Fragment książki Iwana Jeremicza «Szkice białoruskiego Polesia», 1864 r.
Pomimo tak szlachetnego wizerunku polesiego ludu z moralno-religijnego punktu widzenia, uważny obserwator nie może nie dostrzec w nim poważnych braków w sferze umysłowej, które zakłócają harmonijne wrażenie.
Nie chcąc być biernym świadkiem zjawisk świata moralnego i fizycznego, pragnąc – wedle swego pojmowania – dociec ich ukrytych przyczyn, a napotykając przy tym nieprzezwyciężone przeszkody wynikające z braku wiedzy, a mówiąc wprost – z niewiedzy, Poleszuk szuka wyjaśnienia swoich przemyśleń w cudowności, często po prostu w absurdzie.
Praca myślowa staje się jeszcze bardziej nieudana, ponieważ kieruje nią nieokiełznana wyobraźnia – być może najaktywniejsza cecha duchowa Poleszuka. To właśnie ona nieustannie buduje cudowność na cudowności, skłaniając go do jawnych marzeń – czasem jasnych i pociesznych, budzących wzruszenie i wdzięczną modlitwę do Stwórcy, ale częściej – pełnych trwogi i lęku, prowadzących do zabobonu i nieokreślonego przerażenia.
Rzecz jasna, im niższy poziom rozwoju umysłowego, tym bardziej osobliwe i potworne są wytwory wyobraźni – obrazy stają się bardziej fantastyczne i mroczne. Dlatego dominującym charakterem poleskich opowieści i wierzeń jest magia i przesąd.
Dzika przyroda otaczająca prostego Poleszuka – mrok i tajemniczość jego lasów, ogromne bagna znikające w błękitnej dali, rozmaite dźwięki dwunożnych i czworonożnych mieszkańców lasów i wód, obfitość zjawisk fizycznych, zwłaszcza meteorologicznych, których nawet nauka nie zawsze potrafi wytłumaczyć – wszystko to dostarcza jego naiwnym marzeniom i przesądom bogatego pożywienia.
Wyobraźnia Poleszuka napełnia lasy i wody, bagna i domostwa mitami o leszych (leśnych duchach), rusałkach, stworzeniach magicznych. Nie potrafiąc wyjaśnić sobie otaczających go tajemnic na podstawie praw przyrody, Poleszuk w krzyku sowy słyszy to wycie leszego, to chichot rusałki, to płacz upiora. Gdy widzi płonący na cmentarzu lub bagnie gaz błotny – uważa to za palenie lub wysuszanie zaklętego skarbu. Spadająca gwiazda to dla niego śmierć kogoś znajomego, albo upadek demona strąconego z nieba przez anioła.
W nocnych meteorytach widzi przenoszenie skarbu przez ognistego węża do jakiegoś bogacza, który zawarł pakt z nieczystą siłą. Wszelki hałas nocą, każda porażka, szkoda, choroba – to figle domowego ducha.
Gdy grzmot toczy się po niebie – to prorok Eliasz, a nawet sam Bóg przejeżdża po niebie w ognistej rydwanie, a błyskawica to iskry sypiące się z kopyt ognistych koni. Każda taka iskra, która spada na ziemię, zabija diabła.
Przeklęty (diabeł) chciał się ukryć przed nią pod czarnym psem, czasem nawet się w niego przemieniał, sądząc zapewne, że Boży ogień nie zhańbi się dotknięciem tak nieczystego stworzenia – ale czyż on zdoła oszukać Wszechwiedzącego lub uciec przed gniewem Wszechmogącego?
Zdaniem Poleszuka, nie wolno gasić budynku podpalonego piorunem – gaszenie byłoby bluźnierstwem wobec Boga. Taka zuchwałość sprowadziłaby zgubę na całe sioło: płomienie, w postaci ognistych kul, spadłyby na każdą chatę, a żadna siła ludzka nie mogłaby ich powstrzymać.
Mówią, że jeden pan ugasił taki pożar mlekiem – ale skąd wziąć tyle mleka, by ugasić ogień?
Jeśli zerwie się wir powietrzny, to nie wiatr niesie tumany kurzu, lecz nieczysta siła. Trzeba się przeżegnać, a także wbić nóż w ziemię w miejscu, gdzie wir kręci kurz – wtedy z ziemi popłynie krew.
Szczególnie należy uważać, by wir nie trafił pod człowieka – bo wówczas nieczysty go zabije lub okaleczy.
Gdy przez las przetacza się huragan, łamiąc drzewa niczym zapałki – to, według Poleszuków, przelatuje nad lasem „czarcze wesele”.
Ich wyobraźnia widzi cały orszak ślubny – nowożeńców, gości, muzykantów – a piekielną muzykę słyszą w świstaniach i wyciu wichury.
Zawyje pies pod oknem, wykopie dół pod bramą – będzie trup. Zawoła puszczyk na dachu – to pewny znak śmierci.
Jeśli z grobu jęknie niedawno pochowany – to nie zmarły, lecz upiór, który wysysa krew śpiącego człowieka. Może to też być wielki czarownik, który wstaje o północy z grobu, by szkodzić sąsiadom lub przekazać tajemne zaklęcia, które zabrał ze sobą w nagłej śmierci.
Trzeba odkopać grób takiego nikczemnika i przebić mu serce osinowym kołkiem – wtedy już nie powstanie.
Gdy przez wieś przebiegnie wilk – to nie zwierzę, a wilkołak, czyli człowiek przemieniony przez czarownika.
Niedźwiedź również może być wilkołakiem. Gdy Bóg chodził po ziemi, pewien człowiek wywrócił kożuch na lewą stronę i chciał Go nastraszyć. Za karę Bóg zamienił go w niedźwiedzia: „taki już zostaniesz na zawsze”.
Gdy Poleszucy masowo umierają na zarazę, niektórzy przysięgają, że widzieli dziewicę śmierci – wysoką, z wieńcem na głowie i krwawą chustką w dłoni. Tam, gdzie stanie, ziemia pokrywa się grobami; tam, gdzie machnie chustą – pustoszeją wsie i miasta; gdzie włoży rękę przez uchylone okno – nie zostaje żadna żywa dusza.
Jeśli dzieciaki zwiną kilka kłosów w węzeł, plecionkę, lub jeśli uszkodzi je jakieś zwierzę – to powstaje tzw. „zawitek” albo „złam”, dzieło czarownika lub – częściej – wiedźmy, którą ktoś widział nagą i z rozpuszczonymi włosami podczas jej diabelskich czynności.
Trzeba wezwać albo księdza (panotca), albo szeptuna (czarownika), by wyrwał zawitek – wówczas nieszczęście, które miało spaść na gospodarzy pola, powróci do winowajcy.
Jeśli tego nie zrobią, zawitek zostanie zżęty osobno, i będzie straszyć przechodzących aż do późnej jesieni, dopóki ptaki albo inne mniej lękliwe od ludzi zwierzęta nie zniszczą tej wystawy ludowego zabobonu.
A jeśli niedoświadczony lub nieostrożny żniwiarz zbierze zawitek i dołączy go do snopa, niech ma się na baczności – jeśli do jego organizmu trafi choćby drobina mąki z przeklętych i trujących ziaren, czeka go bolesna choroba albo śmierć, albo jedno i drugie po kolei.
Jeśli Poleszuk zachoruje – to znaczy, że ktoś mu „nawrócił”, czyli rzucił urok, albo wiedźma podłożyła mu pod dom zaczarowane ziele, kurze jajo, zaschniętą żabę lub inną truciznę, albo wykradła jego ślad i go zaczarowała.
Zdarza się też, że ktoś poda mu wieczorem kieliszek zaklętej wódki – szczególnie tej, w której wcześniej były węże. W dzień czarownik tego nie zrobi, bo zaklęta wódka w świetle dnia zaczyna „kipieć jak woda na ogniu” i zdradzi czarownika.
Jeśli kogoś ukąsi żmija, ktoś zacznie niknąć w oczach lub w domu panuje niezgoda – to robota wiedźmy. Trzeba wezwać silniejszego czarownika (szeptuna), który za pomocą różnych mikstur – wewnętrznych i zewnętrznych, a przede wszystkim przez talizmany, szeptania, ścierania, zlewania, zlizywania i spluwania – odwróci nieszczęście lub śmierć.
Jeśli krowa daje mało mleka albo mleko jest złej jakości – to znaczy, że przyszła wiedźma podczas Nocy Kupały (z 23 na 24 czerwca) z cebrzykiem i mleko zabrała lub je zepsuła.
Trzeba wezwać silniejszą wiedźmę, by naprawiła szkody, a by się przed nią zabezpieczyć na przyszłość, należy w Noc Kupały zawiesić nad drzwiami obory paschalną świecę – żadna wiedźma nie przejdzie przez tę przeszkodę, choć zgrzyta potem zębami z bezsilności.
Aby poznać wszystkie wiedźmy we wsi, należy zostawić za policzkiem suchy kawałek sera z zapustów i nosić go w ustach (lub, według innych wersji, za pazuchą) przez cały Wielki Post, a następnie zabrać go ze sobą do cerkwi na jutrznę Wielkanocną. Wtedy wszystkie wiedźmy ukażą się temu, kto to zrobił – nagie lub w potwornym kształcie.
Jeśli Poleszuk usłyszy w lesie swoje imię, przeżegna się, wypowie modlitwę i ucieknie w przeciwną stronę – ale nigdy się nie odezwie, myśląc, że to rusałka woła go z wierzchołków drzew, by przywabić i zagłaskać na śmierć.
Rusałka – demon w postaci pięknej kobiety z zielonymi włosami – celowo wymawia popularne imiona męskie, by trafić na kogoś, kto sam został w lesie. Dopóki nie odpowie – nic mu nie zrobi.
Na Polesiu cały tydzień po Zesłaniu Ducha Świętego nazywano „tygodniem rusałek”. W tym czasie Poleszuk nie poszedłby sam do lasu – za żadne skarby.
Dla Poleszuka wszystko było ożywione: zmarli żyją na ziemi, matka wychodzi z grobu, by nakarmić i ukołysać osierocone niemowlę; z głębi jeziora słychać dzwon z zatopionej wsi, która zapadła się za grzechy.
Ziemia płacze i wzdycha, drzewa szeleszcząc liśćmi rozmawiają ze sobą, widzą skarby ukryte przed ludzkim wzrokiem, a nawet przewidują przyszłość – zwłaszcza nieszczęścia.
Każdy kwiat, każda trawa ma swój duch i swoją mowę. Zwierzęta, zwłaszcza ptaki, są pełne mądrości.
Trzeba tylko być w lesie nocą w Noc Kupały i złapać moment, gdy zakwitnie paproć – wtedy zdobywa się okruszek jej magicznego kwiatu. Kto go znajdzie, zrozumie mowę całej natury, uniknie nieszczęść, odkryje skarby i będzie szczęśliwy na zawsze.
Tłum. red.