Nasze nowe współrzędne — wieś Zausze.
Płynąca nieopodal rzeka Usza od razu daje do zrozumienia, skąd pochodzi nazwa miejscowości, gdzie w drugiej połowie XVIII wieku zaczęło się kształtować nowe założenie majątkowe, które później stało się nie tylko dochodowe, ale i sławne — w 1785 roku przybył tu z wizytą król Polski Stanisław August Poniatowski, a w 1818 roku — cesarz i samowładca Aleksander I. Odwiedzając dziś Zausze, jakbyśmy wracali do odległej przeszłości.
Teren dawnego majątku w Zauszu, który po II wojnie światowej włączono do kołchozu, znajduje się na lekko pochylonym stoku wzniesienia na zachodnim brzegu doliny Uszy, w bliskim sąsiedztwie mostu na rzece i szosy biegnącej w kierunku Wielkiej Lipy i Snowia.
Przypomnijmy, że gospodarze dworu w Zauszu gościły dwie koronowane głowy: króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i cara Aleksandra I. Był to obiekt parterowy, na planie prostokąta, z portykiem o dwóch parach kolumn dźwigających trójkątny fronton. W czasach Morawskich oraz Dominika Hieronima i Teofili Radziwiłłów ta niewielka rezydencja miała cenne wyposażenie, w którego skład wchodziły m.in. dzieła sztuki i galeria wizerunków znanych osobistości, w tym pędzla Marcella Bacciarellego i Jana Chrzciciela Lampiego, oraz czterdzieści portretów wykonanych specjalnie na zamówienie gen. Ignacego Feliksa Morawskiego przez malarza Konstantego Aleksandrowicza. Zbiory te uległy rozproszeniu, gdy majątek przeszedł w ręce Wittgensteinów; część galerii portretowej z Zausza od ich spadkobierców zakupiło lwowskie Ossolineum, inne znalazły się w prywatnym muzeum znanego krajoznawcy Aleksandra Jelśkiego w jego majątku Zamoście koło Puchowicz. W czasach Hartinghów dwór ponownie stał się piękną rezydencją ziemiańską, choć jego wyposażenie było już znacznie skromniejsze. Na początku XX w. znajdowały się m.in. komplet mebli w stylu Ludwika XVI, niewielka kolekcja obrazów (w tym namalowana na blasze dzieło przedstawiające Matkę Boską z Dzieciątkiem i św. Janem, przypisywane szkole Rubensa), zegary stołowe i brązów oraz niewielka biblioteka. Wszystko to przepadło podczas I wojny światowej, kiedy stacjonujący tu niemieccy żołnierze urządzili we dworze kino, rozbierając jego wewnętrzne ściany. W okresie międzywojennym dom nie był już zamieszkany, a właściciele przystosowali do swoich potrzeb jedną z parzystych parterowych oficyn stojących po jego bokach. Całe założenie przestrzenne miało oryginalny układ. Dwór z oficynami tworzył jeden pierścień zamkniętego czworoboku zabudowań z kwadratowym dziedzińcem w centrum, którego środek zajmował duży kolisty gazon. Wokół dziedzińca, na bokach kwadratu, znajdowały się trzy bramy wjazdowe, umieszczone dwie stajnie, powozownia, rymarnia, lamus oraz kaplice dworską. Poniżej dziedzińca, zbiegały drogi i most na rzece, znajdował się odrębny dziedziniec gospodarczy. Za dworem rozciągał się park, który łączył się z naturalnym lasem w dolinie Uszy.
Obecny obszar wsi (jak i wszystkie ziemie aż po horyzont) niegdyś należał do rodu Radziwiłłów.
Nie wchodził jednak w skład dóbr ordynackich, w związku z czym mógł zmieniać właścicieli niezależnie od nich. W połowie XVIII wieku ten ogromny, malowniczy majątek „odcięto” i przekazano jako wiano Teofilii Radziwiłł, która wyszła za generała Ignacego Morawskiego.

W 1764 r. siostra ordynata nieświeskiego ks. Karola Stanisława Radziwiłła „Panie Kochanku” – (1738–1807) – wyszła za oficera nadwornej milicji Radziwiłłowskiej Ignacego Feliksa Morawskiego (1744–1790) i otrzymała wówczas Zausze wraz z kilkoma innymi majątkami jako dożywotnią dzierżawę. Małżeństwo przedstawicielki najpotężniejszego rodu magnackiego Rzeczypospolitej ze zwykłym szlachcicem uznano nie tylko za mezalians, ale również wielki skandal, któremu Teofila Konstancja odważnie stawiła czoła, była bowiem kobietą niepospolitą. Już jako dziewczyna występowała w wystawianych w Nieświeżu sztukach teatralnych autorstwa jej matki, ks. Urszuli z Wiśniowieckich Radziwiłłowej. Gustowała w męskich rozrywkach: od młodości lubiła polować i jeździć konno, świetnie posługiwała się również bronią palną. Słynny był jej udział w starciu zbrojnym Radziwiłłowskiej milicji z wojskami rosyjskimi pod Słonimiem w 1764 r., gdzie wykazała się wyjątkową odwagą. To właśnie tuż po tej bitwie poślubiła Ignacego Feliksa, który także odznaczył się w boju. Już jako mężatka w latach 1773–1774 odbyła podróż po Europie, której owocem był diariusz (opublikowany dopiero w 2002 r.) – wykazała się w nim dużym talentem literackim, stając się w ten sposób jedną z pierwszych polskich pamiętnikarek. Kilka lat po śmierci męża Teofila Konstancja poślubiła rotmistrza kawalerii narodowej wojsk litewskich Jana Tadeusza Rozwadowskiego (1769–1849). Wcześniej obaj mężowie zmarłej zostali pochowani w Nieświeżu. W tamtejszej farze znajduje się kamienny epitafium gen. Ignacego Feliksa Morawskiego z obszerną inskrypcją. Generał Ignacy Feliks Morawski za swoje bohaterstwo był odznaczony Orderem Orła Białego, bawarskim Orderem Lwa, w 1777 roku został kawalerem Orderu Świętego Stanisława.

W 1784 r., przy okazji wizyty króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w jej synowego brata, wraz z mężem gościła monarchę w Zauszu, choć jak się zdaje, na stałe mieszkała w Nieświeżu, gdzie utrzymywała m.in. przedstawienia teatralne oraz impresję karnawałowe. Dzięki jej wpływom (oraz jej magnackiej rodziny) Ignacy Feliks Morawski zdobywał kolejne zaszczyty i urzędy: generała wojsk litewskich, marszałka Trybunału Litewskiego i pisarza wojskowego litewskiego.
Dwór Morawskich szybko stał się centrum życia towarzyskiego: oficjalne przyjęcia, polowania, niedzielne obiady. W okolicy nie było rodziny, która nie marzyłaby o zaproszeniu od małżonków. A po wizycie króla Polski Morawscy nie mieli sobie równych.
Kaplica, zbudowana przez Morawskich jako jedna z najważniejszych części ich sławnego i bogatego majątku, była „powiernikiem” wszystkich spraw rodzinnych: tu gorliwie modlono się o pomyślność i pokój, chrzczono dzieci i żegnano zmarłych bliskich.
Dlatego równolegle z budową domu małżonkowie przystąpili do wznoszenia kaplicy-grobowca. Budowla odpowiadała rangą pozostałym budynkom — choć wykonano ją już z cegły, a nie z drewna.
Rozmach kaplicy imponuje do dziś: wymiary 10,5 × 10,5 metra, wysokie sklepienia, bogaty wystrój i kolumny o różnych formach — najwyraźniej właściciele mieli do niej szczególny sentyment. Główna fasada wychodziła na dziedziniec dworski, dzięki czemu członkowie rodziny zawsze mogli się tam udać, by w samotności pomodlić się.
W podziemiach kaplicy urządzono kryptę grobową z kolebkowym sklepieniem, gdzie chowano zmarłych członków rodziny w specjalnych wnękach (niestety, od dawna splądrowanych). Budowę ukończono pod koniec XVIII wieku.
Malowany wzór imitujący kolumny i portyki zachował się na ścianach od tamtych czasów. Na dziedzińcu znajdowały się również stajnia i powozownia (gospodarze z wyprzedzeniem rozumieli, jak ważne jest „miejsce parkingowe” dla siebie i gości).

Zgodnie z ówczesnym zwyczajem założenie miało bramę wjazdową — a w rzeczywistości trzy: „paradną” i dwie „gospodarcze”, prowadzące do parku i na folwark.
W Zauszu urodził się syn Teofili Konstancji i Ignacego Feliksa – (1767–1841), uczestnik wojny polsko-rosyjskiej 1792 r. oraz insurekcji 1794 r., podczas której Kościuszko mianował go naczelnym wodzem wojsk litewskich. Funkcji tej nie zdążył objąć, został bowiem schwytany przez Rosjan i zesłany na Sybir, skąd w 1796 r. uwolnił go car Paweł I. W 1797 r. wstąpił na służbę rosyjską w stopniu generała i brał udział w kampaniach Aleksandra I. W 1812 r. zgłosił akces do armii Księstwa Warszawskiego i jako oficer sztabu Napoleona wziął udział w jego wyprawie na Moskwę oraz innych kampaniach. Po upadku cesarza Francuzów nie był represjonowany i osiadł w majątku Duszkowo koło Rakowa, gdzie gospodarował do śmierci i gdzie zachował się jego grób.
Jednak życie biegło dalej i majątek z czasem zmieniał właścicieli: po śmierci owdowiałej Teofili przeszedł w ręce Stefanii Radziwiłł. Ta wyszła za księcia Wittgensteina, więc ziemia ponownie została zapisana pod „obcym” nazwiskiem.
Po śmierci spadkobiercy Wittgensteinów, majątek przeszedł na ród Hohenlohe. Później, w 1890 roku, został wykupiony przez barona Hartinga, który z wielką troską odnosił się do istniejących już budowli i starał się upiększać cały zespół dworski. To właśnie za jego czasów w Zauszu powstał staw, a park powiększono do 16 hektarów.

Więc od 1842 r. Zausze dzierżawił wywodzący się z rodziny o korzeniach holenderskich rotmistrz huzarów rosyjskich w stanie spoczynku bar. Gustaw Hartingh (1819–1879), żonaty z Ludwiką z hr. Niesiołowskich, a później z Elfrydą z ks. Duckich-Lubeckich (zm. 1927), który w 1854 r. kupił niedaleki majątek Sńów. Był on pierwszym z rodu, który osiedlił się w tych stronach i można go uznać za założyciela szlachecko-snowiejskiej linii Hartinghów. Dzięki małżeństwom z polskimi arystokratkami rodzina Hartinghów szybko się spolonizowała. Ich główną siedzibą był Sńów, ale Zausze, choć jedynie dzierżawione, traktowano co najmniej równorzędnie. W Zauszu urodzili się m.in. syn Gustawa z pierwszą żoną, bar. Konstanty Hartingh (1842–1914), uczestnik powstania styczniowego, oraz jego córka z drugiego małżeństwa bar. Alina Maria Ewa Hartingh (1862–1945). Alina Harting (1863–1945) została żoną ostatniego przedstawiciela słynnego w całej dawnej Rzeczypospolitej rodu Reytanów – Józefa Reytana. Z powodu urazu, jakiego doznała w wyniku upadku z konia, nie mogła mieć dzieci. Dlatego przygarniała na wychowanie chłopskie dziewczęta – sieroty, którym po osiągnięciu pełnoletności fundowała posag, gdy wychodziły za mąż.
Wczesna śmierć męża oraz bezdzietność, niestety, nie były ostatnimi nieszczęściami w życiu tej niezwykłej kobiety. W 1939 roku, w wieku 76 lat, została aresztowana przez NKWD i zesłana do Kazachstanu, gdzie zmarła w 1945 roku.
Syn Gustawa Konstanty Harting (1842–1914) był człowiekiem o niezwykłym losie. Urodzony i wychowany w Zauszu, uczęszczał do szkoły szlacheckiej w Nowogródku, a następnie (zgodnie z rodzinną tradycją) został wysłany do szkoły wojskowej w Petersburgu, a potem nawet do akademii rolniczej w belgijskim mieście Gembloux. To ostatnie zapewne za sprawą ojca, który widział w nim spadkobiercę swoich wzorcowych majątków.
Niestety, los potoczył się inaczej. W 1863 roku, w środku roku akademickiego, Konstanty dowiaduje się o wybuchu powstania w Polsce i opuszcza Belgię, by dołączyć do jednego z oddziałów powstańczych. Ostatecznie trafia do oddziału Mariana Langiewicza i dzieli z nim jego tragiczny los. Po przegranych walkach z wojskami rosyjskimi, ranny, ucieka z powrotem do Belgii — już bez miejsca w akademii i bez środków do życia.
Najprawdopodobniej tylko pamięć o jego dziadku, słynnym generale, oraz dobra reputacja ojca w oczach władz rosyjskich uratowały majątek Hartingów na Litwie przed konfiskatą.
Niesamowity zwrot historii: potomek niderlandzkiej szlachty na służbie Imperium Rosyjskiego (i to jakiej służbie!) teraz walczył przeciwko temu imperium w imię polskiej sprawy!
Co działo się wówczas w domu Hartingów, można się tylko domyślać. Jasne jest, że dobra pamięć o generale i brat–gubernator ocalili majątek Gustawa Hartinga przed utratą, ale… Trzeba było wykazać w praktyce, że „ojciec nie odpowiada za syna”.
Konstanty Harting utracił opiekę ojca i stypendium. Aby zarobić na życie w dalekich stronach, był zmuszony podjąć pracę robotnika w belgijskich kopalniach węgla!
Tak więc wnuk generała–adiutanta na dworze Jego Cesarskiej Mości, syn bogatego ziemianina guberni mińskiej, stał się zwykłym górnikiem!
Dopiero po pewnym czasie jego towarzysze broni z rodzinnych stron „wyciągnęli” go z kopalni, po czym zaczął pracować w polskich organizacjach w Paryżu. Tam, szczęśliwie, doczekał się amnestii dla uczestników powstania i wrócił do Polski, gdzie zmarł w 1914 roku. Nie odziedziczył niczego po ojcu.

Co ciekawe, syn Konstantego Hartinga — Kazimierz (1870–1920) był żonaty z córką słynnego właściciela majątku Nadniemen, Jakuba Narkiewicza–Jodki!
Burzliwy wiek XX
A potem wszystko się rozpadło — w czarnej otchłani wojen ugrzęzły plany i nadzieje, samo założenie majątkowe zostało starte z powierzchni ziemi, a nam, dalekim potomkom, pozostały tylko odłamki dawnego przepychu i potęgi.
Prawdziwy cios dobrze prosperujące, z dnia na dzień piękniejące majątki otrzymały w czasie I wojny światowej. W 1918 roku dwór został barbarzyńsko splądrowany i częściowo zniszczony. Ideologia tamtego czasu, zgodnie z którą bogactwo równało się zbrodni, pozwalała żołnierzom zabierać wszystko, co źle leży, a czego nie dało się wynieść — palić i niszczyć.
Zausze ucierpiało również z rąk armii niemieckiej: w tzw. „czerwonym” domu zorganizowano kino dla żołnierzy, do czego trzeba było wyburzyć wewnętrzne ściany budynku.
Mimo to, gdy działania wojenne dobiegły końca, Hartingowie wrócili do majątku, przekształcając jeden z bocznych pawilonów we wspólny dom mieszkalny. Pozostali w Zauszu, kontynuując jego rozwój aż do roku 1939.

II wojna światowa ostatecznie pogrzebała dwór: budynki mieszkalne zostały nie tylko ograbione, ale też spalone. Nie pozostało po nich zupełnie nic.
Tylko dawna kaplica oraz zabudowania gospodarcze z młynem przypominają nam dziś, że kiedyś w Zauszu znajdował się bogaty majątek, którego sława sięgała daleko poza jego granice.
Zausze dzisiaj
Dwór w Zauszu został zniszczony podczas II wojny światowej, podobnie jak znaczna część innych budynków majątku. Niektóre obiekty przestały istnieć już po 1945 r. (jedną z oficyn rozebrano dopiero w 1992 r.), inne zaadaptowano na potrzeby kołchozu, na terenie dworskim powstały też powojenne zabudowania gospodarcze. Najstarsza i najcenniejsza z ocalałych budowli zespołu dawnej rezydencji jest klasycystyczna kaplica grobowa, wzniesiona zapewne przez Morawskich w tym samym czasie co dwór, czyli w latach siedemdziesiątych XVIII w., stojąca naprzeciw głównym dziedzińcu, w jego najwyżej wzniesionym punkcie. Jest to obiekt na planie zbliżonym do kwadratu, murowany z cegły, o grubych ścianach, otynkowany, nakryty trójspadowym dachem.

We wnętrzu, podzielonym na trzy nawy za pomocą dwóch par okrągłych kolumn, na ścianie prezbiterialnej znajduje się polichromia w formie iluzjonistycznego klasycystycznego ołtarza. Kaplica jest mocno zdewastowana: zniszczona są w niej szyby, znaczna część tynków zewnętrznych i wewnętrznych odpadła, dach przecieka, drewniane drzwi są otwarte (lub leżą na ziemi bez śladów pochówków) za zaśmiecone i częściowo zasypane kawałkami gruzu. Miejsce, gdzie stał dwór, jest obecnie porośnięte młodym lasem. W dawnym parku dworskim zachowały się nieliczne stare drzewa ozdobne i alejowe, oraz nasadzenia z czasów międzywojennych – przede wszystkim topole i wiązy nad brzegiem rzeki Uszy. Ocalała też aleja o długości ok. 200 m biegnąca wzdłuż drogi prowadzącej do kaplicy i dziedzińca dworskiego.

W skład parku niegdyś wchodził także zdziczały obecnie fragment lasu przylegającego bezpośrednio do rzeki Uszy, na jej lewym brzegu, nieco na wschód i południowy wschód od zabudowań dworskich.
Poniżej kaplicy, w obrębie dawnego dziedzińca gospodarczego, przetrwały dwa ciekawe XIX-wieczne drewniane budynki podcieniowe, na planach prostokątnych, nakryte dachami dwuspadowymi. Pierwszy z nich, stojący wyżej, bliżej kaplicy, to niewielki parterowy spichlerzyk, który na dawnych Kresach nazywano świronkiem.

Cały jego front zajmuje czterospadowe podcienie, uwagę zwracają także masywne drzwi z grubych klepek. Drugi spichlerz, znacznie większy, znajduje się niżej, blisko szosy.

Między obu spichlerzami stoi wydłużony obiekt o konstrukcji murowano-drewnianej, nakryty dachem naczółkowym, prawdopodobnie dawna stodola.

Poza obrębem dziedzińców dworskich zachowały się kamienne, czworoboczne przyziemie lodowni, położone nieco na południowy zachód od kaplicy, przy żwirowej drodze do niedalekiej wsi Zausze, oraz stojąca za szosą, na północny zachód od pozostałych budynków, silnie wydłużona obora o konstrukcji murowano-drewnianej.

Tuż przy szosie, w pobliżu mostu na Uszy, w miejscu, gdzie drogę przecinało stare koryto rzeki, wznosi się murowany dawny dworski młyn wodny. Jest to budowla na planie prostokąta, nakryta dwuspadowym dachem. Dolną część jej ścian tworzy wysokie przyziemie z kamienia polnego, nad którym umieszczono nadbudowę z czerwonej cegły. Po drugiej stronie szosy rozciąga się dawny staw młynski.

Po przeciwnej stronie doliny Uszy, w odległości ok. 1 km (w linii prostej) na południowy wschód od terenu dworskiego, już w granicach wsi Kwacze, w obrębie wiejskiego cmentarza położonego na krawędzi zbocza stromo opadającego ku rzece i biegnącej wzdłuż niej żwirowej drodze, znajdują się groby rodzinne Hartinghów.


HARTINGH/Ur. 18 Pazdzier. 1819 r./Um. 14 Lipca 1879 r./Prosi o modlitwe”

W położonym w zadrzewionej i zarośniętej młodymi drzewami części cmentarza grobowcu, zwieńczonym okazałym kamiennym krzyżem na postumencie z inskrypcją, spoczywają szczątki bar. Gustawa Hartingha (1819–1879 . W pobliżu z lewej na ziemi nieduży pomnik nagrobny córki Gustawa – Marii z Hartinghów Wyrzykowskiej (1857–1891 . Po obu stronach znajduje się jeszcze jeden nagrobek (prawdopodobnie dziecka), w formie marmurowej trumienki, bez zachowanego napisu. W okolicznych krzakach leży kilka odłamanych postumentów nagrobnych, które nie przetrwały, a najprawdopodobniej kryją szczątki innych członków rodziny Hartinghów. Wiadomo m.in., że tu była pochowana żona Gustawa – bar. Elfylda Hartingh z ks. Druckich-Lubeckich (zm. 1927)”. Grzegorz Rąkowski.

Red.
Foto: echapolesia.pl
Źródła:
– G.Rąkowski, Kresowe rezydencje. Zamki, pałace i dwory na dawnych ziemiach wschodnich II RP. Tom 2. Województwo nowogródzkie – 2021
– radzima.org
– globustut.by
– https://dmitrij-kr.livejournal.com/97313.html
– https://by-mohilki.livejournal.com/45558.html
– https://dmitrij-kr.livejournal.com/92103.html