kolejkę. Łańcuch straży wyznaczał właśnie granice państwa polskiego i stąd, w mowie potocznej, zaczęto używać słowa kresy w miejsce granic. Dodatkowo w wieku XVII granicami nazywano pas ziemi pogranicza, czyli ziem ukrainnych. Wskutek zawieruchy wojennej różnie z nimi bywało. Jedni bardziej temperamentni kłócili się o nie, co doprowadzało najczęściej do starć zbrojnych, inni tylko przyglądali z boku, troszcząc się jedynie o to, by nie zdołano uszczknąć niczego z ich osobistego dobytku. Czasem ze złym skutkiem, bo przecież powszechnie wiadomo, że jeśli kraj w wojnie, najczęściej cierpią niewinni, a najbardziej skorym do bójki nic się nie dzieje. Dramatów tamtych dni wielu już przede mną wspomniało, mnie zaś pozostaje pamięć o tych, którzy o państwo nasze walczyli. Dzisiaj nad nami czuwają władze najwyższe, służby bezpieczeństwa przez co czujemy się spokojni w niepodległej Polsce.
Nie da się więc ściśle ustalić wyraźnej granicy pomiędzy pokrewnymi szczepami na pograniczu, jak w większości tego typu podobnych obszarach na świecie. Na przykład, biorąc pod uwagę Alzację i Lotaryngię – prowincje kresowe, które tak umiłowane dla Francji i oderwane wielokrotnie w historii wreszcie odzyskano, z „uszczerbkiem” na ziemi. Otoczone glorią chwały wróciły do Francji, za co Francuzi Niemcom wdzięczni są do dzisiaj. Polak zaś do Kresów posiada szczególny sentyment. I gdy rozlega się pieśń „Ukraina” bądź „Polesia czar”, łzy wzruszenia pojawiają się u niego w oczach i od razu ma w pamięci tych, którzy o Kresy walczyli, by odzyskać świetną Rzeczpospolitą: a wśród nich tak rzadko dziś wspominani bohaterowie: Emilia Plater czy Jakub Jasiński.
Od dwudziestego wieku Kresy pisane dużą literą oznaczają ziemie zabrane Rzeczypospolitej przez ZSRR po II wojnie światowej, wśród nich Litwę i wschodnią Galicję. Wówczas Wilno, Grodno i Lwów, po odebraniu Polsce traktowano odtąd jako miasta kresowe. Stały się też ziemiami, na które długo po wojnie nie można było wyjechać. Zdobycie paszportu i wizy graniczyły z cudem. Kiedy w końcu udało się prawo do wyjazdu uzyskać, nie posiadano się ze szczęścia.
Utracone Kresy wpisywały się więc w świadomość Polaków jako obszar wzajemnego przenikania kultur, bo przecież spotykali się ludzie, którzy w innych warunkach, mogliby chwycić za oręż z wiadomym skutkiem. Tymczasem istniejące po drugiej stronie granice Rzeczypospolitej Polskiej zaczęły żyć odrębnym życiem, tradycją i językiem. Wszelkie wysiłki ze strony władz polskich, konsulatów, klubów polskich, fundacji, stowarzyszeń sprowadzały się do jednego: by przywrócić dawną świetność Kresów, ukazać tradycję i jedność tamtych pokoleń. W szerszej świadomości Polaków Kresy zachowały niezwykłą popularność, do której w znacznej mierze przyczyniły się te wszystkie instytucje, a zwłaszcza przedstawiciele władz naczelnych reprezentujących społeczeństwo polskie w wielu polskich patriotycznych apelach, wiecach, uroczystościach. Po okupacji wzmogły się tendencje anty. Rozpoczęły się czystki etniczne, co zagroziło narodowej kulturze utrwalonej przez pokolenia Polaków na tych obszarach. Nasilenie konfliktów wynikało z nieświadomości i wcześniejszych zagrożeń II wojny światowej na tych terenach. Dodatkowo ustalenie granicy na rzece Bug spowodowało wielki smutek i żal mieszkańców, do tego stopnia, że część postanowiła opuścić swoje domostwa, by udać się wskutek repatriacji na ziemie polskie, na których nigdy wcześniej nie mieszkała, ale musiała je przyjąć jako swoje, bo taka zaistniała możliwość. Powojenne Państwo Polskie oferowało im zakwaterowanie i umożliwiało pracę. Stąd mnóstwo dawnego ziemiaństwa i dawnych Kresowych potomków polskich rycerzy znalazło się na Kresach Zachodnich, co stanowiło w historii ewenement w skali światowej. Ze wschodu na zachód po II wojnie światowej dotarli również inni osadnicy, i w ten sposób zasiedliły się tamte Kresy, a wysiedliły wschodnie, zaś środkową część Polski zubożyli wszyscy ci przygodni wędrowcy, którym kraj nasz ofiarował tak wiele dobra i przychylności, niewzruszenie okradając z dobytku kultury. Dzisiaj Polska jest krajem bogatym i przyjmuje znowu falę uchodźców, w tym zwłaszcza studentów pochodzenia polskiego i nie tylko, by na uniwersytetach zdobywali wiedzę i gościli w naszych progach „czym chata bogata”. Świadectwa wielkopańskości stanowią niezbicie dowody na dawne nasze ziemiańskie i szlachetne, często też Kresowe, pochodzenia. Bo nawet każde polskie dziecko w szkole podstawowej wie, że jako obywatel Polski jest i był zawsze „między swymi”.
Urszula Julita Adamska