„W Soplicowie, choć już się zbliżały zapusty

                                                                       Zjazdu nie było – dom był cichy, prawie pusty.

                                                                       Wczora właśnie francuskie oficerstwo starsze…

                                                                       Włóczyło się po Litwie z armią dowozową,

                                                                       Opuściwszy gościnne zawsze Soplicowo,

                                                                       Zostawiwszy w nim różne pamiątki przejazdu…

                                                                       Nie wszystkie dobre. Było cośkolwiek grabieży

                                                                       I rabunku na wiosce, kilku coś żołnierzy

                                                                       Z flint… do litewskich chłopów trzasło jak do blanków…”

 

(Juliusz Słowacki – Pan Tadeusz)   

 

DSC02401

 

 

Pan Tadeusz ( Don Tadeo), poemat

 

 

 

Pan Tadeusz uczciwych mediów będąc wodzem

Często musi hamować swoich nerwów wodze

Sędzia bowiem wytacza wiele im procesów

(Komornik z Asesorem chciwi wiernych kiesy)

Za zdarzenia prawdziwe jednak niewygodne

Szpicel na nie filuje… cenzor to wyrodny…

Tudzież i gadzinówki i mętne żurnały

W pomówieniach i fałszach palce swe maczały…

(Może coś i pomogą marsze wojsk niezbrojnych

Żeby trochę jegomość bardziej był spokojny)

 

Wojski tymczasem wybrał się na polowanie…

Wśród szuwarów nad stawem trwa w oczekiwaniu…

Niebo turkusowo-różowe tonie w stawie

A z nim razem i sosny które nad brzegami

Patrzą dziwnie na strzelca – do góry nogami

Słońce bieg swój już kończy – zaraz wieczór prawie…

W ciszy łabędź królewski płynie…i nie płynie…

Nagle furkot cyranki… gdzieś daleko ginie…

Strzał – to Wojski wypalił – wystrzał niesie echo…

Pudło – a już listopad – żab nie będzie śmiechu…

W drugim stawie ponurym – między starodrzewem

Od wystrzału drży w wodzie rzęsa nefrytowa…

Jakiś ptak zza jedliny w strachu poszybował…

Strzelca zaraz uraczy… delikatnym śpiewem…

Strzelec – właśnie w ten moment – flintę swoją czyści…

Stanął w bezruchu…… i słucha… na dywanie z liści…

 

Tyś jest ksiądz –  tak jak robak – rozważał Tadeusz –

Czyli niezmiernie mały – skruszony Zacheusz…

………………………………………………………………

Gdyby zaś chciały patrzeć oczy me wyniośle

To byś mógł mi powiedzieć Panie: Idź precz ośle

Lecz aż po grób mą pychę Tobie wyspowiadam

Bym mógł trąbą być Twoją – jakby drugi Adam

Na obronę nic nie mam – nie chcę też się bronić

Gdyż na sądzie po zgonie Pan Bóg mnie osłoni

Przed wrogami wszystkimi – w tym i przed demonem…

Łgarstwa tegoż… znów wtedy będą ujawnione

Główna chwila obecna – tylko ta się liczy

Nie w marzeniach lecz w czynach każdy niech się ćwiczy

Niech wie jak Faustyna że Bóg wciąż spogląda

I spełnienia swej woli w każdej chwili żąda

Wielkich rzeczy Pan nie chce ale by te małe

Czynić przecież na większą Jego wieczną chwałę

To jak herb mego życia jak życiowe motto

(Tylko to wcielać w życie – imperatyw… oto)

To wypisać mam w sercu nosić przed oczami

Żeby duszy lenistwem w służbie mej nie splamić

Są to przednie idee – dobre nawet chęci

Próżne jednak być mogą gdy ich Pan nie święci

Ale On dał nam pomoc Najświętszą Maryję

Kto Jej ufa do końca tego dusza żyje

Ona uczy wybierać jak wybrała sama

Ciebie zawsze ustrzeże od błędu Adama

……………………………………………………….

 

Pan Tadeusz powiedział i do czynu rusza…

Czy też będzie spokojna jego dobra dusza?

Czy to serce gołębie nic już nie zatrwoży?

(Papież go błogosławił – ręce nań położył)

……………………………………………………………..

 

Panno święta  – czy tylko bronisz Częstochowy ?

Czy też wszystkich rodaków – ludzi dobrej woli ?

Albo tych co czuwają w Apelu wieczornym ?

Przed cudownym obrazem… z sercem jak Twe kornym

W oczy Twoje wpatrzeni w Ołtarzu Królowej

(Ty już możesz przez ekran swoje dzieci szkolić:

Racz nas słyszeć Dziewico i Bogurodzico

Myśli nasze napełnić racz… Kyrie eleison…

Zbożny pobyt w tym świecie – postquam  – rajski przebyt)

 

A trzeba nam… powrócić na Ojczyzny łono

 

Bo nas w końcu dla innych krajów wykształcono…

……………………………………………………………………

 

Żeby – w hańbie… przenosić duszę utęsknioną

Do tych leśnych pagórków – obcym wyprzedanych

W hipotekach wieczystych… na wieki spisanych…

Do tych pól malowanych… na płótnach malarzy…

Pola mogą malować… mogą o nich marzyć…

……………………………………………………………

 

Co też jeszcze w Ojczyźnie mojej się wydarzy?

 

 

Do kamienic stołecznych z których na ulice

Bez pardonu wygnali biednych… ich dziedzice…

(Ta ich własność nie w kraju jest fabrykowana…

Bywa tak: pan zakupił od zmarłego pana…)

…………………………………………………………….

 

Ty możesz nam przywrócić tej Ojczyzny łono…

………………………………………………………………..

 

Sama podczas potopu przepędziłaś Szweda

(Ty nam byłaś: Obroną z niebios i Pomocą)

Tak jak w roku dwudziestym zjawiłaś się nocą

Żeby kraju… czerwonym i bezbożnym nie dać

…………………………………………………………….

 

Znaczy: możesz odmienić bezbożne wyroki…

(Naucz Matko: co robić…  jakie czynić kroki ?)

…………………………………………………………….

 

       Mówią: umarła ale żyjebo przemawia

Chociaż głosem jednego do całego świata

(Słowa te są noblisty – i nam antenata…

Sienkiewicza… W Sztokholmie dziękczynienie dawał)

…………………………………………………………………………

 

Nie umarła… bo o nią wielu się zmagało…

Ktoś orężem… ktoś piórem i… aż zmartwychwstała…

Pan tym ducha atletom mocno błogosławił

Bo nie byli bezbożni… każdy Boga sławił…

Tym zaś co katolicyzm wyrugować chcieli

W oczach Bożych… i ludzkich… sromotnie zmarnieli…

…………………………………………………………………………

 

Pan Tadeusz do wiary zagrzewa rodaków

W katechezach wskazuje źródła polskich braków

Reportażem faktami obala zarzuty

Żeby naród odtruwać… kłamstwami zaszczuty

Aby Mszą… Ewangelią… ścieżki proste czynić

Broni źle osądzonych by ich uniewinnić

Przez to szyki narodu zwiera coraz mocniej…

Przez dyskusje z wiernymi… przez rozmowy nocne…

Cały kraj dyskutuje… staje do modlitwy…

(Znany sposób – by wygrać historyczną bitwę

Jak to było pod Wiedniem… albo pod Grunwaldem…

Boje były wygrane… z modlitw… dobrym saldem)

Bo naprawdę wygrywa ten kto w Boga wierzy

Kto Mszy nie chce omijać… codziennych pacierzy

(Kto do winy się przyzna –  w świętym sakramencie)

Kto Maryi się trzyma – nigdy ten nie zginie

Wiatyk taki przyjmuje w ostatniej godzinie…

……………………………………………………………….

 

Wojski skończył polować… z nim cała nagonka

Wraca… każdy z swojego locum-stanowiska…

Czyścić swoje dwururki… rozpalać ognisko…

(Gwarzą wszyscy z ochotą… po żelaznej ciszy)

Młodzież niesie straszaki… pierzcha w trawę słonka…

Idą strzelcy z rynsztunkiem na polanę jasną

Dobre miejsce na ogień… trofeom nie ciasno:

W równej linii złożono zabite bażanty…

Bigos będzie… myśliwski… mogą być i granty…

Tamże – wiata drewniana… z omszałym już gontem

Bez drzwi… więc wiatr w niej hula na wylot… w dwa fronty

Miejsce takie… schronieniem… na wypadek słoty

Wiata – świadek wydarzeń – myśliwskich kłopotów…

(Też i tego wypadku gdy ktoś był zraniony)

Wokoło tu jedlina… a gdzieniegdzie dęby

Odpowiedzą odgłosem… gdy znów zagra trębacz…

(Szelest liści dębowych jasno-zbrązowiałych)

Świecą bielą pnie brzózek w gęstwinie ściemniałej…

Dalej stare modrzewie i małe bukszpany…

I to wszystko zielenią krzewów przetykane…

…………………………………………………………………

 

 

Święta  Matko… Tyś z Syna przestrzeloną głową…

Katyń…Tam las sosnowy… ciała w nim bez grobów

(Każde zaś przestrzelone tym jednym sposobem)

Las na ciałach tych wyrósł… z nich sosny krew piły

Posadzone na jamach – zbiorowych  mogiłach

Sosny miały ukrywać lecz świadectwo dały

Kto zabił… kto zakopał… kto pozbawił chwały

A sosny nie oszukasz bo ona pamięta…

Powie że pogrzebane powinno być święte…

Każda sosna zna wiek swój… wszystkie swoje lata…

Nikt nie może uczynić z drzewa wariata…

To człowiek się pomyli… rzadko też fałsz wyzna…

Bitwa nie byle o co… stawką wszak Ojczyzna…

………………………………………………………………….

Wszystko zresztą tu skrzętnie potem fałszowano

Nawet łuski… z naboi obcych… podrzucano…

………………………………………………………………

Oprócz ciał… które komisyjnie rozpoznano…

………………………………………………………………

Eksperci – w tym lekarze – faktami wstrząśnięci…

Bez nich zaś by nie było… dziś… stróżów pamięci…

…………………………………………………………………….

Wśród tych… wielu zabitych… nie bez upokorzeń…

……………………………………………………………………

Innych zaś… krew rozlana… w smoleńskim ugorze…

…………………………………………………………………

Pamięć tych pielęgnują ich mężowie… wdowy…

Bo cóż im ważniejszego pozostało czynić ?…

(Gdy nie ujmie się za tym żaden frant rządowy…)

…………………………………………………………………..

Błotem wciąż obrzucani… jak im kłamców winić?…

………………………………………………………………..

 

TU-154… nie dzieli nikogo…

Może jednak ukaże narodowi drogę…

Tym co z łzami wdowimi nadal się jednoczą…

Pamięć zmarłych… zhańbiona – ona wspólną mocą…

…………………………………………………………………………….

 

Gdy ta sprawa wzmocniona Najświętszą Ofiarą…

………………………………………………………………..

Pan Bóg jest nierychliwy… żeby spieszyć z karą…

………………………………………………………………….

Tym też co zabijali żołnierzy „wyklętych”…

……………………………………………………………

On nie może zapomnieć danin krwi i glorii…

Dobro sam wyprowadzi… gdyż On Pan historii…

………………………………………………………………….

 

Pan Tadeusz nie traci wcale animuszu

Ruszył z votum wdzięczności… do Jubileuszu…

(Słynne śluby narodu – z millenium – pamięta)

Jubileusz… znów będzie – znaczy sprawa święta…

Papież Franciszek raczył przyjazd zapowiedzieć…

Na Światowych Dniach Młodych ma w Krakowie siedzieć…

 

A ileż ja… wam winien… o rodzinne pola…

……………………………………………………………………

Gruda… w zimie okryta pierwszym puchem śniegu…

Dla mnie jak matka była życiodajna rola…

……………………………………………………………..

Wiosną kwiatem przetkane pastelowe łany…

W mowę cykad wieczornych byłem zasłuchany…

Gwiazd znajomych i nowych szukałem na niebie…

Albo kaskadą potoku nieraz czarowany…

Uniesiony marzeniem… wracałem… do siebie…

 

A dziś widzę że jestem całkiem blisko brzegu…

……………………………………………………………..

Umysł mocniej natężam w kraju tej godzinie…

…………………………………………………………………

Miłość pragnę rozlewać gdy krew wojny płynie..

 

Panie Mocny… Przed Tobą sercem się ukorzę

Żeby chwałę oddawać Tobie tylko Boże…

 

 

Józef D. X. Awuczerski

 

 

Udostępnij na: