29 września 2018 r. we wsi Niedźwiedzica odbył się III Festiwal Kultury Polskiej’. W Festiwalu wzięli udział liczne zespoły ,chóry, soliści nie tylko z rejonu lachowickiego i ziemi brzeskiej, ale także z Lidy, Mińska, Baranowicz: chór „Lidziejka” z Lidy, chóry ”Kraj rodzinny” i „Dlaczego” z Baranowicz, zespoły „Lachowickie stroje” i „Srebrny kamerton” z Lachowicz, zespół „Brawo” z Lidy, zespół wokalny „Majowe kwiaty”, zespół „Przyjaciółka” z Niedźwiedzicy, zespół „Kredo”z Brześcia itd. Rękodziałaczki Natalia Książek, Julia Andrusiewicz, Żanna Sołoniewicz, Katarzyna Chodor, Helena Macul, Tatiana Nagornaja przygotowały piękną wystawę, a gospodynie wiejskie Maria Wojtul i Irena Swirepo – degustacje potraw regionalnych ziemia lachowickiej. W festiwalu wzięli udział i liczni goście: Jerzy Grymanowski, wicekonsul RP w Brześciu, Renata Dziemiańczuk – wiceprezes do spraw kultury Związku Polaków na Białorusi, Elżbieta Gołosunow – prezes oddziału ZPB w Baranowiczach, Eugeniusz Lickiewicz, członek Rady Naczelnej ZPB, prezes oddziału ZPB w Prużanie, Elita Michajłowa, wiceprezes do spraw kultury oddziału brzeskiego obwodowego ZPB, delegacje ZPB z Brześcia i Baranowicz. Organizatorem Festiwalu jest jak co roku oddział ZPB w Lachowiczach przy wsparciu Konsulatu Generalnego RP w Brześciu oraz oddziału brzeskiego obwodowego ZPB.
Janina Prudnikowa, prezes oddziału ZPB w Lachowiczach jako organizator i inicjator Festiwalu, podczas ceremonii uroczystego rozpoczęcia powiedziała: „Pragnieniem naszym i głównym celem jest zachowanie polskiej kultury i tożsamości, ducha polskiego w małych ojczyznach, szkółkach i parafiach, możliwość kultywowania tradycji ojców, przekazywanie odwiecznych wartości”.
Dlaczego Festiwal odbywa się nie w Lachowiczach, a we wsi Niedźwiedzica? Na to pytanie organizator odpowiada:”Dlatego że jest to wieś wyjątkowa. Zawsze była polska, katolicka, niezłomna. O twardych i dzielnych mieszkańcach tej wsi, o ich postawach w okresie zaborów i w czasach sowieckich pamiętają do dziś mieszkańcy Lachowicz i Baranowicz. Tu, kilometr od Niedźwiedzicy, urodziła się Krystyna Krahelska, słynna Warszawska Syrenka. Urodziła się 24 marca 1914 r, była córką oficera, później-wojewody poleskiego Jana Krahelskiego. Krystyna chodziła do szkoły w Niedźwiedzicy, szkoła stoi do dziś. Niedźwiedzica pamięta o dzielnych mieszkańcach z rodziny Szyszko, Kancelarczyk, Gładkich, Grzyb czy Swirepo – ci ludzie w różnych okresach bronili swojej ziemi, wiary i godności, rzucając na stos swoje losy.
Festiwal rozpoczął się od złożenia kwiatów i zapalenia zniczy przy grobie Śp.Wacława Piątkowskiego, byłego proboszcza parafii. Wacław Piątkowski, proboszcz parafii od roku 1948, w najgroźniejszym okresie sowieckim uczył miejscowe dzieci i młodzież religii, języka polskiego, kultury i tradycji. 2 grudnia 1950 r. został aresztowany i skazany na 10 lat łagrów. Po powrocie przyjechał do swojej wsi. Uczył dzieci nie tylko z Niedźwiedzicy, ale i z Lachowicz, z okolicznych wsi i miasteczek. Pani Janina Prudnikowa wraz z rodzeństwem też uczęszczała na te zajęcia, była przygotowywana do Komunii Św., co było w latach sowieckich całkowicie zakazane i mogło kosztować księdzu kolejnego zesłania. Ksiądz Piątkowski przygotowywał po kryjomu również młodych chłopców, przyszłych księży. W listopadzie przypada 27. Rocznica śmierci legendarnego księdza, o którym żyje pamięć w sercach miejscowych Polaków. Po uczczeniu pamięci księdza Wacława Piątkowskiego odbyła się uroczysta Msza święta, celebrowana przez księdza proboszcza Juria Mioduszewskiego oraz księdza dziekana Bogdana Kryńskiego z Baranowicz i Stanisława Maleńkiego z Lachowicz.
I miejsce wśród chórów i zespołów dziecięcych zajął zespół „Srebrny kamerton” z Lachowicz, II miejsce- „Majowe kwiaty „ z Lachowicz, II miejsce- chór „Dlaczego” z Baranowicz.
Wśród dorosłych I nagrodę podzieliły chór „Kraj rodzinny” z Baranowicz oraz zespół kościelny „Przyjaciółka” z Niedźwiedzicy. II miejsce zajął zespół z Lidy „Lidziejka”, II miejsce- „Lachowickie stroje” z Lachowicz.
Głównym tematem przewodnim Festiwalu była 100.Rocznica odzyskania przez Polskę Niepodległości. Wiersze, pieśni, utwory instrumentalne i wokalne nawiązywały do polskiej drogi do Niepodległości.
Wieś Niedźwiedzica posiada swoje karty walki o niepodległość i tożsamość, które opisywał między in. Feliks Konieczny: „W roku 1900 zapanowała wielka radość w okolicach Niedźwiedzicy, bo przyjechał potajemnie przebrany kapłan z Krakowa i we wsi Rusinowiczach przez dwa dni chrzcił, spowiadał, dawał śluby – po czym podążył w inną okolicę, „a za nim płynęły błogosławieństwa ludu i… policja. Wkrótce pewnego wieczora odezwały się dzwony kościelne, po piętnastoletnim milczeniu. Dzwonnikiem była stara Serafina, która zorganizowała naprędce jakiś spisek, żeby zardzewiałe dzwony oczyścić i wysmarować. Chciała pożegnać podzwonnym zmarłego właśnie stryja Jana Kiełbasę, i starowina postawiła na swoim. Zjawiła się zaraz policja, bito nahajkami, lecz nic to nie pomogło. Odtąd dzwony kościelne stale „żegnały wiernych obrońców, opuszczających na zawsze bohaterski posterunek”. Niedźwiedziczanom zaproponowano w r. 1903, że dostaną pozwolenie na wybudowanie nowego kościoła, byle stary kościółek oddali na cerkiew. Podejrzewali, że to podstęp i nie dali go. Dziewięciu wysłano na Sybir na trzy lata; nic nie pomogło. W następnym roku trzech jeszcze skazano na więzienie w Słucku. (Jedną z trzech wysłanych była babcia organizatorki Festiwalu Maryla Szyszko)
(…)W roku 1905 zaczęła się rewolucja rosyjska. Do Niedźwiedzicy docierały wieści, że rząd rosyjski się chwieje, że nastają jakieś nowe czasy. Uważali, że może to być stosowna pora, żeby naprawić stary kościółek grożący rozwaleniem. Pokryli dach słomą i parli ściany. Pracowano nad tym trzy dni i trzy noce, a stanęli do roboty dosłownie wszyscy, starcy i dzieci. Było to pod koniec sierpnia 1905 r. Trzeciego dnia zjawiają się władze powiatowe, potem gubernialne i aż dwie roty wojska. Ludność modliła się spokojnie przed zamkniętymi drzwiami kościoła, żołnierze zestawili broń w kozły, a oficerowie nie wiedzieli, co począć, bo żadnego buntu nie widzieli. Aż ósmego września z rana wojsko otoczyło kościół, a „isprawnik” powiatowy oznajmił, że z pomocą popa wyniesie Przenajświętszy Sakrament i sprzęty kościelne. Wśród tłumu zerwał się groźny pomruk. „Jednomyślnie postanowiono dać się zagrzebać pod gruzami kościoła, krwią go swą oblać, zginąć najokropniejszą śmiercią – ale wtedy przyjechali nagle dwaj kapłani, szanowani przez lud, ks. Harasimowicz z Klecka i ks. Wańkowicz z Darewa, łacinnicy i lud uspokoił się od razu. Nie zawahali się zgromić publicznie „isprawnika”, któremu widocznie zależało na tym żeby doprowadzić do rozlewu krwi. …Nie lepiej było w biurach gubernatora, do którego na próżno jeździli, żeby cofnął wojsko. Pojechał więc ks. Harasimowicz aż do Petersburga i tam przez trzy tygodnie biegał po ministerstwach. Minęły trzy tygodnie i jeszcze sprawy nie załatwili; widocznie i tam nie brakowało ludzi o złych zamiarach. Sprawą zainteresowały się gazety petersburskie, a wszystkie oświadczyły się przeciwko urzędom. Nareszcie kazano wycofać wojsko, a dnia 28 października 1905 r. car wydał ukaz, żeby kościółek niedźwiedzicki otworzyć dla kultu katolickiego.
W Niedźwiedzicy zaś, gdy pozwolono zdjąć pieczęcie i wejść do starego kościółka, lud nie ufając urzędnikom nie zrobił tego przy nich i dopiero, gdy policja się usunęła, dano ks. Harasimowiczowi otworzyć kościół. Dnia 20 listopada odbyło się pierwsze nabożeństwo, na które zjechała cała okolica, a ks. Wańkowicz obwieścił z ambony, że „oto wszyscy obecni znajdują się na miejscu cudu. Bóg okazał widocznie łaskę swoją, Hostia św. w ołtarzu, z takim poświęceniem broniona, została znaleziona tak świeża i nietknięta czasem, jak gdyby wczoraj konsekrowana, a nie przed laty 19”. Na tym nabożeństwie nawet najbardziej zahartowani mężczyźni płakali, jak dzieci.”
Anna Godunowa, Niedźwiedzica-Brześć
Foto Eugeniusz Lickiewicz