Dzień dobry!
Przepraszam, że ośmieliłam się niepokoić Państwa moim mailem.
Stało się to za sprawą sugestii Pana Zbyszka Świło.
Nazywam się Jolanta Iskra. Mieszkam w Olsztynie.
Moje rodzinne korzenie siegaja Kresów – parafi Ikaźń leżącej w dawnym powiecie brasławskim województwa wileńskiego (obecnie Rejon Brasławski na Białorusi).
Otwiedziłam kilkakrotnie rodzinne strony moich Bliskich.
Jest tam piękny, wielki kosciół, ktory, jeśli nie przeprowadzi się szybkiego remontu, rozsypie się jak przysłowiowy domek z kart.
Od ponad dwóch lat walczę o pomoc w remoncie tej swiątyni.
Dlaczego akurat tej?
To kosciół parafialny mojej Rodziny.
Tam mój Dziadek działał w Radzie Parafialnej, moja Babcia była chórzystką, mój Tata został ochrzczony.
Ale to nie jest najważniejsza sprawa!
Pomogła mi ona jednak zapoznac się z historią tego kościoła, tak bardzo związanego z Polską
– Świątynia wybudowana została, dzięki staraniom polskiej społecznosci, w 1912 roku (budowa trwała 7 lat – 1905-1912).
[w załączeniu artukuł w Gazecie Swiątecznej nr 11 z 1905 roku)
Starsi Parafianie pamiętają lekcje religii prowadzone przez Księdza Pyrtka i przepiękne, mądre kazania Księdza Maćkowiaka.
W czsie rozmowy ze mną, jedna z parafianek powiedziała piekną polszczyzną (muszę to zacytować, bo bardzo wzruszyły mnie Jej słowa): „Nasz kościół umiera. Tu jest Brasławszczyzna. Łukaszenka nie da pieniędzy na remont. Ale dlaczego nasza Polska się tym nie interesuje? To przecież polski kościół. Chciałabym, żeby moje prawnuki prawnuków mogły tu się modlić. Ale, zdaje mi się, że nie będą”
Starania o pomoc temu kosciołowi – jak wczesniej pisałam – rozpoczęłam ponad 2 lata temu.
Najpierw liczyłam na przyznanie grantów przez polskie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Niestety… Świątynia nie jest wpisana na listę zabytków
Później wysyłałam błagalne maile do przeróżnych instytucji koscielnych i stowarzyszeń kresowych z prosbą o zainteresowanie się tematem (w sumie 98 maili i tylko 2 odpowiedzi).
Nic to nie dało.
Nikomu nie leżał na sercu los polskiej świątyni. Nikogo nie obchodzili mieszkający tam Polacy.
Postanowiłam sie nie poddawać.
Od jesieni zeszłego roku żebrzę (proszę sie nie smiać! Aż wtyd się przyznać, ale ja naprawdę żebrzę!)
Nic wiecej niee mogę już zrobić!
Mam serdeczną prosbę!
Jeśli można prosić o rozpropagowanie sprawy pomocy w remoncie kościoła w Ikaźni, byłabym bardzo wdzięczna!!!!!
A może jest jakis inny sposób (poza żebractwem), żeby pomóc Polakom z Ikaźni w remoncie Ich swiatyni?
Nie jestem oszustką.
Chętnie przeslę całą moją ponad 2-letnią korespondencję w sprawie światyni w Ikaźni
Z pozdrowieniami!
Jolanta Iskra