Choć Baranowicze to miasto stosunkowo młode, nie brakuje w nim lokalnych legend i opowieści związanych z poszczególnymi domami i budynkami. Oto choćby przykład: gmach dzisiejszego Medycznego Kolegium, który na początku XX wieku pełnił funkcję hotelu. W jednym z jego pokoi, z powodu nagłej choroby, długo mieszkał słynny pisarz Szolem-Alejchem. Podczas II wojny światowej – jak głosi miejscowa tradycja – okupanci ulokowali w tym budynku siedzibę gestapo. Być może właśnie dlatego, jak często opowiadają studenci medyczni, w piwnicach szkoły do dziś słychać jęki dawnych ofiar albo… po prostu zawodzenie wiatru.

Jest jednak jeszcze inna opowieść – może legenda, a może historia prawdziwa.
Dotyczy ona innego starego budynku, w którym mieściło się niegdyś urzędowe biuro akcyzowe. Mówi się, że jego właściciel przegrał dom w kasynie w Rio de Janeiro, a następnie budynek miał zostać wykupiony na potrzeby publiczne przez samego cara.
Zresztą, Mikołaj II wielokrotnie odwiedzał Baranowicze – podobnie jak cesarz Wilhelm II czy marszałek Józef Piłsudski.
I właśnie o tym ostatnim, a dokładniej – o legendzie związanej z jego wizytą w moim rodzinnym mieście, chcę teraz opowiedzieć.

Sadzą czy modlitwą?

Dwupiętrowy dom na rogu ulic Gagarina i Brzeskiej od razu przyciąga wzrok – smukły, wyjątkowy, z wyraźnym śladem dawnych, jeszcze polskich czasów.
Dziś mieści się tu Miejski Ośrodek Praktycznej Nauki Zawodu, miejsce, gdzie uczniowie baranowickich szkół zdobywają umiejętności w różnych zawodach – kierowców, tokarzy, krawców…

Wcześniej, przez wiele lat, rozbrzmiewały tu także głosy dzieci – w budynku mieściła się Szkoła Średnia nr 2, a przed 1939 rokiem (choć brak jednoznacznych źródeł) – gimnazjum.

Od lat mieszkańcy miasta z uporem nazywają ten dom „domem Piłsudskiego” i przekazują z pokolenia na pokolenie następującą opowieść.

Dom na skrzyżowaniu ulic Gagarina i Brzeskiej w Baranowiczach – „dom Piłsudskiego”

Jedni twierdzą, że wydarzyło się to w 1916 roku, inni – że w 1920.
Podobno przyszły przywódca Polski przebywał wówczas w Baranowiczach z nie do końca znanych powodów, a nocą niespodziewanie natknął się na patrol wojskowy.
Uciekając, wpadł do pierwszego lepszego domu, który należał do miejscowego Żyda.

Według jednej wersji był to kowal. Gospodarz błyskawicznie pobrudził twarz Piłsudskiego sadzą, podał mu młotek i posadził przy małej kowadłowej ławie.
Wkrótce do środka wszedł patrol, jednak nie zwrócił najmniejszej uwagi na umazanego sadzą pomocnika kowala.

Według innej wersji, właściciel domu nie był kowalem, lecz rabbim.
Nałożył Piłsudskiemu na ramiona talit – modlitewny szal, postawił go na kolanach, a wchodzącym do domu żołnierzom powiedział spokojnie:
„To mój ojciec. Modli się. Nie wolno przerywać jego modlitwy.”

Na początku XX wieku historia o ocaleniu Piłsudskiego w Baranowiczach była szeroko opisywana w prasie — rozpisywały się o niej gazety w Warszawie i w Mińsku.
W 1928 roku wspomniał o niej nawet rosyjskojęzyczny tygodnik „Stary Narwski Listok”, wydawany w Estonii, który podał nazwisko owego rabina – Zakgeim.

„Na listach kandydatów zgłoszonych przed wyborami parlamentarnymi w Polsce — pisał tygodnik — pojawiła się zagadkowa, nawet dla wielu Polaków, lista komitetu ‘Jedność i Sprawiedliwość’, składająca się z jednego tylko nazwiska – rabina Zakgeima.
Tymczasem w kręgach bliskich polskim sferom rządowym imię rabina Zakgeima cieszy się dużą popularnością. Można to tłumaczyć jego dawnymi, przyjaznymi relacjami z premierem Polski, marszałkiem Józefem Piłsudskim.”

„Stary Narwski Listok”, powołując się na warszawską gazetę „ABC”, przytaczał dalej niemal tę samą historię, którą do dziś opowiadają w Baranowiczach.
Podawał nawet rok wydarzenia – 1916, a dokładniej okres rosyjskiego kontrnatarcia, czyli czerwiec lub lipiec tamtego roku.

Według relacji estońskiej i polskiej prasy, uratowany marszałek w późniejszych latach miał wielokrotnie wspierać rabina Zakgeima, a nawet przyczynić się do jego zgłoszenia w wyborach parlamentarnych.

Z kolei według miejscowej wersji, Piłsudski, powróciwszy do Baranowicz w 1922 roku, podziękował odważnemu Żydowi, finansując budowę gimnazjum — tego właśnie, które do dziś znane jest jako „dom Piłsudskiego”.
Jak głosi legenda, rabin Zakheim został pierwszym dyrektorem tej szkoły.

Związek Józefa Piłsudskiego z Baranowiczami nie ogranicza się jedynie do legend. Istnieje kilka faktów historycznych, potwierdzonych źródłowo.
30 października 1922 roku marszałek odwiedził Baranowicze oficjalnie.

Wydany w międzywojniu „Kalendarz Popularny Baranowicki” tak opisywał to wydarzenie:

„Marszałek przybył do Baranowicz 30 października 1922 roku o godzinie jedenastej specjalnym pociągiem z Warszawy na Dworzec Główny. Tam został powitany przez wojewodę nowogródzkiego oraz miejscowe władze cywilne i wojskowe. Stamtąd udał się ulicami Szeptyckiego i Narutowicza do starostwa, gdzie w sali konferencyjnej przyjął delegacje miasta i powiatu baranowickiego.
Następnie wrócił na dworzec, skąd około godziny piętnastej odjechał swoim pociągiem do Warszawy.”

Dwa lata później, 11 listopada 1924 roku, Rada Miejska Baranowicz podjęła uchwałę, na mocy której Józef Piłsudski został mianowany honorowym obywatelem miasta.

W tym samym 1922 roku w Baranowiczach otwarto gimnazjum, któremu 16 stycznia 1926 roku nadano imię Tadeusza Rejtana. W tym samym roku odbyły się tam pierwsze egzaminy dojrzałości.
Z czasem szkoła dorobiła się własnego laboratorium fizyczno-chemicznego, mieszczącego się przy ulicy Szeptyckiego, oraz czytelni.

Czy te wydarzenia miały bezpośredni związek z wizytą Piłsudskiego w Baranowiczach?
Być może tak — zwłaszcza że lokalna tradycja wiąże gimnazjum Rejtana z tzw. „domem Piłsudskiego”. Choć, według dawnych numerów telefonicznych i niektórych dokumentów, szkoła miała kiedyś inny adres, można to wytłumaczyć tym, że w pierwszych latach swojej działalności gimnazjum kilkakrotnie zmieniało siedzibę i korzystało z kilku budynków.

Na zachowanym planie Baranowicz z czasów polskich (można go obejrzeć w miejscowym muzeum krajoznawczym) działka z dwupiętrowym murowanym budynkiem przy ulicy Wileńskiej 1 należała do… Zakgeima.
Rodzina ta posiadała również kilka innych domów w pobliżu – przy ulicy Szosejnej, obecnie Brzeskiej.
Czy byli to ci sami Zakgeimowie, o których mówi legenda?
I czy rzeczywiście to Zakgeim uratował Piłsudskiego, skoro w innej polskiej gazecie pojawia się zupełnie inne nazwisko – Dawid Toker?

Pytanie, czy Piłsudski mógł znaleźć się w Baranowiczach w 1916 lub 1920 roku, wydaje się jednak mało prawdopodobne. Nie ma żadnych dowodów na to, by latem 1916 roku opuszczał terytorium okupowanej Polski.
Nielegalnie w Baranowiczach mógł pojawić się jedynie w 1901 roku.

15 maja tego roku przyszły Marszałek uciekł z petersburskiego szpitala psychiatrycznego, do którego trafił po mistrzowskiej symulacji obłędu i przeniesieniu z więzienia. Pozostanie w Rosji było zbyt niebezpieczne, więc Piłsudski, wraz z towarzyszami, ukrył się w majątku Czysztoluzie należącym do rodziny Lewandowskich na Wołyniu.

W tamtym czasie na ukraińskie Polesie z Petersburga można było dotrzeć nową linią kolejową, która przechodziła właśnie przez Baranowicze.
Na spotkanie z mężem wyruszyła również Maria Piłsudska, przebywająca pod policyjnym nadzorem w Wilnie.
20 czerwca małżonkowie byli już we Lwowie…

Co działo się z Piłsudskim i jego towarzyszami w tym „zaginionym” miesiącu – tym czasie, gdy jako więźniowie polityczni uciekali z Rosji i próbowali jak najszybciej przekroczyć granicę – możemy się jedynie domyślać.
Jedno jednak wydaje się prawdopodobne: opowieść o uratowaniu Piłsudskiego przez baranowickiego Żyda doskonale wpisuje się w ten właśnie „zaginiony” okres jego życia.

P.S. Historia, moim zdaniem, nie ma koloru – ani białego, ani czerwonego, ani zielonego, ani pomarańczowego.
Ona po prostu jest – niezależnie od tego, czy wydarzenia z przeszłości nam się podobają, czy nie.
Nie możemy ich już zmienić.
Możemy jedynie pamiętać, domyślać się, próbować zrozumieć – aby wyciągnąć wnioski i może spojrzeć na wszystko zupełnie inaczej…

Tacciana Hrynkievič

Źródło: old.zviazda.by/ru/pril/article.php?id=112929

Udostępnij na: