Balbina Switycz-Widacka
Urodziła się w 1901 roku w Mohylewie nad Dnieprem. Osierocona w wieku 3 lat, została przygarnięta przez daleką ciotkę w Kobryniu osobę majętną i samotną. Od dziecięcych lat wykazywała nieprzeciętny talent plastyczny. Już w roku 1922, jako 19-letnia uczennica gimnazjum urządziła w obszernym domu ciotki galerię swych dzieł. Po ukończeniu szkoły średniej wstąpiła na Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie, którą ukończyła z wynikiem celującym.
Po powrocie do Kobrynia nauczała w miejscowych szkołach oraz poświęcała się pracy społecznej (była m. in. komendantką Żeńskiego Hufca ZHP). Ogólnopolski rozgłos przyniosła jej rzeźba popiersia Tadeusza Kościuszki, która w 1932 roku została umieszczona na dawnym carskim cokole w Kobryniu. Pomnik ten przetrwał aż do 1951 roku, kiedy to został zdjęty z cokołu i umieszczony w muzeum krajoznawczym w Brześciu. W 1935 roku stworzyła rzeźbę „Poleszuczka”. Została ona odlana w brązie i wręczona Marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu jako dar ziemi poleskiej na imieniny.
W roku 1938 otrzymała stypendium państwowe na wykonanie portretów ówczesnych osobistości stolicy. Rzeźbiła m.in. Aleksandrę Piłsudską (żonę Marszałka), ministra Zyndrama-Kościałkowskiego, generała Kordiana-Zamorskiego.
W 1932 roku zawarła związek małżeński z właścicielem majątku Hliniszcze pod Kobryniem, działaczem społeczno-kulturalnym, Florianem Widackim — bliskim krewnym Marii Rodziewiczówny. W jej też majątku odbyło się huczne wesele.
Rodzina uniknęła wywózki na Sybir, gdyż prawdopodobnie władza radziecka postanowiła wykorzystać talent artystki. Zlecono jej wykonanie rzeźby Czechowa i Stanisławskiego dla teatru w Brześciu, Gorkiego i Czajkowskiego — dla muzeum w Mińsku, Szopena i Beethovena — dla filharmonii mińskiej.
W czasie okupacji niemieckiej, wraz z mężem, który powrócił z Generalnego Gubernatorstwa, gdzie znalazł się po rozwiązaniu jego oddziału zbrojnego w 1939 roku — rozpoczęła działalność konspiracyjną w AK.
Po zakończeniu wojny państwo Widaccy z rodziną wyjeżdżają do Polski. Mieszkają kolejno w Wyrzysku, Brodnicy (tu umarł i pochowany został jej mąż), Wrocławiu, Giżycku i Olsztynie. Na Warmii i Mazurach mieszkała 20 lat, i ten okres był najbardziej twórczy. Wiele pomników jej dłuta zdobi miejscowości tej krainy. Umarła w wieku 71 lat w 1972 roku. Olsztyn nie zapomniał o niej. Utworzono stałą galerię jej dzieł oraz nazwano jej nazwiskiem jedną z ulic. Na murach Akademii Rolniczo-Technicznej, z którą była przez lata związana, umieszczona została pamiątkowa tablica z rzeźbą popiersia, wykonaną przez córkę artystki.
Długa jest lista wybitnych postaci z kraju i zagranicy, które jej pozowały. Są to m.in.: profesorowie Tadeusz Kotarbiński i Władysław Tatarkiewicz, Elżbieta Barszczewska, Wiech, Jarosław Iwaszkiewicz.
Janina z Połubińskich Miłaczewska
Urodziła się w 1860 roku. Pochodziła z rodu książąt Połubińskich, którzy mieli rozległe dobra na zadnieprzańskiej Ukrainie oraz na Białorusi w rejonie Słucka. W 1880 roku wyszła za mąż za Konstantego Miłaczewskiego, właściciela kilku majątków ziemskich w powiecie kobryńskim (m.in. Stara Wieś i Zaderć w gm. Oziaty, Bolkowo w gm. Żabinka, Perki w gm. Pruska). Mieli sześcioro dzieci. Troje zmarło w latach dziecięcych. Są pochowani na cmentarzu w Kobryniu, gdzie znajdują się ich nagrobki, które szczęśliwym zrządzeniem losu przetrwały ponad sto burzliwych lat, jak nigdy w historii, obfitych we wojny i rewolucje. Ich imiona to Halinka, Zygmunt, Witold.
W rodzinie była ciągle żywa pamięć o utraconej przed przeszło wiekiem Ojczyźnie — następne dzieci otrzymały imiona: Władysław, Bolesław, Jadwiga na cześć najznamienitszych polskich królów, twórców minionej potęgi Rzeczypospolitej.
Konstanty zmarł w 1912 roku — wdowa została z trojgiem małych dzieci (Jadwiga — 9, Bolesław — 10, Władysław — 11 lat) i kilkoma folwarkami na terenie całego powiatu. (łącznie ok. dziesięć tysięcy hektarów — najwięcej w powiecie). Była osobą energiczną i radziła sobie z zarządzaniem majątkami. W 1915 roku została ewakuowana z dziećmi do Moskwy. Rodzina powróciła w 1919 roku na zgliszcza rozgrabionej ojcowizny. Musiała sobie sama radzić w tych trudnych latach wojny polsko-bolszewickiej, ponieważ starszy z synów był w wojsku. Po jego powrocie matka zapisała dzieciom poszczególne folwarki. I tak, najstarszy Władysław otrzymał Zaderć (ok. 800 ha), następny Bolesław, sąsiednie Bolkowo (ok. 750 ha), Jadwiga — Perki (ok.300 ha). Rodowy majątek Stara Wieś (ok. 6000 ha) pozostał we wspólnym władaniu matki i dzieci. Niestety stary dwór został spalony przez kozaków w 1915 roku i nie został odbudowany. Głównym bogactwem Starej Wsi były lasy, bagna i wody. Prowadziło się tu gospodarkę leśną, rybacką i łowiectwo. Z chwilą objęcia majątku Perki przez córkę Jadwigę, matka zamieszkała tam wraz z nią. Pomagała w gospodarstwie, zajmowała się wnuczętami. Umarła w 1940 roku i pochowana została w grobie rodzinnym na cmentarzu w Kobryniu.
Zygmunt Ziółkowski
– ostatni burmistrz Kobrynia (fragmenty wspomnień syna)
Bujne i burzliwe było życie mego ś.p. Ojca. Urodził się w 1889 roku w Kolnie. Po uzyskaniu matury rozpoczął studia na Uniwersytecie Warszawskim. Ścigany przez carską policję z powodu konspiracyjnej działalności niepodległościowej, uciekł przez Hamburg do Chile (jako pasażer na gapę). Tu imał się różnych zawodów. Był poszukiwaczem złota, kowbojem, farmerem, mechanikiem. Ale też bezrobotnym włóczęgą. Na wiadomość o wybuchu wojny w Europie, wrócił do Warszawy i 20 listopada 1915 roku wstąpił do Legionów (II pułk ułanów) Po tzw. „kryzysie przysięgowym” (odmowa złożenia przysięgi na wierność zaborcom), internowany w Szczypiornie. Po odzyskaniu niepodległości, uczestniczył w wojnie z bolszewikami jako sierżant podchorąży (d-ca plutonu w I pułku szwoleżerów). Dwukrotnie ranny. Odznaczony orderem Virtuti Militari, Krzyżem Walecznych i medalami. Za zasługi dla odzyskania niepodległości, Państwo Polskie obdarowało go ziemią na Wołyniu (ok. 35 ha). W 1922 roku ożenił się z Reginą Siennicką. Rok później przyszedłem na świat ja, w 1927 r. — siostra Zofia, a w 1929 r. — brat Zygmunt. Brak kapitału oraz kryzys gospodarczy, spowodowały konieczność rezygnacji z uprawiania roli. Ojciec podjął służbę państwową. Najpierw w charakterze wójta w gminie Kamienica Żyrowiecka pod Brześciem, a potem burmistrza Łunińca. Dużo dla niego zrobił. Zaniedbane, tonące w błocie i sennym marazmie, leżące na skraju Polesia miasteczko wprowadził do cywilizowanego świata. Ojciec był pełnym życia mężczyzną, lubił czasem wypić w dobrym towarzystwie, nie stronił od płci pięknej, ale miał swoje niewzruszone zasady: uczciwość i prawdomówność. I tak powstał konflikt starosta-burmistrz. Starosta krył szwindle związane z handlem drewnem — burmistrz sprawę ujawnił. Konflikt dotarł do wojewody poleskiego (Kostek-Biernacki). Ponieważ wszyscy mieli za sobą legionową przeszłość, wojewoda nie chciał nikogo krzywdzić i zaproponował radzie miejskiej Kobrynia kandydaturę Ojca na stanowisko burmistrza. Rada, po zbadaniu efektów pracy Ojca w Łunińcu jednogłośnie kandydaturę przyjęła. Dla Ojca był to z jednej strony awans, gdyż Kobryń był znacznie większym miastem od Łunińca, ale i nowe trudne wyzwanie. Kasa miejska była pusta i w dodatku zadłużona. Miasto zaniedbane, bez zaplecza przemysłowego, z dużym bezrobociem. Ojciec z wielkim zapałem przystąpił do działania. Sądzę, że wykorzystał przyjaźnie nawiązane w Legionach. Miasto zostało oddłużone, dostało subwencje inwestycyjne i spore fundusze na pomoc socjalną dla ludności. Zbudowano dużą betoniarnię, która dała miejsca pracy dla kilkunastu ludzi, a jej produkcja (trylinka) posłużyła do budowy trwałej nawierzchni ulic. W 1938 roku zabrano się do renowacji wizytówki miasta — rynku. Zlikwidowano obskurne kramy, tonące powyżej kostek w błocie zmieszanym z końskim nawozem. W zamian zbudowano coś w rodzaju sukiennic. Rynek pokryto trylinką, którą utwardzono także nowe targowisko przy moście, co ułatwiło dojazd furmanek chłopskich i zapobiegało zanieczyszczaniu miasta.
Elektrownia miejska wymagała także pilnej modernizacji. Burmistrz załatwił długoterminowe kredyty i 50% dotacji rządowej. W firmie Steyer w Austrii zakupiono nowoczesny agregat i przystąpiono do prac ziemnych, które ukończono tuż przed wybuchem wojny. Sowieci budowę ukończyli. W 1938 roku rozpoczęto budowę drugiego mostu na Muchawcu. Miał on zwodzone przęsło pozwalające na żeglugę większych jednostek.
Polesie dla mieszkańców Warszawy, Poznania czy Katowic było krainą egzotyczną, a runo leśne: borówki i grzyby oraz „wiuny” tj. suszone piskorze były nie lada rarytasem. Z Ojca inicjatywy powstało przedsiębiorstwo skupu i przerobu tych artykułów. Wziął to w swoje ręce Cukierman wiceburmistrz i właściciel przedsiębiorstwa autobusowego obsługującego prawie całe województwo. Tenże bardzo źle zapisał się w mojej pamięci po rozpoczęciu wojny. Mianowicie Ojciec postanowił nas tj. Mamę mnie i rodzeństwo ewakuować na wschód. Tak samo myślał i wiceburmistrz Cukierman, z tą różnicą, że sam się również ewakuował! Trzeciego września wsiedliśmy do autobusu Cukiermana i z nim i jego liczną rodziną (cały autobus) ruszyliśmy na wschód. Jak się wkrótce okazało w ramiona Armii Czerwonej. Przy wyjeździe słyszałem jak Cukierman przyrzekał Ojcu, że zajmie się naszą rodziną jak własną. Dotarliśmy do Dawigródka, gdzie nasi współtowarzysze podróży, wraz z miejscowymi Żydami, ochoczo przystąpili do budowy bramy triumfalnej i powitania wystraszonych krasnoarmiejców wkraczających właśnie do Polski. Następnej nocy autobus z Cukierma- nem i jego krewnymi ulotnił się. Zostaliśmy sami. Tak zakończyła się jego opieka nad nami.
Ojciec pozostał w Kobryniu, by bronić swego miasta. Jako oficer kawalerii został przydzielony do zwiadu konnego. Od tego momentu dalsze losy związał Ojciec z gen. Kleebergiem i jego SGO Polesie. Pod Kockiem stoczył ostatnią bitwę Kampanii Wrześniowej. Tu dostał się do niewoli i został umieszczony w oflagu IIB w Arnswald (Choszczno) potem Grossborn. Na szczęście Niemcy nie rozstrzeliwali oficerów i Ojciec po wojnie wrócił do kraju i osiedlił się w Widzimie pod Słupskiem, gdzie otrzymał siedmiohehtarowe gospodarstwo. Zmarł w 1963 roku.
Bohdan Miłaczewski
Warszawa