Latem 1908 roku żydowska prasa poinformowała, że Szolem-Alejchem powrócił z Ameryki do ojczyzny. Wiadomość ta została przyjęta przez szerokie kręgi społeczeństwa żydowskiego z ogromną radością. Wkrótce pojawiła się też informacja, że popularny pisarz zamierza odbyć tournee po miastach i miasteczkach Imperium Rosyjskiego, podczas którego będzie publicznie czytał swoje utwory.

Szolem-Alejchem. Foto: https://en.wikipedia.org

Pod koniec czerwca 1908 roku Szolem-Alejchem (właściwe jego nazwisko brzmi – Salomon Rabinowicz – red.)  przybył do Baranowicz. Niespodziewanie zachorował i przez blisko dwa miesiące był przykuty do łóżka. Wspomnieniom z tamtych dni poświęcone są niniejsze zapiski.

Rozwój kapitalistycznej gospodarki Rosji szedł w parze z budową nowych linii kolejowych, stacji i parowozowni. W latach 80. i 90. XIX wieku na południu Rosji, w Królestwie Polskim, na Litwie i w tzw. „strefie osiedlenia” zaczęły wyrastać nowe miasta i osady. Znacznie rozrosły się Żmerynka, Równe, Kowno i wiele innych miejscowości. Do tego grona należy zaliczyć również Baranowicze – które z niewielkiej stacji kolejowej przekształciły się w tętniące życiem miasto. Liczba mieszkańców wzrosła tam pięcio-, a nawet sześciokrotnie, rosły też potrzeby kulturalne lokalnej społeczności.

Miłośnicy literatury i muzyki żydowskiej z Baranowicz uzyskali od gubernatora zezwolenie na utworzenie Towarzystwa Literatury i Sztuki Żydowskiej. Uroczyste ogłoszenie jego działalności zaplanowano na 27 lipca 1908 roku w miejskim teatrze letnim. Na tę okazję do Baranowicz zaproszono właśnie Szolema-Alejchema.

Gubernator zabronił Szolemowi-Alejchemowi wygłoszenia wstępnego przemówienia w języku jidysz. Pisarz więc rozpoczął swój występ po rosyjsku. Następnie z ogromnym powodzeniem czytał swoje utwory: „Gimnazjum”, „Nauczyciel Fiszel”, „Jedziemy do Ameryki” i inne. Publiczność była zachwycona i zgotowała ukochanemu pisarzowi entuzjastyczną owację.

Kiedy Szolem-Alejchem wyszedł z teatru, tłum zawołał:

„Niech żyje Szolem-Alejchem! Niech żyje żydowski pisarz ludowy!”

 Ponieważ wielu chętnych nie zdołało dostać się na pierwszy wieczór autorski, postanowiono zwrócić się do pisarza z prośbą o drugie spotkanie.

Szolem-Alejchem już podczas pierwszego występu czuł się źle, jednak tak serdeczne przyjęcie ze strony publiczności sprawiło, że zgodził się wystąpić ponownie. Niestety, do drugiego wieczoru nie doszło — stan pisarza gwałtownie się pogorszył. Dostał wysokiej gorączki i krwioplucia. Miejscowi lekarze, na czele ze znanym w Baranowiczach doktorem Sceperszyńskim, robili wszystko, by ulżyć jego cierpieniom.

Wieść o chorobie Szolema-Alejchema błyskawicznie rozeszła się nie tylko po Baranowiczach, ale i po okolicznych miastach oraz miasteczkach. W wielu z nich religijni Żydzi sięgali po dawne, sprawdzone sposoby pomocy: czytali psalmy, modlili się o jego zdrowie, prosili Boga o przywrócenie sił ukochanemu pisarzowi i wzywali wstawiennictwa zmarłych cadyków. W miasteczku Lachowicze miejscowa społeczność nadała mu nawet nowe imię – Chaim, co znaczy życie.

Aktywnie włączyły się również związki zawodowe robotników, które zorganizowały dyżury przy łóżku chorego. Z inicjatywy żony pisarza zaproszono do konsylium doktora Rozenkranca z Wilna i doktora Lunca z Mińska. Po badaniach lekarze zalecili, by chorego wysłać na kurację do Włoch, do ciepłych źródeł.

Do Towarzystwa Miłośników Literatury i Sztuki Żydowskiej zaczęły napływać dziesiątki telegramów i listów z całej Rosji i z zagranicy z zapytaniami o stan zdrowia chorego pisarza. Robotnicy i organizacje kulturalne przesyłali datki na leczenie: pieniądze nadsyłali tkacze z Białegostoku, garbarze ze Smorgoni, robotnicy i nauczyciele z Wołkowyska i Słonimia, a także z Wilna, Mińska, Łodzi i Świsłoczy.

Wielu pasażerów podróżujących koleją zatrzymywało się w Baranowiczach choćby na krótko, by dowiedzieć się, jak czuje się Szolem-Alejchem.

Stanem zdrowia pisarza interesowali się również nieżydzi. Starszy konduktor Anton Stiepanowicz Lebiediew przy każdej okazji dopytywał o przebieg choroby. Na swojej linii kolejowej przekazywał pasażerom wiadomości:

„Dobry pisarz, pan Szolem-Alejchem, ciężko choruje.”
 A gdy stan pisarza się poprawił, mówił z radością:
„Wielki człowiek Szolem-Alejchem już wyzdrowiał!”

Inny konduktor przekazał nawet dalej po linii:

„Żydowski prześmiewca, wielki pisarz Szolem-Alejchem wrócił do zdrowia…”

 Kiedy Szolem-Alejchem odzyskał siły, widziałem go jeszcze dwa razy. Siedział w szlafroku, czytał książkę lub gazetę. Biła od niego niezwykła ciekawość świata, ogromne zainteresowanie wszystkim, co się wokół działo – a zwłaszcza życiem tych, którzy stali się pierwowzorami jego literackich postaci.

Opr. red.

 Źródło: az.lib.ru

Udostępnij na: