Położone nad Jasiołdą w jej środkowym biegu miasteczko Motol od zawsze słynęło jako centrum rękodzieła ludowego. Za czasów ZSRR mieszkańcy okolicznych regionów zjeżdżały się tutaj, by nabyć słynne motolskie kożuchy, obecnie na Polesiu Motol jest kojażony z ludowym festynem „Motolskie przysmaki”. Natomiast szerzej na swiecie miasteczko jest znane jako miejsce urodzenia pierwszego prezydenta Izraela Chaima Weizmanna.
„Kiedy o nas z wami wszyscy dawno zapomną, w Palestynie będzie stał pomnik temu człowiekowi”, – tak niegdyś o Chaimie Weizmanne powiedział były premier Wielkiej Brytanii George Lloyd – i miał rację.
Urodził się Chaim 27 listopada 1874 roku w wielodzietnej żydowskiej rodzinie. W Motolu w tamtym czasie mieszkało około pięciuset rodzin białoruskich i blisko dwustu – żydowskich; w miasteczku były dwie synagogi i cerkiew. Jak i wszystkie żydowskie chłopcy, w wieku czterech lat Chaim zaczął chodzić do podstawowej żydowskiej szkoły, która jak zwykle, mieściła się w domu nauczyciela.
„Miasteczko, gdzie ja się urodziłem, Motol, stało – chyba i teraz wciąz tam stoi – na brzegu niewielkiej rzeki, na błotnistym terenie, który zajmował większą część mińskiej i sąsiadujących białoruskich guberni, na płaskiej, otwartej równinie, ponurej i jednostajnej; jedynie rzeki, lasy i jeziora nadawały tej krainie choć jaki urok, – wspominał o swojej małej ojczyźnie Chaim Weizmann w książce „W poszukiwaniach drogi”. – Wiosną i jesienią wszystko dookoła przekształcało się w morze błota; w zimie panował tu lód i śniegi, a latem wisiało nieodzowne obłoko kurzu. I wszędzie na tej płaskiej równinie, w setkach miast i miasteczek mieszkali Żydzi, mieszkali z dawnych czasów – malutkie żydowskie wysepki na obcym oceanie. Wśród nich niemało było i moich krewnych”.
Motol wówczas żył przeważnie z handlu drewnem. Już na jesieni drwale wybierały się za kilkadziesiąt kilometrów do okolicznych lasów i aż do wiosny wyrąbywały drewno, zwożąc później wyrąbany las do rzeki, skąd na wiosnę powiązany w tratwy kanałem sprowadzały do Bugu i dalej Wisłą, aż do Gdańska na sprzedaż. Także ojciec Chaima Ojzer był zatrudniony w takiej firmie, nadzorując pracę brygady drwali.
„W dzieciństwie nikt nami się nie zajmował. Ojciec większy czas przebywał poza domem. Matka w tamte lata – ale szczerze mówiąc, i dłuższy czas potem – ciągle była albo w ciąży, albo pieściła kolejne niemowlę, więc na resztę dzieci nie miała już ani sił, ani czasu. Urodziła dla ojca piętnaścioro dzieci, z których trzech zmarło we wczesnym dzieciństwie, pozostałe natomiast szczęśliwie wyrosły. Ona nie traktowała tego jako ciężką próbę. Przeciwnie – chciała mieć dzieci jak najwięcej, i rodziła swoich dzieci z wielką radością od siedemnastu do czterdzieściu sześciu lat. W momencie przyjścia na świat mojego najmłodszego braciszka była już babcią, i dwójka dzieci mojej starszej siostry świętowala urodziny swojego „wujaszka”, – wspominał o swoim dzieciństwie Weizmann.
W wieku 11 lat Chaima wysłano do dalszej nauki w rosyjskim gimnazium w Pińsku. W Motolu wywołało to sensację, gdyż do tej pory nie udawało się to nikomu z miasteczka.
Na dorastającego chłopca z głębokiej poleskiej prowincji Pińk wywarł duże wrażenie: „Pińsk od Motola dzieli odległość zaledwie 40 km, jednak w sensie kulturowym różnica ta wyglądała asronomiczną. Pińsk z jego 30 tys. mieszkańców, większość których stanowili Żydzi, był prawdziwą prowincjalną metropolią. Byli tu i żydowskie naukowcy, i działacze społeczni, było gimnazjum, w którym mnie przyszło się uczyć, biblioteki, szpitale, zakłady produkcyjne, i nawet brukowane ulice..”.
Rozwinięty ponad swój wiek i zdolny do nauk Chaim uczył się bardzo dobrze. Mimo to, okres nauki zarówno w Motolu, gdzie „nad ławkami z uczniami wysychała porozwieszana bielizna, a na podłodzę pełzały liczne hałaśliwe dzieci nauczyciela i stał nieprzerwany szum…”, jak i w Pińsku, – nie wspomina z sympatią, głównie za przyczyną sztywnej postawy nauczycieli, bardziej przypominających urzędników niż pedagogów. Jedynym wyjątkiem wśród grona pińskich nauczycieli okazał się wykładowca chemii o nazwisku Kornienko, któremu, jak przyznaje Chaim Weizmann, zawdzięcza swoje przyszłe naukowe osiągnięcia w dziedzine chemii.
Rodzinę Waizmannów w Motolu zaliczano do zamożniejszych, – mieli oni własny dom na siedem pokoi, kawałek ziemi, ogród ważywny, dwie krowy i kury. Mimo tego jednak koszty nauki i pobytu Chaima w Pińsku znacząco obciążały budżet domowy. Chłopak dobrze zdawał z tego sobie sprawę, i po pewnym czasie za skromną opłatę i dach nad głową zgodził się zajmować z dziećmi rodziny pińskich mieszczan, – „życie moje było skromne, trudne, i jak na dzisiejszą miarę dosyć jednostajne. Jednak w żaden sposób nie czułem się pokrzywdzony. Miałem co jeść, byłem ubrany, a nawet miałem mały pokoiczek 2 na 1,5 m, w którym oprócz mojego łóżka był tylko piec; ale było też duże, wychodzące na plac przydomowy okno. O wygodach myśleć czasu nie miałem. Oprócz nauki i korepetycji z dziećmi gospodarzy dużo czytałem i udzielałem się w miejscowej grupie młodych syonistów…”.
Więcej radości oraz rozrywki, naturalnie, dostarczał okres wakacji, które Chaim spędzał zazwyczaj w domu. „Kiedy podczas wakacji do domu wszyscy się zjeżdżali, dom nasz przypominał wówczas bardziej studencką kawalerkę – wszędzie, o każdej porze doby kręciłli się goście-studenci. Reprezentowali bodajże wszystkie ówczesne ideowe trendy studenckie – byli tam i syjoniści, i anarchiści, i socjaliści, i asymilatorzy – wszystkich maści i odcieni. I każdy z nich donośnie i z zapałem wypowiadał swoje zdanie. Bez przerwy toczone dyskusję nieraz doprowadzały do konfliktów nawet wśród rodzeństwa, często zdażały się sytuację kiedy ktoś nie rozmawiał ze sobą nawet przez dłuższe miesiące. Jedynie matka pobłażliwie spoglądając na ten harmider nieprzerwanie trwała na posterunku kuchennym, – „przecież muszę ich wszystkich nakarmić, bo zabraknie im siły krzyczeć” – mówiła”. W letnie miesiącę Chaim by dopomóc stryjowi często wybierał się z nim na wielotygodniowe spływy tratwami do Wisły.
Zazwyczaj małomówny i spokojnego usposobien Ojzer, ojciec Chaima i jego matka Rahela, ortodoksyjna, lecz tolerancyjna Żydówka, bez względu na wszelkie trudności i istniejące w carskiej Rosji ograniczenia dla Żydów, starały się zapewnić swoim dzieciom jak najlepsze wykształcenie oraz wychować ich w narodowej tradycji.
Dzieciństwo i młodość Chaima Waizmanna, czas jego nauki i formowania się osobowości młodego człowieka, przypadł na okres bardzo ciężki dla społeczności rosyjskich Żydów. Po stosunkowo krótkiej odwilży za czasów panowania w Rosji cara Aleksandra II, który m.in. zezwolił pewnej części społeczności żydowskiej na swobodne osiedlanie się w granicach Imperuim Rosyjskiego, po jego śmierci w wyniku terrorystycznego zamachu w 1881 roku, nastąpił ponownie okres ciężkich represji i fali żydowskich pogromów. Pogromy te szczęśliwie ominęły Polesie, lecz dochodzące także do Pińska wieści o nich tworzyły przygniatającą atmosferę zgrozy i na młodym człowieku wywarły trwałe wrażenie. Zatrute nienawiścią społeczeństwo stało się dla Chaima symbolem zła, któremu należało się ze wszystkich sił przeciwstawić. Dołącza on do rodzącego się także w Pińsku ruchu syonistycznego.
W wyniku represji i pogarszających się warunków życia w społeczeństwie rosło niezadowolenie. „Nas oddzielał nasz własny świat wspomnień i nadziei, – wspomina Chaim Weizmann, – już w czasy mojego dzieciństwa w środowisku rosyjskich Żydów zaczęła się rodzić syjonistyczna idea. Ojciec mój wówczas jeszcze nie był zwolennikiem syjonizmu, lecz nasz byt był całkowicie przepojony żydowską tradycja. Izrael wspominano podczas każdego rytuału, a myśl o naszej Ziemi nie można było oddzielić od naszego życia. Narodowy ruch jako taki zjawił się o wiele później, lecz już wtedy w głębi wielu żydowskich dusz zaczęła się tlić nadzieja i idea „powrotu”.
Carski reżim prześladował syjonizm jako ruch polityczny, dlatego wszystkie działania praktyczne odbywały się pod płaszczykiem filantropii. Środowisko żydowskie okazało się podzielone – przeważnie zamożniejsi Żydzi oraz częćś żydowskiej inteligencji byli skłonni raczej do asymilacji, lecz taka postawa, wynikająca z pragnienia zachowania własnych przywilei, żadnego odzewu w szerszych masach żydowskich nie znajdywała. Na czele ruchu syjonistycznego w Pińsku wówczas stanął powszechnie lubiany rabin Dawid Fridman, który był członkiem prezydium wśród delegatów Ruchu Miłośników Syjonu – słynnej konferencji Katowickiej w 1884 roku. Konferencja ta oficjalnie zapoczątkowała ruch syjonistyczny, postawiwszy sobie za cel założenie nowych osad żydowskich w Palestynie.
„Tutaj (w Pińsku – red.) ja dorosłem, – mówił o sobie Chaim Waizmann, – tutaj miałem pierwsze intelektualne i socjalne kontakty, tutaj włączyłem się do ruchu syjonistycznego. Pińsk więc w ten sposób wyznaczył móją dalszą drogę życiową: utwierdził w zamiłowaniu do nauki i dał początkowe lekcje syjonizmu. Jednak te dwie strefy mojego życia w żaden sposób nie krzyżowały się pomiedzy sobą”. – Takim młodym człowiekiem, z już uformowaną osobowością i ukształtowanym światopoglądem, po ukończeniu gimnazium w Pińsku, w wieku 18 lat wyrusza w dalszy świat.
Wyniesionym z ojczystego domu wartoścom i ideałom Chaim Weizmann pozostaje wierny przez całe swe życie, poświęcając się pracy naukowej oraz pracy społecznej, mającej na celu utworzenie w Palestynie niezależnego państwa żydowskiego.
Swoją dalszą naukę od 1892 roku Chaim kontynuuje w Niemczech – naipierw na uniwersytecie w m. Darmstadt, później w Kolegium Królewskim w Berlinie; doktorat broni w 1899 roku w szwajcarskim Fribourgu. Już w 1901 roku zostaje wykładowcą na uniwersytecie w Genewie, a w 1904 roku udaje się do Anglii na zaproszenie uniwersytetu w Manchester, gdzie osiada na dłuższy czas i wkrótce po przyjeździe zakłada swoją rodzinę, biorąc ślub ze studentką medycyny Wierą Chacmann. Na uniwersytecie oprócz wykładów zajmuje się pracą naukowo-badawczą na wydziale chemii.
Podczas pierwszej wojny światowej pracę naukowe i dokonane odkrycia w dziedzinie chemii Chaima Weizmanna okazały się nader korzystne dla przemysłu zbrojeniowego Wielkiej Brytanii, pozwolając jej uniezależnić się od dostaw, niezbędnych dla produkcji prochu, surowców ze Stanów Zjednoczonych, gdyż droga morska była zagrożona przez submaryny niemieckie. Wtedy też do historii przeszła słynna odpowiedź Weizmanna łordowi Georgowi Łloydowi na pytanie, jaką bym chciał nagrodę za swoje zasługi: „Nic dla mnie, ale choć coś dla narodu żydowskiego!”
O swoim narodzie Chaim Weizmann zawsze pamiętał. Już jako student w niemieckim Dormstadcie dołączył do studenckiego ruchu syjonistycznego. Zachwycony ideami Theodora Hercla, w 1897 roku bierze udział w I Światowym Kongresie Syjonistycznym w Bazylei (Szwajcaria). W Wielkiej Brytanii odnawia także swoją działalność społeczną. Zawdzięczając jego aktywności i znajomościom w kręgach rządowych znacząco podnosi autorytet ruchu syjonistycznego. W 1917 roku przyczynia się do powstania słynnej „Deklaracji Balfoura”, która zawierała oficjalne przychylne stanowisko brytyjskiego rządu w sprawie utworzenia w Palestynie „żydowskiej siedziby narodowej”. W 1920 roku Chaim Weizmann zostaje wybrany prezesem Organizacji Syjonistycznej i tą funkcję pełni do 1931 roku, w roku zaś 1935 ponownie zostaje wybrany prezesem tej organizacji. Podczas II wojny światowej staraniami Weizmanna w Palestynie tworzą się żydowskie kampanię ochotnicze, które walczyli z Niemcami w Afryce oraz walcząca we Włoszech Żydowska brygada. W lutym 1942 roku zginął na froncie jego syn Michael, który walczył z Niemcami jako ochotnik w siłach powietrznych Wielkiej Brytanii.
W 1948 roku, kiedy powstało niepodległe państwo Izrael, Chaim Weizmann stanął na czele Tymczasowej Rady Państwa, a rok później Knesset zatwierdził jego na stanowisku pierwszego prezydenta państwa. W telegramie do członków Rządu Tymczasowego Waizmann napisał: „Jestem przekonany, że i obecne, i następne pokolenia obywateli państwa Żydowskiego dołożą wszelkich starań, by wykorzystać szansę, daną nam przez historię. Stoi przed nami wezwanie, by stworzyć organizacje i wartości społeczeństwa wolnego w oparciu o nasze wielkie tradycję, które wzbogaciły myśl i duch całego człowieczeństwa”.
Chaim Weizmann zmarł w wieku 77 lat po ciężkiej chorobie 9 listopada 1952 roku. Zgodnie z jego testamentem, został pochowany w owocowym ogrodzie na posesji jego doma w mieście Rehovot, obok instytutu naukowo-badawczego, któremu jeszcze za jego życia w 1949 roku nadano nazwę „Instytut Waizmanna”. Na cześć pierwszego prezydenta Izraela Chaima Waizmana w Izraelu nazwano wiele ulic miast i miasteczek, jego portret widnieje na izraelskich monetach i banknotach; także i w Pińsku na budynku byłego gimnazjum umieszczona tablica pamiątkowa, a w Motolu pamięć o Chaimie Waizmanne zachował jego dom rodzinny, który przetrwał i stoi tam do naszych dni.
Foto: wikipedia.org, radzima.org