Zawsze uważałem, że Brześć to miasto pięknej architektury. Ci, dla których ta dziedzina sztuki nie jest obojętną, odnajdą w pejzażu architektonicznym tego miasta bogate źródła estetycznych wzruszeń. Mieszkając w Brześciu i znajdując upodobanie w estetyce lat 20-30-tych, uwielbiałem zapuszczać się w te jego rejony, w których zachowały się domy wybudowane między wojnami. Tu miałem swoje ulubione wille, klatki schodowe, okna i balkony, które zachwycały mnie swoim powściągliwym i jakże wysublimowanym art.-decowskim wdziękiem. Ale nie tylko przedwojenny modernizm był obiektem moich architektonicznych fascynacji. Ilekroć przechodziłem ulicą Mickiewicza, przystawałem, by przez chwilę pokontemplować majestatyczne piękno dawnego gimnazjum im. R. Traugutta. Gmach, choć oszpecony w czasach radzieckich dobudowanym i nijak nie korespondującym z resztą piętrem, zachował swoje przedwojenne dostojeństwo. Zachował coś ponadto – dwa wykonane z metalu znaki wysokościowe z wyobrażonymi na nich orzełkami z czasów II Rzeczpospolitej. Warto się zamyślić nad tymi emblematami polskości pochodzącymi z epoki, w której do gimnazjum Traugutta uczęszczała między innymi Krystyna Krahelska – późniejsza autorka powstańczej pieśni „Hej, chłopcy, bagnet na broń!”. Kr. Krahelską kojarzymy nie tylko z Powstaniem Warszawskim, w którym przyszło jej zginąć, ale także z warszawską Syrenką, do której pomnika pozowała.
Z gmachem przy ulicy Mickiewicza kojarzy mi się jeszcz jedno nazwisko – nauczyciela gimnastyki Trojnickiego. Kim był Trojnicki i jaką rolę odegrał w życiu gimnazjum – tego nie wiem. Są jednak powody, dla których zasłużył sobie na poetycką pamięć Mieczysława Jastruna. W wierszu „Tautologia”, do którego lubię wracać, poeta pisał:
„Nie mogę zapomnieć mojego wczesnego pobytu w Brześciu n/Bugiem. Przez jakiś czas, który wydawał mi się nie do odrzucenia, mieszkałem w tamtym spokojnym mieście, w domu blisko gimnazjum. Ów rzucający się oczom budynek zapamiętałem po dzień dzisiejszy. Nazwisko nauczyciela gimnastyki, Trojnickiego, wypłynęło mi po wielu latach z niepamięci. Widzę go, ale już nie potrafię ujrzeć go w tamtym domu w tamtym lesie. W istocie trudno jest rozpoznać innych a także siebie, jeśli obaj straciliśmy się z oczu. Napisałem te słowa w roku 1977, ale bliskość dwudziestego piątego lub 1930 i 31 jarzyła się jeszcze w niedawnym czasie. Czy rzeczywiście nie mogłem inaczej (…)?”
Pamiętajmy, że architektura miasta to tyleż układ budynków, co struktura wspomnień pokoleń mieszkańców, miejsca w czasie, miejsca w pamięci, miejsca w fotografii.
Piotr Boroń