POWSTANIE POW. PIŃSKIEGO
W chwili, gdy powstanie litewskie było prawie zupełnie zgniecione, gdy tylko tu i ówdzie słabe oddziałki partyzanckie trzymały się jeszcze w bardziej niedostępnych okolicach, — w południowo-zachodnim krańcu Mińszczyzny, u granic Grodzieńszczyzny i Wołynia, raz jeszcze porwano się do czynu. Mamy na myśli powstanie pińskie, podjęte przez Tytusa Pułsowskiego, jednego z pięciu synów Wojciecha, obywatela ziemskiego gub. Mińskiej, Grodzieńskiej i Wileńskiej, posła na Sejm Czteroletni, następnie zaś marszałka pow. Słonimskiego i prezesa Wileńskiego Tow. Dobroczynności (zmarłego w r. 1833).
Insurekcja pińska organizowana była w chwili, gdy, po nieudanej wyprawie litewskiej, Chłapowski i Szymanowski znajdowali się już na terytorjum pruskiem, a Dembiński, w odwrocie zaczepiwszy o Nowogródek, gdzie przyłączył się do niego, naprzód uformowany na wieść o jego zbliżaniu się oddział partyzancki Józefa Kaszyca, odepchnąwszy pod Dzieciołem dn. 22 lipca półtora tysięczny korpus Stankowicza (zdążający ze Słonima na poskromienie powstania nowogródzkiego), — przekraczał granicę Królestwa. Tak późne podjęcie akcji, nie mogące rokować powodzenia, miało prawdopodobnie swe źródło w chęci wyczekania chwili, gdy walkę podejmą powiaty sąsiednie, co jednak doprowadziło do zmarnowania pory najodpowiedniejszej. Patrycy pińscy dawno planowali powstanie; pozostawali oni w kontakcie z powstańcami łuckimi. Jeszcze w kwietniu obiecywali kasztelanowi Olizarowi chwycić za broń w razie zbliżania się oddziałów z Wołynia). Narcyz Olizar planował wówczas zawładnąć Pińskiem i połączyć się z Przedzieckim, wodzem powstania oszmiańskiego, ale projekt ten został pokrzyżowany wskutek waśni wewnętrznych; zamiast iść na Pińsk, oddział łucki pociągnął do Kowla (zajęcie miasta nastąpiło dn. l maja), poczem, bojąc się osaczenia, niezwłocznie rozpoczął odwrót na południe.
Rewolucja pińska została chwilowo zaniechana, lecz nowa, pomyślniejsza konjunktura nie nastawała; centra ruchów były zbyt oddalone, aby można było liczyć na poparcie zewnątrz. Pińszczyzna więc, która widocznie własnym swym siłom nie dowierzała, pozostała spokojną w okresie najgorętszych walk i dopiero wieść o zbliżaniu się Dembińskiego ośmieliła ją do czynnego wystąpienia. Nieco wcześniej wieść ta wywołała częściowe, szybko stłumione insurekcje p-ów Lidzkiego, Nowogródzkiego i Słonimskiego.
Owemu prędkiemu zgnieceniu tych ruchów należy prawdopodobnie przypisać fakt, iż w końcu lipca, na wieść o zbrojeniu się Pułsowskiego, ściągają do niego powstańcy z bliższych i dalszych okolic — z Nowogródzkiego i Słonimskiego, przybywają nawet zabłąkani przybysze z Wołynia i Wileńszczyzny.
Wiadomości o tworzeniu się oddziału są skąpe. Organizuje się on w Plantach, majątku ojca Tytusa, w okolicach miasteczka Pohostu, o jakie 35 kilometrów w kierunku północno-wschodnim od Pińska. Rekrutuje się głównie z drobnej szlachty, ludzi dworskich i włościan, lecz nie brak obywatelstwa. Jeden z pierwszych przybywa z pow. Nowogródzkiego obywatel Połubiński, prowadząc z sobą pięć koni oraz wioząc kilka pudów prochu i żyda arendatora; ściągają też uczestnicy powstania nowogródzkiego: Adam Czarkowski, Sawicki, Piotr Świerzyński — pochodzący ze Słuczczyzny. Adjutantem oddziału zostaje niejaki Strangulski; sekretarzem — młody Michał Cholewiński, syn jednego z okolicznych obywateli.
Wzmocniwszy się na siłach, opuścił Pusłowski okolice Plant i idąc na Łohiszyn, wkroczył do powiatu Słonimskiego. Pozyskawszy tu nowych towarzyszów broni, w sile już do trzystu ludzi konnych i pieszych, w nocy z 2 na 3 sierpnia przekroczył granicę pow. Kobryńskiego, zajął stację pocztową w Drohiczynie (skąd uprowadził 10 koni) i szybkim marszem, poprzez wsie Popina i Lachowicze, podążył traktem do Osowiec, leżących nad granicą pow. Kowelskiego. Oddział jego wciąż się powiększa; między innymi, w ciągu trzech dni przemarszu przez pow. Kobryński, przyłącza się do Pusłowskiego pięćdziesięciu czterech ludzi z okolicznych majątków, dwudziestu młodych robotników z fabryki sukna w Chomsku, paru książąt. Pusłowski zabiera w tych okolicach trzydzieści dwa konie. Wkrótce oddział jego dochodzi do cyfry tysiąca ludzi, a nawet ją przekracza).
Ten pierwszy okres pomyślnego rozwoju akcji trwa jednak zaledwie parę tygodni. Wkrótce rozpoczyna się ściganie powstańców przez wojska rosyjskie. Dnia 6 sierpnia występuje przeciwko Pusłowskiemu, idący ze Słonima z mieszanym oddziałem konnicy, naczelnik kawaleryjskiego kobryńskiego depo, pułk. Iliński. Unikając widocznie bitwy, Pusłowski ustępuje na wschód i wkracza z powrotem do pow. Pińskiego; zajmuje po drodze stacje pocztowe w Brodnicy i Duboi, poczem przeprawia się przez Pinę i zniósłszy za sobą most, staje obozem we wsi Kończyszcze.
Tymczasem Ilińskij, postępując wślad za uchodzącymi, zajął Duboję i otrzymawszy tam posiłki zestułudzi (z rezerwowego bataljonu 24-go jegerskiego pułku), przybyłych z Pińska pod dowództwem majora Dutowa, postanowił wydać bitwę. Pomimo silnego ognia, udało się Rosjanom zbudować przeprawę przez rzekę. O świcie, dn.8 sierpnia, husarze nieprzyjacielscy zaatakowali powstańców, którzy po krótkim i zdaje się, niezbyt krwawym starciu, ustąpili na południe. Według raportu Dołgorukowa, złożonegoTołstojowi), zamierzali Orłi zatrzymać się w okolicznych lasach, ale zostali stamtąd wyparci i zmuszeni do cofnięcia się do Newla, położonego nad Prypecią, wśród błot, w odległości niecałych dwudziestu kilometrów od Kończyc. Zająwszy tam dogodną pozycję, postanowił Pusłowski czekać na nieprzyjaciela. Być może, skłoniło go do tego ryzyko dalszego odwrotu przez miejscowość błotnistą, wobec tuż za nim następującego wroga.
Iliński, świadomy swej przewagi, postanowił uderzyć tego samego jeszcze dnia. W tym celu podzielił swój oddział na trzy kolumny: jegrowie i spieszeni dragoni otrzymali rozkaz obejścia powstańców z dwu boków, gdy tymczasem husarze, pod dowództwem pułkownika, mieli uderzyć z czoła. Po zaciętej i krwawej bitwie szyki Pusłowskiego zostały złamane. Według relacyj rosyjskich, prawdopodobnie jak zwykle przesadzonych, powstańcy stracili czterystu ludzi, osiemdziesięciu siedmiu ludzi dostało się do niewoli, reszta rozbiegła się; nieprzyjaciel zdobył tabor. Między innymi ujęty został sędzia graniczny pow. Słuckiego — Piotr Świerzyński, który wkrótce zmarł w twierdzy bobrujskiej z odniesionych w bitwie ran.
O losach pozostałych więźniów wiemy niewiele: jedenastu z nich trzymano w Bobrujsku, skąd wzięto ich w rekruty; kleryk klasztoru Kartuzów w Berezie — Kamiński, ranny w czasie bitwy, po odsiedzeniu przeszło pół roku w więzieniu, został uwolniony; Piotr Rydzewski, syn obywatela ziemskiego z Pińszczyzny, pojmany i skazany na zesłanie do Astrachania, zdołał zbiec; znajdujący się w oddziale bazylianin — ks. Jan Zasławski, zesłany został do Wiatki. A są to nazwiska tylko tych powstańców, których sprawy rozpatrywane były przez Mińską Komisję Śledczą.
Pewna ilość towarzyszy Pusłowskiego, pochodzących z gub. Grodzieńskiej, sądzona była w Grodnie; kilku było więzionych w Wilnie; między innymi Karol Zapolski, który zeznaniami swemi skompromitował wielu uczestników insurekcji.
Pusłowski ranny w bitwie, tylko rączemu koniowi zawdzięczał swe ocalenie. Uszedł on z ośmiu towarzyszami, kierując się na Wołyń. Szczegóły tej wędrówki są nam nieznane; wiemy tylko, że zdołał ujść pogoni i następnie, po upadku rewolucji, wyemigrował za granicę. Wraz z Pusłowskim z pod Newla uszli wspomniani już poprzednio Połubiński i Sawicki, dwaj Olszewscy z Grodzieńszczyzny, oraz Drożdziński — oficer wojsk polskich, więziony jakiś czas w Mińsku, skąd zdołał się wydostać.
Rosjanie, znów według relacji Dołgorukowa, mieli stracić w bitwie w zabitych czternastu ludzi, w rannych — dwudziestu dwóch. Cyfry powyższe rażą zbytnią skromnością w porównaniu ze stratami przypisywanemi powstańcom.
Bitwa pod Newlem była ostatecznym ciosem dla powstania pińskiego. Nie zdołało się ono już podnieść. Organizujące się drobne partie (powstańcy zjawiają się aż pod Łunińcem), na wieść o porażce, po części same rozeszły się, po części zostały rozproszone. Pułk. Iliński powrócił do Słonima; ostateczne zaprowadzenie spokoju w powiecie powierzył Dołgoruki rezerwowemu bataljonowi 24-go pułku jegrów, kwaterującemu w Pińsku, którego dowódca, major Dutow, odznaczył się był w bitwie.
W połowie września donosi Dołgorukij w jednym ze swych raportów, iż w pow. Pińskim panuje spokój i tylko gdzieniegdzie kryją się po lasach „włóczędzy“, dla wyłapania których wyprawił sotnię kozaków).
Fragment książki „Rok 1831 w Mińszczyźnie”, Stanisław Dangiel



