Minęło 75 lat od tej pory, gdy pod razami dwóch totalitarnych mocarstw XX wieku – ZSRR i Rzeszy Niemieckiej – zniknęła z mapy Europy II
Rzeczpospolita. Każdy nowy rok bezlitośnie zabiera nielicznych świadków tych tragicznych wydarzeń. Coraz mniej pozostaje starych ludzi opowiadających swym wnukom i prawnukom, mieszkańcom dzisiejszej Białorusi, „dziwne” z punktu widzenia młodzieży historie o tym, że ich dziadkowie i pradziadkowie urodzili się na polskiej ziemi. Coraz rzadziej oczywiście można uszłyszeć i takie opowiadania.
Razem z tym pozostają jeszcze na ścianach przedwojennych budynków w Brześciu, Baranowiczach, Pińsku i innych miejscowościach na zachodzie
Białorusi przedmioty, które, nie mówiąc nic, mogą jednak dużo opowiedzieć o tak zwanym okresie „za polskim czasem” i państwie, którego mieszkańcy do 1939 roku nie doznali stalinowskich łagrów, politycznych represji, głodu i kolektywizacji. Autor nazywa te przedmioty artefaktami II Rzeczypospolitej.
Według jednego z określeń, słowo „artefakt” oznacza sztuczny wytwór danej kultury, najbardziej rzucający się w oczy jej element.
Do takich elementów pozostałych z okresu międzywojennego można zaliczyć znaki wysokości, albo repery. Reper to trwale stabilizowany znak geodezyjny osnowy wysokościowej o określonej rzędnej wysokościowej w przyjętym układzie odniesienia. Repery wykorzystywane są do wykonania niwelacji podczas przeprowadzania pomiarów geodezyjnych i są fizyczną realizacją państwowej osnowy wysokościowej.
Jednym z rodzajów znaków wysokości są repery ścienne osadzane w ścianach budowli gwarantujących dobrą ich stabilność. Repery ścienne są montowane w odległości kilkudziesięciu centymetrów od podłoża (kotwione w murze). Mogą one mieć postać metalowych bolców z wyrytym numerem, lecz stosuje się także śruby kolejowe jako zamiennik.
Takie właśnie repery zamontowane przez pracowników Ministerstwa Robót Publicznych dostrzegłem na ścianie budynku dworca kolejowego w Leśnej (linia kolejowa Brześć-Baranowicze). Ten dworzec powstał w połowie lat 1920-ch. Swym istnieniem dworzec w Leśnej był zobowiązany wielkiej akcji budowlanej prowadzonej w tym okresie na terenie północno-wschodnich województw II Rzeczypospolitej, kiedy to w kresowych osiedlach pojawiły się śliczne dworce, banki oraz domy mieszkalne dla urzędników i wojskowych.
Mówiąc o przedwojennych dworcach kolejowych, chciałbym zwrócić uwagę czytelników także na dworzec w miasteczku Nowojelnia (linia kolejowa Baranowicze-Lida). Na fasadzie tego budynku widoczny jest jeszcze jeden ciekawy „artefakt” II Rzeczypospolitej – tablica z datą „1923”. Trzeba powiedzieć, że w przedwojennej Polsce podobne daty zwykle informowały o roku ukończenia budowy (taką funkcję pełni, na przykład data „1925” na fasadzie domu przy ulicy Brzeskiej w Baranowiczach). Przy tym zdobiły one nie tylko fasady budynków, lecz także bramy (na przykład brama dawnego domu dochodowego przy ulicy Puszkińskiej w Brześciu ma datę „1931”). Podobne daty można spotkać nawet w niespodziewanych miejscach. Na przykład, metalowy proporzec z datą „1925” umieszczono na studni koło kościoła pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Baranowiczach, który powstał akurat w tym samym roku.
Bodajże najciekawszymi artefaktami II Rzeczypospolitej na Białorusi są przedwojenne polskie szyldy. Zobaczyłem je po raz pierwszy w Brześciu, gdy podczas remontu domu przy ulicy Sowieckiej (dawnej Dąbrowskiego) budowniczy zdejmowali stary tynk i w taki sposób otworzyli kilka szyldów reklamowych z lat 1920-1930.
Największą ilość polskich szyldów do niedawnego czasu ujrzeć można było w Pińsku. Przedwojenne reklamy są prawdziwą wizytówką miasta nad
Piną, pozostawiono je tam umyślnie na ścianach odremontowanych budynków, żeby zwrócić uwagę turystów.
Na przykład, na kolumnie domu nr 2 przy ulicy Lenina widnieje napis „A. i G. Goldberg. Sprzedaż kolonialny” informujący o handlowej „przeszłości” budynku oraz o tym, że większą część mieszkańców międzywojennego Pińska stanowili Żydzi, do których należała większość miejscowych sklepów.
Po drugiej stronie ulicy na dwukolorowym budynku łatwo dostrzec napis „Gimnazjum Męskie Państwowe”. Do tej szkoły wówczas uczęszczał między innymi pierwszy prezydent Izraela Chaim Weizman. Gmach zbudowany w połowie XIX wieku był najpierw pięcioklasową szkołą dworską, a później został zajęty przez gimnazjum.
Przedwojenny szyld zachowano także na fasadzie domu nr 8 przy ulicy Pierwomajskiej. Informuje on przechodniów, że kiedyś mieścił się w budynku sklep „materiałów piśmiennych”.
Ciekawy szyld zachował się w Baranowiczach na domu przy ulicy Pierszukiewicza (dawnej Wodociągowej). Budynek od dawna nie remontowano i stary tynk z tego powodu obsunął się obnażając część napisu w języku polskim „Pokoje wypoczynkowe dla…”. Niestety, koniec zdania jest nieczytelny, więc można tylko domyślać się o tym, kto odpoczywał w wyżej wymienionych pokojach do 1939 roku. Biorąc pod uwagę fakt, iż niedaleko mieścił się dworzec kolejowy, autor uważa, że byli to pasażerowie albo kolejarze.
Na koniec powiem o najbardziej zagadkowym artefakcie II Rzeczypospolitej, który spotkałem w Horodzieju. Stacja kolejowa Horodziej leży po drodze z Baranowicz do Mińska. W okresie międzywojennym była to jedna z ostatnich polskich stacji przed polsko-sowiecką granicą. Tutaj zwykle wychodzili z pociągów pasażerowie podróżujący do Nieświeża, bo dawna rezydencja radziwiłłowska nie miała połączenia kolejowego. Przed II wojną światową Horodziej był ożywionym miasteczkiem. Znajdowało się tam dużo sklepów, należących głównie do Żydów, regularnie odbywały się targi. Mniemam, że odszukany w Horodzieju artefakt ma pewien stosunek do sklepów i handlu. Jest to słowo „Wilenka” na ścianie budynku położonego obok dawnego rynku. Budynek ten mógł służyć jako magazyn należący do jakiejś firmy albo jako sklep. Zresztą, nazwę „Wilenka” mogła mieć niewielka kawiarnia lub piwiarnia. W książce telefonicznej z 1931 roku, wśród adresów z Horodzieju, nie ma żadnej wzmianki o zakładzie z taką nazwą. Być może, ktoś z Czytelników odpowie, co znaczy to zagadkowe słowo?
Dymitr Zagacki
Baranowicze