To szczególne święta. Łączy je z tym pierwszym Narodzeniem Pańskim wiele symbolicznych nici.

Rok pandemiczny wywołał szok wśród katolików na całym świecie. Po raz kolejny okazało się bowiem jak bardzo podzieloną wspólnotą jesteśmy. Jak niewiele nas już łączy. Może jeszcze tylko to, że wszyscy obchodzimy święta Bożego Narodzenia, i że wszyscy (w Polsce rzecz jasna) zasiądziemy do wigilijnego stołu…
Bo gdy emocje stają się tak jaskrawe jak podczas ogłoszonej w tym roku pandemii, na jaw wychodzą zamiary serc wielu. I w tym właśnie roku wyszły.
Napadli na nas za pragnienie uczestnictwa we Mszy.
Napadli na nas za przypominanie, że Pan Bóg może zsyłać kary.
Napadli na nas za twierdzenie, że nie wolno bezpodstawnie ograniczać wolności.
Napadli na nas za troskę o Najświętszy Sakrament.
Napadli na nas za obronę niewinnego życia nienarodzonych.
W istocie, był to rok napaści na katolików. Również, ze strony naszych współbraci, którzy nierzadko włączali się w trend dzisiejszego zateizowanego świata – trend ubóstwienia człowieka. Choć oczywiście tylko tego już narodzonego.
Człowiek-Bóg
Gdy na świat przychodził nasz Pan Jezus Chrystus, w ówczesnym „świecie” – jak pojmowano Rzym – panował Oktawian August. Jego imię wspominane jest w Ewangelii według świętego Łukasza. Cesarz ów uważał się za boga. Dążył do urzędowego ubóstwienia go jeszcze za życia, co ostatecznie nastąpiło wkrótce po jego śmierci. Uważał się jednocześnie za syna bożego – bijąc monety z inskrypcją „August. Syn boskiego Juliusza” czy też „August. Boski syn”.
Dziś, gdy świętujemy kolejny raz Boże Narodzenie, w rzeczywistości nas otaczającej znów widać jak bardzo człowiek pragnie ubóstwić sam siebie. Znów uważa się za istotę wszechmocną – ci spośród ludzi których możni uznają za niedobrych są w stanie nawet radykalnie zmieniać klimat na Ziemi. I dziś znów ubóstwiona zostaje władza – zwłaszcza w roku pandemicznym. Władza totalna – od Chicago po Irkuck, od Oslo po Santiago de Chile. Władza uzurpująca sobie prawo by mówić nam gdzie i jak się modlić. Wszak to nic innego jak triumfalny, choć nieformalny, powrót ducha Oktawiana Augusta do świata terytorialnie jeszcze szerszego, niż ten którym rządził prawdziwy syn Juliusza Cezara.
 Zamknięte drzwi
Wszyscy pamiętamy ewangeliczną opowieść o Narodzeniu Chrystusa. Wiemy, że święci Rodzice poszukiwali dla siebie miejsca w różnych gospodach, ale z rozmaitych powodów nigdzie nie mogli wejść. Zamykano im drzwi przed nosem.
Czy czegoś nam to nie przypomina? Któż z nas nie doświadczył podobnego przeżycia właśnie w mijającym roku? Drzwi tak wielu przybytków wiary były zamknięte – wejście do kościołów było albo niemożliwe, albo limitowane. W tak wielu miejscach! Przecież wydawało nam się, że znamy naszych kapłanów – gdyby jeszcze rok wcześniej ktoś opowiedział nam taką wizję roku 2020 w Kościele, nikt by w nią nie uwierzył. Nikt by nie uwierzył, że zakaże się nam przyjmować Chrystusa inaczej niż na rękę (w wielu krajach świata i w niejednej polskiej parafii). Ze strachu. Zamknięte drzwi kościoła stają się smutnym symbolem mijającego roku. Czy staną się też melodią przyszłości?
 Krew niewinna
W dniach następujących po Bożym Narodzeniu = słyszymy w Kościele perykopę o mędrcach ze Wschodu, o królu Herodzie i przede wszystkim o niewinnie zabitych betlejemskich niemowlakach. To najbardziej widoczna alegoria naszych czasów.
Chrystus Pan w liturgii Kościoła narodzi się w tym roku wśród krwi milionów zamordowanych dzieci nienarodzonych. A nad Wisłą? Przybywa w czasie, gdy niejedna rodzina podzielona będzie między tych, którzy chcą dzielić się tradycyjnym opłatkiem, a tych którzy zechcą podzielić się rozprowadzanym w internecie opłatkiem okraszonym czerwonym zygzakiem – symbolem pragnienia nowej rzezi niewiniątek.
 Sprzeciw
Bibliści twierdzą, że te dramatyczne wydarzenia z Betlejem miały miejsce około dwóch lat po narodzeniu Pana. Ale przecież nienawiść do Chrystusa – której pierwszą ofiarą byli Młodziankowie, kolejną i najświętszą Chrystus, a następnymi wszyscy święci męczennicy – została przepowiedziana już w czterdzieści dni po Jego urodzeniu. Każdemu z nas winny nieustanie brzmieć w uszach jego pełne radosnego wzruszenia słowa starca Symeona: Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela (Łk 2, 29-32), ale też przeraźliwe proroctwo skierowane do Najświętszej Matki: Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu (Łk 2, 34-35).
I w istocie wielu sprzeciwia się dziś temu Znakowi. Wciąż. Każdego dnia. W tym roku wyszli nawet na ulice i oznaczyli swój sprzeciw znakiem błyskawicy. Również na naszych świątyniach. Na domach następców tych, którym Chrystus powiedział: Widziałem szatana, spadającego z nieba jak błyskawica. Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi. Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie. A którzy tak często zapominają o tej obietnicy.
 Wróci
Chrystus przychodzi do Nas jako Zbawiciel na ziemię, w liturgii Bożego Narodzenia, jak co roku. Choć jest to rok rzeczywiście wyjątkowy, o którym będą pisać historycy, jeśli będzie jeszcze jakaś historia. Jeśli wcześniej On sam nie przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych.
Przyjdzie bez maseczki.
Przyjdzie mimo zamkniętych drzwi kościołów.
Przyjdzie z rzeszą świętych.
Wielka światłość w dzień ów będzie.
Alleluja. Alleluja.
Błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia!

Krystian Kratiuk
Read more: https://www.pch24.pl/przyjdzie–mimo-drzwi-zamknietych,80792,i.html#ixzz6hYa5pjgj

Udostępnij na: