„Zielono mi”… Tak właśnie brzmiało hasło przewodnie przez kilka kolejnych dni po powrocie z Polesia. Bezkres zieleni i błękitu w postaci lasów, rzek, pól, bagien i oczywiście nieba. Naszego pięknego, czystego poleskiego nieba. Od czasu do czasu trafiają się niewielkie wsie i miasteczka. Przypominają one małe wysepki. O takich właśnie „polskich wysepkach” chcę dziś opowiedzieć.
Lelczyce.
Jest to niewielkie zadbane miasteczko położone nad malowniczą rzeką Uborć.
Polacy zamieszkiwali te tereny od czasów królowej Bony. Niesamowite, ale bez względu na wszelkie zmiany, zachodzące przez wieki na tych ziemiach, jak również to, że „cywilizacja” pozostała gdzieś tam za rzekami i bagnami, ta „polskość” jest obecna. Wydaje mi się nawet, że czasem jest prawdziwsza i głębsza, niż gdziekolwiek indziej. To daje wiarę i wielkie natchnienie.
Nieodłącznym elementem Polesia były szlacheckie dwory i pałace – rodzinne gniazda polskich rodów. W okolicach Mozyrza najciekawsze są rezydencje w Barbarowie, Narowli i Hołowczycach. To były ośrodki, wokół których skupiało się życie towarzyskie, kulturalne i towarzyskie tego regionu.
Barbarów.
Obecnie jest to spora wieś, leżąca nad brzegiem Prypeci.
Stał tu kiedyś średniowieczny zamek, który wielokrotnie niszczyły najazdy tatarskie. Później miejskie dobra przeszły w ręce Oskierków. Ostatnimi właścicielami majątku była rodzina Horwattów. To właśnie Ignacy Horwatt, sędzia grodzki mozyrski, wybudował tu pałac klasycystyczny i stworzył wielkopańską rezydencję.
Dziś na terenie dawnego majątku mieści się szkoła. Pałac został obrabowany i zniszczony doszczętnie w latach 1918-1920. Zachowała się jedynie stara brama oraz przerzedzona aleja lipowa, kończąca się przy kamiennym moście.
Narowla.
Jest to kolejny majątek Horwattów, przepięknie położony nad brzegiem Prypeci. Rzeka w tym miejscu wygląda zjawiskowo. Czego niestety nie można powiedzieć o dawnej rezydencji… Późnoklasycystyczny pałac wzniesiony w 1850r. przez Daniela Horwatta dziś jest opuszczony i zdewastowany, a kiedyś przecież było tak: „Pałac narowlański oraz wszystkie piękne budynki gospodarcze i fabryczne (cukierki owocowe) bardzo się pięknie prezentowały, gdy mijało się je w przejeździe po Prypeci statkiem parowym. Duże bardzo były w Narowli sady owocowe oraz plantacje przeróżnych jagód, służące do wyrobów cukierniczych. Nad brzegiem Prypeci była kaplica murowana z niewielkim cmentarzem z grobami rodzinnymi”.
Hołowczyce.
Dawna rezydencja Oskierków skonfiskowana po powstaniu listopadowym. Przeszła na własność do rosyjskiego generała Sieversa , od którego kupił ją Stanisław Horwatt. W posiadaniu Horwattów Hołowczyce pozostały aż do 1917 roku.
Zachował się klasycystyczny pałac wzniesiony w połowie XIX wieku. Obecnie mieści się tu ambulatorium lekarskie. Wygląd zewnętrzny budynku jest dosyć skromny. Kiedyś pałac zawierał bogatą kolekcję dzieł sztuki, gromadzoną przez Maurycego Horwatta.
Gruszówka.
Jest to duża wieś nad Słoweczną. Szerokie ulice, drewniana poleska zabudowa robią wrażenie. Gruszówka od lat była zamieszkiwana przez Polaków.
Najlepszą ilustracją jest zdjęcie pomnika, dedykowanego mieszkańcom wsi, poległym w czasie drugiej wojny światowej. Przeważająca liczba osób to potomkowie poleskiej szlachty.
W czasach radzieckich, gdy lelczyczki kościół i większość innych kościółów było zamkniętych, , w największe święta msze odprawiano przy gruszówskim krzyżu. Do Gruszówki na Wielkanoc, na Wigilię dojeżdżali z Kijowa i Żytomierza księża , msze odprawiali przy gruszowskim krzyżu,. Tam też , czasami po nocach, chrzczono dzieci. Tam, pod gruszowskim krzyżem, przyjął swoją Pierwszą Komunię ksiądz Witalis Myszona. Po awarii na Czarnobylskiej AES władze pozwoliły na „legalne” odprawianie mszy świętej w Gruszówce raz do roku.
Represje.
W okolicach Mozyrza zobaczyliśmy pomnik poświęcony ofiarom represji. Napis na pomniku: „W tym lesie w latach 1937-1939 odbywały się masowe egzekucje na niewinnych mieszkańcach Polesia – ofiar bezpodstawnych represji politycznych. ”
Mozyrz
Jedno z największych miast nad Prypecią. Jego położenie jest dość nietypowe jak na Polesie – leży nie pośród równin i bagien, ale na wysokich wzgórzach Grzędy Mozyrskiej. To miasto wywarło na nas duże wrażenie właśnie ze względu na ogromną przestrzeń i piękną Prypeć, przeplatającą miasto tu i ówdzie.
Współczesny Mozyrz niemal niczym nie przypomina uroczego prowincjalnego miasta, jakim był w XIX i na początku XX wieku. Wtedy zabudowę tworzyły parterowe i piętrowe drewniane domy, rozciagnięte wzdłuż głównej ulicy Słuckiej i tłoczące się przy malowniczych zaułkach, wspinających się na nadrzeczną skarpę. Specyficzny charakter nadawał miastu ruchliwy port nad Prypecią, gdzie zawsze pływały dziesiątki najróżniejszych łodzi, statków i barek.Tylko na zboczach Góry Zamkowej zachowały się relikty dawnego Mozyrzu: otoczone ogródkami drewniane domki, z których z pewnością wiele pamięta carskie czasy.
W drodze powrotnej myślałam o przemijaniu. Trudny to temat, lecz wcześniej czy później dotknie również każdego z nas.. Myślałam o pięknej Narowli, o Horwattach i Kieniewiczach, o lipowych alejach, starych cmentarzach.. Wkrótce nie zostanie po nich nawet śladu. Przemijanie jest naturalną koleją rzeczy – umierają całe narody i cywilizacje. Lecz istnieje coś, co nigdy nie umiera. To, co czujemy, co niesiemy w naszych sercach przez całe życie – jest wieczne. Ludzie odchodzą, lecz pamięć o nich pozostaje na zawsze.
Anna Godunowa
P.S. Redakcja pragnie z całego serca podziękować naszemu poleskiemu przewodnikowi –
Ks. Wincentemu Siewrukowi.