Rok 2022, przy całej swojej ciężkości, wydał się bardzo owocnym na książki o Polesiu.
Nie wszyscy z nas zdążyli przeczytać „Syn bagien” Pawła Rzewuskiego wydawnictwa „Wiadomości Literackie”, o której pisałem w poprzednim liście, jak 06 lipca b.r. w krakowskiej redakcji „Universitas”, w kategorii „Historia i polityka” zobaczyła świat monografia Sławomira Łotysza „Pińskie błota. Natura, wiedza i polityka na polskim Polesiu do 1945 roku”.
Sławomir Łotysz (ur. 1970) – historyk, profesor w Instytucie Historii Nauki PAN im. Ludwika i Aleksandra Birkenmajerów w Warszawie. Zajmuje się historią techniki i historią środowiskową. W latach 2017–2021 przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Historii Techniki (ICOHTEC).
Powiem szczerze, nie lubię, kiedy naszą Małą Ojczyznę – Polesie kojarzą z błotami i bagnami, dlatego moja pierwsza reakcja była dość sceptyczna.
Jednak, z polecenia dr. hab. Jana Szumskiego z IPN, zanurzyłem się do czytania. Im dalej trwał ten proces, tym bardziej pochłaniała mnie książka profesora Łotysza!
Po raz pierwszy w monografii spotkałem tak głębokie spojrzenie na kwestie melioracji pod kątem „amfibialnej gospodarki”. Bardzo ciekawy dla mnie osobiście temat dualizmu samorządu a państwa na Polesiu. Intrygująco również brzmią nazwy rozdziałów: „Wielbłądy zamiast kaczek” czy „Polesie nie dla Żydów” …
Bardzo polecam Czytelnikom „Ech Polesia” tę książkę i przytaczam poniżej kilka recenzji ze źródeł otwartych.
Światosław Janoczkin
Zacznijmy od opinii recenzentów – znawców tematów Polesia – pana prof. Adama Izdebskiego i pani doktor Anny Engelking:
„O Polesiu na ogół pisano tak, jakby niczym nie różniło się od innych krain. A przecież wszystko tam wyglądało inaczej – siano zbierano, stojąc po kolana w błocie, na pińskim targu handlowano wprost z łodzi, a centralna część Polesia na kilka miesięcy w roku zamieniała się w śródlądowe morze. Sławomir Łotysz podjął próbę przepisania międzywojennej historii tej krainy, za punkt wyjścia przyjmując wszechobecne tam mokradła. Plany ich osuszenia były w tym okresie, jak dowodzi, głównym elementem polityki państwa wobec ziem wschodnich, bowiem dopiero odwodnienie Polesia otwierało drogę do jego kolonizacji.
Książka Pińskie błota jest pierwszą monografią z dziejów II RP pisaną świadomie z perspektywy środowiskowej, pokazującą ekologiczny wymiar kluczowych debat o tym etapie polskiej historii.”
dr hab. Adam Izdebski
„Choć jest to książka naukowa, została napisana żywym i bogatym eseistycznym językiem, dzięki czemu wciąga czytelnika już od pierwszej strony i do ostatniej stanowi pasjonującą lekturę.”
dr hab. Anna Engelking, prof. PAN
Opinie czytaczy ze stron: https://lubimyczytac.pl/, https://www.empik.com/
„…Arcyciekawe. Może i są tu jakieś kontrowersje, ale jako że nie znam tematu, to miejsce schronienia polskich patriotów. Granica błotna, bariera militarna, step ziemnowodny. Indianie-Pińczuki, specjalność – suszone piskorze. Bagienny naród, istota brodząca, pół-nomada. Człowiek amfibialny. Siano z bagnistych łąk zwożono dopiero po nadejściu mrozów. Tak samo od wiosny do jesieni poleskie bydło pasło się wolno. Grunty orne porozrzucane po ostrowach pośród bagien. Malaria i kołtun, choroba twardziel. Podobała mi się teoria, że Polesie jest dnem dawnego morza. Jeszcze w pierwszej połowie XIX wieku obfitowało w „czerepachy” – żółwie błotne, a poleskie bobry podobno same sadziły drzewa – wierzbę szarą.
Ekstrawagancka wyprawa Ludomira Sawickiego…”
„…Ostatnim razem przechadzając się wśród stołów i regałów natknęłam się niespodzianie na arcyinteresujące dzieło – „Pińskie błota. Natura, wiedza i polityka na polskim Polesiu do 1945 roku” Sławomira Łotysza.
Przejrzałam „spis treści” i poczułam, że muszę to mieć ponieważ kilka lat temu, po podróży na Białoruś, przeczytałam dzieło hr. Ossendowskiego pt. „Polesie” wydane po raz pierwszy prawie 100 lat temu. Zafascynował mnie język i klimat tej książki (iście horrorystyczny), która przedstawia Polesie jako groźny gąszcz nieprzebranych bogactw przyrody, przez które na swych bezszelestnych łodziach przedzierają się Poleszucy – naród prosty, ponury i niebezpieczny. Na samo bagno Ossendowski ma sto określeń – do tego mszary, ostrowiki, zatrute strzały, wilki i inne ostępy oraz – „lampart naszych lasów – ryś”.
Chciałam zweryfikować rewelacje pana Ossendowskiego ponieważ – choć urocze- wydawały mi się mocno przesadzone, zwłaszcza jeśli chodzi o demoniczny wizerunek biednych Poleszuków.
„Pińskie błota” świetnie się czyta – jest to książka przyjemna w odbiorze również dla osób, które nie zajmują się zbyt często czytaniem dzieł naukowych (czyli ja).
Sławomir Łotysz zajmuje się historią techniki i historią środowiskową (kolejne odkrycie, że jest taka dziedzina nauki), więc dużo jest smaczków kulturowych, socjologicznych, ciekawostek przyrodniczych – wszystkie elementy składają się w spójną całość.
Skłonność autora do przypisów i dygresji prowadzi nas przez bagna na inne wspaniałe manowce – na przykład, gdy opisany jest poleski „kołtun polski” – autor zabiera nas w podróż dookoła świata tropem kołtuna i cierpliwie objaśnia zjawisko zarówno ze strony medycznej jak i kulturowej.
Skala szalonych pomysłów jakie miały nasze (i inne) władze na skolonizowanie i ucywilizowanie Polesia aby uczynić z niego „misia na miarę naszych możliwości” szokuje i bawi jednocześnie.
Znakomita monografia w której każdy znajdzie moc atrakcji – miłośnik przyrody, statystyki i antropologii…”