Mszary Polesia złote i wielobarwne…
Franciszek Wysłouch jest niezwykle bliski Kresowiakom, zarówno Polakom z Kresów jak i „tutejszym”, ludziom wszystkich narodowości, zamieszkałym na Polesiu i z Polesiem związanym. Był człowiekiem wyjątkowym, barwnym, wybitnie utalentowanym, o bogatym życiorysie. Jest u nas uważany za najlepsze pióro Polesia. Miał z przyrodą Polesia kontakt stały i bezpośredni jako zapalony myśliwy. Cieszył się, że życie toczyło się według niesamowicie spokojnego, powolnego, archaicznego rytmu, który regulowała sama natura. W swych wspomnieniach przenosi nas w magiczną nieraz scenerię poleskich krajobrazów, świata Poleszuków z ich wiarą, zabobonami i wielką wiedzą o zjawiskach przyrodniczych. Na pierwszym planie są opisy piękna przyrody poleskiej, poza tym opisy polowań w lasach i na polach, a także opisy nocnych połowów ryb na jeziorach.
BIOGRAFIA
Franciszek Wysłouch – polski pisarz, malarz, pułkownik dyplomowany piechoty Wojska Polskiego, bohater dwóch wielkich wojen, pochodzi z polsko-litewskiego rodu szlacheckiego herbu Odyniec. Był synem Antoniego Izydora (historyka i filologa klasycznego, posła na Sejm) oraz Seweryny ze Skarzyńskich.
„Franciszek Wysłouch urodził się 24 września 1896 roku w Perkowiczach na Polesiu – w czasie kiedy mszary poleskie są złote i wielobarwne zarazem – i tak je zawsze widział.
Dzieciństwo spędził w pięknym, starym domu, pełnym tradycji i pamiątek, ale również wśród lasów, uroczysk, wśród ludzi zespolonych z naturą, wśród ptaków i zwierząt leśnych – wśród tego życia, które dziś jest już legendą,” – Barbara Wysłouch, z domu Jeżewska.
Szkołę średnią skończył w Warszawie, tam też rozpoczął studia malarskie. Dość wcześnie związał się z konspiracją niepodległościową. Wynikało to nie tylko ze środowiska szkolnego, ale przede wszystkim z ducha domowego. Wysłouchowie, wywodzący się z bojarów miejscowych, walczyli we wszystkich wojnach i powstaniach polskich. I pielęgnowali tradycje wolności I RP, będąc jednocześnie krajowcami. Wśród jego przodków było wielu ludzi wybitnych, wykształconych, zasłużonych dla Ojczyzny. Zenon Kazimierz Wysłouch (1727-1805) był współtwórcą Konstytucji 3 Maja, podkomorzym brzeskim (wcześniej sekretarzem pieczęci mniejszej województwa brzeskiego, miecznikiem województwa, deputatowanym Trybunału Głównego, pisarzem Trybunału Skarbowego w Mińsku), członkiem Komisji Skarbowej Wielkiego Księstwa Litewskiego, absolwentem Collegium Nobilium w Warszawie. Był także posłem na Sejm Czteroletni, związany w czasie jego trwania ze Stronnictwem Demokratycznym Adama Kazimierza Czartoryskiego. Potomek Zenona Kazimierza imieniem Antoni działał na rzecz edukacji dostępnej członkom niższych warstw społecznych. Bolesław Wysłouch, bratanek Antoniego, kroczył tą samą ścieżką był czołowym liderem ruchu ludowego w Polsce.
Za zaangażowanie w ruchu niepodległościowym w 1914 r. F. Wysłouch został zesłany przez władze carskie do Wiatki na Syberii. Po ucieczce stamtąd wstąpił do Legionów Polskich, brał udział w obronie Lwowa, był ranny pod Radzyminem. Był uczestnikiem wojny polsko-bolszewickiej. W wojnie też walczyli jego młodsi bracia – Seweryn, Stanisław i Bernard. Jego starszy brat Antoni był kapitanem w korpusie generała Dowbor-Musińskiego, zginął w bitwie pod Bobrujskiem. W listopadzie 1922 roku został przydzielony do Powiatowej Komendy Uzupełnień „Kobryń” na stanowisko oficera instrukcyjnego. Stacjonował w Kobryniu; zwalczał bandytkę i dywersantów bolszewickich. Pracę w wojsku łączył z nieustanną pracą społeczną – harcerstwo, ochronka we własnym domu; był redaktorem miesięcznika „Nasze Okolice”, przeznaczonego dla rolników Polesia i Wileńszczyzny. Około 1930 r. wziął ślub z Barbarą Jeżewską (1907-2005).
Ukończył Wyższą Szkołę Wojenną, przydzielono go do Korpusu Ochrony Pogranicza. Walczył w 1939 r. Internowany na Łotwie, skąd uciekł do Francji. Był dowódcą konwoju statków przewożących broń do Persji, szefem sztabu Ośrodka Zapasowego Armii na Srodkowym Wschodzie i kierownikiem wsparcia lotniczego II Korpusu. Uczestnik m.in Bitwy pod Monte Cassino. Dosłużył się pułkownika, odznaczony m.in. Virtuti Militari i Krzyżem Walecznym.
Po wojnie został na emigracji – w Wielkiej Brytanii. Tak o życiu na emigracji pisała żona pisarza Barbara Wysłouch:
„Na wszystko zawsze zapracowywał własnymi rękami, a to był wielki i żmudny wysiłek. Praca w fabryce, potem w ogrodach. W wolnych chwilach malował. Obrazy były lubiane, zaspakajały tęsknotę za pięknem przyrody. Wolał je rozdawać, niż sprzedawać.
I nagle zaczęło się pisanie. Z czasów wojennej wędrówki i rozłąki pozostały pamiętniki i kilka tomików wierszy. Świat najczystszego, niedzisiejszego romantyzmu, a jednocześnie mający siłę utrzymywania w swoim magicznym kręgu.
Ta sama siła twórcza zwróciła się nagle tu, na obczyźnie, do wielkiej miłości jego życia: Polesia. Prawie że nagle, prawie bez prób i wstępów stanął przed nami otworem cały świat egzotycznego Polesia. W jednym z opowiadań pisze: „Wędruję tamtymi ścieżkami, nie mogę zejść z nich… Odchodzę od rzeczywistości i idę, idę tam, wracam na moje ścieżki. Muszę tam wracać…” I my razem z nim odchodziliśmy od zgiełku codzienności i jesteśmy w lasach, wśród mszarów, bagnisk i mogiłek, wśród piękna wsi poleskiej – w świecie właśnie bardzo rzeczywistym choć odległym.
Spotykamy też ślady polskiej historii i szacunku dla niej nie tyko wśród swoich, ale i wśród obcych, wracamy w czasy kiedy kultura i godność ludzka były stawiane wyżej niż wrogie konflikty.
Przeżywamy zmienność pór roku i niewzruszoność prawa puszczańskiego. A jeśli ktoś czyta uważnie, odkrywa prawdę życia – tę, która jest w ciszy wschodzącego słońca. Wyczarowuje ją magia słowa w tych echach Polesia tak, jak czyni to przez drugie już stulecie magia słowa w echach wsi litewskiej – jakże zwyczajnej a jak urzekającej.
Trzy książki zostały wydane przez Polską Fundację Kulturalną. Trzecia, „Echa Polesia” to najpiękniejsze z tych opowiadań. Wizja nie bladła – potęgowała się. Jak według słów Norwida: „gdy życia koniec szepcze do początku: nie stargam cię, ja – nie! – ja cię uwydatnię!”
Podpisał list pisarzy polskich na Obczyźnie – protest przeciwko zmianom Konstytucji PRL (List 59). W Londynie opublikował trzy, dziś kultowe, książki o Polesiu: Opowiadania Poleskie, Na ścieżkach Polesia, Echa Polesia. Są w nich wspomnienia pasjonujących polowań, zachwyty nad pięknem tamtejszej przyrody, często groźnej i niedostępnej, jest pamięć o niezwykłych mieszkańcach tej krainy mszarów i błot. Jak wielką miłością i czułą pamięcią otaczał Polesie Franciszek Wysłouch, świadczą jego słowa, zapisane na kartach tejże książki: „Chadzam tamtymi ścieżkami, nie mogę zejść z nich, bo przestałbym być po prostu sobą. Nieraz jakieś słowo, wyrażenie, spotkany człowiek i odrywam się nagle od otoczenia, odchodzę od rzeczywistości i idę, idę tam, wracam na moje ścieżki. Muszę tam wrócić”. Czytamy w jego książkach o magicznych błotach, w których straszy, o hadiukach, polowaniach, wróżbach i poleskich obyczajach, o kołtunach i zabobonach, o mogiłkach, a także o oryginalnych ludziach Polesia. Został Laureatem Nagrody Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie w 1972 r. Zmarł 23 marca 1978 r. w Londynie. Pochowany na Cmentarzu Putney Vale w Londynie.
Tak o ostatnim okresie życia Franciszka Wysłoucha pisała jego żona Barbara: „Bardzo czynne i bardzo pracowite było życie na tej emigracji. Serce – tak zawsze zdrowe – odmówiło dalszej służby. Wiedział, że odchodzi i choć tak kochał życie zaakceptował ten ostatni wyrok. Przeszedł do innej rzeczywistości spokojnie, tak jak szedł na wędrówkę po swoich lasach. Był to dzień budzącej się wiosny, 23 marca 1978 roku. Grób jego – jak każe poleski zwyczaj – jest na najwyższym miejscu Londynu tuż pod wysokimi drzewami wimbledońskich lasów.”
Opr. red.
Franciszek Wysłouch o Polesiu i jego mieszkańcach:
Na stronach książek Franciszka Wysłoucha spotykamy ponurych małomównych Poleszuków, którzy jednak są szczerzy i uczynni dla ludzi, którzy traktują ich z szacunkiem, unickiego księdza, który został zmuszony do przejścia na prawosławie, wędrownych Cyganów, wśród których są nie tylko koniokrady i włoczędzy. Z nieudawaną sympatią odnosił się również i do miejscowych Żydów. Uważał ich za element symbiotyczny obsługujący gospodarkę Polesia. To Żydzi skupowali wszelkie płody ziemi, puszczy i jezior i dostarczali je do miast. To oni przede wszystkim zaopatrywali rynek lokalny. Pasjonowali go ludzie tutejsi. Ekscytowała Wysłoucha przede wszystkim „przednarodowa przednowoczesność tych ludzi”: „W naszych stronach… narodowość bywała wątpliwa i nie odgrywała roli w życiu mieszkańców. Najważniejsze było, by ktoś siedział na swoim zagonie, gospodarował i żył życiem okolicy”.
„Polesie odcięte od świata bezdrożami, a więc pozbawione wpływów zewnętrznych, musiało wytworzyć własny typ człowieka. Jest on zależny od otaczającej go natury i ona go kształtuje. Poleszuk nie jest skłonny do zmian czegoś do czego przywykł i co go otacza. Podlega prawom prawieków. Kieruje się własnymi pojęciami i zwyczajami. Sięgają one bardzo daleko w przeszłość lat. W kraju puszczańskim pozostawionym samemu sobie są one jednak zawsze żywe. Obcy człowiek zjawia się tu przeważnie wzdłuż szlaków komunikacyjnych, których jest mało. Nie przenika on do głębi kraju. Dlatego można powiedzieć, że obserwacja przybysza jest tylko powierzchowna. Zamknięte życie tubylców powoduje przyswojenie przez nich specjalnych cech, jak nieufność, ostrożność i zamknięcie w sobie. Nie jest on skłonny do zwierzeń, a zapytany odpowiada monosylabami, ogólnikami lub po prostu gestem. Odcina się od ciekawości ludzkiej. Nic dziwnego, że spotkania z obcymi nie mają na niego wpływu. By mówić o człowieku, poznać go, zrozumieć, trzeba się znać na kraju. Kto kraju nie zna, to i ocena człowieka będzie fałszywa. Przy spotkaniu Poleszuka, ale tego z głębi lasów i bagien, zwykle ocenia się go jako człowieka nieufnego, podejrzliwego i zamkniętego w sobie, może nawet wrogiego. Mimo woli porównuje się go z układnym ‘kmiotkiem’. Na Polesiu nie ma ukłonów, podchwytywania pod nogi i ‘jaśniepaństwa’. Mruknięcie lub machnięcie ręką nieprzychylnie usposabia do rozmówcy. Ale trzeba pamiętać, że puszcza nauczyła go ostrożności, a brak kontaktu z innymi ludźmi nie usposabiał do wylewności… Samotne bytowanie w głuszy musi odbić się na mentalności człowieka pozostawionego tylko samemu. Jest charakterystyczne, że nie dąży on do innego życia, a przeniesienie go do ludnej wsi jest przeciwne jego naturze… Ostrożność jest zasadniczą cechą leśnego mieszkańca – to natura zmusza go do tego… Podejrzenie i nieufność nie są miłymi cechami człowieka, ale to jest zrozumiałe u tych ludzi. Stąd też wypływa, że Poleszuk nie lubi nowych rzeczy.
Najlepszym przykładem są wierzenia religijne. Przynależność ludności tej do religii chrześcijańskiej trwa już pięćset lat. Okazuje się, że czasokres ten jest jeszcze ‘za młody’. Kościół nie posiada w kraju żadnego wpływu. Niby oficjalna religia to prawosławie, ale to jest formalność. Owszem, trafiają się baptyści, ale oni podlegają tylko zewnętrznym nakazom religijnym bez wnikania w ich treść. Ciekawa rzecz – że mimo agitacji rządów carskich nigdy Poleszuka nie można było namówić, by wstąpił do seminarium duchownego i został popem. Popów i księży Poleszuków nie ma i nigdy nie było. Kler obu wyznań jest zawsze obcym elementem. Jedynie baptyści mają swoich miejscowych przewodników, zresztą bez żadnego przygotowania do roli, którą spełniają. Natomiast Poleszucy kierują się własnymi wierzeniami i ściśle je obserwują. Można doszukać się u nich wpływów pogańskich z dawnych zamierzchłych czasów. Są to formy, których się również nie komentuje, ale obserwacja ich jest obowiązkowa. Puszcza swoją głębią i tajemniczością nadal podszeptuje ludziom prawa i drogi postępowania”.
”Krajobraz jest zawsze ciekawy i nigdy nie jest jednostajny. Rzeźba terenu, wzniesienia pól, zakola łąk i bagien – wszystko to ożywia widok. Do tego dochodzą kręte biegi rzeczułek i strumieni zawsze zarośnięte gąszczami krzaków, łozin i oczeretów. Wzrok też sięga do kęp olszyn, osik i brzezin (…). Jednak ta ziemia to przede wszystkim moczary pokryte często szarym kożuchem mszarów, trzcin i wrzosowych kęp. Gdzieniegdzie sterczy mała, karłowata sosna, w niektórych miejscach błyśnie błękitno-granatowa toń jeziora. Wszystko spowija postrzępiona mgła. Wokół panuje cisza, pustka, przyroda milknie, a człowiek rzadko zapuszcza się w te strony.” („Na ścieżkach Polesia”)
Tak pisał Franciszek Wysłouch o prostej, tutejszej większości: „Ludzie zbliżeni do natury są zwykle przesądni, cóż dopiero mówić o tych, którzy nigdy nie spotkali się z cywilizacją. Każdy ich krok, każda czynność podlega jakiejś wyższej kontroli, na którą w ich pojęciu, nie mają żadnego wpływu. Są to jakieś pradawne prawdy i wierzenie i nikt nie wie, kiedy powstały. Po prostu obowiązują i niestosowanie się do nich jest groźne. Ludzie żyją jakby pod moralny terrorem, którego nie umieją sobie wytłumaczyć. Jedyny ludzki argument streszcza się w powiedzeniu, że zawsze tak bywało. Oznacza to również, że tak być powinno i nic tego zmienić nie może”.
Dokumentalista minionego świata
O rosyjskich szykanach: „W epoce popowstaniowej władze rosyjskie odnosiły się wrogo do katolików, identyfikując ich z polskością. Dotyczyło to i katolickich cmentarzy. Katolicy mogli chować swoich zmarłych tylko przy parafialnym kościele… Poza tym na nagrobkach nie wolno było umieszczać polskich napisów, tylko rosyjskie. Obchodzono to napisami po łacinie lub francusku. Oczywiście starano się wszędzie o obchodzenie prawa i chowano członków rodziny w pobliżu domów, a nawet w parkach dworskich. Było to zależne od tego, czy dawniej znajdowały się jakieś groby; nowych cmentarzy zakładać nie było można. Prawo również zabraniało stawiania nowych krzyży przy drogach bez poprzeczki prawosławnej, a nawet nie wolno było naprawiać starych krzyży. Gdy krzyż nadgnił w ziemi, opuszczano go niżej i coraz niżej. Wiele już było krzyży tuż nad ziemią, pokrytych przez bodziaki i piołuny”.
Przeddzień nadejścia frontu w Wielkiej Wojnie: „Piękne było na Polesiu latu 1915 r. Pogoda sucha i słoneczna umożliwiła dokonanie zbiorów i sianokosów bez przeszkód. Pokoszono nawet te obszary, które zazwyczaj koszono dopiero po lodzie, ponieważ głęboka woda uniemożliwiała pracę w innym czasie. Zamiast słabej podścióki pod inwentarz uzyskano niespodziewanie dodatkową paszę zimową dla wołów. Ludzie cieszyli się i nie narzekali, tym bardziej że i początek jesieni był piękny. Sady były pełne owoców, przygotowywano wcześniej niż zwykle pola pod oziminę. Gdzieś tam była wojna, ale w północnych skrajach Polesia w rozlewiskach Jasiołdy nie odczuwało się jej wcale. W końcu sierpnia jednak, w ciche wieczory, na wyniosłych miejscach przy wiatrakach lub za stodołami ludzie zauważyli niewytłumaczalne granie powietrza. Coś szło z powietrzem wraz z wieczornymi opadami łąk. Mówiono, że w lasach między odwiecznymi sosnami i dębami słychać huk daleki, twierdzono, że to głos armat. Ale kto tam w to wierzył?”
Po przejściu frontu: „Pamiętam wiosnę w 1916 roku. Ludzi nie było bo wywieziono ich do Rosji w 1915 roku. Wsie były spalone. Po polach porastał nowy las. Czworonożne drapieżniki miały dosyć miejsca na suchym na łowy i na bagniska nie zaglądały. Łąki zakrzaczały się, bo łozina puściła nowe pędy z nowym bogatym listowiem…. Natura pozbawiona człowieka stworzyła idealne warunki do wylęgu swoich dzikich mieszkańców”.
Po nastaniu Polski: “Kraj był jeszcze zniszczony, niezagospodarowany i ledwie zaczął się zaludniać. Poleszucy wracali do zgliszcz i własnego zagonu”.
(…) „Najbardziej jednak dziwna była natura Poleszuka. Nie przestraszył się on nowych warunków bytu, nie podupadł na duchu wobec zniszczenia, ale z zaparciem wziął się do odbudowy swego życia. Karczowano zagony, wyrąbanymi drzewkami otaczano zagrody jakby na znak własności. Szałas i palenisko zastępowały dom. O krowy było ciężko, a więc zdobyty cielak zamieszkiwał również szałas jako nadzieja przyszłości. Los dopomagał ludziom, odbudowa odbywała się w szybkim tempie”.
Franciszek Wysłouch był głębokim i wnikliwym dokumentalistą tamtego świata. W opowiadaniu „Młocarnia”, w którym przestawia tę szczególną, całą z drewna machinę służącą do młócenia zboża. Spalili ją w 1915 roku Rosjanie – pozostała po niej kupka popiołu, niczym symbol końca pewnej epoki ,
Wysłouch jest dość unikalną personą w panteonie piszących Kresowiaków także ze względu na swoje podejście i ocenę kresowej rzeczywistości. Jest patriotą swej Ojczyzny. Bił się o jej niepodległość na wojnie, bronił jej przed sowieckimi agitatorami i dywersantami, którzy także przez Polesie przenikali w jej granice. Był też Wysłouch bodaj czy nie większym jeszcze patriotą swojej małej ojczyzny – Polesia. Kimś, kogo dziś nazywa się nieraz bioregionalistą. I miał on jeszcze jedną dobrą cechę, nie tak wcale częstą u kresowych ziemian i szlachty – zrozumienie i szacunek dla miejscowych. Wskazuje na wiele zupełnie nieraz bezsensownego zła, które działo się na Kresach w odniesieniu do ludzi słabszych, niższego stanu, nieporadnych – a tymi byli zwykle miejscowi Białorusini, Poleszucy i inni „tutejsi”. Najbardziej jaskrawym przykładem postawy Wysłoucha jest jego ocena dziedzica Szalkiewicza, heroizowanego przez Rodziewiczównę w powieści „Niedobitowski z granicznego bastionu”. Wysłouch ma zgoła odmienne zdanie o bohaterstwie dziedzica, jak i jego roli na granicznych ziemiach. Na temat jego konfliktów z chłopami pisał tak: „Właściwie słuszność leży po obydwu stronach i dobre stosunki zależą od dobrej woli i dworu i wsi. W Puziczach tego nie było. Szalkiewicz rządził strachem, uderzał się po kolbie mauzera, który zawsze nosił przy sobie i mówił: ‘To jest mój argument’. Chłopi wiedzieli, że strzał Szałkiewicza jest niezawodny i bali się go. To nie są argumenty, które zbliżają ludzi do siebie… Ludzie we wsi lubili mnie i mieli do mnie zaufanie, opowiadali swoje troski i niechęć do dworu, ale skarżyli się i na oddziały dywersyjne zza granicy. Mieszkańcy pogranicza opierali się komunistycznej propagandzie, wiedzieli jak jest zagranicą, nie wierzyli Rosjanom. Na wspomnienie jednak o Szalkiewiczu chmura wrogości i nienawiści ścinała im twarze. Wiedziałem, że przy okazji naprowadzą na dwór dywersantów.” I rzeczywiście tak się w końcu stało. Dwór mimo, że się bronił został spalony przez chłopów. Rodziewiczówna to także opisała w swej powieści, jak pisze Wysłouch „ubierając w bohaterskie szaty obrońcę ‘polskiego dworu’” tymczasem „Szalkiewicz swym argumentem ‘siły’ wobec swych sąsiadów-chłopów poniósł dużą winę. Bliska granica przerzucała nie tylko zbrojne oddziały dywersyjne ale i agitację komunistyczną. W pierwszym rzędzie walczono z polskością i dlatego nie należało używać argumentu celnego strzału wobec ludzi miejscowych. Powodowało to krwawy odwet i zaogniało stosunki na pograniczu. Doprowadzało do morderstw często niewinnych ludzi. Szalkiewicz tego nie rozumiał… Argument strachu jest obosieczny, gdy i druga strona weźmie karabin do ręki, usłużnie włożony mu przez wroga i obcą rękę.” Jakże niestety prorocze okazały się to wkrótce słowa. Może gdyby na Kresach w okresie międzywojennym więcej było takich Wysłouchów a mniej Szalkiewiczów, to i wrzesień 1939 i czasy późniejsze nie byłyby na nich tak krwawe…( Krzysztof Wojciechowski)
W opowiadaniu „Nasz dom” Franciszek Wysłouch opisuje i cytuje list mieszkanki Perkowicz, pracującej swego czasu w ich dworze, który napisała do jego brata Stanisława. „Leży przede mną list mieszkanki wsi pirkowickiej. … Wskazuje na to, że dobrze wiedziała jak dwór interesował się życiem mieszkańców wsi i że ich życie było ważne dla właścicieli majątku. Najwięcej jednak pisze o tym, co może najbardziej interesować byłych właścicieli majątku, a więc o domu, parku i pracach inwestycyjnych w polu. Okazuje się, że dom został poszerzony i mieści się w nim szkoła i ochronka na pięćset dzieci… Stare drzewa stoją nienaruszone i autorka nadmienia poetycznie: ‘Rosną stare olbrzymie drzewa topole, lipy, klony i jesiony. Opuszczone gałęzie od starości jesienią, smutne – jakby na coś czekają’… Pisze o betonowych ścieżkach obramowanych kwiatami … a nawet o gawronach, których nikt nie ruszył ze swych gniazd…List nie zawiera żadnej prośby ani interesu, dyktowany jest potrzebą zrobienia przyjemności byłym właścicielom i pracodawcom.” A materialnym dowodem tej potrzeby są załączone do listu suszone grzyby od ludzi ze wsi pirkowickiej „bo takich dobrych jak nasze grzyby nigdzie nie znajdziecie”.
Bibliografia
- Францішак Віславух (1896–1978). Нямецкае возера / [Ф. Віславух] ; пер. з пол. У. А. Сенькаўца // Літаратурная карта Берасцейшчыны / укл. А. Крэйдзіч. Брэст, 2008. С. 175–179.
- Франтишек Вислоух // Дрогичинский край : фотоальбом : [об истории и современности Дрогичинского района]. Пинск, 2007. С. 26.
- Віславух, Ф. «На сцежках Палесся» / Францішак Віславух ; пер. з пол. Яўгена Квачука // Драгічынскі веснік. 2011. 3 верасня. С. 8.
- «На сцежках Палесся»: [вытрымкі з кнігі] / Францішак Віславух // Памяць : гіст.-дакум. хроніка Драгічынскага раёна. Мінск, 1997. С. 482–484.
- Следам за позіркам : [пра Ф. Выславуха; вытрымкі з яго кніг] / Францішак Выславух ; пер. з пол. У. М. Свяжынскі // Памяць : гіст.-дакум. хроніка Маларыцкага раёна. Мінск, 1998. С. 476–479.
- Wysłouch, F.NaśceżkachPolesia / FranciszekWysłouch. – Łomianki : WydawnictwoLTW, 2012. – 160 s. – (BibliotekaKresowa).
- Wysłouch, F. Echa Polesia/ FranciszekWysłouch. – Łomianki : Wydawnictwo LTW, 2012. – 208 s. – (Biblioteka Kresowa).
- Wysłouch, F. Opowiadania poleskie/ FranciszekWysłouch.– Warszawa, 1994. – 205 s.
- Wysłouch, F.NaśceżkachPolesia / FranciszekWysłouch. – Londyn : Polska Fundacja Kylturalna, 1976. – 160 s.
- Wysłouch, F.Wieczór na Polesiu / FranciszekWysłouch// Echa Polesia. 2007. № 3 (15). S. 70–72.
- Pamiętnikwileński/ [kom. red.: HalinaChocianowiczowa, KazimierzOkulicziFranciszekWysłouch]. – Londyn : PFK ; Łomianki : WydawnictwoLTW, 2010. – 402, [2] s., [8] s. tabl.
- Пазднякоў, В.Віславух Севярын / Валерый Пазднякоў // Вялікае княства Літоўскае : энцыклапедыя : у 2 т. Мінск, 2005. Т. 1. С. 445.
- Перковичи : [об усадьбе Вислоухов в Дрогичинском районе] // Старинные усадьбы Берестейщины / А.Т. Федорук. Минск, 2004. С. 309–314.
- Усадьба : [д. Перковичи Дрогичинского района] // Свод памятников истории и культуры Белоруссии. Брестская область. Минск, 1990. С. 173–174.
- Квачук, Я. «На сцежках Палесся» : [пра книгу Ф. Вiславуха] / Яўген Квачук // Наш край. Дрогичин, 2008. Декабрь (№ 4/5). С. 2–3.
- Кивака, Е. Г. Природа Полесья в «Opowiadaniachpoleskich» Ф. Выслоуха (к 110-летию со дня рождения писателя) // Гісторыка-тэарытычныя актуаліі сучаснай філалогіі : матэрыялы рэсп. навук.-практ. канф., прысвеч. 70-годдзю з дня нараджэння вучонага-літаратуразнаўцы, педагога, прафесара А. А. Майсейчыка. Брэст, 2008. C. 37–41.
- Гранiк, С. Слынны зямляк : [пра польскага пiсьменнiка Ф. Вiславуха] / Сяргей Гранiк // Драгiчынскiвеснiк. 2006. 15 лютага.
- Сенькавец, У.А. Жыццё і трагедыя Францішка Віславуха / У. А. Сенькавец // Міжнародная студэнцкая навукова-практычная канферэнцыя «Беларусь і Польшча ў ХХ стагоддзі: агульнае і адметнае ў гістарычных лёсах» (7–8 красавіка 2000 года) : зб. матэрыялаў. Брэст : БрДУ, 2001. С. 96–100.
- Сенькавец, У.А. Боль за родную зямлю : [пра Ф. Віславуха] / У. А. Сенькавец // Зямля, прырода, людзі / Г. М. Праневіч, У. А. Лебедзеў, У. А. Сенькавец. Брэст, 1999. С. 69–79.
- Вярэніч, В. Францішак Выславух і яго ўспаміны пра Палессе / Вячаслаў Вярэніч. Прафесар / Францішак Выславух ; пер. з пол. В. Вярэніча // Загародзе–2 : матэрыялы навук.-краязн. канф. «Палессе — скрыжаванне культур і часу». Мінск, 2000. С. 196–203.
- Вiславух, Ф. Нямецкае возера : [уражаннiаўтара ад вандроўкi на Нямецкае возера недалёка ад Моталя] / Францішак Віславух ; пер. з пол. Уладзімір Сенькавец // СЭЗ. 1999. № 7/8. С. 38–39.
- Віславух, Ф. На сцежках Палесся : [урыўкі з кнігі «На сцежках Палесся»: Жывы агонь; Ідучы кладкамі; Забабоны палешукоў; Мястэчкі; Цыганы; «Венргы»; «Арцельшчыкі»] / Францішак Віславух ; уступ і пер. з пол. Уладзіміра Сухапара // Берасцейскія карані ’98 : гісторыка-краязнаўчы і літаратурны зборнік. Брэст, 1998. С. 189–193.
- Віславух, Ф. «На сцежках Палесся» / Францішак Віславух ; публікацыю падрыхтаваў Уладзімір Сухапар // Народная трыбуна. 1996. 17 лютага. С. 8.
- Сухапар, У. Боты з Давыд-Гарадка ў Парыжы : [пра кнігу Ф. Віславуха «На сцежках Палесся»] / Уладзімір Сухапар // Навіны Палесся. Столін, 1996. 14 лютага. С. 2.