We wrześniu 1939 roku jednostki Policji Państwowej liczyły około 33 tysięcy funkcjonariuszy. Dziś trudno określić bilans strat PP podczas kampanii wrześniowej oraz w latach okupacji sowieckiej i nemieckiej, bowiem struktury siłowe dwóch państw totalitarnych starały się ukryć ślady swych zbrodni. Wiadomo, że na obszarze II Rzeczypospolitej okupowanym przez ZSRR funkcjonariusze policji byli masowo aresztowani bezpośrednio po agresji ZSRR na Polskę lub mordowani na miejscu i są jedną z głównych grup ofiar zbrodni katyńskiej. Rodziny polskich policjantów zostały deportowane przez NKWD na Syberię i do Kazachstanu w styczniu i kwietniu 1940 roku.

Jeszcze bardziej skomplikowanym zadaniem są poszukiwania danych o policjantach zamordowanych na Kresach przez ludność miejscową. Mordów dokonywano czasem przed nadejściem do określonych miejscowości oddziałów Armii Czerwonej. Często tylko wspomnienia naocznych świadków tragedii pomagają ustalić osobowość ofiar.

Czytając wspomnienia Stanisława Widuchowskiego trafiłem na wzmiankę o zamordowaniu przez zbuntowanych chłopów we wrześniu 1939 roku funkcjonariuszy PP z posterunku w Hawinowiczach (obecnie wieś Podgorna w rejonie Baranowickim). Autor, syn właściciela dworu w wyżej wymienionej miejscowości, miał w trakcie opisywanych wydarzeń 10 lat.

Wieś Podgorna (dawne Hawinowicze). To tutaj rozegrała się tragedia w 1939 r.
Wieś Podgorna (dawne Hawinowicze). To tutaj rozegrała się tragedia w 1939 r.

Posterunek w Hawinowiczach powiatu słonimskiego istniał od lat 1920ch. Utworzony był, m. in., z powodu mocnej agitacji komunistycznej wśród miejscowej ludności białoruskiej, zwłaszcza wśród mieszkańców sąsiedniej wioski Dobry Bór. Stanisław Widuchowski wspomina: „Hawinowicze liczyły wówczas 209 domów. Wieś „dzieliła się na „ten koniec” i „tamten koniec”. „Ten koniec” „był od strony dworu i od tej strony zaczynała się numeracja domów. Po lewej stronie numery nieparzyste, po prawej parzyste. Posterunek policji znajdował się „na drugim końcu” wsi, w pobliżu numeru dwieście. We wsi były dwa murowane budynki, szkoła i posterunek”.

Policjant z karabinem Mosin
Policjant z karabinem Mosin

Ilość funkcjonariuszy na posterunku we wspomnieniach dokładnie nie określona (zdaniem Stanisława Widuchowskiego było ich ośmiu). Wszyscy pochodzili z okolic Poznania. Autor zapamiętał także nazwisko komendanta posterunku – Śledź.

Stanisław Widuchowski szczegółowo opisał we wspomnieniach dzień 17 września 1939 roku: „W niedzielę rano, 17-go września,

Autor wspomnień w 1942 r.
Autor wspomnień w 1942 r.

dzień raczej pochmurny i mglisty, zbiegłem z góry i usłyszałem podekscytowane głosy u Tatusia w gabinecie. Tam było radio i wszyscy się wokół niego skupili.

-„IDIOM OSWOBOŻDAT OD POMIESZCZIKOW I KAPITALISTOW!” – Te oto słowa usłyszałem, wypowiedziane przez moskiewskiego spikera w radio. Była to niedziela, 17-go września 1939 roku. Tego dnia wszyscy wstaliśmy wczesnym rankiem, podekscytowani trwającą od dwóch tygodni wojną. Cała rodzina skupiła się wokół radia, aby posłuchać co się na tym Bożym świecie wyprawia. Tatuś ,”złapał” Moskwę, i choć nie rozumiał po rosyjsku, to Mamusia tłumaczyła. Dorosłych ogarnęło przerażenie! Nie rozumiałem dla czego? Nie znałem jeszcze pojęcia „Linia Curzona”. Nie wiedziałem co, czy kto, to jest ,”pamieszczik”, a kto „kapitalista”, a o tym, że mieszkam na Białorusi, dowiedziałem się znacznie później.

A to właśnie MY, byliśmy POMIESZCZIKI !

Miałem wówczas 10 lat, 6 miesięcy i jeden dzień. Co z tego, że z dalszego ciągu dziennika dowiedziałem się, że ,”idą wyzwalać Zachodnią Białoruś i Zachodnią Ukrainę”. Dla mnie to były puste nic nie znaczące słowa.

Dwór Widuchowskich przed II wojną światową
Dwór Widuchowskich przed II wojną światową

Koło południa przyszli do nas: komendant posterunku policji pan Śledź, kierownik hawinowickiej szkoły pan Bronisław Samujłło, i Diak. To taki prawosławny kościelny, którego nazwiska nie pamiętam. Dzień był mglisty szary, chmury jak gdyby gęstniały, szarzało coraz bardziej. Po obiedzie nikt się nie ruszył i dalej siedzimy pry stole.

Do stołowego, weszła wystraszona służąca i mówi że wokół domu gromadzą się jacyś obcy ludzie, których służba nie zna.

Wszystkie drzwi i okna były już wcześniej dokładnie pozamykane za radą komendanta. Siedzieliśmy jeszcze przy stole po obiedzie. Dorośli naradzali się nad dalszym postępowaniem, co robić? Służąca znów weszła, jeszcze bardziej przerażona i mówi, że tłum gęstnieje! Gwar słyszeliśmy już wcześniej, ale teraz, usłyszeliśmy wyraźne wołanie pod naszym adresem:

–    Oddajcie nam komendanta! My od was nic nie chcemy. My chcemy tylko komendanta. Oddajcie komendanta! – Krzyczeli zebrani pod domem ludzie, po białorusku.

Komendant, wystraszony, błaga Ojca, żeby go nie wydawał. Ojciec nie miał takiego zamiaru. Wśród ludzi na podwórku wrzało. Co chwilę wołali, żeby im wydać komendanta.

Na dworze coś się zaczęło dziać. Wzmógł się ruch i gwar. Z urywków rozmów zrozumieliśmy, że teraz pójdą do Hawinowicz, do wsi, rozbroją posterunek policji i z bronią wrócą tu i odbiorą komendanta. Tłum ruszył i poszli w stronę Hawinowicz.[…] Było już całkiem ciemno. Gwar cichł, oddalał się, aż wszystko wokół ucichło. Nie wiemy, czy wszyscy odeszli? Czy nie zostawili kogoś żeby nas pilnował? Czyżby nie pilnowali komendanta, żeby im nie uciekł? Wychodzimy. Idąc w stronę drogi prowadzącej do cmentarzy, od strony wsi dociera do nas coraz głośniejszy gwar. Słychać jakieś krzyki, nawoływania. Potem usłyszeliśmy strzał, drugi i jeszcze kilka. I znów narastający gwar i krzyki”.

Funkcjonariusze policji: posterunkowy, przodownik i aspirant w nowych hełmach zatwierdzonych przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych
Funkcjonariusze policji: posterunkowy, przodownik i aspirant w nowych hełmach zatwierdzonych przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych

W trakcie ucieczki z Hawinowicz komendant posterunku Śledź opuścił rodzinę Widuchowskich. Dalszy jego los nie jest znany autorowi wspomnień. Widuchowscy zaś namówieni przez swoich fornali powrócili do domu, gdzie byli aresztowani 19 września przez bolszewików. O napaści na posterunek Stanisław Widuchowski dowiedział się przed wywiezieniem rodziny z Hawinowicz do aresztu w Słonimie z opowiadań miejscowych chłopów:

„Znacznie później dowiedziałem się, że na posterunku w Hawinowiczach, policjanci zabarykadowali się i nie chcieli się poddać. Że pierwsze strzały padły ze strony atakujących chłopów. Oznaczałoby to, że broń mieli już kiedy nas oblegali. Dla czego nie zaatakowali?

Pierwszy policjant został zastrzelony przez zamknięte drzwi. Pozostali ostrzeliwali się i zostali zabici, lub wzięci żywcem. Jednego z nich, martwego znaleziono później na łąkach koło rzeki Szczary. To mniej więcej około trzech kilometrów od posterunku. Drugiego, też martwego, nazywał się Słoma, wyłowiono ze Szczary pod Słonimem. Miał rany postrzałowe.

Przeżył to wszystko i okupację sowiecką, tylko policjant Spadniewski. Miał żonę i dwóch synów. Mieszkali w wynajętym domku na wsi. Jakim cudem ocalał? Nigdy się nie dowiedziałem”.

Policjanci z Hawinowicz zostali zabici na posterunku wierni do końca swoim obowiązkom służbowym. Dalsze badania z wykorzystaniem źródeł archiwalnych powinne ustalić osobowość tych kolejnych zapomnianych ofiar sowieckiej agresji na Polskę we wrześniu 1939 roku.

 

Dymitr Zagacki

Udostępnij na: