Kolejnym punktem wycieczek są Hancewicze. To niewielkie poleskie miasto. Podobnie jak w okresie międzywojennym Hancewicze zewsząd prawie otoczone podmokłymi lasami. Położone między Baranowiczami i Łunińcem miasto połączone koleją z tymi większymi miejscowościami.
W latach 1920 – 1930-ch wszystkie niemal budynki w Hancewiczach budowano z drewna. Niestety, po upływie czasu, przetrwały tylko pojedyncze przedwojenne domy. Wielki pożar 1934 r., wojna światowa, a potem okres powojennego budownictwa spowodowały, iż w centrum miasteczka przeważają bezstylowe szare bloki wzniesione w tzw. stylu realizmu socjalistycznego.
Obecne Hancewicze są cichym prowincjonalnym osiedlem. Z powodu braku pracy i małych zarobków młodzież wyjeżdża stąd do wielkich miast. W latach międzywojennych Hancewicze były szybko rozwijającym się miasteczkiem. Wybudowano tu hutę szkła kolorowego, która jednak upadła w 1927 r. Powstało wiele sklepów różnych branż, zakłady przetwórstwa i drobnego rzemiosła. W liczących około 2 tysięcy mieszkańców Hancewiczach pracowały pięć hotelów, restauracja i kawiarnia. Wkrótce po pożarze wybudowano szkołę, synagogę, aptekę. W 1936 r. zbudowano nowy drewniany kościół pw. Zwiastowania NMP. W latach 1950-ch na rozkaz władz komunistycznych świątynie rozebrano i zbudowano w tym miejscu Dom Kultury, w plebani zaś rozmieszczono redakcję gazety rejonowej.
Międzywojenne Hancewicze były osiedlem wielonarodowościowym. Mieszkali tam Polacy, Białorusini, Żydzi, Litwini, Ukraińcy, Rosjanie, Tatarzy, Cyganie i inni.
Odległość do granicy z ZSRS wynosiła wówczas zaledwie 20 km. Położenie geograficzne Hancewicz znajdujących się blisko pasu granicznego zwróciło uwagę oficerów Korpusu Ochrony Pogranicza. W okolicach miasteczka powstały strażnice broniące kraj zarówno przed bandami zbrojnymi i dywersantami przerzucanymi ze wschodu. W pobliskim Ludwikowie rozlokowano dowództwo jednostki administracyjnej – batalionu Ochrony Pogranicza. Hancewicze zaś stały się siedzibą 15 szwadronu kawalerii KOP.
Służba w kawalerii KOP różniła się od służby w pułkach liniowych. Jak napisano w wydaniu specjalnym pt. Korpus Ochrony Pogranicza. W pierwszą rocznicę objęcia służby na wschodniej granicy Rzeczypospolitej 1924-1925, zadaniem szwadronu było prowadzenie działań pościgowych, patrolowanie terenu, w dzień i w nocy, na odległości nie mniejsze niż 30 km, a także utrzymywanie łączności między odwodami kompanijnymi, strażnicami i sąsiednimi oddziałami oraz eskortowanie i organizowanie posterunków pocztowych. Wymienione zadania szwadron realizował zarówno w strefie nadgranicznej, będącej strefą ścisłych działań KOP, jak również w pasie ochronnym sięgającym około 30 km w głąb kraju. Szwadron był też jednostką organizacyjną, szkoleniową, macierzystą i pododdziałem gospodarczym.
Oto jak opisał szczegóły służby w szwadronach KOP gen. Bryg. Józef Tokarzewski „Zbiórka w ciemnościach nocnych, nieraz rozjaśnionych łuną pożaru, siodłanie koni i – marsz w kierunku płomieni lub strzałów. Zwykle po wysłaniu patroli, w celu osaczenia wsi czy folwarczku trzeba było „zamknąć” wszystkie wyjścia dookoła, a gros szwadronu wraz z piechotą maszerowało w kierunku punktu zagrożonego. Spotykał tutaj ułan i kule bandyty, i teren, gdzie mógł utknąć, grzebiąc i konia i siebie w bagnach, lub kalecząc się na drutach kolczastych, okalających pola i lasy”.
W podobnych warunkach strzegli granicy kawalerzyści z 15 szwadronu, zwłaszcza w pierwszych latach po objęciu swego odcinku. Niestety, nie wszyscy żołnierze wytrzymywali pobytu wśród bagien i lasów. Przedwojenne nekrologi informowały o dwóch kawalerzystach z szwadronu „Hancewicze” zmarłych podczas niesienia służby. Kapral Bronisław Czyngis Chan zmarł 5 czerwca 1928 r., spoczął na cmentarzu w Hancewiczach. Kapral Wilhelm Piotrowski zmarł 4 października 1932 roku, został pochowany na cmentarzu w Czuczewiczach.
Poprzez całe dwudziestolecie międzywojenne dowództwo KOPu polepszało w miarę możliwości byt swoich podkomendnych. Już w latach 1920-ch województwa wschodnie były objęte wielką akcją budowlaną polegającą na wzniesieniu strażnic, domów mieszkalnych dla oficerów i koszar dla żołnierzy.
Nie były wyjątkiem Hancewicze. Budownictwem kierowało tu Szefostwo Budownictwa KOP sformowane 1 września 1930 r. Jak wynika ze starych fotografii, wzniesiono tu budynek koszarowy, stajnię, łaźnię-pralnię, magazyn furażu i kuźnię. O budowie domów oficerskich pomieszczono wzmiankę w książce „Budownictwo Wojskowe 1918-1935” wydanej w Warszawie w 1935 r.
Obecnie w Hancewiczach zachował się tylko dawny oficerski dom mieszkalny. Jest jedyną pozostałością po szwadronie KOP. Obłożony sidingiem służy siedzibą miejscowej inspekcji sanitarnej.
W ramach mobilizacji częściowej zarządzonej w marcu 1939 r. szwadron „Hancewicze” przegrupował się w rejon Wielunia, gdzie organizowany był ćwiczebny pułk kawalerii KOP. W Hancewiczach szwadronu nie odtworzono – koszary stały puste do wybuchu wojny. W maju jednostka weszła w skład 1 pułku kawalerii KOP jako jego 6 szwadron. Podczas kampanii wrześniowej wielu oficerów pełniących służbę w szwadronie „Hancewicze” trafiło do niewoli sowieckiej. Rtm. Śliwiński Władysław, ostatni dowódca szwadronu w okresie pokoju, zginął w Starobielsku, por. Tadeusz Stupnicki został zamordowany w Katyniu. Tam też zginął podporucznik rez. Wacław Piotr Russocki, prawnik i dyplomata. Zmarł lub został zamordowany w ZSRR także pierwszy dowódca jednostki mjr Stanisław Starzecki, kawaler orderu Virtuti Militari.
Kolejne pamiątki pogranicznej przeszłości miasteczka trzeba szukać na starym cmentarzu katolickim. Większość pochówków pochodzi z okresu międzywojennego. Wyróżnia się wśród nich grób leśniczego Polikarpa Aleksandrowicza zamordowanego przez nieznanego zbrodniarza nad granicą sowiecką w 1931 r. Temu głośnemu wypadkowi poświęcono wówczas artykuł pt. „Kto zamordował leśniczego?” w gazecie „Kurier Nowogródzki”: „W dniu 30 sierpnia posterunek policyjny w gminie makowickiej zaalarmowany został wiadomością, że w leżącym nad granicą sowiecką lesie w pobliżu gajówki „Kraśnik” znaleziono zwłoki leśniczego Polikarpa Aleksandrowicza. Wysłani niezwłocznie na miejsce wypadku posterunkowy stwierdził, że na osobie Aleksandrowicza dokonano morderstwa. Świadczyła o tym rana od kuli rewolwerowej w piersiach oraz kilka łusek od naboi, pozostawionych na miejscu zbrodni”. Wkrótce oskarżono o morderstwo gajowego Aleksandra Rytwińskiego. Oskarżony stanął przed Sądem Okręgowym. Brak jednak dowodów winy spowodował, że Rytwiński został uniewinniony. Okoliczności śmierci leśniczego tak więc i pozostały tajemnicą.
Dymitr Zagacki