Pragnę zaprezentować Drogim Czytelnikom postać utalentowanego kresowego pisarza z Oszmianszczyzny, o którym obecnie mało kto pamięta i w Polsce i na Białorusi.W tym roku mija 220 rocznica urodzin pisarza. A był on zjawiskiem w literaturze XIX wieku, porównywano go do Waltera Scott’a literatury polskiej. Mieszkając na wsi, prowadząc gospodarkę, on obiektywnie obserwował ludzi, fakty i zjawiska i wiernie przenosił je potem na papier. Jego realistyczne, lecz jednocześnie barwne opisy kresowych krajobrazów mogły wytrzymać porównanie nawet z opisami samego Byrona.
Ignacy Chodźko urodził się u schyłku XVIII stulecia, w 1794 r. Rodzina jego odznaczała się zdolnościami umysłowymi. Stryj pisarza był znany w piśmiennictwie polskim pod imieniem Jana ze Świsłoczy (przy nim właśnie po śmierci rodziców wychowywał się Ignacy). Z trzech jego synów Aleksander został profesorem literatur słowiańskich w Paryżu, Józef – podróżnikiem, zaś Stanisław – chemik – dokonał użytecznych wynalazków w agronomii.
Jednak Ignacy zaćmił wszystkich swoich krewnych, chociaż prawie przez całe życie przebywał w domu – w dziedzicznych Dziewiętniach na Oszmiańszczyźnie, gdzie wzrastał w atmosferze dawnych tradycji i obyczajów szlacheckich.
Uczył się w szkole bazylianów w Borunach, a kontynuował naukę, podobnie jak wielu innych swych rówieśników, na uniwersytecie w Wilnie. W 1812 r. był świadkiem wejścia do Wilna wielkiej armii Napoleona, co później opisał w swych utworach. Po ukończeniu studiów w 1814 r. wrócił do domu ze stopniem magistra filozofii. Wielki wpływ na przyszłego pisarza wywarł wówczas stary przyjaciel rodziny Chodźków Michał Ławrynowicz, dawny dworzanin Radziwiłłów, który podczas samotnych zimowych wieczorów albo letnich spacerów zabawiał chłopca opowiadając dzieje swojego rodu i przekazując wydarzenia krajowe, jakich bywał świadkiem.
Jak pisała dziewiętnastowieczna nowelistka i tłumaczka Wilhelmina Zyndram Kościałkowska, Chodźko od najpierwszej młodości czuł pociąg do literatury i pióra. Lecz talent jego nie ujawnił się w młodym wieku: „Zrazu klasykiem był i pisał wiersze serdeczne i sztuczne zarazem, z których by mu jednak potomność nie splotła nie tylko laurowego wieńca, lecz ani nawet skromnej niezabudek równianki. Sami przyjaciele jego zarzucali mu, że „laty długiemi uzbierany skarb kryje we wnętrznościach ziemi”.
Jako pisarz Chodźko debiutował dopiero wtedy, gdy ożenił się i osiadł ostatecznie na wsi. Jak pisano w artykule poświęconym Chodźce, który był opublikowany w czerwcu 1860 na łamach „Tygodnika Ilustrowanego”, „spokojny i szczęśliwy zaczął on wtedy wchodzić z myślą swobodną w życie wewnętrzne, w krainę przeszłości, i z uczuciem serdecznym wziął się do kopiowania i układania nagromadzonych tam obrazów, które jedne po drugim ziomkom przedstawiał”.
W 1829 roku Chodźko opublikował w Warszawie powiastkę „Poddany”, która jednak nie przyniosła mu uznania. I tylko będąc na przełomie „męskiego wieku” napisał on główne swoje utwory: w latach 1843 – 1844 – „Pamiętniki kwestarza”, zawierające malownicze opisy obyczajów szlachty litewskiej przed zaborami i w okresie napoleońskim, a sześć lat później – „Dworki na Antokolu”. Potem zostały opublikowane „Podania” oraz „Dwie konwersacje z przeszłości”. Obydwa te utwory wydrukowano w latach 1854 – 1855 w „Gazecie Warszawskiej”. U schyłku życia Chodźce udało się opublikować jeszcze „Nowe pamiętniki kwestarza”.
Postacie stworzone przez pisarza w najbardziej udanych jego utworach krytycy porównywali z postaciami stworzonymi przez pisarzy szkoły flamandzkiej. Sam Chodźko musiał czuć pewne powinowactwo w stosunku do mistrzów tej szkoły, bo opisując w „Dworkach na Antokolu” rodzinę Dowiatów siedzącą w półkole, o zmroku przed kominkiem, obrazek ten porównał z obrazami Teniers’а.
Analogia polegała na metodzie, na sposobie traktowania przedmiotu, na obrabianiu szczegółow. Podobnie jak bohaterzy z obrazów Teniers’ów i Mieris’a, bohaterzy z utworów Chodźki, czasem pospolite na pozór i szpetne, budziły sympatię i zainteresowanie czytelników, bo wyróżniały się swą indywidualnością.
Na przykład, Chodźce udało się stworzyć całkiem oryginalny obraz często opisywanego przez polskich autorów słynnego „Panie kochanku”. Pozostawały głęboko w pamięci także typy kresowej szlachty.
W ogóle twórczość Chodźki wyróżnia się bogactwem udanych typów. Władysław Syrokomla pod tym względem porównywał autora „Pamiętników kwestarza” z Walterem Scott’em, a Juliusz Kossak nawet dodawał: „Nie chcesz wierszem, idź prozą w ślady Walter Scott’a!”. Razem z tym Ignacy Chodźko różnił się od słynnego Brytyjczyka swoistością talentu. Charakteryzowała go razem z tym i pewna rozrzutność w stosunku do swych bohaterów. Fakt, że Chodźko nagromadził większą od któregokolwiek z ówczesnych pisarzy liczbę oryginałów i zużytkował w swych najlepszych utworach materiału, którego oględniejszemu pisarzowi wystarczyłoby na kilkanaście powieści. Pisano, że Chodźko „brał co napotkał, dzięki pryzmatowi talentowi, jaki mu przyroda wprawiała w oko, odkrywał dookoła kopalnie barw i kształtów, typów i oryginałów, pełną z nich czerpał dłonią i pełną rzucał na papier, nie troszcząc się wcale o dobór i układ”.
Jedną z charakterystycznych cech twórczości pisarza jest także brak drugo- i trzecioplanowych figur, zagłębień perspektywy. Trudno odgadnąć, kto jest głównym bohaterem w jego utworach. Radziwiłłowie na Ołyce i Nieświeżu, wojewodowie, rycerzy, mnisi, oficjaliści, sejmikująca szlachta – wszystkie te postacie były jednego niemal kalibru. W „Pamiętnikach kwestarza” skromna postać księdza zaćmiewała nawet samą postać Napoleona siedzącego na drewnianym stołku przy Zielonym moście na Śnipiszkach.
Jednak wspomniana wyżej W. Z. Kościałkowska zwracała uwagę na to, że niedobory kompozycji w utworach Chodźki nagradzała „rzadka plastyka, jako też werwa niezrównana, humor aż dosadny często, lecz zawsze porywający, zawsze swojski”. Niemałą zaletą humoru Chodźki było i to, że starał się unikać w swych utworach szarży i karykatury, będąc autorem, który potrafił śmiać się szczerze.
Pierwsza półowa XIX wieku była okresem, gdy między sobą walczyły dwie szkoły artystystyczne – klasyków i romantyków. Geniusz Adama Mickiewicza spowodował, że większość narodowych poetów i pisarzy poszła za tymi ostatnimi. Lecz Chodźko jako pisarz nie należał do żadnej z dwóch szkół. Romantyzm ze sposobnością w najpospolitszych zjawiskach widzieć nadprzyrodzone, „rojące się” od czarownic i potworów wzbudzał u Ignacego Chodźki pewną ironię. Świadectwem temu była parodia na romantyczną balladę:
Szło dwóch w nocy z wielką trwogą,
Czy to pies?
Czy to bies?
Rzezcze jeden do drugiego,
Czy ty widzisz psa czarnego?
Żaden nic nie odpowiedział.
Żaden bowiem nic nie wiedział.
Razem z tym Chodźko żartował z klasycystycznych od, tryoletów i czterowierszy. „Ody – pisał on w 1859 roku – są to najgłupsze deklamacje a przesadzone od początku do końca, nie chciałbym i śladu takiej kiepskiej poezji”.
Autor „Dworków na Antokolu” był raczej realistą, chociaż o szkole tej nie wiedział. Mieszkając na wsi, prowadząc gospodarkę, on obiektywnie obserwował ludzi, fakty i zjawiska i wiernie przenosił je potem na papier. Jego realistyczne, lecz jednocześnie barwne opisy kresowych krajobrazów mogły wytrzymać porównanie nawet z opisami samego Byrona. Oto jak opisuje Chodźko zachód słońca nad Wilią: „Dzień się skłaniał ku schyłkowi, promień zachodzącego słońca spadł na rzekę, łamiąc się rozmaicie podług jej biegu: raz nam ćmił oczy jaskrawym blaskiem, odbitym na wodzie jak na palącym zwierciadle i płynęliśmy natenczas ogarnieni światłością, która nas zewsząd i spod wody nawet oblewała, to znowu, gdy rzeka inny brała kierunek, a zapadające słońce borem się zasłoniło, wypływaliśmy na ciemne głębiny i przesuwaliśmy się prez szerokie cienie zalegające nurt rzeki i jej brzegi a ustępujące powoli i nieznacznie blademu wieczornemu światłu”.
Ostatnie lata Ignacego Chodźki nie były szczęśliwе, choć miał różne godności jako wyraz uznania zasług literackich: w 1855 roku został członkiem komisji archeologicznej w Wilnie, w 1858 – wiceprezesem komitetu włościańskiego w Wilnie, w 1859 – członkiem korespondentem Krakowskiego Towarzystwa Naukowego. Cierpiał bardzo straciwszy córkę. Ale przede wszystkim zatruł mu resztę życia artykuł Juliana Klaczki pod tytułem «Odstępcy». Powszechnie wielbiony Chodźko został bardzo dotkliwie scharakteryzowany przez Klaczkę, który zarzucił mu ciasnotę horyzontów umysłowych. Zmęczony moralnie pisarz zmarł 1 sierpnia 1861 roku w Dziewiętniach. Pozostały szczerość i barwność jego utworów, z którą pisarz pokazywał dawno utracony „kresowy świat”, codzienne życie litewskiej szlachty i piękno naszej przyrody.
Dymitr Zagacki