Okres międzywojenny był okresem „gorączki fortyfikacyjnej”. Państwa europejskie przygotowywały się do nowego konfliktu na dużą skalę i starały się maksymalnie ochronić swoje granice przed nagłą inwazją. Prace budowlane przeprowadzono we Francji („Linia Maginota”), Finlandii („Linia Mannerheima”), Czechosłowacji, ZSRR.
Polska również dążyła do fortyfikacji swoich granic. Prawie przez całe dwudziestolecie międzywojenne Związek Radziecki był uznany przez polski rząd za wroga nr 1. Dlatego budowę fortyfikacji postanowiono rozpocząć na wschodniej granicy.
Podstawą do budowy fortyfikacji na Nowogródczyźnie stała się linia umocnień niemieckich i austro-węgierskich z pierwszej wojny światowej. Po zakończeniu działań wojennych ludność miejscowa „zabezpieczyła” sporą część materiałów budowlanych z tych bunkrów. Kolejne inwentaryzacje schronów, prowadzone przez wojsko, odnotowywały stale topniejącą ich liczbę, a władze wojskowe praktycznie do końca lat 20. nie miały pomysłu, co z nimi zrobić. Sytuacja zmieniła się dopiero wtedy, gdy Szefem Sztabu Generalnego mianowano gen. Tadeusza Piskora. To był jeden z nielicznych wyższych oficerów WP doceniających fortyfikacje.
Linia fortyfikacji w tym czasie została podzielona na sześć części: „Wilno”, „Lida”, „Wołyń” i „Podolia”, „Baranowicze”, „Polesie”. Dwa ostatnie obiekty miały szczególne znaczenie strategiczne. Na Nowogródczyźnie powiększono wówczas liczbę jazów pozwalających na zabagnienie decydujących obszarów. Prace trwały przez dwa sezony budowlane – w latach 1931 i 1932. W grudniu 1931 roku Piskor został odwołany ze swego stanowiska, pozostał jednak Inspektorem Wojska na odcinku baranowickim i kontynuował tam prace budowlane dalej, pozyskując pieniądze niby to na konserwację obiektów istniejących. W ten sposób w ciągu kolejnych sezonów (1932-1936) powstała blisko setka nowych schronów – z początku bardzo małych, jednoizbowych, wzorowanych na konstrukcjach pierwszowojennych, potem zaś stopniowo coraz większych, mocniej uzbrojonych. Miejscami nawet z kopułami pancernymi – choć, prawdę mówiąc, nie najnowszymi, a pozyskiwanymi z rozbieranych obiektów pierwszowojennych lub zalegającymi w zapomnieniu w składnicach saperskich. Równolegle cała Górna Szczara została objęta programem budowy jazów i w latach 1934-37 powstało ich 13, umożliwiających spiętrzenie wody i zabagnienie doliny rzeki na całej jej długości.
W tym samym okresie odnowiono i zmodernizowano szereg schronów poniemieckich. Podobne prace trwały w pobliżu miejscowości Torczyce. Obiekty pierwszowojenne znajdowały się tam w miejscach niezbyt dogodnych do obrony. Ale naprawa starych bunkrów była znacznie tańsza niż budowa nowych.
Stare obiekty zostały wzmocnione betonem, powstały w nich dodatkowe pomieszczenia i strzelnice. Ściany bez strzelnic i drzwi usypano ziemią. W celu zamaskowania sadzono przed bunkrami krzewy. Obiekty obserwacyjne przekształcono w bunkry bojowe i przystosowano do prowadzenia ognia z karabinów maszynowych.
Najsłynniejszym obiektem w pobliżu Baranowicz jest tzw. Grupa „Twierdza”, położona w lesie między Arabowszczyzną a Torczycami. Są to kilka zmodernizowanych bunkrów poniemieckich połączonych podziemnym korytarzem. Inżynierowie nadzorujący pracę zadbali nie tylko o wytrzymałość ścian, ale także o estetyczny wygląd obiektu. Na ścianach bunkra został wybity cytat z Roty Marii Konopnickiej – „Twierdzą nam będzie każdy próg”, a jeden ze schronów otrzymał imię „Jaś”. Wewnątrz zachowały się fragmenty uniwersalnych mocowań do karabinów maszynowych. Jakość prac betoniarskich robi wrażenie – beton nadal pozostaje w doskonałym stanie. W lesie, bliżej Torczyc, znajduje się inny ciekawy bunkier z napisem „Niech żyje Polska”.
Modernizacja niemieckich bunkrów nie mogła zapewnić nieprzerwanej linii obrony. Dlatego w latach 1937–1939 rozpoczęto budowę nowych bunkrów na odcinku Darewo. Obecnie to obszar pomiędzy wsiami Darewo – Łabuzy – Korzenie – Urożajnaja. W tym czasie polscy oficerowie odbyli już staż we Francji, gdzie zapoznali się z najnowszymi modelami fortyfikacji. Podstawową różnicą między bunkrami zbudowanymi na początku i pod koniec lat 30. było zastosowanie w tych ostatnich skuteczniejszego systemu ognia bocznego. W tym celu strzelnice rozmieszczano w różnych częściach bunkru. W celu obserwacji i ostrzeliwania przedpola nowoczesne schrony zostały wyposażone w kopuły pancerne. Większość z nich to były konstrukcję z dwóch trzy centymetrowych żelaznych blach, między którymi wlewało się pięciocentymetrową warstwę betonowej zaprawy.
W prace ziemne była zaangażowana miejscowa ludność. Starsi mieszkańcy Darewa wspominali, jak chodzili „kopać ziemię pod „polskie bunkry”. Ich praca była opłacana, a zarobionych pieniędzy wystarczało na jedzenie i odzież.
Na początku 1939 r., wobec zbliżającego się konfliktu z Niemcami, budowę fortyfikacji na Nowogródczyźnie zawieszono, a broń, sprzęt i ludzi przerzucono z granicy wschodniej na zachodnią. Dlatego 17 września wkraczające na Kresy jednostki Armii Czerwonej nie napotkały na linii obronnej żadnego oporu. W 1940 r. zdobyte polskie schrony zostały zbadane przez Rosjan. Najprawdopodobniej w tym samym czasie prawie wszystkie kopuły pancerne zostały zdemontowane z bunkrów (w tej chwili zachowała się tylko jedna w pobliżu Darewa). W wielu bunkrach są widoczne ślady wewnętrznych wybuchów. Są to najprawdopodobniej ślady po testach wytrzymałościowych przeprowadzonych przez sowieckich saperów. Robi wrażenie dawny punkt obserwacyjny dowódcy batalionu. Na skutek działalności gospodarczej w latach powojennych stał się jedną z najwyższych punktów w okolicy. Widać go daleko z drogi, przypomina kopiec wśród zaoranego pola.
Budynki w rejonie Torczyc i Araboszczyzny można zwiedzać o każdej porze roku. Nie będzie czymś trudnym odnaleźć bunkry, miejscowa ludność wie o nich i chętnie wskaże drogę. Na odcinku Darewo zachowało się około dwudziestu bunkrów. Położone pośród pól uprawnych. Zwiedzenie odcinku „Darewo” najlepiej nie planować na lato, bowiem pola wtedy będą raczej podobne do dżungli z kukurydzy i będą ciężkie do przejścia, a schrony będą źle widoczne.
DYMITR ZAGACKI