Drodzy Czytelnicy, po powrocie z wyprawy redakcyjnej „do kresów Kresów” pragniemy podzielić się z Państwem wrażeniami z tej podróży, zaprezentować nasze fotoreportaże, zapoznać z mieszkańcami tych oddalonych zakątków Polesia. Była to podróż do malowniczej krainy, leżącej na morenowych wzgórzach Grzędy Mozyrskiej, ciągnących się wzdłuż Prypeci. To jedyny fragment doliny Prypeci, w którym rzeka sąsiaduje z wysokimi wzgórzami. Celem naszej podróży było poszukiwanie śladów polskości, pamiątek naszej historii i kultury duchowej, spotkania z miejscowymi Polakami. Polacy zamieszkiwali tę ziemię od XVI wieku, od królowej Bony. Burzliwa historia oraz nieszczęśliwe sąsiedztwo nie oszczędziły Ziemi Mozyrskiej, a skutki politycznych żywiołów odbiły się na losach polskich rodzin. Po wojnach, „czystkach” – carskich, bolszewickich i faszystowskich, po latach bezbożności i sowieckiego internacjonalizmu, pozostało ich tak niewielu, garstka, ale jaka! „Nie musimy szukać Polski za granicą, nie musimy jechać po Polskę do Polski. Jest ona tu, w naszych sercach, w naszej pamięci, na naszych cmentarzach i w naszych kościołach. Była tu, będzie , póki my tu będziemy” – tak mówił do nas miejscowy Polak, nasz rozmówca. Jakimś cudem zachowały się na tej ziemi okruchy Polski, polskości i wiary katolickiej. O odrodzeniu wiary w Mozyrzu i okolicach przeczytają Państwo w tekście ks.Józefa Dziekońskiego, wybitnego kapłana, poety, filozofa, który przez 16 lat pełnił posługę na Polesiu Mozyrskim, w strefie czarnobylskiej. Na Ziemi Mozyrskiej w latach 20-30-tych XX wieku świątynie były pozamykane, represjonowano kapłanów i tysiące Polaków, zniszczono wszystkie dwory ziemiańskie, wszystko spod znaku krzyża i Orła Białego, nie oszczędzono parków, ogrodów, cmentarzy. Zobaczą dziś Państwo, jak wyglądają obecnie dawne pałace i dwory Kieniewiczów, Oskierków, Horwattów, Wańkowiczów, Jastrzębskich…
Duchowni, którym było wolno w latach 90-tych prowadzić swoją pracę duszpasterską na tej ziemi, zaczęli „zbierać do koszów ułomki”, które pozostały. W sensie przenośnym i realnym. Ksiądz Witalis Myszona, proboszcz parafii p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa i MB Fatimskiej w Lelczycach, opowiedział nam o tym, jak znalazł nagrobek z cmentarza z okolic Tonieża w pewnym domu. Służył on gospodarzowi jako stopień do ganka. Ksiądz zabrał ten nagrobek – pamięć po zmarłej matce i jej dwojgu dzieci leży teraz obok kościoła. Ze spalonego w 1943 roku starego drewnianego kościoła lelczyckiego pozostał tylko relikwiarz, który przekazała księdzu jego parafianka, przechowując go przez 50 lat. Nie wytrzymały dwory i pałace Dereszewicz, Barbarowa, Hołowczyc ani stare parki i cmentarze. Przetrwała tylko ludzka pamięć, wiara, miłość i nadzieja tych, którzy przeżyli i potrafili pozostać sobą. Ludzie ci są solą Ziemi Mozyrskiej.
Alina Jaroszewicz