Także w innych rejonach Brześcia podejmowano jednak próby wzniecenia powstania. Na przykład w powiecie kobryńskim ziemianie Anton Skrodzki i Jan Dołubowski próbowali utworzyć oddział partyzancki. W okolicach miasteczka Kartuz-Bereza działał natomiast niewielki oddział Sylwestra Małachowskiego (liczący do 50 osób). Jego oddziałowi aktywnie pomagali mnisi miejscowego klasztoru kartuzów. Polski historyk Piotr Gach pisze:

„W oddziałach powstańczych na Litwie dwóch kartuzy (o. Lambert Płuszczewski i o. Jan Mraszkowski) pełniło funkcję kapelanów. Pozostali, razem z przeorem, zaopatrywali powstańców w żywność albo walczyli z bronią w ręku. Jeden z uczestników – kleryk Dionizy Kamiński – zmarł od ran, sześciu zostało aresztowanych i przez pewien czas przetrzymywano ich w więzieniu w Grodnie.”

Najbardziej wyrazistym epizodem powstania na Polesiu jest śmiały rajd oddziału Tytusa Pusłowskiego, o którego biografii czytamy:

„W momencie wybuchu powstania listopadowego Pusłowski nie włączył się od razu do walki zbrojnej, lecz czekał na szeroki udział sąsiednich powiatów, co zresztą doprowadziło do zmarnowania najdogodniejszej pory na rozpoczęcie działań wojennych. Uczestnicy z Pińska na czele z Pusłowskim nie doczekali się przybycia z Wołynia oddziału Narcyza Olizara, który po zajęciu powiatu pińskiego zamierzał połączyć się z Karolem Przeździeckim, dowódcą sił zbrojnych powiatu oszmiańskiego. Zresztą ruch powstańczy w powiatach mozyrskim i rzeczyckim, a następnie w lidzkim, nowogródzkim i słonimskim został szybko stłumiony.

Dopiero wieści o zbliżaniu się korpusu generała Henryka Dembińskiego, który 9 VII 1831 r. spod Kurszan skierował się ku Królestwu Polskiemu i początkowo zmierzał w kierunku Mińszczyzny, skłoniły w końcu Pusłowskiego do zbrojnego wystąpienia powiatu pińskiego. Gen. H. Dembiński ominął jednak Mińszczyznę, zmieniając 24 VII kierunek marszu na południowy zachód. A wysłany z Warszawy na pomoc powiatowi pińskiemu oddział pułkownika Samuela Różyckiego dotarł jedynie do Narewki w okolicach Puszczy Białowieskiej i spotkawszy 28 VII korpus generała Dembińskiego, połączył się z nim. Następnie wspólnie ruszyli w kierunku Warszawy.

Pomimo tego wszystkiego Pusłowski pod koniec lipca stoczył w swych Plantach beznadziejną i osamotnioną walkę. Z własnoręcznie utworzonym oddziałem, złożonym ze szlachty – w większości drobnej – służby dworskiej i chłopów, w tym uczestników wcześniejszych powstań w sąsiednich powiatach, Pusłowski ruszył w kierunku prawdopodobnego natarcia regularnych oddziałów polskich. W nocy z 2 na 3 sierpnia wszedł w granice powiatu kobryńskiego, jednak tego samego dnia oddziały gen. H. Dembińskiego i pułkownika S. Różyckiego były już w Warszawie.

Pusłowski zaczął powiększać swój oddział (między innymi dołączyło do niego 20 robotników z należącej do jego ojca fabryki sukna w Chomsku). Ostatecznie oddział liczył 1000 uzbrojonych ludzi. Pusłowski skręcił z Drohiczyna na południe, w kierunku poleskich bagien, następnie zmienił kierunek na wschód i ponownie wszedł na teren powiatu pińskiego.”

Z raportu sądu ziemskiego kobryńskiego do gubernatora wileńskiego o powstańcach w powiecie kobryńskim guberni grodzieńskiej:

27 lipca 1831 r.

Z nocy z 21 na 22 bieżącego miesiąca Tytus Pusłowski, wtargnąwszy z powiatu słonimskiego w granice powiatu kobryńskiego z bandą buntowników, w której, być może, kawalerii i piechoty było po 300 ludzi, najpierw zabrał na stacji pocztowej w Drohiczynie 10 koni z uprzężą, a następnie, idąc szybkim marszem traktem przez majątki Popina, Gniłe Lachowicze i Osowce, leżące przy granicy powiatu kowelskiego guberni wołyńskiej, w otaczających je majątkach siłą zabrał 54 ludzi dworskich i innego stanu, jednego kleryka franciszkańskiego z klasztoru drohiczyńskiego oraz księdza unickiego z cerkwi w Popinie, z których to osób niektórzy w większości dobrowolnie do niego się przyłączyli; ponadto zabrał 32 konie, o czym otrzymano już pewne wiadomości, co do pozostałych zaś prowadzi się dochodzenie – w jakich majątkach zostało dokonane owo bezprawne zabranie oraz ile dokładnie osób i koni objęło.

Sąd ten ma zaszczyt najuniżeniej przedstawić Waszej Wysokości imienny wykaz wraz z doniesieniem, iż wspomnianą bandę buntowników ściga z oddziałem kawalerii i piechoty pułku huzarów łubieńskich pułkownik Iliński.

Białoruś w epoce feudalizmu, Mińsk, 1979, t. 4, s. 285

„Przeciwko oddziałowi Pusłowskiego wystąpił pułkownik Iliński, komendant kobryńskiego zgrupowania rosyjskiej kawalerii. Pusłowski, unikając starcia z przeważającymi siłami nieprzyjaciela, przeprawił się na południowy brzeg Piny. Pułkownik Iliński jednak, otrzymawszy posiłki z Pińska, również przeszedł przez rzekę i 8 VIII w potyczce pod Konczicami zmusił Pusłowskiego do skrętu na południe, w kierunku Prypeci.

Po nieudanej próbie utrzymania się w okolicznych lasach Pusłowski powrócił w okolice Newla nad Prypecią, gdzie doszło do bitwy z przeważającymi siłami Ilińskiego. Po zaciętym i krwawym starciu oddział Pusłowskiego został rozbity; on sam, ranny w bitwie, opuścił pole walki w grupie towarzyszy i – wymknąwszy się pogoni – udał się na Wołyń.” („Histaryczna Brama”, nr 2(6), 1998 r.)

Działania Pusłowskiego wpisują się w strategiczny plan polskiego dowództwa, które w pierwszej połowie 1831 roku, dążąc do przejęcia inicjatywy, rozszerzenia teatru działań wojennych i osłabienia tyłów wojsk rosyjskich, wysłało na Litwę korpusy generałów Henryka Dembińskiego, Dezyderego Chłapowskiego i Antoniego Giełguda, a na Wołyń – generała Józefa Dwernickiego. Ponadto podjęto nieudaną próbę przebicia się na Polesie wojsk pod dowództwem pułkownika Samuela Różyckiego, o której białoruscy historycy prawie nie wspominają.

3 maja Różycki opracował projekt rajdu partyzanckiego po Polesiu, który przewidywał: rozbijanie mniejszych oddziałów przeciwnika, przechwytywanie kurierów, przecinanie linii komunikacyjnych. Głównym celem było jednak stworzenie na Polesiu nowych oddziałów piechoty i kawalerii w celu wzniecenia powstania. Najprawdopodobniej planowano działania skoordynowane z Pusłowskim. Początkowo projekt odrzucono, a następnie przyjęto.

6 lipca Różycki otrzymał rozkaz wyruszenia z oddziałem liczącym 1000 bagnetów i szabel. 11 lipca oddział ruszył z Warszawy w kierunku Drohiczyna nad Bugiem i Siemiatycz, które zostały zajęte odpowiednio 22 i 23 lipca. Zdobyto tam dużą ilość broni i umundurowania, ale był to ostatni większy sukces wyprawy. Można przypuszczać, że naprzeciw powstańcom z Brześcia i Terespola ruszyły wojska rosyjskie, odcinając im drogę w kierunku Kobrynia. W Wysokiem Litewskim i Bielsku stały silne garnizony wojsk carskich. Dlatego oddział Różyckiego zmuszony był wejść w Puszczę Białowieską, gdzie 26 lipca udało mu się oderwać od ścigającego go przeciwnika. Interesujący jest dokument, który odnosi się do tych wydarzeń:

Jego Ekscelencji Panu Tajnemu Radcy,
Gubernatorowi Cywilnemu Grodzieńskiemu
i kawalerowi Michaiłowi Trofimowiczowi Babiatyńskiemu

Raport miejskiego policmajstra Brześcia

Dnia 19 sierpnia bieżącego roku, po przybyciu zza granicy Królestwa Polskiego 6. korpusu piechoty i przy zbliżeniu się ku granicy wojsk buntowniczych, na rozkaz dowódcy tegoż korpusu, Pana generała-adiutanta barona Rosena, oprócz uprzednio rozebranych na potrzeby umocnień obronnych 83 domów mieszczan w mieście Brześciu, rozebrano takież same domy na przedmieściu wołyńskim – 8 oraz 21 naprzeciw nich.

W nocy, podczas usiłowania napadu buntowników na miasto i w związku z rozpoczęciem z tego powodu działań wojennych, spalono w tymże mieście, na przedmieściu od strony granicy Królestwa Polskiego, 14 domów. Spośród mostów na rzece Bug i tamy terespolskiej spalono jeden położony za granicą, przy słupie granicznym wraz z nim i budką wartowniczą, a drugi – na tamie terespolskiej.

Następnie, po oddaleniu się od granicy wojsk buntowniczych, 6. korpus piechoty wymaszerował z podległego mi miasta z powrotem za granicę – o czym mam zaszczyt bardzo pokornie donieść Waszej Ekscelencji.

24 sierpnia 1831 r.
Policmajster miejski

NARB (Grodno), f. 1, op. 3, j. chr. 1111, k. 1

Polskie dowództwo, aby uchronić Warszawę przed głodem i odciągnąć siły armii Paskiewicza nacierającej na lewym brzegu Wisły, wysłało na prawy brzeg korpus generała Ramoriny (według pogłosek – syna marszałka Lanna). Zadał on kilka dotkliwych ciosów Korpusowi Litewskiemu generała Rosena. Naczelne dowództwo rozkazało Ramorinie iść na odsiecz Warszawie przeciw Paskiewiczowi, jednak generał poprowadził swój korpus na Terespol.

Historycy polscy uważają, że baron Rosen po prostu „kupił” Ramorinę za pieniądze. Wielu z nich sądzi, że gdyby Ramorina zawrócił ku Warszawie, bitwa o miasto przybrałaby zupełnie inny obrót. W rezultacie powstańcy jedynie ostrzelali twierdzę, nastraszyli mieszkańców Brześcia, a Warszawa upadła kilka dni później.

Aleksandr Iljin

Tłum. red.

 

Udostępnij na: