Gdzie Bajkał od morza gór sięga
Przez śniegi, wichurę i noc
Wędruje zgarbiony włóczęga
Dźwigając przeklęty swój los…
Marta Bellan
Potomkowie zesłańców uświadamiają sobie dosyć dobrze przyczyny z jakich Polacy znaleźli się od ponad pięciu wieków w rejonie Syberii i Kamczatki. Powszechnie wiadomo, że nie był to ich dobrowolny wybór, zaś po utracie narodowej autonomii w 1795 roku, po trzecim rozbiorze; egzekucje, konfiskaty majątków i zsyłki na Sybir stały się dla zaborcy rosyjskiego niemal codziennością. W ten sposób tułaczy los połączył uczestników powstania styczniowego Benedykta Dybowskiego i Józefa Łagowskiego. Benedykt Dybowski pochodził z Sielawicz nad rzeką Uszą w powiecie mińskim, z majątku Adamaryn. Józef Łagowski – lekarz, botanik i chemik, uczestnik powstania styczniowego, z Żytomierza na Wołyniu. W 1864 roku został zesłany do Ussoli, na sześć lat pracy przymusowej, w warzelni soli. Tam zasłynął jako znakomity chirurg, dzięki czemu pozwolono mu przenieść się w okolice Irkucka. Nad brzegami jeziora Bajkał postarał się o dom, jednego ze swoich pacjentów, kupca z Kułtuka, Pernikina, któremu w zamian zapłacił 15 rubli rocznie, co stanowiło bardzo niską cenę wynajmu na tamtych terenach. Dzięki dalszym staraniom Łagowskiego, jak wspomina Dybowski w jego pamiętnikach, uzyskał dla współtowarzyszy, w 1868 roku, w grudniu, złagodzenie katorgi. Odtąd dwaj lekarze mogli zająć się badaniami przyrodniczymi, co stanowiło dla nich swoistą ucieczkę i zapomnienie o zsyłce. Pracami kierował Benedykt, który w konsekwencji został uznany za odkrywcę Bajkału, a pomagał w tym przedsięwzięciu syn Józefa Łagowskiego wyjątkowo zdolny, młody adept – botanik. Jak doszło do spotkania Józefa z Benedyktem? Dlaczego akurat tam na Zabajkale połączyła ich przyjaźń na śmierć i życie?
Syberia, Bajkał, Kamczatka, Angarsk, Irkuck – po roku 1863 przybyło ponad siedemdziesiąt tysięcy Polaków. Większość z nich w kajdanach, na wieczną tułaczkę, zesłanych z jednego powodu: w zamian za chęć uratowania, wytartej z mapy Ojczyzny. Benedykt Dybowski pisał: „Już po wybuchu powstania w Królestwie, dostałem polecenie sprawdzić osobiście w jakim stanie znajdują się przygotowania do nastąpić mającej ruchawki na Rusi […] Wyjechałem „szteinkielerką” do Lublina, a stamtąd pocztą do Żytomierza“. Później autor przytacza opis błotnistej drogi i „prześladowania“ w hotelu faktorami żydowskimi, z czego wyniósł przekonanie o niemoralności w tym mieście. Pierwszą wizytę w Lublinie złożył Józefowi Łagowskiemu. Dybowski ułatwił mu tzw.: „konferencję” z pułkownikiem Edmundem Różyckim (późniejszym dowódcą oddziału powstańczego w powiecie żytomierskim) ukrywającemu się przed policją, bardzo oddanemu sprawie narodowej. Doszło wówczas do spotkania w bardzo tajemniczych okolicznościach na przedmieściach Lublina, gdzie przekazano w sekretnym miejscu, dokumenty dotyczące akcji powstańczej, na które miał odpowiedzieć w drodze powrotnej do Kijowa, władzom powstańczym, za pośrednictwem Józefa Łagowskiego. Ten incydent w życiu obu towarzyszy można uznać za początek przyjaźni. Później drogi ich się rozchodzą, Józef włącza się w powstanie styczniowe, jako lekarz powstańców przy boku Wacława Lasockiego. Ten ostatni tak wspomina jedną z akcji, w której Józef uniknął początkowo pojmania w drodze do oznaczonych wcześniej przez dowództwo punktów zbornych: „ Józef jako stary partyzant kaukaski, nie stracił przytomności, a że przez przezorność ubrał się w czapkę z gwiazdką i miał na piersi parę orderów, zaczął udawać władzę i rozporządzać się”. Niedługo jednak potem, niestety, został zatrzymany, a komisja śledcza zaliczyła go do pierwszej kategorii przestępców politycznych, co skutkowało oczywiście wywózką na Sybir. Tam też spotkał się z Benedyktem Dybowskim, zesłanym po procesie Romualda Traugutta. Ze zsyłki powrócił tylko Benedykt, przyjaciel Józef poniósł śmierć na Syberii. Dybowski współtowarzysza niedoli nie zapomniał do końca swoich dni.
Urszula Adamska