O Hruszówce słyszałam wiele razy. Były to zazwyczaj urywki informacji i można powiedzieć, że jechałam prawie „w ciemno”. To, co zobaczyłam, przerosło wszelkie moje oczekiwania. Zobaczyłam piękny, niegdyś potężny majątek. Zobaczyłam ruinę…
Siedziba w Hruszówce znana jest od XVI wieku jako majątek Radziwiłłów. Od XVII wieku siedziba należała do rodziny Reytanów. Pierwszym właścicielem był Michał Kazimierz Reytan. Stał u źródeł tworzenia białoruskiej gałęzi rodu Reytanów. Majątek w Hruszówce był centrum kulturalnym tego regionu. Gościli tu między innymi Julian Ursyn Niemcewicz, Napoleon Orda, O’Connor (odkrywca pokładów torfu na Białorusi), Eliza Orzeszkowa, Florian Bochwic, Jan Bułhak. W tym malowniczym miejscu urodził się Tadeusz Reytan, wielki obrońca honoru Rzeczypospolitej. Tu też spędził ostatnie lata swego życia.
Teren dawnej posiadłości Reytanów zajmuje ok. 14 ha. Wielką zaletą jest to, że cały zespół zabudowy dworskiej zachował się niemal w komplecie, a kompozycja przestrzenna nie zofistała naruszona. Na terenie posiadłości znajdował się dom ekonoma, oranżeria, gorzelnia, lodownia, browar, dwie stajnie. Z prawej strony od głównego budynku mieści się najbardziej cenny element całej posiadłości – jest to prawie już zrujnowana niewielka murowanka, ma ponad 300 lat i jest najstarszą zabudową. To właśnie w tej murowance spędził ostatnie 7 lat swego życia Tadeusz Reytan. Było tu archiwum, biblioteka i rzeczy osobiste Reytana.
Lecz w 1914 roku nieopodal budynku wybuchł pocisk i prawie wszystko spłonęło. Na skraju lasu widzimy piękną neogotycką kaplicę grobową. Została wybudowana przez Henryka Grabowskiego w 1910 roku. W latach 30. XX wieku złożono tu szczątki Tadeusza Reytana, odkryte w obmurowanym cegłą grobie w miejscu zwanym „pod Grabem”. Kaplica jest jednym z piękniejszych przykładów neogotyku na Białorusi. Ostatnimi właścicielami majątku byli Józef i A lina Reytan.
Józef – filantrop, dobry gospodarz, a jego żonę Alinę porównywano niegdyś do Emilii Plater. Gdy zgodziła się na ślub z Józefem, rzekła: „Oprócz Ciebie jest jeszcze Polska”. Józef Reytan zmarł przedwcześnie w 1910 roku, a jego żona żyła tu aż do 1939 roku. W tym roku została zesłana na Syberię. A w 1945 zmarła z wycieńczenia po morderczej „zsyłce”.
O Alinie i Józefie chciałabym napisać trochę więcej, gdyż dzięki nim Hruszówka ożyła. Bez względu na trudne czasy, Hruszówka stała się potężnym i dochodowym majątkiem. Tętniło tu życie, a siedziba stała się przykładem mądrego gospodarowania. Oprócz stadniny, browaru i mleczarni, została wybudowana stacyjka na trasie Wilno-Lwów -Reytanowice, skąd drzewa wędrowały koleją do Prypeci, Dniepru i dalej. Reytanowie prowadzili przytułek dla inwalidów wojennych, nie tylko dla Polaków, a dla wszystkich, kto był w potrzebie.
W czasie I wojny światowej na terenie posiadłości mieścił się szpital wojenny. Po wojnie nie wszyscy mieli dokąd wracać. Zostali. Alina Reytanowa opiekowała się tymi ludźmi. Na potrzeby przytułku wybudowano wielką chłodnię, gdzie przechowywano żywność. Lód dostarczano z pobliskich rzek i stawów. Reytanowie łożyli na edukację utalentowanych dzieci z Hruszówki i pobliskich wsi. Dzięki tym funduszom miejscowa młodzież studiowała w Warszawie, Wilnie i Petersburgu.
Oto wspomnienia Stanisława Słudnika, mieszkańca Hruszówki. Jako chłopiec był furmanem Aliny Reytan: „W sąsiednich wsiach wszystkich znała. Dobra była Pani. Jak tylko spyta, dlaczego koń chudy, a gospodarz jej na to, że nie ma czym karmić. – Cztery worki owsa do Pana Kozakiewicza – mówi. Porządna była Pani. Jak tylko jakaś bieda, czy koń zdechnie, czy krowa, od razu do niej wszyscy szli. Nigdy nie była obojętna…” Na tak dostojnych ludziach skończyła się linia rodu Reytanów w Hruszówce. To, jak żyli przedstawiciele różnych pokoleń tego potężnego rodu sprawia, iż pamiętamy o nich do dziś. Byli i są dla nas przykładem. Majątek stał się ruiną. Lecz siła ducha, prostota i wielkość uczynków ludzi, którzy niegdyś tam mieszkali sprawiają, że chce się tam wracać.
Foto i tekst: Anna Godunowa, Brześć