Ku 100-leciu diecezji Pińskiej
Rok 1932. Rok wytężonej pracy. Ostatni rok studiów. Post wielki się skończył. Nadeszły radosne święta wielkanocne. A w Pińsku zapanował smutek zwłaszcza w seminarium duchownym, żałoba po zmarłym przedwcześnie biskupie Łozińskim, Pasterzu i Ojcu wszystkich. O zgonie tego świątobliwego kapłana i Biskupa, a swego serdecznego Opiekuna (o czym świadczą słowa listów otrzymanych w Rzymie) dowiedziałem się od Ks. Wikariusza Kapitulnego W.Iwickiego, który z listem przysłał rubrucelę z 1932, używaną przez Zmarłego, kilka obrazków Matki Boskiej Ostrobramskiej i kilku kartek papieru z notatkami, jako cenną relikwię, życząc młodemu kapłanowi wstępowania w ślady Pasterza.
Śmierć Ks. Biskupa Łozińskiego, któremu zawdzięczałem tak wielki, nie oceniony dar, jakim jest kapłaństwo sprawił przykry zawód. Kończyłem przecież studia. Wracałem do diecezji. Obiecywałem i cieszyłem się, że będę pracował pod bezpośrednim kierownictwem światłego, gorliwego, świętego Męża Bożego. A tymczasem stało się inaczej.. Cóż pozostawało? Skłonić jeno głowę przed Bożym Majestatem. To przykre wydarzenie uznać i przyjąć jako wolę Bożą. Modlić się za duszę swego Ojca i Przyjaciela. W życiu i gorliwości kapłańskiej być mu podobnym.
12 lipca 1932 roku – ostatni dzień studiów, zakończenie, ostatni akt, przyjęcie pracy doktorskiej i przyznanie mi tytułu doktora.
Na zakończenie – Ks. Profesor Ernest Ruffini w przemówieniu swym do studentów podkreślił, że – Rzym nie ma monopolu na wiedzę. Nauka chrześcijańska ma swych uczonych, specjalistów, myślicieli po całym świecie. Rzym jednak, jak żadne inne miasto, daje pełność ducha chrześcijańskiego, jako ośrodek, centrum całego chrześcijaństwa, stolica następcy Chrystusa Pana, Założyciela Kościoła. Głowa wszystkich kościołów. Stolica, do której dążą westchnienia i uczucia wszystkich katolików i uczciwych ludzi świata, od której otrzymują prawdziwą, nieomylną naukę Chrystusową, gdzie też spotykają się przedstawiciele wszystkich narodów i wszystkich łączy: powaga, autorytet, siła, potęga Namiestnika Chrystusa – papieża. I rzeczywiście, nigdzie indziej nie czuje się człowiek tak małym jako człowiek, tak wielkim, pewnym i śmiałym, jako katolik. Jeżeli ktoś, nawet wiedziony zwykłą ciekawością, znalazł się na audiencji ogólnej u Ojca Św., to wychodzi stamtąd inny, coś nieokreślonego zaległo mu w duszy. Jakieś światło nowe, pewność, odwaga, która dodaje mu bodźca do życia, do miłości, uprzejmości wobec innych, do uznania w innym człowieku bliźniego na modłę Chrystusa. Rzym – Kościół to nieustanne, niegasnące źródło żywej wiary….
14 lipca 1932 roku nastąpił odjazd z Rzymu i pożegnanie z gronem profesorów i kolegów. Młodzi życzyli nawzajem radości i szczęścia, które ma się wyrażać w doskonałym, według woli Bożej, pełnieniu obowiązków kapłańskich, świętości. Ktoś dodał – kariery – czego młodzi nie wymyślą? Każdego z nich, w każdym razie, ogarniał zapał do pracy, poświęcenia się w pozyskaniu świata dla Boga – modlitwą, przykładem życia…, doprowadzić grzesznych do pojednania z Bogiem, a tym samym wnieść w ich życie pokój, jaki się osiąga przez poznanie Stwórcy i umiłowania Go nade wszystko, oraz wierną służbę Jego ideałom, na modłę św. Augustyna, który wyznał: – Niespokojne serce moje, dopóki nie spocznie w Tobie (Boże).
Po przybyciu do Warszawy zastanawiałem się, dokąd się udać?… Mój troskliwy Opiekun i serdeczny Przyjaciel pisał kiedyś, że Seminarium w Drohiczynie i w Pińsku stoją ci otworem… Ponieważ nie przewidziana śmierć przecięła nić jego pracowitego, świątobliwego życia, postanowiłem udać się do rodziców. Sadziłem bowiem, że w atmosferze domu rodzinnego i miejsca urodzenia, będę mógł spokojnie odpocząć. A odpoczynek był naprawdę potrzebny.
W domu rodzinnym zostałem powitany z wielką radością, jako syn, brat, krewny, kapłan Chrystusowy, oczekiwany od dawna i powracający z Rzymu… Następnego dnia odprawiłem Mszę Św. na podziękowanie Bogu i Matce Jezusowej Maryi za niezliczone dary, których koroną było kapłaństwo. Tegoż samego dnia wysłałem list do Ks. Prałata Witolda Iwickiego, Wikariusza Kapitulnego w Pińsku z zawiadomieniem o swoim powrocie ze studiów i o gotowości do pracy w diecezji według jego uznania.
Po kilu dniach otrzymałem odpowiedź treści następującej: „Kuria Biskupia Pińska. L.2262/32.
Pińsk dn. 28 lipca 1932 r. do W-go J M.Księdza Wacława Piątkowskiego w Jasionówce, ul. Kościelna 3. Z Zarządzenia J.E.Księdza Prałata Administratora Diecezji Kuria Biskupia poleca JM.Księdzu udać się na dzień 2 Sierpnia b.r. do Warszawy i tam tegoż dnia stawić się do dyspozycji J.E. Księdza Biskupa Nominata Kazimierza Bukraby,w mieszkaniu Jego Brata, Inżyniera Piotra Bukraby, ul.Śniadeckich 22 m 7. Pieczęć Kurii Biskupiej Pińskiej. Ks. H. Rumnicki Kanonik, Kanclerz Kurii. Polecony.”
W pierwszej chwili nie zrozumiałem treści pisma kurialnego. Nawet się zdziwiłem, że Ks. Wikariusz Kapitulny nie może mi wyznaczać urzędu i miejsca pracy, a posyła do Ks. Biskupa przed jego konsekracją oraz ingresem do katedry, co ma znaczenie objęcia władzy pasterskiej w diecezji. Nie uważałem tego sobie za wielki ciężar, ani nawet za przykrość. Owszem, była to przyjemność i okazja poznać J.E. Księdza Biskupa Ordynariusza, bezpośredniego swego zwierzchnika.
![](https://polesie.org/wp-content/uploads/2025/02/Kazimierz_Bukraba.png)
W Warszawie łatwo odszukałem mieszkanie i stanąłem przed Ekscelencją. Przy powitaniu pierwsze słowa Ks. Biskupa były: „Ach, to mój kapelan. Bardzo się cieszę”. Prędko się zorientowałem i zrozumiałem, że słowo : „dyspozycja” oznacza różnorodność obowiązków jego urzędu. Kapelan jest prawą ręką Ks. Biskupa. A Ks. Biskup jest rządcą diecezji. Ma wprawdzie doradców, pomocników … Sam jednak musi się troszczyć o wszystkich i o wszystko: – o lud wierny i niewierny, o kapłanów i kleryków, o profesorów i o seminariach, o szkołach i ochronkach. O sprawach: – religijnych, liturgicznych, administracyjnych, społecznych… Musi też myśleć i przygotowywać konferencje duchowieństwa diecezjalnego, zjazdy, zebrania różnych organizacji, przemówienia… Wizytacje pasterskie. Poświęcenia kościołów, kaplic, ołtarzy, sztandarów… Wyjazdy na zebrania i zjazdy ogólnokrajowe, konferencje biskupie …
Najbliższe sprawy Ks. Biskupa Bukraby, najpilniejsze – to odpowiednie przygotowania do Konsekracji i Ingresu. Ks. Kapelan ma Ks. Biskupowi w niektórych rzeczach pomagać, w innych go wyręczać, być posłusznym jego dyspozycji, zarządzeniom.
Mieszkanie p. Piotra Bukraby było nieduże. Składało się z trzech pokoików i kuchenki. Mnie wskazano najmniejszy. Miał on łóżko, stolik i krzesełko. Zajmowałem go tylko w nocy. W dzień byłem stale zajęty, nie tyle pracą, jak asystowaniem Ekscelencji: w kościele, w różnych wizytach, odwiedzinach, w sprawach związanych z konsekracją – zawiadomieniach, drukach, obrazki, z wyprawa biskupią – mitra, pastorał, szaty osobiste i liturgiczne – od sutanny do skarpetek i pantofli, kapa, kielich… wszędzie trzeba było pojechać, czy pójść, załatwić…
Wstawałem wcześnie. Nie wysypiałem się. Czułem się zmęczony. Często miewałem upływ krwi z nosa, który tamowałem dyskretnie, żeby nie przerażać towarzystwa. Ubierałem się szybko i udawałem się do kościoła Zbawiciela – odprawiałem Mszę Św. jeżeli nie wypadło jechać z Ekscelencją gdzie indziej. Wracałem też bez zwłoki do domu i w tym samym tempie służyłem do Mszy Św. Ks. Biskupowi bądź w tym samym Kościele, bądź w innym, czy kaplicy miasta Warszawy. Po Mszy Św. następowało śniadanie w plebani, lub domu zakonu, względnie stowarzyszenia religijnego.
Ksiądz Biskupa przyjmowano wszędzie z należytymi mu honorami, z wystawą, niekiedy z przemówieniami. Wszystko to trwało długo, połączone z etykietą salonową wyższego towarzystwa. Ks. Kapelan nie mógł przynieść ujmy swemu zwierzchnikowi tak godnemu, musiał więc być spostrzegawczym, mieć oczy i uszy otwarte i być gotowym na skinienie swego Protektora.
Księża Biskupi Ordynariusze przed objęciem rządów w diecezji składali przyrzeczenie lojalności wobec prezydenta państwa. Ks. Biskup Bukraba również dopełnił tego obowiązku. W dniu wizyty Ks. Biskup odprawił nie co wcześniej Mszę Św. i zaraz po śniadaniu odświeżony, przejęty tym wydarzeniem niezwykłym, lecz pewnym siebie, wyszedł z mieszkania, krokiem nawet równiejszym, niż zwykle (był już prawie zupełnie zdrowy) i taksówką wraz ze mną udał się na Zamek Królewski. U wejścia do pałacu powitał Ks. Biskupa oficer służbowy, ubrany w mundur galowy i wprowadził do gabinetu osobistego sekretarza p. Prezydenta. Sekretarz ujrzawszy Ks. Biskupa podniósł się natychmiast z fotela, wyprostował się i z szacunkiem się ukłonił, potem ruchem pełnym gracji otworzył następne drzwi i poprosił Ks. Biskupa wraz ze mną do sali recepcyjnej p. Prezydenta. Sala w tym czasie była pusta. Przy ścianach zawieszonych gobelinami lub kunsztownie upiększonych stały fotele, krzesła rzeźbione w głębi niewielki stół stylowy, wszystko lśniące blaskiem i światłem. Nie więcej niż po minucie, dwóch, otworzyły się drzwi i do sali wszedł p. Prezydent Mościcki wraz z sekretarzem i inny dygnitarz, który wraz z prezydentem przywitał Ks. Biskupa przez podanie ręki. Za chwilę sekretarz podał Ks. Biskupowi akt przyrzeczenia, który po przeczytaniu podpisał, a za nim p. Prezydent i ów obecny dygnitarz. P. Prezydent i Ks. Biskup wreszcie złożyli sobie nawzajem życzenia. Tak się zakończyła wizyta u p. Prezydenta Polski. Był to rok 1932, 16 sierpnia.
Nazajutrz po wizycie ks. Biskup polecił mnie, swemu kapelanowi, zebrać i przygotować rzeczy do konsekracji, sam zaś udał się do Klasztoru OO Jezuitów w Warszawie, przy ulicy Świętojańskiej na rekolekcje. Po kilku dniach ćwiczeń duchownych wrócił mocno przejęty powierzoną mu misją – Duch Boży był w nim. Pod wieczór tegoż dnia zjawił się ks. Ignacy Świrski, profesor uniwersytetu wileńskiego, dawny kolega ks. Biskupa. Gratulował mu gorąco i czule godności biskupiej, zaofiarował swe usługi, a jedną z nich swe mieszkanie w Wilnie na czas jego konsekracji. Ks. Biskup ofertę przyjął i na drugi dzień po Mszy Św., wcześniej niż zwykle i po śniadaniu, cale towarzystwo: Ks. Biskup, jego brat Piotr, Ks. prof. Świrski i ja, ks. Kapelan, odjechało z dworca wileńskiego w Warszawie do Wilna.
Podczas podróży były poruszane różne tematy religijne i w ogóle naukowe (…) Pod wieczór tegoż dnia pociąg przybył do Wilna. Na dworcu spotkała Ks. Biskupa grupa przyjaciół i znajomych. Między innymi dwaj bracia: Józef i Stanisław, członkowie kapituły pińskiej. Do swej matki, która się zatrzymała w hotelu, udał się Ks. Biskup wieczorem, już po omówieniu najważniejszych spraw związanych z jutrzejszą konsekracją. Ks. Biskup Nominat zamieszkał w pokojach ks. profesora Świrskiego, a sam on udał się do ks. prof. Falkowskiego. Obaj oni byli kolegami seminaryjnymi Ks. Biskupa. Późnym wieczorem przybył Ks. Biskup Józef Rancan z Rygi i z konieczności spędził noc w tym samym mieszkaniu. Tam też ulokowano ks. kapelana.
21 sierpnia 1932 roku, Niedziela. Konsekracja J.E. Ks. biskupa Kazimierza Bukraby.
Rano pośpieszyłem do kościoła, odprawiłem Mszę Św. i wróciłem zaraz, żeby być gotowym do usług. Były to ważne chwile w życiu mego Zwierzchnika duchownego, a więc i jego… Niedługo potem przybyli Ks. Prałaci i Kanonicy Kapituły Pińskiej dla dokonania oględzin Buli Papieskiej, mianującej Ks. Kazimierza Bukraba Ordynariuszem diecezji pińskiej.
Koło godziny 10 wszyscy wyruszyli do Kościoła Św. Kazimierza, gdzie Ks. Biskup Nominat pogrążył się w modlitwie przed najświętszym sakramentem aż do czasu wkładania szat liturgicznych.
Punktualnie o godz. 11 rozpoczęto obrzęd Konsekracji. Konsekratorem był J.E. Ks. Arcyb. Edward Ropp. Współkonsekratorami zaś J.E. Ks.Biskup Kazimierz Michalkiewicz, Sufragan Wileński i J.E. Ks. Biskup Józef Rancan, Sufragan Ryski.
Znaczenie religijne i prawne aktu konsekracji jest wielkie – Biskup Ordynariusz jest następcą Apostołów, pasterzem ludu Bożego danego terytorium. Dzięki Słowu Bożemu – Nie zostawię was sierotami – nie zabraknie pasterzy, namiestników Bożych w Kościele do końca świata.
Po uroczystej konsekracji i uczcie duchownej w kościele, w pałacu arcybiskupim nastąpił obiad z krotkimi przemówieniami gospodarza – Ks. Arcybiskupa R. Jałbrzykowskiego i nowego Pasterza diec. Pińskiej Ks. Biskupa K. Bukraby. Po obiedzie wszyscy się rozpierzchli. Ks.Biskup Bukraba do mieszkania czasowego, gdzie po krótkim odpoczynku bawił się rozmową z ks. profesorami I.Świrskim i Cz. Falkowskim. Ks. Biskup wobec nich był szczery i otwarty, wyrażał obawy na myśl, że czeka go ciężka praca w diecezji tak rozległego terytorium. Dlatego już teraz medytuje nad wyborem sobie pomocnika w osobie biskupa sufragana i proponuje jednemu z nich tę godność. Obaj interlokutorzy, równie szczerzy i otwarci, odpowiedzieli, że na ten wybór się nie zgadzają, że znajdzie innego kapłana, ponieważ łatwiej jest zostać biskupem, niż profesorem. Rozmowa w tonie dyskusyjnym trwała prawie pół godziny i pozostała nie rozwiązana. Na jasne i mocne pytanie bowiem Ks. Biskupa – Czy to twierdzenie, że na miejsce jednego z was nie prędko znajdzie się odpowiedni kapłan i że profesor więcej wart niż biskup, obaj zamilkli. Ks. Biskup tą rozmową był podniecony. Odmowę przyjął spokojnie i przeszedł do innego tematu.
Co się nie sprawdziło w latach 1930 stało się realnością po wojnie światowej drugiej. Obaj zostali biskupami. Ks. profesor Świrski w Siedlcach, a ks. profesor Falkowski w Łomży. Tym razem można sądzić, że wobec Stolicy Apostolskiej nie używali swego argumentu, iż są profesorami. Ks. biskup bowiem w diecezji jest nim z urzędu.
Następny dzień Ks. Biskup spędził w Wilnie. 23 sierpnia po południu udał się do Nowogródka na grób swego Ojca. Skąd następnego dnia do Brześcia dla ostatecznego zlikwidowania spraw kościelnych i osobistych. W Brześciu bowiem w ciągu kilku lat ostatnich był dziekanem.
25 sierpnia odjechał wraz ze swym nieodłącznym kapelanem do Pińska na stałe i zamieszkał nie przy seminarium w byłym mieszkaniu swego poprzednika Ks. Biskupa Łozińskiego, lecz w wygodniejszym domu przy Kurii biskupiej, odległym od katedry o 200 metrów. Odtąd dom ten przybrał nazwę pałacu biskupiego. Tam zamieszkał sam biskup, jego matka, ja – ks. Kapelan na poddaszu, i na dole ks. prof. Krzywicki.
![](https://polesie.org/wp-content/uploads/2025/02/Bp-Bakraba_zdjecia-8-730x395.jpg)
(ze zbiorów Archiwum Diecezjalnego w Drohiczynie n. Bugiem)
28 sierpnia 1932 roku miał miejsce – Ingres – tryumfalne wejście do katedry i uroczyste objęcie w posiadanie diecezji wraz z Urzędem Pasterza powierzonych wiernych. Był to wielki dzień dla Pińska i całej diecezji. W tej uroczystości oprócz duchowieństwa brali udział przedstawiciele władz cywilnych i wojskowych. Władze miejskie zaofiarowały powóz zaprzężony w dwa białe, śliczne konie.
O godzinie przewidzianej Ks. Biskup ubrany w fioletową sutannę, rakietę i mucet w birecie na głowie, odświeżony, młody (47 lat), wyniosły, tęgi ukazał się we drzwiach pałacu gotowy do wyjścia. Na ten widok wszystko dookoła się ożywiło. Furman w liberii poprawił się na koźle, obciągnął ubranie, szybkim ruchem ściągnął lejce, konie się poruszyły niespokojnie, zastrzygły uszami, zaczęły przestępować z nogi na nogę. Ludzie zaczęli się szybko zbliżać, żeby lepiej się przyjrzeć nowemu Pasterzowi. Podałem rękę Ekscelencji, na której on się oparł i zasiadł w powozie, wsiadłem obok.
Konie w błyszczącej uprzęży ruszyły stępa. Po obu stronach ulicy tłum ludu z odkrytymi głowami witał radośnie Ks. Biskupa, który uśmiechnięty odpowiadał ukłonem głowy i poruszeniem wyciągniętej ręki. Przed katedrą ścisk. Szpaler utworzony z mężczyzn z trudnością utrzymuje porządek. Przed bramką do katedry Ks. kapelan odchodzi pierwszy, podaje rękę Ks. Biskupowi, który mocno staje na chodniku i ukazuje się wszystkim w całej swej krasie.
Oczy wszystkich obecnych są na niego zwrócone. Przy wejściu na cmentarz kościelny wita go licznie zebrane duchowieństwo na czele z Kapitułą Katedralną i wprowadza do katedry. W drzwiach na wstępie do przedsionka Wikariusz kapitulny podaje Ks. Biskupowi kropidło z wodą święconą i okadza. Chór rozpoczyna hymn „Ecce Sacerdos magnus”. Orszak procesjonalny poprzedzony Krzyżem na czele z Biskupem postępuje nawą główną do prezbiterium. Następuje odczytanie Bulli papieskiej nominacyjnej i uroczysta Msza Św.. Jest to wielki dzień Ks. Biskupa Kazimierza Bukraby. Dzień zaślubin z diecezją Pińską. Wielu ciśnie się do swego Pasterza prosząc o błogosławieństwo. Ks. Biskup udziela chętnie. Jest bardzo przystępny, uśmiechnięty. Rozdaje dary Boże darmo mu dane. Rozmawia, zapytuje o zdrowie, życzy długich lat życia i błogosławieństwa z Nieba.
Recapitulacją uroczystości dnia tego było przemówienie Ks. Biskupa po zakończeniu obiadu – jakby krótkie expose przyszłej jego pracy, wezwanie wszystkich do współpracy w dziele osiągnięcia celu doczesnego i wiecznego poddanych jego pieczy. Przemówienie to spotkało się z gorącym przyjęciem obecnych, z kilkakrotnym –Niech żyje nasz pasterz!
I rzeczywiście Ks. Biskup K. Bukraba energicznie przystępuje do spełniania swego urzędu. Jednym z pierwszych aktów jest nominacja mnie, swego kapelana ks. W. Piątkowskiego, notariuszem Kurii i Sądu Biskupiego. Tegoż dnia po uskutecznieniu swych obowiązków kapelana przystąpiłem do pracy w Kurii Biskupiej. Jednocześnie Ks. Biskup pragnął zabezpieczyć naukę religii w szkołach i polecił mnie złożyć w tym celu podanie do Inspektoratu szkolnego o prawo nauczania. A oto (dokument) stwierdzający tożsamość: „Kuria Biskupia Pińska L.2513/32 Pińsk Dn. 29 sierpnia 1932
Zaświadczenie. Kuria Biskupia niniejszym zaświadcza, że Ks. Wacław Piątkowski, urodzony w dniu 8 kwietnia 1902 r. otrzymał maturę gimnazjalną w dniu 18 czerwca 1927 r. w Gimnazjum Państwowym w Pińsku, studia seminaryjne odbył w uniwersytecie Ateheum Papieskiego Seminarium Rzymskiego w Rzymie, gdzie otrzymał stopień Doktora Teologii w dniu 12 lipca 1932 r. Święcenia kapłańskie Ks. W. Piątkowski otrzymał z rąk J.E. Księdza Biskupa Łozińskiego w dniu 27 września 1931 roku.
Zaświadczenie niniejsze wydaje się Ks. Wacławowi Piątkowskiemu na jego prośbę, dla złożenia w Inspektoracie Szkolnym w Pińsku łącznie z podaniem o przyjęcie na stanowisko etatowego nauczyciela religii w szkołach powszechnych w Pińsku.
Ks. H. Humnicki Pieczęć – Kuria Biskupia Pińska Kanclerz Kurii”.
Od 2 sierpnia byłem tylko kapelanem osobistym Ks. Biskupa, teraz i notariuszem Kurii Biskupiej. Codziennie więc zasiadałem przy stoliku w biurze i załatwiałem sprawy bieżące w Kurii, pisząc odręcznie lub na maszynie. Bardzo często przerywałem te pracę ze względu na wyjazdy Ks. Biskupa i konieczności asystowania mu, niekiedy nie zapowiedziane, w różnych celach.
W pierwszych dniach września Ks. Biskup jedzie do Brześcia. Składa wizytę wojewodzie. Wizytuje więzienie. Spotyka się z wiernymi w kościele, na plebani. Kapelan go nie odstępuje. Udaje się do Kodnia, do cudownego obrazu Matki Boskiej. Czynił to co roku w tym okresie, jako dziekan brzeski. Jest to rocznica sprowadzenia obrazu do Kodnia (1927 r). Tam celebruje uroczystą Sumę. Z braku ministrantów spełniam ich rolę – ceremoniarza, turyferarza… Udaje się też do Siedlec z wizytą. Przyjmuje go gościnnie Ks. Biskup Przeździecki w otoczeniu członków kapituły. Pod wieczór wraca do Brześcia, a nazajutrz rano do Pińska po kilkudniowej nieobecności.
Parę dni Ekscelencja pozostaje w domu. Załatwiam w Kurii zaległe sprawy. Muszę się spieszyć. Ks. Biskup bowiem zapowiedział swój wyjazd do Brześcia na odpust Podwyższenia Krzyża Św. już 13 września po południu. Tam witany jest z należnymi mu honorami. Odprowadzany z procesja z plebani do kościoła w otoczeniu licznie zebranego duchowieństwa. Ludzi rozmodlonych moc. Obszerny kościół nie jest w stanie pomieścić wszystkich. Ks. Biskup celebruje Sumę z asystą. 15-go września Ks. Biskup zwiedza niektóre szkoły. Późnym wieczorem wraca do Pińska.
Następnego dnia ja zostaje katechetą na wieczornych kursach dla marynarzy miejscowej floty rzecznej. Na pierwszej lekcji ciekawe rozmowy o śp. Ks. Biskupie Łozińskim, który był ich nauczycielem religii a teraz zastępuje go ja – jego uczeń. Właściwa lekcja poprzedzona została odmówieniem Anioł Pański za duszę ś.p. Biskupa Zygmunta.
Na dniach uruchomiono w Pińsku gimnazjum kupieckie, którego też zostałem nauczycielem religii. Przybyło pracy. A oto misja kanoniczna na nauczanie religii w szkołach powszechnych i im podobnych: „Kazimierz Bukraba z mk miłosierdzia Bożego i Stolicy Apostolskiej łaski, Biskup Piński.
Ukochanemu w Chrystusie Synowi Ks. Wacławowi Piątkowskiemu – Pozdrowienie i błogosławieństwo w Panu. Niniejszym udzielamy Ci, Synu Ukochany, misji kanonicznej na prawo nauczania Religii w szkole powszechnej w Pińsku, parafii Pińskiej do końca roku szkolnego. Kuria Biskupia nie omieszka przesłać powiadomienia do Kuratorium Okręgu szkolnego Brzeskiego w Brześciu n/Bug, oraz inspektora szkolnego w Pińsku o udzielonej Ci przez Nas misji.
Dan w Pińsku, dnia 19 września r. P 1932.
- 371/32 Pieczęć Ks. Biskupa K. Bukraby
Ks. W. Iwicki Wizytator Diecezjalny nauki religii Ks. H. Humnicki Kanclerz Kurii”.
W tym samym czasie zostałem powołany na prefekta szkoły rzemiosł, czyli na nauczyciela religii, w Pińsku. Pomimo licznych obowiązków przyjąłem i tę, ufając Bogu, że mi dopomoże im sprostać. Jest to jednocześnie dowodem, że wówczas nie wystarczało katechetów szkolnych.
W drugiej połowie września i następne dwa miesiące – porządek zajęć w moim życiu się ustalił. Wstawałem wcześnie. Po rozmyślaniu, brewiarzu odprawiałem Mszę Św. w Katedrze. Wracałem pośpiesznie i służyłem do Mszy Św. Ks. Biskupowi w kaplicy domowej. Następował posiłek poranny i praca w Kurii, o ile nie byłem potrzebny J. Ekscelencji. Obiad już po 3-ej. Krótki spacer w ogrodzie dla konkokcji, jeżeli czas pozwalał. A potem zajęcia w szkole i na kursach. Głównym jednak zajęciem było okazanie pomocy Ks. Biskupowi. Byłem gotów na każde jego zawołanie. Wszelką inną pracę, nawet bardzo ważną zmuszony byłem odłożyć i wykonać nawet późnym wieczorem.
W pierwszych dniach miesiąca grudnia 1932 roku w moich zajęciach nastąpiła zmiana. Przyczyną tego było odejście ks. K. Kułaka ze stanowiska prefekta Wyższego Seminarium Duchownego. Ks. Biskup Bukraba uważał za stosowne posłać tam mnie. A oto jego nominacja: „Biskup Piński, Ls. 2032/32 Pińsk. D. Grudnia 1932 r.
Do JM. Księdza D-ra Wacława Piątkowskiego w Pińsku
Zwalniając JM Księdza ze stanowiska Kapelana Naszego i Notariusza Kurii Naszej, niniejszym mianujemy Go Prefektem alumnów w Seminarium Diecezjalnym Wyższym w Pińsku.
Zanim JM Ksiądz obejmie to nowe stanowisko, winien JM Ksiądz złożyć przed Księdzem Rektorem Seminarium przysięgę wiernego spełniania obowiązków.
Biskup Piński – Kazimierz.
Kanonik Kanclerz Kurii Ks. H.Humnicki Okrągła pieczęć Ks. Biskupa Ordynariusza”.
W Seminarium zamieszkałem w małym, wydłużonym, o jednym oknie, podobnym do celi więziennej pokoju. Umeblowanie było również ubogie i proste: łóżko, stół i krzesło, – bez żadnych ozdób, obrazów, czy dywanów. Słowem sprzyjająca – skupieniu, rozmyślaniu i nauce atmosfera.
Pracę w Kurii zostawiłem zupełnie. Ks. Biskup wzywał mnie w nagłych wypadkach. W pałacu biskupim byłem więc rzadkim gościem. Ks. Biskup bowiem w okresie jesiennym i zimowym przeważnie pozostawał w domu, kapelana mniej potrzebował. W szkołach zawodowych miasta Pińska udzielałem lekcji religii bez przerwy. Głównym moim obowiązkiem obecnie była inwigilacja kleryków, wychowanie ich na dzielnych kapłanów o niezłomnym duchu Chrystusowym, pozostających ze sobą w niezmiennej przyjaźni i braterskiej miłości…
Zachowanie regulaminu seminaryjnego obowiązuje nie tylko alumnów lecz ich prefekta. On pierwszy wstaje ze snu i ostatni zasypia. Musi wiedzieć kto z nich jest zdrowy, kto chory i jak go leczyć. Czy punktualnie uczęszczają na ćwiczenia duchowne, na wykłady, do refektarza, do katedry, na spacer. Jak siebie prowadzą. Czego im brak. Rzec można, że od niego zależy całokształt życia i porządku w seminarium.
Rok temu sam byłem seminarzystą podległym ścisłym przepisom, które mi nie ciążyły, lecz pomagały do rozmyślań, do studiów, do należytego pełnego korzystania ze zdobyczy naukowych tak dla umysłu, jak serca. Nic nowego do regulaminu seminaryjnego nie wprowadzałem, lecz pragnąłem, żeby to co zostało napisane i przeżyte przez przełożonych z namysłem, szczerze, dokładnie i punktualnie przez kleryków było zachowywane dla ich dobra.
W kolegium rzymskim przyjście do kaplicy seminaryjnej, katedry, refektarza i z powrotem było spełniane w ciszy. Tutaj zostawiało wiele do życzenia. Zwłaszcza rozmowy w drodze na nabożeństwa sprawiały bardzo przykre wrażenie. Po poradzie z ks. Rektorem wprowadziłem we wszystkich wypadkach zachowanie silentium. Niektórzy uważali to zarządzenie za innowację zbyteczną. Odpowiadałem, że tego wymaga reguła, powaga i przygotowanie do rozmowy z Bogiem… i dobro alumnów.
Chcąc się jednak upewnić, czy dobrze postąpiłem, zwróciłem się z zapytaniem do poważnych wychowawców; – Ks.Rektor, Jan Wasilewski odpowiedział, że jest zadowolony, Ks. Edward Juniewicz, ojciec duchowny seminarium, że duch wychowania zwłaszcza wewnętrznego tego wymaga. O. Jan Pachucki – rektor miejscowego Kolegium OO Jezuitów, że dla wychowania ważną rzeczą jest pewność zasad i wymagań. Zdanie tak czcigodnych osób było dostateczne i rozstrzygające.
Cisza, spokój, nastrój naukowo-modlitewny, życie jednostajne bez wstrząsów, inwidii, niesnasek, pociągu za sławą, honorami, rozrywkami ziemskimi itp. napełniało serce moje szczęściem i radością. Zasypiałem też ze spokojem, dziękując Bogu za dzień przeżyty pod Jego troskliwą opieką. Bóg udzielił mi pociech, przełożeni nie strofowali, a to dzięki ich uprzejmości. Nie pamiętam też, żeby miałem wykroczyć przeciwko ich woli.
W seminarium nie tylko się modlą, lecz i na swój sposób pracują, uczą się. Przedmioty wykładane w tej uczelni, bynajmniej nie są łatwe. Opanowanie ich wymaga wysiłku. Klerycy przeciętnych zdolności muszą się „napocić”. Ale duch jest dobry. Nie ma przygnębienia, smutku, zniechęcenia. Jest to młodzież specjalna, wybrana przez Boga spośród tysięcy, ażeby szła … i owoc przyniosła – i owoc jej trwał. Bóg których wybrał, wlał też w nich upodobanie w rzeczach duchownych, miłość pracy i ludzi, poświęcenie się dobrej sprawie. Życie wewnętrzne wcale nie nuży, nie przeraża, a jest ich potrzebą, koniecznością. Dla umysłu i serca jest odpowiednia lektura, ćwiczenia duchowne, dyskusje… Dla ciała – godziwe rozrywki: krokiet, siatkówka… ćwiczenia gimnastyczne… zgodnie z zasadą – w zdrowym ciele, zdrowy duch.
Młodzież duchowna w seminarium nie czuła się skrępowana. Poza czasem obowiązującego silentium podczas ogólnych przerw często się słyszało niewinne wesołe opowiadania połączone z oklaskami, swobodnym, nie wymuszonym, dźwięcznym śmiechem. Przykładem „szczytem” tego był wieczór ostatniego dnia karnawału, zwany – wieczorem humoru. Na program tego wieczoru, oczekiwanego z największym przejęciem, składały się humorystyczne opowiadania, wiersze i krytyczne uwagi w słowie i czynie kolegów, profesorów a niekiedy i Ks. Biskupa, naturalnie w granicach nie przynoszących ujmy czci, szacunku, posłuszeństwa Pasterzowi. Pomijając innych, jako prefekt otrzymałem ciekawą „laurkę”. Na ozdobnym papierze znalazł się rysunek: klerycy w komżach, w biretach z książkami w rękach stoją w szeregu na korytarzu gotowi do wejścia do katedry na nabożeństwo. W tym czasie kleryk Karaluk dwumetrowej wysokości nachylił się mocno i coś szepce najniższemu wzrostem również klerykowi Borysewiczowi do ucha. Najbliżej na laurce stoi ks. Prefekt również w komży w birecie na głowie z różańcem zwisającym z ręki i coś pisze w notesie. U dołu podpis uwaga: Czułe oko ks. Prefekta (miałem zwyczaj odmawiać różaniec na krótkich spacerach: w ogrodzie lub na korytarzu). Naturalnie śmieli się wszyscy oglądając laurkę a najwięcej sam jej bohater – ks. prefekt.
Druga laurka wręczona ks. rektorowi J. Wasilewskiemu: On, ubrany w długie futro w czapie na głowie w butach ciepłych, stoi pomiędzy workami: zboża, odzieży, pieniędzy, a u dołu napis: Teraz nie zaszkodzi mi głód ni chłód. Była to aluzja zbiórki na seminarium podczas świąt Bożego narodzenia. Ks. Biskup Łoziński za swego życia zwykł był mówić – smutno młodzieży w naszych warunkach poleskich, niech się weseli i sam z nią się weselił. Wieczór humoru uważał za rozrywkę godziwą i potrzebną.
Jako wychowawca stosowałem metodę prewencyjną, zwaną salezjańską, polegającą na uprzedzeniu przestępstwa, pouczałem o zasadach etycznych, częściej przypominałem o celu, do którego młodzież duchowna dążyć powinna i o odpowiedzialności wobec Boga i społeczeństwa. Wzorem zaś , którego zawsze trzeba mieć przed sobą, ma być Jezus Chrystus, Najłaskawszy i Najmądrzejszy Nauczyciel i Doradca, a w końcu wieków Sprawiedliwy Sędzia. W żadnym wypadku nie byłem surowy. Kiedy zauważyłem w kimkolwiek dobrą wolę i skruchę serca, przebaczałem natychmiast i na zawsze.
Fragment wspomnień ks. Wacława Piątkowskiego