Wieś Deniskowicze znajduje się w jednym z najbardziej zalesionych i głuchych zakątków Polesia. Nawet dziś ze wszystkich prawie stron otoczona jest podmokłymi lasami.

Julian Fałat. Powrót z polowania z łosiem.

Lasy od dawna były głównym bogactwem tego kraju. Drewno z miejscowych tartaków wywożono na eksport przez pobliską stację kolejową Hancewicze. Do Deniskowicz zaś przyjeżdżali na łowy myśliwi z różnych krajów świata.

Antoni Wilhelm Radziwiłł

Lasy należące do ordynacji kleckiej (później dawidgródeckiej) ks. Radziwiłłów były bowiem wielkim rezerwatem łosi, wilków, dzików oraz mniejszej zwierzyny. Bolesław Świętorzecki, autor szkicu „Myślistwo na Kresach

Wschodnich w ostatnim stuleciu 1850-1936” pisał, że po zakończeniu pierwszej wojny światowej spotykano tu pojedyncze okazy niedźwiedzi, których wytępiono w innych regionach kresowych. Właściciele ordynacji urządzali w okolicach Deniskowicz polowania z niebywałym przepychem z udziałem znanych polityków, wojskowych oraz działaczy kultury.

Pierwsze wzmianki o polowaniach w Deniskowiczach pojawiły się w połowie XIX wieku. W tym okresie wieś odwiedził Artur Bartels, popularny poeta wileński oraz autor artykułów o tematyce myśliwskiej. Pobyt w poleskiej głuszy i polowania w dobrym towarzystwie natchniły go na napisanie kilkunastu wierszy oraz poematu myśliwskiego pt. „Deniskowicze”.

Deniskowicze. Styczeń 1927 r. Z lewej stoi ks. Ludwik Czetwertyński, z prawej Karol Radziwiłł

W 1870 r. ordynatem kleckim i nieświeskim został książę Antoni Wilhelm Radziwiłł. Był pruskim generałem oraz adiutantem kolejnych królów pruskich – Wilhelma I, Fryderyka III i Wilhelma II. Dzięki przynależności do królewskiej „la Maison militaire”, odgrywał ważną rolę polityczną na królewskim dworze. Brał udział w przyjęciu obcych monarchów bądź wysyłano go z ramienia króla w sprawach dyplomatycznych na inne europejskie dwory. W 1888 r. pojechał na dwór do Lizbony i Madrytu, by powiadomić o śmierci Wilhelma I, zaś w 1899 r. reprezentował cesarza na pogrzebie prezydenta Francji F. Faure. Od 1880 r. książę wraz z żoną zamieszkał w Nieświeżu w rodzinnych posiadłościach. Jednocześnie książę Antoni jako ordynat nieświeski, ołycki, klecki i dawidgródecki, był właścicielem majoratu w Dawidgórku, dokąd przybywał co najmniej dwa razy do roku. Oddawał się tam swej dawnej pasji – łowiectwu. We wrześniu polował na łosie, a w zimie na niedźwiedzie i dziki. Łowy odbywały się w Dawidgródku i Deniskowiczach.

Cesarz niemiecki Wilhelm II brał udział w polowaniach w okolicach Deniskowicz

W 1886 r. Antoni Wilhelm Radziwiłł zaprosił na polowanie do Deniskowicz księcia Wilhelma, ówczesnego spadkobiercę tronu niemieckiego. Wilhelmowi towarzyszył malarz Julian Fałat, który zanotował zabawny incydent podczas polowania: „Naraz w głębi lasu ozwały się głosy trąb i strzały, mające na celu wystraszenie niedźwiedzia: na stanowiskach nastała cisza oczekiwania. Wtem na prawo, ze stanowiska ks. Macieja, pada strzał – po niejakim czasie otrąbują sygnał, że niedźwiedź zabity, co oznacza koniec polowania. Na twarzy księcia pruskiego odmalowało się zdziwienie, które widocznie podziela też p. Abłamowicz, dyrygujący polowaniem. Ponieważ jednak sygnał powtarza się, więc schodzimy ze stanowisk, w kierunku miejsca, gdzie leży zabity niedźwiedź. Po drodze podbiegam do księcia Macieja, aby dowiedzieć się czegoś bliższego. Książę z pewnym ociąganiem mówi: „Krew radziwiłłowska zagrała i nie wytrzymałem”. Tłumaczył tym niewłaściwość swojego strzału, którym pozbawił księcia pruskiego możliwości zabicia niedźwiedzia. Aby ratować sytuację, gospodarze zaczęli gorliwie zapewniać następcę tronu, iż ustrzelony zwierz był „nikczemnej postury” a prawdziwie wielki i godny śmierci z tak znakomitej ręki dopiero czeka na swą kolej, z czego można wnosić, że ks. Maciej wyświadczył następcy tronu przysługę”.

Ordynat dawidgródecki Karol Mikołaj Radziwiłł był zawołanym myśliwym

Po tych słowach nastrój spadkobiercy tronu zmienił się na lepsze. I prawda, w ciągu tego polowania, które trwało prawie miesiąc, Wilhelmowi udało się zdobyć trzech wielkich niedźwiedzi, łosia i kilka żywych niedźwiadków, których zabrał ze sobą do Berlina.

Słynne polowanie dało Fałatowi wieloletni i wiodący zasób motywów. Rozbudowane kompozycje figuralne ukazujące sceny myśliwskie z polowania u Radziwiłłów stały się wyróżnikiem jego sztuki. Z wielkim wyczuciem myśliwskiego świata i ogromną wrażliwością na piękno krajobrazu namalował takie płótna jak „Oszczepnicy”, „Powrót z polowania z niedźwiedziem”, „Polowanie na niedźwiedzia”, „Powrót z polowania na saniach”, „Krajobraz z łosiami”, „Polowanie – nagonka, przeprawa przez roztopy”, „Łoś, Powrót z polowania z łosiem”.  Otrzymany przez Fałata tytuł Hofmalera, czyli nadwornego myśliwskiego malarza cesarskiego dworu, którym został w 1888 r., umożliwił mu wystawianie swych akwarel i obrazów olejnych o tematyce łowieckiej zarówno w Berlinie, Monachium i Dreźnie, jak i w Krakowie.

Książę Antoni Wilhelm Radziwiłł zmarł w 1904 r. Z posiadanych przez niego dóbr wyodrębniła się licząca około 150 tys. hektarów ordynacja dawidgródecka. W jej granicach okazały się lasy w okolicach Deniskowicz. Pierwszym ordynatem został książę Stanisław Radziwiłł poległy w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Jego spadkobiercą został Karol Mikołaj Radziwiłł. Książę był zawołanym myśliwym. Urządzał w swoich dobrach polowania płatne dla polityków, finansjerzy, fabrykantów śląskich i łódzkich, co znacznie zwiększało dochody majątku.

Jednocześnie książę Karol bardzo dbał o zwierzostan na terenie ordynacji. Jego zasługą było to, że nie wyginęły w Polsce łosie. W 1928 r. w piśmie „Łowiec Polski” pisał, że zwierzęta te mogły podzielić los żubrów, które prawie wyginęły. „Gdy wróciłem po wojnie w roku 1921, zastałem w środku ordynacji trzy sztuki wszystkiego; po roku, od strony Rosji, dołączyło się do nich dalsze pięć sztuk i razem dały zaczątek dzisiejszej mojej hodowli. Dzisiaj dumny z niej być mogę: z wystraszonych i dzikich”.

W lutym 1935 r. uczestnikiem łowów zorganizowanych przez Karola Radziwiłła w nadleśnictwie Deniskowicze

Ludwik II Grimaldi

został książę Monaco Ludwik II Grimaldi. W wileńskim „Słowie” pomieszczono o wizycie ważnego gościa na Polesie następującą wzmiankę: „Po polowaniu i kolacji w restauracji na stacji kolejowej w Stołpcach odjechano specjalnym wagonem, doczepionym do mieszanego pociągu do nadleśnictwa Deniskowicze w powiecie Łuninieckim, gdzie goście ks. Radziwiłła wzięli udział w obławie na dziki. Uczestniczyli w niej ponadto: ks. Karol Radziwiłł, ks. Czetwertyński z synem, starosta Żmigrodski, p. Łoziński Konrad z Hołynki, p. Woyniłłowicz Józef z Kuncowszczyzny i mjr. Kircz, dowódca Baonu KOP w Klecku”.

W źródłach historycznych zachowały się dane nie tylko o znanych postaciach polujących w Deniskowiczach, lecz także o pracownikach administracji leśnej Radziwiłłów. Było wśród nich wielu zawołanych myśliwych z zimną krwią, odwagą i znajomością leśnych praw. Ciekawą personą był strzelec i niedźwiednik Jan Baranowski. Jego ojciec podczas polowania pasował na myśliwego samego księcia Albrechta Radziwiłła. „Stary strzelec Baranowski, który towarzyszył w wielu wyprawach ojcu księcia, wbił niedźwiedziowi kordelas pod łopatkę i następnie, podając gałązkę jodłową, okrwawionym końcem ostrza nakreślił krzyżyk na czole księcia, który zdjął kapelusz. Był to chrzest zabicia pierwszego niedźwiedzia” – pisał w „Łowcu Polskim” (1913) świadek tego wydarzenia.

Adam Bugała, ostatni nadleśniczy w Deniskowiczach

Miłośnikiem myślistwa był ostatni nadleśniczy w Deniskowiczach Adam Bugała (1899-1961). W pierwszych dniach września 1939 r. został zmobilizowany, a rodzina, po wkroczeniu wojsk sowieckich na te tereny, została wysiedlona do Hancewicz koło Brześcia. W czerwcu 1941 r. jego żona z trojgiem dzieci została deportowana na Syberię. W kwietniu 1946r., w ramach repatriacji zamieszkali w Giżycku. Okres okupacji Adam Bugała spędził działając w ruchu oporu na południu Polski. W 1945 r. mianowano go na nadleśniczego Nadleśnictwa Łuczany (dawna nazwa Nadleśnictwa Giżycko). Jednocześnie był członkiem Polskiego Związku Łowieckiego oraz Polskiego Związku Wędkarskiego. Na terenie byłych Prus Wschodnich tworzył podwaliny pod nowoczesne leśnictwo. W jego przekonaniu gospodarka leśna zawsze powinna była iść w parze z racjonalnie prowadzoną gospodarką łowiecką. Uważał, że rozważne gospodarowanie populacjami umożliwia ich trwałe współistnienie, warunkujące zabezpieczenie wszechstronnych korzyści: środowiskowych, społecznych i gospodarczych.

 

Dymitr Zagacki

Udostępnij na: