„W Soplicowie, choć już się zbliżały zapusty
Zjazdu nie było – dom był cichy, prawie pusty.
Wczora właśnie francuskie oficerstwo starsze…
Włóczyło się po Litwie z armią dowozową,
Opuściwszy gościnne zawsze Soplicowo,
Zostawiwszy w nim różne pamiątki przejazdu…
Nie wszystkie dobre. Było cośkolwiek grabieży
I rabunku na wiosce, kilku coś żołnierzy
Z flint… do litewskich chłopów trzasło jak do blanków…”
(Juliusz Słowacki – Pan Tadeusz)
Pan Tadeusz ( Don Tadeo), poemat
Pan Tadeusz uczciwych mediów będąc wodzem
Często musi hamować swoich nerwów wodze
Sędzia bowiem wytacza wiele im procesów
(Komornik z Asesorem chciwi wiernych kiesy)
Za zdarzenia prawdziwe jednak niewygodne
Szpicel na nie filuje… cenzor to wyrodny…
Tudzież i gadzinówki i mętne żurnały
W pomówieniach i fałszach palce swe maczały…
(Może coś i pomogą marsze wojsk niezbrojnych
Żeby trochę jegomość bardziej był spokojny)
Wojski tymczasem wybrał się na polowanie…
Wśród szuwarów nad stawem trwa w oczekiwaniu…
Niebo turkusowo-różowe tonie w stawie
A z nim razem i sosny które nad brzegami
Patrzą dziwnie na strzelca – do góry nogami
Słońce bieg swój już kończy – zaraz wieczór prawie…
W ciszy łabędź królewski płynie…i nie płynie…
Nagle furkot cyranki… gdzieś daleko ginie…
Strzał – to Wojski wypalił – wystrzał niesie echo…
Pudło – a już listopad – żab nie będzie śmiechu…
W drugim stawie ponurym – między starodrzewem
Od wystrzału drży w wodzie rzęsa nefrytowa…
Jakiś ptak zza jedliny w strachu poszybował…
Strzelca zaraz uraczy… delikatnym śpiewem…
Strzelec – właśnie w ten moment – flintę swoją czyści…
Stanął w bezruchu…… i słucha… na dywanie z liści…
Tyś jest ksiądz – tak jak robak – rozważał Tadeusz –
Czyli niezmiernie mały – skruszony Zacheusz…
………………………………………………………………
Gdyby zaś chciały patrzeć oczy me wyniośle
To byś mógł mi powiedzieć Panie: Idź precz ośle
Lecz aż po grób mą pychę Tobie wyspowiadam
Bym mógł trąbą być Twoją – jakby drugi Adam
Na obronę nic nie mam – nie chcę też się bronić
Gdyż na sądzie po zgonie Pan Bóg mnie osłoni
Przed wrogami wszystkimi – w tym i przed demonem…
Łgarstwa tegoż… znów wtedy będą ujawnione
Główna chwila obecna – tylko ta się liczy
Nie w marzeniach lecz w czynach każdy niech się ćwiczy
Niech wie jak Faustyna że Bóg wciąż spogląda
I spełnienia swej woli w każdej chwili żąda
Wielkich rzeczy Pan nie chce ale by te małe
Czynić przecież na większą Jego wieczną chwałę
To jak herb mego życia jak życiowe motto
(Tylko to wcielać w życie – imperatyw… oto)
To wypisać mam w sercu nosić przed oczami
Żeby duszy lenistwem w służbie mej nie splamić
Są to przednie idee – dobre nawet chęci
Próżne jednak być mogą gdy ich Pan nie święci
Ale On dał nam pomoc Najświętszą Maryję
Kto Jej ufa do końca tego dusza żyje
Ona uczy wybierać jak wybrała sama
Ciebie zawsze ustrzeże od błędu Adama
……………………………………………………….
Pan Tadeusz powiedział i do czynu rusza…
Czy też będzie spokojna jego dobra dusza?
Czy to serce gołębie nic już nie zatrwoży?
(Papież go błogosławił – ręce nań położył)
……………………………………………………………..
Panno święta – czy tylko bronisz Częstochowy ?
Czy też wszystkich rodaków – ludzi dobrej woli ?
Albo tych co czuwają w Apelu wieczornym ?
Przed cudownym obrazem… z sercem jak Twe kornym
W oczy Twoje wpatrzeni w Ołtarzu Królowej
(Ty już możesz przez ekran swoje dzieci szkolić:
Racz nas słyszeć Dziewico i Bogurodzico
Myśli nasze napełnić racz… Kyrie eleison…
Zbożny pobyt w tym świecie – postquam – rajski przebyt)
A trzeba nam… powrócić na Ojczyzny łono…
Bo nas w końcu dla innych krajów wykształcono…
……………………………………………………………………
Żeby – w hańbie… przenosić duszę utęsknioną
Do tych leśnych pagórków – obcym wyprzedanych
W hipotekach wieczystych… na wieki spisanych…
Do tych pól malowanych… na płótnach malarzy…
Pola mogą malować… mogą o nich marzyć…
……………………………………………………………
Co też jeszcze w Ojczyźnie mojej się wydarzy?
Do kamienic stołecznych z których na ulice
Bez pardonu wygnali biednych… ich dziedzice…
(Ta ich własność nie w kraju jest fabrykowana…
Bywa tak: pan zakupił od zmarłego pana…)
…………………………………………………………….
Ty możesz nam przywrócić tej Ojczyzny łono…
………………………………………………………………..
Sama podczas potopu przepędziłaś Szweda
(Ty nam byłaś: Obroną z niebios i Pomocą)
Tak jak w roku dwudziestym zjawiłaś się nocą
Żeby kraju… czerwonym i bezbożnym nie dać
…………………………………………………………….
Znaczy: możesz odmienić bezbożne wyroki…
(Naucz Matko: co robić… jakie czynić kroki ?)
…………………………………………………………….
Mówią: umarła ale żyje… bo przemawia
Chociaż głosem jednego do całego świata
(Słowa te są noblisty – i nam antenata…
Sienkiewicza… W Sztokholmie dziękczynienie dawał)
…………………………………………………………………………
Nie umarła… bo o nią wielu się zmagało…
Ktoś orężem… ktoś piórem i… aż zmartwychwstała…
Pan tym ducha atletom mocno błogosławił
Bo nie byli bezbożni… każdy Boga sławił…
Tym zaś co katolicyzm wyrugować chcieli
W oczach Bożych… i ludzkich… sromotnie zmarnieli…
…………………………………………………………………………
Pan Tadeusz do wiary zagrzewa rodaków
W katechezach wskazuje źródła polskich braków
Reportażem faktami obala zarzuty
Żeby naród odtruwać… kłamstwami zaszczuty
Aby Mszą… Ewangelią… ścieżki proste czynić
Broni źle osądzonych by ich uniewinnić
Przez to szyki narodu zwiera coraz mocniej…
Przez dyskusje z wiernymi… przez rozmowy nocne…
Cały kraj dyskutuje… staje do modlitwy…
(Znany sposób – by wygrać historyczną bitwę
Jak to było pod Wiedniem… albo pod Grunwaldem…
Boje były wygrane… z modlitw… dobrym saldem)
Bo naprawdę wygrywa ten kto w Boga wierzy
Kto Mszy nie chce omijać… codziennych pacierzy
(Kto do winy się przyzna – w świętym sakramencie)
Kto Maryi się trzyma – nigdy ten nie zginie
Wiatyk taki przyjmuje w ostatniej godzinie…
……………………………………………………………….
Wojski skończył polować… z nim cała nagonka
Wraca… każdy z swojego locum-stanowiska…
Czyścić swoje dwururki… rozpalać ognisko…
(Gwarzą wszyscy z ochotą… po żelaznej ciszy)
Młodzież niesie straszaki… pierzcha w trawę słonka…
Idą strzelcy z rynsztunkiem na polanę jasną
Dobre miejsce na ogień… trofeom nie ciasno:
W równej linii złożono zabite bażanty…
Bigos będzie… myśliwski… mogą być i granty…
Tamże – wiata drewniana… z omszałym już gontem
Bez drzwi… więc wiatr w niej hula na wylot… w dwa fronty
Miejsce takie… schronieniem… na wypadek słoty
Wiata – świadek wydarzeń – myśliwskich kłopotów…
(Też i tego wypadku gdy ktoś był zraniony)
Wokoło tu jedlina… a gdzieniegdzie dęby
Odpowiedzą odgłosem… gdy znów zagra trębacz…
(Szelest liści dębowych jasno-zbrązowiałych)
Świecą bielą pnie brzózek w gęstwinie ściemniałej…
Dalej stare modrzewie i małe bukszpany…
I to wszystko zielenią krzewów przetykane…
…………………………………………………………………
Święta Matko… Tyś z Syna przestrzeloną głową…
Katyń…Tam las sosnowy… ciała w nim bez grobów
(Każde zaś przestrzelone tym jednym sposobem)
Las na ciałach tych wyrósł… z nich sosny krew piły
Posadzone na jamach – zbiorowych mogiłach
Sosny miały ukrywać lecz świadectwo dały
Kto zabił… kto zakopał… kto pozbawił chwały
A sosny nie oszukasz bo ona pamięta…
Powie że pogrzebane powinno być święte…
Każda sosna zna wiek swój… wszystkie swoje lata…
Nikt nie może uczynić z drzewa wariata…
To człowiek się pomyli… rzadko też fałsz wyzna…
Bitwa nie byle o co… stawką wszak Ojczyzna…
………………………………………………………………….
Wszystko zresztą tu skrzętnie potem fałszowano
Nawet łuski… z naboi obcych… podrzucano…
………………………………………………………………
Oprócz ciał… które komisyjnie rozpoznano…
………………………………………………………………
Eksperci – w tym lekarze – faktami wstrząśnięci…
Bez nich zaś by nie było… dziś… stróżów pamięci…
…………………………………………………………………….
Wśród tych… wielu zabitych… nie bez upokorzeń…
……………………………………………………………………
Innych zaś… krew rozlana… w smoleńskim ugorze…
…………………………………………………………………
Pamięć tych pielęgnują ich mężowie… wdowy…
Bo cóż im ważniejszego pozostało czynić ?…
(Gdy nie ujmie się za tym żaden frant rządowy…)
…………………………………………………………………..
Błotem wciąż obrzucani… jak im kłamców winić?…
………………………………………………………………..
TU-154… nie dzieli nikogo…
Może jednak ukaże narodowi drogę…
Tym co z łzami wdowimi nadal się jednoczą…
Pamięć zmarłych… zhańbiona – ona wspólną mocą…
…………………………………………………………………………….
Gdy ta sprawa wzmocniona Najświętszą Ofiarą…
………………………………………………………………..
Pan Bóg jest nierychliwy… żeby spieszyć z karą…
………………………………………………………………….
Tym też co zabijali żołnierzy „wyklętych”…
……………………………………………………………
On nie może zapomnieć danin krwi i glorii…
Dobro sam wyprowadzi… gdyż On Pan historii…
………………………………………………………………….
Pan Tadeusz nie traci wcale animuszu
Ruszył z votum wdzięczności… do Jubileuszu…
(Słynne śluby narodu – z millenium – pamięta)
Jubileusz… znów będzie – znaczy sprawa święta…
Papież Franciszek raczył przyjazd zapowiedzieć…
Na Światowych Dniach Młodych ma w Krakowie siedzieć…
A ileż ja… wam winien… o rodzinne pola…
……………………………………………………………………
Gruda… w zimie okryta pierwszym puchem śniegu…
Dla mnie jak matka była życiodajna rola…
……………………………………………………………..
Wiosną kwiatem przetkane pastelowe łany…
W mowę cykad wieczornych byłem zasłuchany…
Gwiazd znajomych i nowych szukałem na niebie…
Albo kaskadą potoku nieraz czarowany…
Uniesiony marzeniem… wracałem… do siebie…
A dziś widzę że jestem całkiem blisko brzegu…
……………………………………………………………..
Umysł mocniej natężam w kraju tej godzinie…
…………………………………………………………………
Miłość pragnę rozlewać gdy krew wojny płynie..
Panie Mocny… Przed Tobą sercem się ukorzę
Żeby chwałę oddawać Tobie tylko Boże…
†
Józef D. X. Awuczerski