„INTERBELLUM”: KIEDY TAJEMNICA STAJE SIĘ JAWNA
„Twierdza Brzeska. Interbellum”- to siódma książka w twórczej biografii Iwana Czajczyca. Okres, o którym mówi autor w swoim nowym wydaniu, jest raczej nieznany niż dokładnie zbadany. Co tak naprawdę wydarzyło się w „obozie warownym Brześć Litewski”, czym żył garnizon w twierdzy, jakie niesamowite losy, znaleziska i odkrycia wypełniły ten tajemniczy czas – znane są z dokumentów, wspomnień i historycznych zbiegów okoliczności. Niektóre tajemnice „Interbellum” ujawni dziś swoim czytelnikom sam Iwan Czajczyc. W swoistym pisarskim „wydechu” – rozmowie o rezultacie, który jako dziecko wypuszcza. Do samodzielnego życia.
ZAGADKA TYTUŁU
Mając w domowej bibliotece ogromną liczbę książek o historii Twierdzy Brzeskiej różnych autorów i okresów, mogłem przeanalizować ich nazwy, wygląd, jakieś autorskie pomysły. Na przykład, jeśli chodzi o nazwy, to wyrażenie „Twierdza Brzeska” jest obecne u wszystkich. I bardzo chciałem zaznaczyć przedział czasowy między dwiema wojnami. Były oczywiście wątpliwości, jak to wszystko opisać i odpowiednio poukładać. Ale urok takich publikacji z tajemniczymi tytułami polega na tym, że ich czytelnik natychmiast podejmuje decyzję – „nic nie jest jasne, trzeba to rozgryźć”. Jednak w książce „Twierdza Brzeska. Interbellum” jest odsyłacz do erudycji tych, którzy zdecydują się ją poznać od początku do końca: we wstępie jest napisane, że „wydanie jest napisane dla przygotowanego czytelnika”.
CAŁEGO ŻYCIA NA ARCHIWUM NIE WYSTARCZY
Pracując jako badacz w Archiwum Państwowym obwodu brzeskiego, doszedłem do wniosku, że jest tam tyle dokumentów, że nie starczy mojego życia, aby się z nimi zapoznać. To na pewno – ile nie żyłbym, nie miałoby to sensu. Istnieją pewne zasoby archiwalne, które wzbudzają zainteresowanie badawcze. Dziś jest tak wielu specjalistów z historii miasta, ale nie wszyscy pracują z oryginalnymi źródłami – coraz więcej w Internecie. Tutaj, w dokumentach, historia jest żywa. Zainteresowanie historią Twierdzy Brzeskiej było i jest. Miejsce jest jednocześnie tragiczne i heroiczne. Jest to w zasadzie cmentarz Starego Miasta i jego fortyfikacyjne, wojskowe dziedzictwo. Bardzo zainteresowało mnie pytanie, co tak naprawdę działo się w samym Brześciu i twierdzy, kiedy w 1919 roku wyjechały stąd wojska Kaisera – i do wybuchu II wojny światowej. Odpowiedzi stopniowo zaczęły się pojawiać dzięki tym samym dokumentom archiwalnym, zdjęciom, unikalnym danym. Z biegiem czasu te bezcenne znaleziska uformowały się w mniej więcej jeden obraz tematyczny. W rezultacie okazało się, jak zwykle – spotykasz się z przyjaciółmi, spacerujesz po Twierdzy Brzeskiej, zaczynasz coś opowiadać, a ich opinie skłaniają cię do stworzenia publikacji drukowanej. Tak właśnie stało się z „Interbellum”.
9 MIESIĘCY I JESZCZE TROCHĘ
Nad samym wydaniem pracowałem przez 9 miesięcy i trochę więcej, ale wszystko to poprzedziła poważna i żmudna praca nad zebraniem niezbędnego materiału. Starałem się znaleźć takie nowinki, to, czego czytelnik wcześniej nigdzie nie czytał o twierdzy. Przedtem powstała wspaniała książka o okresie międzywojennym w Brześciu autorstwa Danuty Waszczukównej-Kamienieckiej „Brześć Niezapomniane Miasto” – na podstawie jej wspomnień z dzieciństwa. Chciałem zagłębić się w dokumentalną część tego okresu. Przyjaciele przyłączyli się do pracy, pomogli ze zdjęciami. Niektóre dokumenty zostały ponownie sfotografowane, ponieważ nie można ich było zeskanować, format na to nie pozwalał. Stopniowo zacząłem wizualizować książkę. I większość dokumentów znalezionych w archiwum wymagała tłumaczenia.
… A NAWET ILUSTRACJE SEMANTYCZNE
W pewnym momencie stało się jasne, że do tej książki – poważnej, naukowej – potrzebne są ilustracje. Autorskie. Specjalnie wykonane do określonych punktów tekstu. Profesjonalny artysta może wykonać takie zadanie. Ale mistrz pędzla Olga Daniluk – a to do niej zwróciłem się po ilustracje – w trakcie ich tworzenia sama zagłębiła się w historię. Co zaskakujące, w momencie, gdy mi je wysłała, przyszła mi do głowy jedna rzecz – „jak można było tak zgadnąć”.
FOTORELACJA „INTERBELLUM”
W książce znajdą się zdjęcia i plany, które nigdy wcześniej nie były publikowane. Moje „Interbellum” zostało zrobione bardzo spokojnie, chociaż krewni i przyjaciele, których udało się zaangażować w tę fascynującą pracę, oczywiście się o nią martwili. Jak zbierane były materiały fotograficzne? Na różne sposoby – u prywatnych kolekcjonerów, krewnych, w Archiwum Państwowym obwodu brzeskiego. Oto na przykład historia jednego ze zdjęć „Interbellum” – na nim prawosławny ksiądz błogosławi w twierdzy wojsko, w szczególności rekrutów do 1. Dywizji 9. Pułku Artylerii Ciężkiej. Fotografię przekazali krewni. Co ciekawe, w tle zdjęcia znajduje się wieża ciśnień nad Bramą Terespolską i koszary, dziś lepiej znane jako 9. placówka Kiżewatowa. Okazuje się, że są korzyści zarówno od samego zdjęcia, jak i jego treści. Nawiasem mówiąc, książka zawiera informacje poświęcone temu, kto i kiedy miał prawo robić zdjęcia na terenie twierdzy.
… I TWIERDZA, I MIASTO
Tak, to prawda, „Interbellum” ujawnia nie tylko historię twierdzy z tego okresu, ale także naszego miasta. Istnieje wiele ludzkich losów, które w Brześciu miały ogromne znaczenie. Jak na przykład burmistrz Wiśniewski i architekt Sidorczuk – poprzez swoją działalność zawodową współpracowali z garnizonem brzeskim. Nasze miasto było wtedy znacznie mniejsze niż obecnie, a ponadto w tym czasie zostało znacznie zniszczone. Ciekawostka: do twierdzy w latach 20. wojskowi nie szli chętnie. Bali się tu jechać, mieszkać i służyć. Ponieważ trzeba było całkowicie urządzić się, wiele czego nie było zorganizowanego pod względem mieszkaniowym. Ale minęły dwie dekady – i sytuacja zasadniczo się zmieniła. Na terenie twierdzy znajdowało się przedszkole, szpital, korty tenisowe – w pełni rozwinięta infrastruktura. Miasteczko wojskowe stało się centrum przyciągania do służby. Jednocześnie samo miasto rozwijało się. Dlatego rozdzielić je z fortecą w kontekście historii byłoby błędem.
A CO Z RADOŚCIĄ PISANIA?
Euforia pisania od informacji znalezionych i poprawnie przedstawionych w książce – oczywiście była. Informacje o osobach historycznych były sprawdzane – na przykład dane ze źródeł internetowych i zapisy autobiograficzne – wspomnienia. Było też tak, że autorskie kroniki bardzo różniły się od ich analogów, na przykład Wikipedii. Komu mam wierzyć – generałowi majorowi Bilińskiemu, który sam o sobie napisał, czy internetowi? Oczywiście, że pierwotnemu źródłu. Takich ludzi starałem się w „Interbellum” opisać wyraźniej. I teraz z moją książką można nawet sterować danymi w światowej sieci internetowej.
O BRAMACH – I NIE TYLKO!
Temat bramy w Twierdzy Brzeskiej jest, że tak powiem, bardzo delikatny. Ich dzisiejsze nazwy są bardziej narodowe – Chełmska, Terespolska, Północna … Wiele już powiedziano o zmianie nazwy bramy. Jest tylko jedno zastrzeżenie: okazuje się, że było o wiele więcej nazw. Oprócz klasycznych znanych jest też brama o nieznanych nazwach. Białoruska (udało się ją określić) – to Kobryńska (Michajłowska, Wschodnia), na miejscu której obecnie pozostała jama, ponieważ wyleciała w powietrze w 1944 roku. Pod nazwę „Litewska” trafia obecna Brama Północna, a pod Bramę gen. Listowskiego – obecna Brama Północno-Zachodnia.
Z OPORĄ NA POPRZEDNIE EDYCJE
„Interbellum” nie jest to praca wąskokierunkowa. Z pewnością jest ono oparte na poprzednich książkach i wykładach. Są tu informacje o świątyni garnizonowej i dziedzictwie fortyfikacyjnym twierdzy – miałem wspólny projekt o tej samej nazwie z przyjacielem i fortyfikatorem Dmitrijem Szakirowym oraz o napisach i rysunkach na ścianach Twierdzy Brzeskiej (niesamowita praca zespołu autorskiego). Cóż, dlaczego by i nie – wszystko jest zrobione ze smakiem, pięknie i zrozumiale.
SKARBY I MUZEA TWIERDZY
To oddzielna historia w „Interbellum”, żywa, pełna wyjątkowych odkryć. Tak, książka przedstawia dokument (dokładniej, z jego szczegółowym tłumaczeniem i wskazaniem źródła), że na Brzeszczyźnie, według zeznań świadków, przechowywano skarbiec powstańców z 1863 roku. Romuald Traugutt miał z tym rzekomo związek. Same muzea z lat 20-30 w twierdzy były dla mnie prawdziwym odkryciem. Pierwsze muzeum istniało w Białym Pałacu. Tutaj przynieśli eksponaty sami żołnierze garnizonu – przekazywali banknoty, nagrody, inne cenne dla utworzenia historycznej ekspozycji rzeczy. Drugie muzeum powstało w twierdzy już w latach 30. dzięki Tomaszowi Żuk-Rybickiemu. Jego wspomnienia poznałem dzięki Brzeskiej Bibliotece Obwodowej im. M. Gorkiego. Ten wyjątkowy człowiek zajmował się tym, co należało do jego zadań, a cały wolny czas poświęcał na badanie historii twierdzy poprzez poszukiwanie artefaktów. Te poszukiwania powoli, ale pewnie…doprowadziły go na wyspę szpitalną – miejsce, gdzie w rzeczywistości znajduje się dziedziniec starożytnego Brześcia.
SKRZYDLATA HUSARIA NA ZBROI
Takiego rozdziału w ogóle nie planowano w książce o okresie międzywojennym Twierdzy Brzeskiej. Ale odznaka przyciągnęła uwagę. Na niej jest rozpoznawalny hełm husarski, ale z jakiego powodu nakrycie głowy wojowników-jeźdźców z XVII wieku pojawiło się na symbolu XX wieku, umieszczanego na klatce piersiowej, nie było jasne. Zacząłem wyjasniać. Okazuje się, że w latach 20-30 wiele formacji lotniczych i pancernych używało tego symbolicznego atrybutu w swoich znakach. Brzeska skrzydlata husaria to ojcowie założyciele festiwali motocyklowych w Brześciu. Pierwsze takie święto motocyklistów odbyło się na terenie 4 Batalionu Pancernego (dziś budynek Komitetu Śledczego). Na placu Lenina (wcześniej Traugutta) odbywały się wyścigi motocyklowe, nawet ze strzelaniem z pistoletów bez schodzenia z motocykla.
WIĘZIENIE NA BRYGITKACH
Tak, to prawda, że ucieczka z tego poważnego miejsca pozbawienia wolności była prawie niemożliwa, odbywali tam poważne wyroki różni więźniowie. W rzeczywistości to więzienie wojskowe znajdowało się bezpośrednio wewnątrz twierdzy, gdzie wszystko jest na widoku. Wydawałoby się, że takie „wilki” siedzą – system bezpieczeństwa miał działać jak zegar. Nie zadziałał. Jeden jednak uciekł. Po drodze dokonując również rabunku. Nazywał się Jan Chotyniuk, był pod śledztwem za dezercję i podejrzewany o rabunek domu Gabriela Korobejki. Po pokonaniu terytorium Twierdzy Brzeskiej udało mu się opuścić brygidzki „Zamek If”.
RODZI SIĘ JAK DZIECKO
Narodziny książki to oczekiwanie dziecka … kiedy zdajesz sobie sprawę, że trzeba to zrobić. A potem – wielomiesięczna praca, poszukiwanie ważnych informacji, zanurzenie się w przeszłości, aby powstała książka, a nie referat lub wykład. Szukasz według lat, aby zakres okresów był równy, dalej – ludzie – wydarzenia, jednostki, instytucje kultury, infrastruktura. Temat porasta warstwami – dziecko rośnie. W książce pojawiają się ilustracje – historyczne i współczesne. Trwa formacja … już pełnoprawnego obywatela. I oto jest, czas, kiedy to małe stworzenie nie może być w tobie – musisz pozwolić mu odejść. Jest to moment, w którym książka jest już gotowa i musi zostać wydana, aby znaleźć czytelnika. W ten sposób dzielę się kawałkiem siebie – w każdej książce. A potem proces jest nieodwracalny. Trwają prace nad kolejnym wydaniem. Czas, który miałem zaszczyt poświęcić, o ile to możliwe, nie ja wybrałem, a on wybrał mnie.
Specjalnie dla czytelników „Echa Polesia” opublikujemy fragment książki „Twierdza Brzeska Interbellum”: „W serii rozkazów dla garnizonu brzeskiego z początku lat 20. interesujący jest rozkaz oficerski nr 1 podpisany przez pułkownika Szemeta. Chodzi o dyscyplinę w szeregach oficerów. Faktem jest, że po utworzeniu Armii Polskiej do jej szeregów dołączyli ludzie, którzy wcześniej służyli w różnych armiach: ktoś służył w armii austro-węgierskiej, a ktoś w armii niemieckiej lub Imperium Rosyjskiego. Nie zawsze rozwijały się między nimi dobre stosunki, ponieważ jeszcze niedawno byli po przeciwnych stronach okopu i byli wrogami, a teraz służyli w tej samej armii i uważnie przyglądali się swoim działaniom, co nie zawsze, jak widać z rozkazu, odbywało się spokojnie.
Kolejnym dokumentem, który przykuł moją uwagę, jest rozkaz nr 41 podpisany przez generała porucznika Szamoty. Dowództwo informowało w nim, że 4 lipca 1920 r. w parku obozu warownego dzięki staraniom Komitetu „Festyn Narodowy” zostanie zorganizowane święto „Dzień Niepodległości Ameryki” (obchodzone właśnie 4 lipca) i „autorki” [10] wiersza „Rota”. Czysty dochód przeznaczono na pomnik Marii Konopnickiej oraz na pomnik Władysława Steckiewicza [10]. Tło historyczne „Rota” – wiersz Marii Konopnickiej o treści patriotycznej i antyniemieckiej, osadzony w muzyce i często wykonywany jako hymn. Wiersz został napisany w 1908 r. na Śląsku Cieszyńskim i po raz pierwszy opublikowany w 1908 r. w „Gwiazdce Cieszyńskiej” (nr 90 z dnia 7 listopada), pod wpływem publicznego oburzenia prześladowaniami kultury polskiej w Prusach. W połowie listopada 1908 r. wiersz został wznowiony w krakowskim miesięczniku „Przedownica”. Wiersz składa się z czterech zwrotek, z których trzy znalazły się w jednej z najsłynniejszych polskich pieśni patriotycznych/nacjonalistycznych pod tym samym tytułem, do której muzykę skomponował Feliks Nowowiejski. Po raz pierwszy „Rota” została publicznie zaśpiewana podczas demonstracji patriotycznej w Krakowie 15 lipca 1910 r. z okazji 500. rocznicy zwycięstwa nad Krzyżakami w bitwie pod Grunwaldem. Do 1918 r. „Rota” służyła jako hymn polskiego ruchu harcerskiego. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości „Rota” rywalizowała z „Mazurkiem Dąbrowskiego” o rolę hymnu narodowego. Czasami dowództwo obozu warownego musiało decydować o walce z bandytyzmem w mieście. W marcu 1921 roku w prasie brzeskiej ukazał się materiał pod tytułem „Okropne morderstwo”. „Na początku ubiegłego tygodnia z Baranowicz do Brześcia przyjechało dwóch oficerów lokalnego wojskowego zarządu gospodarczego: podporucznik Jan Sławiński i podporucznik Piotr Biniawski, aby otrzymać pieniądze na zakup produktów dla swojego zarządu. Po otrzymaniu sześciu milionów marek oficerzy zamierzali wrócić do domu i w tym celu we wtorek wieczorem udali się na dworzec. Pieniądze niósł podporucznik Biniawski, były one zapakowane w plecak żołnierski. Gdy tylko znaleźli się na ul. Steckiewicza, w pobliżu przejścia kolejowego, podbiegło do nich czterech nieznanych w kożuchach, z których jeden, już trzymający w ręku rewolwer, strzelił do podporucznika Sławińskiego. Kula trafiła w czoło i przeszła na wylot, podporucznik Sławiński zginął na miejscu. Podporucznik Biniawski, widząc śmierć swojego towarzysza i nie będąc całkowicie gotowy do obrony, próbował uciec, biegnąc do mostu; za nim pobiegli dwaj bandyci. W chwili, gdy podporucznik Biniawski wyjął swój rewolwer, który ukrył w płaszczu, bandyci dogonili go, strzelając mu w szyję. Podporucznik Biniawski również zmarł na miejscu. Zabrane mu pieniądze bandyci zabrali ze sobą, próbując jeszcze dogonić ordynariusza zabitych oficerów, który pobiegł ulicą Sadową, w kierunku sadu Szustera. Bandyci postrzelili mu rękawicę i walizkę należącą do jednego z oficerów. Dochodzenie policji w Brześciu w sprawie tego okropnego wypadku ujawniło kilku domniemanych zabójców, u których znaleziono 3 miliony marek nieznanego pochodzenia. W każdym razie, jak zapewniła nas lokalna policja, złoczyńcom nie ujdzie na sucho ta zbrodnia” [11]. Po zakończeniu I wojny światowej i wojny radziecko-polskiej miejscowa ludność miała wystarczającą ilość broni i amunicji, niektórzy trzymali broń w domu do obrony, inni do polowania, a inni używali jej do celów przestępczych. Wydarzenia, które miały miejsce przy dworcu kolejowym, odbiły się również na życiu garnizonu. Kilka dni później dowództwo „obozu warownego Brześć Litewski”, na rozkaz generała Szamoty, w porozumieniu z władzami miejskimi, w celu zapewnienia porządku w mieście i jego najbliższych przedmieściach, postanowiło przeprowadzić na dużą skalę operację, Mówiąc najprościej, obławę bandytów, dezerterów, osób bez dokumentów itp. Operacja została zaplanowana na 6 rano 14 marca. Dowództwo mianowało starszym majora Turkowskiego z batalionu zapasowego Białostockiego Pułku Piechoty, z tego batalionu w operacji wzięło udział 300 osób. Ponadto uczestniczyło 150 osób z 1-go Warszawskiego Batalionu Etapowego i 600 osób z 10-tej Dywizji Piechoty. Zadaniem wojska było zamknięcie pierścienia wokół miasta i przedmieść Grajewka, Brzozówka i Szpanowicze, a policja i żandarmeria, zarówno konna, jak i piesza, dzieląc miasto na sektory, rozpoczęły całkowitą kontrolę wszystkich budynków, pomieszczeń i kontrolę dokumentów. Tutaj trzeba zrozumieć, że 2/3 terytorium miasta to ruiny, w których mieszkali ludzie, którzy wrócili z uchodźstwa, i ukrywali się ci, którzy nie zgadzali się z prawem. Operacja rozpoczęła się od przedmieścia Grajewka i przemieszczała się z północy na południe miasta. Zatrzymanych cywilów odprowadzano na policję, a wojskowych do komendatury, gdzie zajmowały się nimi organy miejskiej ekspozytury (wywiadu wojskowego) i defensywa (kontrwywiadu). Skonfiskowane cywilom mienie wojskowe zabierano na policję. Do niego należały broń, amunicja, przewody telegraficzne. Po tym, jak wszystko zostało zaprotokolowane, skonfiskowany majątek został wysłany do dowództwa wojskowego. Kordony składające się z wojska miały ściśle monitorować wszystkie wyjścia z miasta i nie wypuszczać nikogo na czas obławy [12]”.
Iwan Czajczyc