Przed szeregiem tragicznych wydarzeń, które nastąpiły podczas I Wojny Światowej, położona na zachodnich rubieżach Imperium Rosyjskiego twierdza Brześć-Litewsk wydawała się być jedną z najbardziej groźnych i przygotowanych do działań wojennych. W okresie przed sierpniem 1915 roku twierdza została zmodernizowana. Podczas jej modernizacji zastosowano najbardziej nowoczesne wówczas rozwiązania inżynieryjno-wojskowe i wydano olbrzymie środki pieniężne, jednak wszystkie te wysiłki okazały się daremne – w wyniku zaistniałej sytuacji na froncie i szeregu innych okoliczności Twierdza nie spełniła swej roli, lecz razem z miastem została poddana straszliwej zagładzie przez wycofujące się wojska rosyjskie.
TWIERDZA.
30 lipca 1914 roku okazał się pierwszym dniem ogłoszonej przez cara Rosji Mikołaja II powszechnej mobilizacji. Twierdza Brześć-Litewsk przechodziła na stan wojenny: odwoływano wszystkie wyjazdy i delegacje, przerywano urlopy, wojska z łagrów polowych wracały do swoich koszar. W tym ż samym dniu w nocy na sobotę wszystkie rodziny oficerów zostały ewakuowane pociągiem, odjeżdżającym z Brześcia o 3-j godzinie w nocy. Ewakuowanym dozwolono brać ze sobą bagaż, o wadzę nie przekraczającej dwóch pudów na każdego członka rodziny.
Przed rozpoczęciem wojny zaplanowana wcześniej druga linia obrony twierdzy (zewnętrzny pas umocnień fortyfikacyjnych), oddalona od niej o 6-7 kilometrów, jeszcze nie była ukończona. Obwód obrony długością ponad 40 km powinien był składać się z 14 fortów, 21 umocnionych stanowisk ogniowych, 5 koszar obronnych i kilkudziesięciu baterii artyleryjskich – takie założenia przewidywał “Plan rozwoju twierdzy Brześć-Litewsk” zatwierdzony w 1912 roku przez Sztab Generalny Rosyjskiego Imperium “. Realizacja planu powinna była się odbyć w ciągu 10 lat, jego coroczny koszt wynosił 2 mln rubli rosyjskich. Budownictwo drugiej linii obrony Twierdzy rozpoczęto latem 1913 roku.
Z 14 przewidzianych w tej linii obrony fortów całkowicie ukończone byli tylko dwa: zmodernizowany i włączony do drugiej linii obrony fort “VIII-B” oraz nowy fort pod literą “G”; w dalszej kolejności wg. stopnia gotowości znajdowały się: również zmodernizowany i włączony do drugiej linii obrony fort “X-D” oraz nowy fort pod literą “A”.
Oprócz ww. fortów na tej że samej zewnętrznej linii obrony zostały ukończone cztery betonowe koszary obronne i ziemny wał ochronny po miedzy fortami “G” i “Z”. Także prawie w jednakowym stanie budowy znajdowały się jeszcze 5 nowych fortów: “E”, “Z”, “L”, “K” i “O”. Jednak ukończyć ich modernizację wg. projektu zgodnie z zaplanowanym w czasie pokoju harmonogramem prac możliwości nie było. – Bez względu na to, że od początku mobilizacji do dyspozycji inżynierów wojskowych przy modernizacji fortów została przydzielona ogromna masa siły roboczej, liczebność której sięgała wielotysięcznych zasobów ludzkich i setek zaprzęgów konnych.
Budownictwo natomiast pozostałych pięciu fortów drugiej linii obrony “B”, “H”, “N”, “M” i “I”, nawet nie było rozpoczęto, a do poszczególnych z ww. fortów jedynie dostarczono materiały budowlane.
Oto jak wyglądała sytuacja na placach budowy we wspomnieniach naczelnika służby inżynieryjnej twierdzy, płk. Iwana Lidersa: “Wszystkie ww. pracę rozpoczęto już w drugim dniu okresu przygotowawczego – 17 lipca i, stopniowo je rozszerzając, w miarę napływu nowych brygad pracowników, do 20 lipca osiągnęły pełnego zakresu, odkąd już prowadzone były na całego. W wielu miejscach pracę trwały bez przerw i dniem, i w nocy, także w niedzielę i dnie świąteczne. Na każdym z placów budowy, przypominających ogromne mrowiska, bez przerwy poruszały się robotnicy z wypełnionymi ziemią i materiałami budowlanymi taczkami i zaprzęgami konnymi…”
Dowódca 5. Armii, któremu podlegała twierdza w okresie pierwszych kilku miesięcy wojny (sztab armii na przełomie lipca-sierpnia 1914 r. znajdował się w Brześciu), często odwiedzał miejsca budowy, obserwując, jak on się wyrażał, to “Babilońskie pandemonium”.
Do budownictwa umocnień fortyfikacyjnych twierdzy powołano 14 robotniczych oddziałów poborowych, każdy z których liczył do 1200 robotników – ogółem ok. 17 000 osób. Ponadto oprócz ww. oddziałów do prac za pewną opłatę angażowano mieszkańców z okolicznych miejscowości – do 40 000 robotników oraz do 8 000 zaprzęgów konnych. Codzienne wydatki tylko na wynagrodzenie pracownikom sięgały kolosalnej jak na tamte czasy sumy 100 000 rubli i więcej.
W pierwszej kolejności wzmacniano stronę zachodnią twierdzy, natomiast najbardziej słabym miejscem pozostawała jej strona od północnego-wschodu. W tym ż samym czasie trwały pracę także przy rozbudowie infrastruktury twierdzy.
MIASTO.
Wg. danych statystycznych, przed wojną Brześć-Litewski, który jako miasto “ujezdnoje” znajdował się w granicach administracyjnych guberni Grodzieńskiej, liczył nieco ponad 57 tys. mieszkańców. Do tej liczby należało by dodać także około 10 tys. żołnierzy garnizonu twierdzy.
Specjalnie powołana komisja w mieście rozpoczęła rekwizycję u osób cywilnych różnego mienia na potrzeby wojska. W pierwszej kolejności dotyczyło to środków transportu – rekwirowano samochody, motocykle, rowery, wozy, konie. Rekwirowane mienie wyceniano i jego właścicielom wypłacano rekompensatę pieniężną. Np. za jednego wierzchowca płacono 275 rubli, za konia nadającego się do służby w artylerii – 200 rubli. Dla mieszkańców okolicznych wsi wprowadzono obowiązek odpłatnych prac przymusowych przy rozbudowie umocnień fortyfikacyjnych i infrastruktury twierdzy.
W tym ż samym czasie wszystkie sklepy, restaurację, kawiarnie, zakłady usługowe w mieście nadal pozostawały czynne. W parku miejskim w weekendy jak i dawniej grała orkiestra pułkowa i bawiła czas wolny świecka publika. Kinematografy “Lotos” i “Fantazja” co trzy dni kręciły nowe filmy, jeszcze jedno kino było też w Cytadeli. W soboty mieszkańcy miasta odbywały tradycyjną promenadę chodnikami wzdłuż ulicy Szosowej. Ton beztroskiego życia nadawały wojskowi, niezastąpieni uczestnicy wszystkich bali i premierowych pokazów teatralnych. W lokalnej prasie było aż pstro od nagłówków z relacjami o kolejnych sukcesach i zwycięstwach rosyjskiego oręża na wszystkich frontach. Wielu jednak mieszkańców miasta stosowało się do tego z pewną rezerwą i o prawdziwej sytuacji na froncie starało się zdobywać wiadomości na dworcu kolejowym od przybywających pociągami rannych żołnierzy.
TWIERDZA.
Jednym z zagadnień, które bezpośrednio ujemnie wpływały na stan obronności twierdzy było regularna zmiana stacjonujących w niej jednostek wojskowych, które przez taki stan rzeczy nie mogły tworzyć stałego garnizonu. Komendant twierdzy zdawając z tego sobie sprawę, już od samego początku mobilizacji szczególną uwagę poświęcał bojowemu szkoleniu stacjonujących w garnizonie jednostek.
Na początku mobilizacji w składzie garnizonu była stacjonująca w Brześciu 38. Dywizja Piechoty. Zakładano pierwotnie, że w razie konieczności garnizon zostanie uzupełniony także jeszcze jedną lub dwoma dywizjami ze składu armii polowej.
Wkrótce 38. DP została zamieniona przez drugorzędną 75. DP, którą utworzono w składzie stacjonującego w Brześciu 19. Korpusu. Jednak już przez kilka tygodni dywizję tą, w wyniku zaistniałej niepomyślnej sytuacji wysłano na front. Jej miejsce zajęła 81. DP, – którą w październiku 1914 roku także wysłano na front, a w jej miejsce przybyły 22. i 23. Brygady Kurskie, które pozostawały w twierdzy około trzech miesięcy. Na początku 1915 roku do twierdzy w Brześciu przydzielono jedynie 87. Brygadę Piechoty, która poprzednio była do dyspozycji naczelnika komunikacji wojskowej, pełniąc służbę przy ochronie mostów i innych ważnych obiektów infrastruktury kolejowej. Brygada ta okazała się całkowicie nieprzygotowaną, zarządzono stosowne szkolenia bojowe, jednak wkrótce i ona została wysłana na front, zamieniona na inne jednostki wojskowe. Tak częste zmiany składu garnizonu twierdzy (5 razy w ciągu pół roku) zdecydowanie nie służyły stanu jej obronności. Komendant twierdzy, dążąc do utworzenia przynajmniej trzonu stałej kadry garnizonu, z własnej inicjatywy rozkazał uformować z poborowych 15 kompanii piechoty, natychmiast rozpoczynając ich szkolenie, a następnie uzyskał pozwolenie Sztabu Generalnego na utworzenie na ich bazie “Pułku twierdzy Brześć-Litewsk”, skład którego został zatwierdzony przez Głównodowodzącego Armii Rosyjskiej rozkazem z dn. 10 grudnia 1914 roku.
Drugim problemem obronności twierdzy była stała rotacja jej artylerii. Równolegle bowiem z trwającą pracą nad umocnieniem fortyfikacji twierdzy odbywał się proces jej rozbrajania. W sierpniu 1914 roku z Brześcia w celu wzmocnienia Iwangorodu przekazano 90 dział artyleryjskich, w tym 36 haubic fortecznych, ciężkie 120- i 200-pudowe działa, działa kontr-szturmowe i stosowną amunicję.
Uformowaną w Brześciu-Litewskim w listopadzie 1914 roku Oblężniczą Brygadę Artyleryjską razem z artylerią i przygotowanym składem osobowym wysłano pod Przemyśl. W tym ż samym czasie do Brześcia dostarczono Syberyjski oblężniczy pułk inżynieryjny, a 26 lutego (10 marca) 1915 roku utworzono 3. Oblężniczy pułk artylerii, w składzie którego znajdowały się jeden dywizjon 120-pudowych dział kalibru 6 cali i jeden dywizjon 42-liniowych dział wzoru 1877 r.
Wg. stanu na 1 (13) stycznia 1915 roku w twierdzy znajdowało się 1125 dział artyleryjskich. Jednak ponieważ u walczącej na południowo-zachodnim froncie armii rosyjskiej ciągle rosło zapotrzebowanie na dostawy broni i amunicji – takim źródłem stała się twierdza brzeska, skąd na front wysyłano nagromadzone w czasie pokoju zapasy. Wysyłano nawet przestarzałe żeliwne moździerze gładkolufowe wzoru 1838 roku.
MIASTO.
21 maja (2 czerwca) 1915 roku ukazał się nadzwyczajny numer gazety “Brześć-Litewski Kurier”, w którym opublikowano rozkaz Nr. 27 Głównodowodzącego Armii Rosyjskiej, w którym w celu zapobiegania groźby przedostania się do miejsc dyslokacji jednostek wojskowych nieprzyjacielskich szpiegów, zakazano wjazdu do Kowna, Grodna, Warszawy, Siedlec, Brześć-Litewska, Lublina, Chełma i Lwowa osobom, które nie posiadają specjalnego pisemnego pozwolenia na wjazd do wskazanego miasta, wydanego przez sztab stosownego wojskowego okręgu.
W wydawanych pozwoleniach powinno było być wskazane, że dana osoba jest godna zaufania, uzasadnienie i cel podróży oraz nazwa i adres urzędu lub osoby przyjmującej podróżnego.
Pozwolenia te były jednorazowe, i po przybyciu na miejsce w punkt docelowy odbierane przez żandarmerię wojskową. Wszystkie natomiast obywatele, które zamieszkiwały ww. miasta, i którzy nie mieszkali w nich na stale w okresie przed 1 (13) lipcem 1914 roku, lub nie zatrudnione w nich na służbie państwowej, lub nie mające bezpośredniego do czynienia do wojskowych jednostek – w terminie do 10 dni powinni były okazać pozwolenie na pobyt od stosownego sztabu lub opuścić strefę zakazu, t.zn. wyjechać z miasta.
Takim czynem, wiele z tych ludzi, którzy uciekli przed okropnościami wojny i opuścili poprzednio swoje domostwa w miejscach działań bojowych, zmuszone byli po raz kolejny opuścić swoje tymczasowe schronienia. We wszystkich miejscowościach, w których stacjonowały jednostki wojskowe wprowadzono godzinę policyjną z zakazem poruszania się na ulicach od zmierzchu do świtu w ciągu doby. Okna budynków, które zwrócone były w stronę nieprzyjaciela, w przypadku korzystania się z oświetlenia wewnętrznego miały być dokładnie zaciemnione. Za złamanie tego przepisu groziła kara więzienia lub grzywny w wysokości 3 000 rubli z następnym przymusowym wysiedleniem poza obszar działań wojennych.
TWIERDZA.
Jeszcze wiosną 1915 roku wojskowi inżynierowie przystąpiły do wznoszenia pierwszej linii umocnień polowych z niedużą ilością betonowych schronów, oddalonych od twierdzy 10 i więcej kilometrów. Na oddziale Kobryńskim zbudowano pozycję w okolicach wsi Skoki, Moszczonka i Zadworcy Stare, na Terespolskim – przy folwarku Dobryń, na Wołyńskim – przy wsiach Zaki i Kamienica Żyrowiecka. Teren przed wsią Zaki został poddany sztucznemu zabłoceniu poprzez urządzenie trzech tam na rzeczce Kamionka. Kazamaty fortów i koszar obronnych wyposażono w piętrowe pryczę, płyty kuchenne, studnie i w elektryczność. Utworzono podziemną sieć kabli telefonicznych, która połączyła pomiędzy sobą punkty obrony i dowodzenia.
Ukończono budownictwo stanowisk wszystkich baterii artyleryjskich. Wszystkie ciężkie działa artyleryjskie, oprócz rezerwowych, przeznaczono do walki z artylerią oblężniczą nieprzyjaciela i ustawiono w odległości ok. 800 m na tyłach od głównej linii obrony w celu maksymalnej efektywności i zapobiegania niszczeniu fortyfikacji obronnych przez artylerię przeciwnika. Ogółem wzniesiono 36 stanowisk ogniowych baterii dla 144 ciężkich dział. Dla odparcia bezpośredniego szturmu piechoty każdy fort został wyposażony w cztery lżejsze działa. Przeciw-szturmową artylerię starszych wzorców – lekkie konne działa umieszczono w bateriach obok umocnień fortyfikacyjnych. Dodatkowo każdy oddział obrony twierdzy wyposażony został w jedną baterię przeciwlotniczą.
Z Sewostopola do Brześcia-Litewskiego dostarczono cztery morskie artyleryjskie działa dalekiego zasięgu kalibrem 254 mm. Jedną baterię składającą się z dwóch dział ustawiono na przedmieściach Terespola, drugą – obok wsi Pugaczewo.
Latem wykonano kompleks robót, mających na celu utworzenie przeszkód w podejściu do pierwszej linii obrony – przekopano rowami, utworzono sztuczne wały ziemne i ustawiono zasieki z drutów kolczastych na wszystkich drogach, idących do twierdzy od strony zachodniej, północno- i południowo-zachodniej. Przedpola fortów zachodnich zaminowano.
Oto jak wspominał te obrazki rosyjski lekarz Lew Wojtołowski: “Ponuro wznosiły się sylwetki fortów, kazamatów i wałów ziemnych. Srogo jeżyły się kolczastym drutem żelazne zagrody i zasieki leśne. Rowy i “wilcze jamy” w niemym oczekiwaniu pootwierały swoje żarłoczne paszczę…”.
MIASTO.
3 (16) czerwca 1915 roku gazeta “Brześć-Litewski Kurier” opublikowała rozkaz Nr. 202 komendanta twierdzy, generała artylerii Łajminga. Mowa była o tym, by wszystkie osoby, którzy są na służbie w wojskowych lub cywilnych urzędach i mają prawo nosić odpowiednie umundurowanie, mieli przy sobie stosowne dokumenty. Dotyczyło to nawet sióstr zakonnych, a rozporządzenie to zostało spowodowane przypadkami, kiedy przyłapano na kradzieży i zatrzymano osobę w mundurze oficera Sztabu Generalnego, lub też zatrzymano za uprawianie nierządu kobietę w stroju siostry miłosierdzia. Obawiano się także i przebranych w rosyjskie mundury szpiegów.
11 (24) czerwca 1915 roku gubernator grodzieński W.Szebeko otrzymał list poufny od naczelnika Dwińskiego wojennego okręgu, zawierający wytyczne Sztabu Generalnego, dotyczące przygotowania do ewakuacji. Przez tydzień podobne wytyczne od generała J.Daniłowa otrzymał także i komendant Brześć-Litewskiej twierdzy. Kwatera Główna zdecydowała zastosować taktykę “wypalonej ziemi” – wrogowi nie wolno zostawiać żadnych materialnych czy ludzkich zasobów. W przypadku defensywy wszystkie wojskowe i cywilne obiekty oraz “budowle i sprzęt gospodarczy” powinni zostać totalnie zlikwidowane, a ludność cywilna Północno-Zachodniego kraju – w trybie przymusowym podlega ewakuacji w centralne okręgi Imperium Rosyjskiego.
1 (13) sierpnia 1915 roku komendant twierdzy Brześć-Litewsk, generał artylerii Łajming wydał rozkaz o ewakuacji w ciągu trzech dni, ludności cywilnej (około 40 tys. osób). Twierdza przygotowywała się do działań bojowych, a być może i do wielomiesięcznego oblężenia.
Miasto podzielono na trzy strefy. W pierwszej kolejności podlegała ewakuacji strefa, bezpośrednio przylegająca do twierdzy. Ludzi ewakuowano pociągami, wywożąc w kierunku Kijowa, Mińska i Brańska. Jednak miejsc w pociągach nie wystarczało dla wszystkich. Wagonów brakowało nawet dla ładunków wojskowych. Maszyny i sprzęt budowlany, które były wykorzystywane podczas modernizacji twierdzy, po demontażu najcenniejszych podzespołów i części niszczono na miejscu.
Wiele mieszkańców Brześcia uchodziło z miasta na piechotę, łącząc się po drodze z tłumem uciekinierów z okolicznych wsi i miasteczek. Władza bowiem razem z prawosławną cerkwią usilnie szerzyły propagandę o nadzwyczajnych okrucieństwach “germańców” czynionych nad ludnością cywilną. W większej masie na wschód kierowały się prawosławni. Żydzi i katolicy często starały się pozostawać na miejscu. Do słowa, Żydów podejrzewano o totalne szpiegostwo, przez co często były wywożone na gwałt. Niszczenie całego mienia i dobytku, bez oszacowania strat i nieposzanowanie prawa własności, rodziły rozpacz i gniew wśród ludzi.
9 (22) sierpnia po mszy porannej ze wszystkich cerkwi w Brześciu i twierdzy pozdejmowano dzwony.
TWIERDZA.
Po upadku planu “Blitzkrieg” na zachodnim froncie, niemiecki Sztab Generalny zdecydował przenieść wysiłki na front wschodni, by zapobiec porażce wojsk swojego głównego sojusznika.
19 kwietnia (2 maja) 1915 roku wojska niemiecko-austriackie rozpoczęły operację gorlicką, która doprowadziła do całkowitego przełamania linii rosyjskiego Południowo-Zachodniego frontu, 22 maja zdobywając Przemyśl, a 9 czerwca – Lwów.
17 (30) czerwca decyzją naczelnego dowództwa rosyjskiej armii twierdzę Brześć-Litewsk włączono w skład Północno-Zachodniego frontu.
2 (15) lipca, po przegrupowaniu wojsk, 4. Austro-Węgierska armia generała-pułkownika cesarskiej i królewskiej armii Józefa Salwatora Ferdynanda, 11. Niemiecka armia Augusta von Mackensena oraz wydzielona z niej Bugska armia generała Alexandra von Liziengena od południa uderzyły ponownie w główne siły rosyjskie, które znajdowały się na odcinku pomiędzy Bugiem a Wisłą w Polsce. W wyniku tego uderzenia 17 (30) lipca zdobyto Lublin, 19 (2 sierpnia) – Chełm, a 23 (5 sierpnia) – Warszawę. Front zbliżał się do Brześcia-Litewskiego.
Poczynając od 3 (16) sierpnia, artyleria twierdzy dawała ognia, by wzmocnić pod-odziały 3. Armii, które zabezpieczały stanowiska od strony zachodniej przed twierdzą na linii Dobryńskiej. Sztab twierdzy, grupy operacyjne inżynieryjnego i artyleryjskiego dowodzenia przeniesiono w punkt dowodzenia, rozmieszczony w magazynie prochowym na oddziale Kobryńskim.
Zwołana w dniu 5 (18) sierpnia na życzenie przedstawiciela sztabu frontu generał-majora P.Lebiediewa Rada Obrony jednomyślnie oświadczyła, że zachowując umiar w wykorzystaniu zapasów amunicji, twierdza Brześć-Litewsk da rady utrzymać się w ciągu co najmniej ośmiu miesięcy. Generał Łajming osobiście poświadczył, że ten cel jest w pełni realistyczny.
Dowództwo naczelne jednak, by zapobiec ewentualnemu okrążeniu, zdecydowało się na opuszczenie twierdzy, wywożąc poprzednio mienie wojskowe i wysadzając fortyfikację obronne. Rozkaz, który dotarł do komendanta twierdzy wieczorem 7 (20) sierpnia, nakazywał “bronić Brześć-Litewski, jako umocnienia polowego, i dokonać ewakuacji twierdzy, którą należy przeprowadzić w ciągu dziesięciu dni”. Generał od infanterii L. Wilgelmowicz, dowodzący 3. Armią, dawał słowo utrzymać się na stanowiskach w ciągu od trzech do ośmiu dni, po czym miał zamiar wycofania się na nowy rubież obrony, oddalony o 40 km od Brześcia-Litewskiego.
Zgodnie z wypracowanym przez Radę Obrony planem, ewakuacja powinna była się rozpocząć na ranek 8 (21) sierpnia od rozbrojenia Kobryńskiego i Wołyńskiego oddziałów obrony. Likwidację Terespolskiego oddziału należało przeprowadzić w ostatnie dnie, i stopniowo – wycofując z baterii po jednym dziale. Odwrót wojska przez twierdzę powinien był się odbywać przez drogi na Kobryń i Prużany. Zabezpieczające defensywę jednostki 3. Armii powinni były zawczasu zająć forty od południowo-zachodniej strony twierdzy, koszary i punkty obronne – zastępując jednostki garnizonu twierdzy.
“Z uniżeniem zaświadczam, że nadludzkim wysiłkiem wszystkich służących w twierdzy na czele z dowódcami oddziałów obrony, mających na celu, by w terminie 5-ciu dni ewakuować z twierdzy całość cennego mienia, które było gromadzone w twierdzy przez dziesięciolecia – zadanie zostało wykonane.
Dowództwo pracowało i w dzień, i w nocy, i gdy się nadążyły jakieś niedociągnięcia w tak skomplikowanej sprawie, którą należało wykonać w tak ograniczonym okresie – były one nieuchronne ze względu na obiektywne okoliczności”.”
Przygotowanie do wysadzenia fortów pierwszej linii na oddziale Terespolskim powierzono wojskowemu inżynierowi, kapitanowi Jeremiejewu. Przygotowanie zabudowań twierdzy do spalenia – pułkownikowi Łagoriju. Wybuchy powinni były się odbyć w dokładnie wyznaczonym czasie, by nie zaszkodzić wycofującym się wojskom, a z drugiej strony – by nie uprzedzić nieprzyjaciela o wycofywaniu się z twierdzy.
W tym ż samym czasie trwały przygotowania do likwidacji mostów, także na poddaszach i przy bramach twierdzy umieszczano nasiąkniętą naftą słomę, dostarczano proch i materiały wybuchowe do zaminowanych obiektów twierdzy.
Na początku dowództwo rosyjskie miało choć jaką nadzieję, by zatrzymać nieprzyjaciela na jakiś czas na linii Bugu, i 5 (18) sierpnia przeznaczyło do składu garnizonu twierdzy 77. oraz 81. DP. Zapału jednak wystarczyło tylko na trzy dni. Oddziały armii niemieckiej nacierały jak z frontu, tak i na flankach, zmiatając obronne stanowiska Rosjan gradem pocisków artyleryjskich. Nieprzyjacielskie samoloty od 2 po 10 sierpnia nieustannie krążyły nad twierdzą, odnotowując pozycję wojsk rosyjskich i przy okazji bombardując węzeł kolejowy.
Ze wspomnień rosyjskiego lekarza L.Wojtołowskiego: “Znowu mad głowami uwijają się aeroplany. Krążą całymi stadami. Gdzieś obok grzmią armaty. Przy naszej stodole zgromadziło się kilkanaście oficerów rosyjskich. Są zdenerwowani, klną dowództwo i tęsknią za pokojem. Jakąś godzinę temu na moście pociskiem z aeroplanu zabito wartownika. W Brześciu bombą zraniono trzech żołnierzy. Grzmi artyleria przeciwlotnicza. Aeroplany na to nie zwracają jednak uwagi – wciąż krążą nad parkiem”.
TWIERDZA..
Na linię brześć-litewskich fortów jako pierwsi dotarły austro-węgrowie. Zaciekłe boje rozpoczęły się przy polowej linii obrony obok Dobrynia. Zdecydowany atak wymusił odwrót sił rosyjskich pod obronę umocnień fortyfikacyjnych. Podczas zaciekłych walk broniąca fortu “O”, kompania rosyjska utraciła połowę składu osobowego w wyniku ostrzału artylerii austriackiej, gdyż dowódca kompanii po prostu nie zdawał sobie sprawę, że podczas ostrzału artyleryjskiego, żołnierzy należy wycofać z otwartego pola.
Fort pod literą “K” zaatakowano przez ciężką artylerię austriacką działami o kalibrze 305 mm. Przed południem, odnotowując słabszy ogień ze strony rosyjskich baterii artyleryjskich, austriacy zaatakowały forty “O” i “K”. Obydwa te forty zabezpieczały główny kierunek na Brześć-Liewski. Ten atak odparto jednak przez 81. DP pod dowództwem generała-majora A.Remezowa, przy wsparciu artylerii twierdzy.
O 12.39 sztab 3. Armii wydał rozkaz Nr. 4434, dotyczący kolejności wyburzenia fortów i mostów twierdzy Brześć-Litewsk. Kapitan Jeremiejew dostał polecenie być przygotowanym do wykonania zadania likwidacji zachodnich oraz południowo-zachodnich fortów około godz. 22.00 – od razu po demontażu dział artyleryjskich i odwrocie oddziałów ochrony.
Wyburzenie fortów zachodnich miało posłużyć sygnałem do podpalenia budynków wewnątrz twierdzy. Umocnienia fortyfikacyjne Kobryńskiego i Wołyńskiego oddziałów należało wyburzyć po 22.00, zważając na wycofujące się oddziały rosyjskiego wojska. Forty “IX” i “X”, które znajdowały się w bezpośrednim sąsiedztwie z linią kolejową, powinni były być poddane likwidacji po odjeździe ostatniego składu kolejowego.
Siły główne 3. Armii powinni były opuścić miasto o północy, oddziały zabezpieczające odwrót – o 2-j w nocy. W celu skoordynowania i synchronizacji przemarszu jednostek wojskowych z pracą saperów, kierowania ruchem na drogach i zabezpieczenia terenów i obiektów zaminowanych, do dyspozycji generała Lidersa przydzielono 150 kozaków.
O 18.30 twierdzę opuściły resztki garnizonu, które nie były zaangażowane w pracach saperskich. Po nastaniu zmierzchu, dostrzegłszy że wojska rosyjskie wycofują się z fortów, nieprzyjaciel spróbował zorganizować pościg, lecz był zatrzymany wybuchami zaminowanego terenu na przedpolach fortów. O godz. 21.30 twierdzę opuścił Komendant, zabierając ze sobą do samochodu dokumenty poufne, sztandar oraz symboliczne klucze do twierdzy. Około 22.00 po wycofaniu się oddziałów zabezpieczających odwrót, rozpoczęto wyburzenie zachodnich i południowo-zachodnich fortów. Rozpoczął się pożar w Cytadeli, na stacji kolejowej spalano resztki pozostającego mienia. Ok. 23.00 rozpoczęto wysadzanie mostów, o północy – fortów Wołyńskiego i Kobryńskiego oddziałów.
Specjalne wyznaczone oddziały kozaków i ariergard podpalały i wyburzały domy i zabudowania w Brześć-Litewsku.
MIASTO.
Ze wspomnień pułkownika W.Wilgelmowicza, dowodzącego 6. Baterią 81. Brygady artyleryjskiej: “Gorąco! Włazimy wprost do gigantycznego ogniska, wkraczając na główną ulicę Brześć-Litewska. Po obu stronach ulicy dwie olbrzymie ściany ognia, który wije się z jakimś syczeniem, trzaskiem, stękaniem. Burza ognia!
Jesteśmy zasypywani iskrami i sadzą. Palące się głownie spadają wprost pod koła dział i powozów z amunicją, pod nogi koniom. Konie rżą i trzęsą się z przerażenia, nasi woźnicy ledwo ich mogą utrzymać. Nasze twarze i ręce aż płoną od takiej temperatury. – Byle się nie zapaliły ogony i grzywy u naszych koni, byle nie wybuchła amunicja i pociski w skrzyniach! Jakiż to olbrzymi żywioł ogniowy, jakież to przerażenie, a jednocześnie jakież to piękno i majestat! – To nasze wycofujące się pułki podpaliły Brześć-Litewsk. Wreszcie droga przez ogień przebyta. Dywizjon wyszedł z miasta i porusza się już poza miastem drogą na wschód. Świeże powietrze letniej nocy schładza rozpalony mózg. Spoglądamy w tył – na całym horyzoncie olbrzymia luna pożogi. To straszne… Nie prędko pozbawimy się tych przeżyć”.
Ze wspomnień Lwa Wojtołowskiego: “Uchodzimy z resztkami w popłochu uciekającego wojska. Z trudem przedzieramy się przez szalejący ogień. Żar od ognia opala twarze. Dziesiątki oszalałych z przerażenia koni pozrzucawszy swoich jeźdźców z dzikim impetem mkną przez płonące ulicę Brześcia. Na stacji kolejowej pociągi odjeżdżają, nie czekając na pasażerów. Pogubiwszy swoje jednostki pojedyncze żołnierze, siostry miłosierdzia, cywilni uciekinierzy rzucają się do pierwszego lepszego odjeżdżającego pociągu lub gdzieś biegną – nie wiadomo dokąd i po co. Za miastem z wysokiego pagórka ostatni raz oglądamy panoramę płonącego Brześcia. Na wieczorowym niebie chybocze ogromna luna pożogi. Zamglone powietrze wypełnione hałasem i spalenizną, słychać wybuchy: to z hukiem są wysadzane w powietrze ostatnie forty. Każdy taki wybuch jak biczem, pogania poruszającą się, wijącą się jak wąż wzdłuż szosy Kobryńskiej kolumnę – jedynego szlaku przez Pińskie bagna.
A oto relację z ostatnich dni i godzin w twierdzy naczelnika służby inżynieryjnej, pułkownika Iwana Lidersa: “My byliśmy świadkami niezapominanego, wstrząsającego duszę obrazu gigantycznego pożaru: płonęło nie tylko całe miasto i przedmieścia, budynki inżynieryjnych warsztatów na forcie III (wieś Tryszyn), lecz płonęły także okoliczne wsie jak daleko było okiem sięgnąć, przy tym nawet osobne sterczące na cmentarzu krzyże były ogarnięte ogniem, płonąc jak pochodnie. Kanonada wybuchów wysadzanych fortów i ostrzał artylerią nieprzyjaciela świecącymi się pociskami węzła kolejowego uzupełniały to feeryczne widowisko”.
W nocy 13 (26) sierpnia 1915 roku austro-węgierskie i niemieckie oddziały wkroczyły do twierdzy i miasta. Oto jak relacjonował to wydarzenie oficer niemieckiego Sztabu Generalnego, kapitan Pelman:
“Stało się to, na co oczekiwało dowództwo armii. Wspólnym natarciem niemieckich i austro-węgierskich pułków o świcie 13/26 sierpnia została zdobyta linia fortów i cytadel… Oddziały 11. Armii wdarły się od północnego zachodu; korpus Geroka w tym ż samym czasie opanował południowe forty na wschód od Bugu i takim czynem twierdza i miasto Brześć-Litewsk okazały się w niemieckich rękach.
Wielka radość panowała wśród dowództwa i żołnierzy przez tak szybkie opanowanie tego ważnego punktu strategicznego. Tutaj jest najbardziej wschodni kąt polskiego obronnego trójkąta. Tutaj, tworząc gwiazdę, krzyżują się pięć ważniejszych szlaków kolejowych. Tak, i radość i duma były wielkie, lecz jeszcze większe było zdziwienie zwycięzców na widok tego, co one zobaczyły: zamiast wielkiego kwitnącego miasta – jak okiem sięgnąć dopalające się gruzowiska jego resztek.
Każdego z nas ogarniał sprawiedliwy gniew na widok takiego barbarzyństwa, które w XX wieku oświaty, kultury i cywilizacji spowodowało, że wszystko, co było z wielkim trudem budowane w ciągu dziesięcioleci, zostało na raz do cna zniszczone. 70 tysięcy obywateli tego miasta żyło tutaj mniej, lub bardziej szczęśliwie, zajmując się swoim bytem i pracą. Własne wojsko natomiast pozbawiło ich całego dobytku, poniszczyło i spaliło ich domy i popędziło jak bydło w głąb bezkresnego imperium. Ileż to trzeba w sobie mieć takiego barbarzyństwa, by coś podobnego uczynić. Cały teren, po którym nieprzyjaciel się wycofywał, jako niemy świadek wołał o pomstę do nieba.
Wszędzie, dokąd by nie przybywały nasze wojska, napotykały gruzowiska porozrzucanych kamieni, wśród których tu i owdzie sterczały kominy. Z rzadka trafiały się cerkwie, które oszczędzały nawet Kozacy – i to było wszystko, co ocalało na drodze wycofujących się wojsk rosyjskich. Brześć-Litewsk natomiast stał się “dziełem sztuki” tych grabarzy własnej ojczyzny.
Rankiem 13/26 sierpnia dostałem polecenie udać się do Brześć-Litewska do asysty generała von Liziengena. Dowódca armii chciał być razem ze swoim wojskiem podczas przybycia do zdobytej twierdzy. Kiedy dojeżdżaliśmy do Brześć-Litewska, to już wznoszące się ku niebu ogromne słupy dymu podpowiedziały nam, co my tam zobaczymy. Rzeczywistość jednak okazała się bardziej okropną, niż wszystkie nasze najbardziej mroczne przypuszczenia.
Na początku kierowaliśmy ruchem kolumn marszowych naszego wojska, udających się do twierdzy, które były zmuszone w wielu miejscach oczekiwać przed spalonymi lub wyburzonymi mostami przez Bug i Muchawiec. Szybko przy tym urządzano tymczasowe przeprawy i kolumny ruszały dalej. Okrążało nas morze ognia, czadu i dymu, przez który nie było nic widać nawet kilka kroków dalej. Z oczu płynęły łzy. Było ciężko oddychać. Tu i tam gromadziły się kupy pocisków artyleryjskich, do których zbliżał się ogień. Ludzie zajęci były ratowaniem prowiantu z palących się magazynów, gdyż brakowało sił, by ugasić taki pożar.”
TWIERDZA.
Ze wszystkich fortów Brześć-Litewskiej twierdzy największy udział w bitwie miało dwa forty – “K” i “O”, obydwa z Terespolskiego oddziału obrony twierdzy.
Ze wspomnień amerykańskiego dziennikarza Artura Rella, towarzyszącego podczas ofensywy wojskom niemieckim: “Zatrzymaliśmy się przy forcie Kobylany w drodze powrotnej do Iwangoroda. Krótki austriacki ostrzał artyleryjski był celny. Widoczne były leje od pocisków wewnątrz fortu, i jedne straszne trafienie “w jabłuszko”, które uderzyło wprost w środek wewnętrznego obwodu betonowego umocnienia, wszędzie porozrzucane były kawałki betonu i żelaza. Strzelcy które tam znajdowały się, zostali zabici jednym pociskiem, a ich krew wysychała na kamieniach. Ze wszystkich różnych nieprzyjemnych miejsc, które zwiedziłem podczas wojny, to było najokropniejsze”.
A oto notatki z “Dzienniczka z rosyjskiej kompanii 1914-1916” oficera Legionów Polskich Augustyna Krasickiego, który mijał te tereny w cztery dni później po wycofaniu się wojsk rosyjskich: “Wyjeżdżamy o godz. 6-j rano, jedziemy przez wsie Koroszyn i Kobylany, obie są spalone. Tutaj znajdują się dwa forty Brześcia. Przy pierwszym (Koroszyn) oprócz kazamatów z betonu, są nowe umocnienia z ziemi i drewna. W jednym rowie leżało trzech zabitych żołnierzy rosyjskich, prawdopodobnie zgięły od wybuchu granatu, który tam trafił, u jednego urwana cała podstawa czaszki. W środku oraz z zewnątrz fortu mnóstwo lei od pocisków artyleryjskich, w środku łuski po amunicji strzeleckiej dowodzą, że trwał krwawy bój, t.zn. że nie zupełnie bez boju Moskale pozostawiały twierdzę
Na drugim forcie (Kobylany) widoczne były ślady po świeżym budownictwie oraz kilkaset beczek z cementem, które Moskale, uciekając porozbijały. Fronton fortu zburzono, całość budowli zniszczona, wszędzie porozrzucane kawałki betonu i żelastwa. Widoczne są ślady od celnych trafień pocisków haubicznych. Dookoła cały las zasieków z drutów kolczastych. Amunicja strzelecka austriacka, działa Moskale zabrali. W kazamatach w każdym kącie porozwieszane ikony, widocznie przez żołnierzy. Drugi fort przy Kobylanach był największym fortem Brześcia. Betonowe oraz drewniane części forta pomalowane w kolorze oliwkowym”.
MIASTO.
Ze wspomnień naocznego świadka tragedii zagłady miasta, oficera niemieckiego Sztabu Generalnego, kapitana Pelmana:
“Wyszłyśmy z cytadeli i nakierowaliśmy się do miasta. Mosty przez Muchawiec były zniszczone, a wkrótce przed naszymi oczyma ukazał się obrazek, który zmusił nas zawrócić, bowiem zrozumieliśmy, że o tym, by wkroczyć do miasta, nie było nawet mowy.
Staliśmy jak wryci, patrząc na to gigantyczne widowisko. Ile sięgało oko, wszędzie widoczne było jedno olbrzymie morze ognia, nad którym zaćmiewając słońce wznosił się ku niebu ogromny obłok dymu, wieszcząc na całą okolicę: “Brześć zginął!”
Na widok tych zniszczeń w myślach samo sobą nasuwało się pytanie, czym kierowały się Rosjanie, poddając tak straszliwej zagładzie tyle niegdyś kwitnących miast i miasteczek w zostawianym przez siebie kraju, co spowodowało ich zniszczyć i to duże miasto? Czyżby to tylko dzika pasja niszczenia, ależ tak być nie może. Czy to pamięć 1812 roku posłużyła za “jaskrawy” dosłownie przykład? Ależ ta sama myśl jest głupią i nie można jej brać pod uwagę w niezrozumianym toku myślenia rosyjskich dowódców wojskowych. Przecież nie mógł dla nich być bez śladu szlak ewolucji, poczynając od końca XIX wieku. Też przecież są świadomi tego, że współczesna armia w ofensywie nie jest już tą bezładną masą, która jest zdana w całości na siebie samą, mając do dyspozycji dla własnego zabezpieczenia jedynie garstkę godnych politowania wozów.
Przecież nie mogą nie wiedzieć, że teraz wszędzie jest kolej żelazna, którą da rady szybko doprowadzić do stanu użytkowania, że mamy do tego środki i możliwości, by też budować i nowe koleje i budynki. I że obecnie zawdzięczając współczesnej technice łączność pomiędzy znajdującej się w głębi terytorium przeciwnika armią i jej krajem jest stałą, co daje możliwość stałego uzupełnienia wojsk wszystkim co jest jemu potrzebne. Tą swoją całą robotą zniszczenia wszystkiego, przecież i tak nie da rady znacząco opóźnić prześladujących ich wojsk sojuszniczych. A więc po co to wszystko było robić, po co był ten cały horror zagłady dla własnej ludności. Na to pytanie chyba nie znajdziemy odpowiedzi nigdy…”
Zdobycz zwycięzców Brześć-Litewska po wyżej opisanym zniszczeniom nie mogła być jakkolwiek znaczącą i nie odpowiadała wielkości i znaczeniu zdobytego miasta. “Naszym żołnierzom udało się uratować od ognia dostatecznie dużą ilość prowiantu. W fortach odnaleziono dużą ilość artyleryjskich pocisków, jednak nowoczesnych dział nie zostało, odnaleziono 400-500 karabinów, pozostawionych w fortach lub wyrzuconych do rowów – ale to nie stanowiło jakiejś znacznej wartości.
Jednak ani ta okoliczność, ani spustoszenie miasta nie mogły pomniejszyć wagę naszego zwycięstwa, gdyż zdobyta twierdza była bardzo ważnym punktem strategicznym. Sukces był i pozostawał pełnym. Generał von Lienzigen natychmiast zameldował cesarzowi o zdobyciu twierdzy i dostał od niego w odpowiedzi telegram: “Dziękuję za tak wysoce radosną wiadomość o zdobyciu Brześć-Litewska, proszę przekazać odważnym jednostkom Bugskiej armii moje najwyższe uznanie za ich dzielność i wytrzymałość, a także moje królewskie podziękowanie”.
Ze wspomnień dowódcy 6. Baterii 81. Brygady artyleryjskiej, pułkownika W.Wilgelmowicza: “Doganiamy już drugą kolumnę, przemieszczającą się poboczem drogi, są to uchodźcy. Wóz za wozem, chude wiejskie koniki ledwo się plączą. Ponury widok zmęczonych ludzi, pochmurne, przygaszone spojrzenia, brudne szmaty zużytego, podartego ubrania. Jeden wóz się zatrzymał – odpadło koło. Inni bez emocji jego omijają. Tutaj już nikogo nie wzrusza obca rozpacz. Nikt nawet nie pomyślał, by dopomóc kobiecie z ok. 12-letnim chłopczykiem, którzy bez skutku próbują włożyć koło z powrotem. Dobrze, że nasi żołnierze niezwłocznie im dopomogły, inaczej by tej biednej kobiecinie pozostało by rozpaczać wiatrowi w szczerym polu.
Oto są one – owoce rozważań gabinetowych: zniszczyć uprawy rolne, wycofać ludność na drodze nieprzyjaciela. Obok drogi tu i owdzie widać świeże pagóreczki mogił. To wszystko są mogiły uchodźców, wśród których szybko się szerzą przeróżne choroby. W większości umierają dzieci, ale i wśród dorosłych śmierć ma swoje żniwo. Nie, jednak tysiąckrotnie jest lepszy widok nasiąkniętej krwią żołnierzy ziemi z porozrzucanymi po polu ciałami zabitych żołnierzy, niż widok tych nieszczęsnych, skazanych na choroby i śmierć, otępionych pokorą ludzi”.
Totalna ewakuacja ludności cywilnej, wg. wspomnień naszelnika sztabu Wschodniego frontu generała M.Hofmana, w żadnym stopniu nie popsuła humory niemieckiego dowództwa: “Wszystkie te spowodowane ruskimi zniszczenia podczas ich odwrotu w pewnym stopniu były nam nawet na rękę, jeżeli nie brać pod uwagę niedogodności z zakwaterowaniem. Można posłużyć się przykładem spalonego Brześć-Litewska, w którym przyszło ze sztabem przebywać w ciągu dwóch lat. Bez względu na spustoszenia, dało rady nam się tutaj zadomowić. Natomiast nie trzeba było się już głowić o wyżywienie wypędzonych stąd 80 tys. mieszkańców. Także i pod względem szpiegostwa oraz innych zagrożeń było to dla nas korzystne, że Rosjanie oczyścili miasto.
POSŁOWIE.
Takim czynem, bez względu na wydane olbrzymie środki i przedwojenną modernizacje, rola Brześć-Litewska podczas I Wojny Światowej sprowadziła się do zabezpieczenia na pewien czas połączenia dwóch frontów rosyjskich. Walki na przedmieściach miasta trwały osiem dni, a bezpośrednia obrona twierdzy – tylko jeden dzień. Po wycofaniu się armii rosyjskiej, kwitnące przed tym miasto Brześć-Litewsk przestało istnieć. Zniszczono 80% domów murowanych oraz praktycznie w całości zostały spalone wszystkie domy drewniane w centralnej części miasta. W późniejszym okresie tragedia Brześć-Litewska wykorzystana została na cele niemieckiej propagandy: światu ukazała się cała seria pocztówek z widokami spalonego miasta, a na pamiątkę o zdobyciu twierdzy Brześć-Litewsk wytłoczono stosowny medal.
Iwan Czajczyc