Ku 100-leciu diecezji Pińskiej

1956 rok. Był to okres powrotu księży z więzienia. Chudzi, wynędzniali, po doznaniu obelg, poniżenia, cierpień, ciężkiej pracy i całego koszmaru niewoli. Potrzebowali odpoczynku. Przeważył jednak inny wzgląd głos wewnętrzny, zapał do przerwanej pracy wśród wiernych. Powstaje myśl udzielenia dorosłym sakramentu bierzmowania, którego ostatni akt miał miejsce 20 lat temu.

W swojej parafii ogłaszam o tym mającym nastąpić wydarzeniu już w lipcu. Wzbudza to wśród wiernych powszechne zaciekawienie, nie opisany entuzjazm… Co? Jak? Kto? Przecież ks. Biskupa nie ma… Przez dwie niedziele wyjaśniam, pouczam o sakramencie bierzmowania, jak i o tym, że bywają okoliczności których rolę ks. Biskupa pełni zwykły kapłan. A to wszystko dla dobra i zbawienia dusz. Wreszcie dodaję – Będę bierzmował ja. Uczynimy to w niedzielę 19 sierpnia, w dniach 40 godzinnego nabożeństwa. Niech się przygotują wszyscy, którzy odbyli już pierwszą spowiedź…

Bierzmowanie. Te słowa wygłoszone w kościele pobudziło wielu, tysiące ludzi do działania w parafii i poza nią. Jako proboszcz miałem bardzo dużo pracy. Czas bowiem był krótki, a wielka różnorodność zajęć. Przygotowano też pamiątkę do wręczenia po bierzmowaniu w postaci obrazka z wizerunkiem gołąbka (symbol wstępującego Ducha Świętego, oświecającego i udzielającego mocy i odwagi, męstwa w różnych niebezpiecznych chwilach dla zbawienia). Po drugiej zaś stronie z napisem – pamiątka bierzmowania. Niedźwiedzica, 19 sierpnia 1956 roku.

15 sierpnia uroczystość Wniebowzięcia Najśw. Maryi Panny. W przeddzień wieczorem uroczyste nieszpory. Wszystko: myśli, słowa, czyny skierowane są na te ważne wydarzenie w życiu indywidualnym przyszłych oczekujących na ten akt bierzmowania, jak i całych parafii sąsiadujących z Niedźwiedzicką. We wstępnym dniu jednak do spowiedzi nie mało. W samym dniu uroczystości natomiast już o godzinie szóstej wystawienie Najśw. Sakramentu do całodziennej adoracji. Dwie Msze Św., dwie homilie z dodatkowym pouczeniem o sakramencie bierzmowania (nie wszyscy byli obecni na poprzednich konferencjach). Nieszpory i spowiedź do godz. 8-ej wieczorem. Mocno się napracowałem. Bóg mi w tym dopomagał.

W następnym dniu (16.VIII) wczesnym rankiem udałem się do Kobrynia (150 km) gdzie słuchałem spowiedzi, celebrowałem Sumę z kazaniem i udzieliłem kilkuset osobom Sakramentu Bierzmowania. Wiernych jak na odpuście dawnych lat było bardzo dużo. Do tego jeszcze się przyczyniła radość z powodu powrotu księży z więzienia, których witano z płaczem radosnym, jak na świętych męczenników. Adoracja połączona z nabożeństwami dziękczynnymi, wynagradzającymi trwała do godziny 8-mej wieczorem. Wypadało więc z powodu spóźnionej pory zostać na noc.

17.VIII księża odprawiali Msze Św. na miejscu. W południe z ks. Grzybowskim Antonim, ks. Bakinowskim Albertem i ks. Jaziewiczem Wacławem wyruszyliśmy z Kobrynia w drogę do Niedźwiedzicy, dokąd przybyliśmy późno wieczorem. Tutaj lekka wieczerza i już po północy odpoczynek. Dzień bowiem okazał się dość męczący…

18.VII. sobota. Jako gospodarz wstałem ze snu pierwszy. Już nieco po szóstej razem ze mną weszli do kościoła pierwsi petenci. Pospieszyłem więc do braci kapłanów i zawołałem: – wstawajcie, jeśli łaska. Dzień się zapowiada znojny. Po porannych modlitwach księża kolejno jedni odprawiali Mszę św. inni słuchali spowiedzi. A lud do świątyni bez przerwy płynął.

Prawdziwy połów Piotrowy w pierwszym dniu jego wystąpienia po Zesłaniu Ducha Świętego… konfesjonały oblężone cały dzień. A ludu przybywało (bez przerwy) z różnych stron… Czas na posiłek również był ograniczony, bo lud czeka. – Zelus domus meae comedit me – Dopiero późno w nocy księża przerwali naprawdę ciężką pracę, a lud udał się na spoczynek gdzie mógł go znaleźć, w domu przy rodzinie, w stodole na sianie… Nic dziwnego, przecież to wieś. Gości zaś jest o wiele więcej niż miejscowej ludności…

19.VIII. Niedziela. O godz. 6-ej wystawienie Najśw. Sakramentu. Msza św. Inni kapłani zasiedli do konfesjonałów, słuchają spowiedzi. Ludu moc niezliczona… Na kilku stolikach dokonuje się zapisu kandydatów do sakramentu bierzmowania. Spieszą. Tu również kolejka…

Uroczysta Suma… Prawdziwy triumf wiary… Dość obszerny kościół. Cmentarz dookoła kilka razy większy przepełniony Ludem Bożym. Drzwi świątyni otwarte… Niezrównana moc i potęga organu, głosu kilkutysięcznej rzeszy wiernych płynie wysoko, daleko, hen w górę przed Tron Najwyższego… Kapłanom serce pulsuje szybciej z radości na widok błogosławieństwa Bożego, jakby cudu. Tak wielkiego zgromadzenia ludu Bożego poza sanktuarium Częstochowskim nie można spotkać nigdzie… Można więc zawołać ze św. Michałem: Któż jak Bóg. Niech będzie imię Jego błogosławione, uwielbione na wieki.

Bezpośrednio po Sumie w asyście ks. Bakinowskiego i ks. Jaziewicza przystąpiłem do bierzmowania. Pierwszy odczytuje kartki i podaje imiona bierzmowanych, drugi zaś watką ociera czoła bierzmowanych.

Mija godzina jedna, druga, trzecia – obrzęd trwa. Ks. Bakinowski czuje się źle, pobladł z wysiłku. Wycofuje się do zakrystii. Zastępuje go jeden ze starszych ministrantów. Po dwóch następnych godzinach obrzęd się kończy. Kapłani odmawiają przypisane modlitwy, oraz dziękczynne Bogu za tak wielki plon. Według kartek zwróconych przy bierzmowaniu okazało się 1962 osoby bierzmowane. Była to jedna z największych radości, jaką przeżyłem w życiu.

26.VIII. Niedziela. Uroczystość matki Boskiej Częstochowskiej. Głównej Patronki Polski. Opiekunki wszystkich Polaków. W Niedźwiedzicy ostatni dzień 40-to godzinnego nabożeństwa. Od rana adoracja najświętszego sakramentu. Kościół wypełniony pobożnym ludem. Kaznodzieja wyjaśnia znaczenie tych dwóch zbieżnych w tym roku tajemnic naszej wiary. Nawołuje do głębszego ich poznania, czego skutkiem częste łączenie się z Panem Jezusem utajonym w Najświętszym Sakramencie. Pod przemożną opieką Matki Niepokalanej Maryi. Nabożeństwo kończy się odśpiewaniem litanii Loretańskiej i hymnem Te Deum laudamus…

8.IX. Odpust w Czarnawczycach z okazji święta parafialnego – Narodzenia Najśw. Maryi Panny. Ks. Grzybowski, proboszcz przyjmuje gości z nadzwyczajną uprzejmością. Braciom kapłanom wyznacza funkcje w nabożeństwach. Mnie prosi być celebransem podczas uroczystej Sumy. Frekwencja wiernych wysoka podczas Mszy św. i do Sakramentów świętych.

Nadszedł dzień mojego jubileuszu – 25 –lecie kapłaństwa. Ponieważ rocznica święceń wypadała w przeddzień imienin (28.IX), połączono te dwa fakty w jedno. Wobec licznie zebranych wiernych z braćmi kapłanami celebrowałem Mszę św. na której obecni jako dar jubilatowi ofiarowali zasługi z przyjęcia Komunii św. … Księża zaś ze swej strony – nowy brewiarz z dedykacją i podpisem własnym.

29.IX. Na odpuście św. Michała w Nieświeżu, po udzieleniu kilkuset osobom bierzmowania, zostałem otoczony licznym tłumem wiernych w drodze powrotnej do plebani. Ludzie ci pochodzili z sąsiedniej parafii. Najśmielsi z nich pochodzili z Mira… Tytułują księdza biskupie… odpowiadam, że jestem zwykłym kapłanem. A dlaczego bierzmował? Wyjaśniam, że w tych warunkach obecnych, kiedy nie ma ks. Biskupa za pozwoleniem z góry, mogę bierzmować jako kapłan zwykły. Nie są przekonani. Nie wierzą. Ogólny szmer zdziwienia… Proszę dać nam księdza do Mira. I chwalą: – kościół murowany, historyczny zamek, duże beneficjum parafialne, zamożni gospodarze… Proszę nam dać jednego z tych księży. Obok znajdowało się kilku. Odpowiadam, że ci księża mają swoje parafie. A u nas nie ma żadnego. Nalegają w dalszym ciągu. Niepokoją się głośno – Ich parafie nie są tak ważne, jak nasza…Ogólny śmiech i żal jednocześnie. Zapytuję z umiarkowanym spokojem.. Gdzie wasz ksiądz proboszcz? Odpowiadają dumnie. I u nas był ksiądz dziekan. Dlaczego żeście nie prosili żeby pozostał z wami? Odpowiadają chórem. – Nie zechciał. Wyrażam żal z warunków, jakie zaistniały nie tylko w Mirze, lecz i w wielu innych parafiach i konkluduje: – W każdej duchowej potrzebie udawajcie się do najbliższych kapłanów i módlcie się do wszechmogącego Boga, żeby wam wszystkim posłał pasterzy…Trwajmy we wzajemnej miłości. Odeszli ze smutkiem…

Przez cały miesiąc październik po siedmiu latach odprawiało się nabożeństwo Różańcowe z wystawieniem Najświętszego Sakramentu. Komunię św. przyjmowali ci, którzy nie byli na Mszy Św. rano. Lud modlił się pobożnie błogosławiąc Boga przez Maryję za otrzymywane łaski.

W miesiącu listopadzie codzienny różaniec wieczorny był ofiarowywany za dusze zmarłych. 18-go listopada jeździłem do Peliszcza na rocznicę poświęcenia kościoła, gdzie też udzieliłem sakramentu bierzmowania licznym wiernym.

Spełniałem obowiązek kapłański nawiedzenia Najświętszego Sakramentu codziennie, zachęcałem też wiernych. W ten sposób powstał zwyczaj spotkań pasterza z „owcami” na modlitwie. Po różańcu, albo przed dziękowali zebrani za przebyty dzień, czynili rachunek sumienia i zależnie od czasu czytali Pismo Św., śpiewali pieśni religijne stare i nowe (nieznane). Czytali żywoty świętych przypadających w danym dniu, lub pobożne, krótkie opowiadania religijne (utwory).

Na krótko przed świętami Bożego Narodzenia wezwano nagle księdza Rogowskiego z Baranowicz do Mińska do urzędu państwowego i skierowano go na zastępstwo ks. Proboszcza do kościoła w Moskwie. Było to uważane za wyróżnienie (lepiej jednak byłoby, gdyby to było czynione przez władzę duchowną. Trzeba było z tym się zgodzić i przyjąć ten fakt ze spokojem). Nie mogłem zostawić wiernych w Baranowiczach i związanych z tym kościołem wiernych z dalekich okolic pozbawionych opieki duchownej, dojeżdżałem więc tam codziennie, a nawet z konieczności pozostawałem tam na noc. Właściwie byłem tam, gdzie wymagała tego potrzeba. W niektóre niedziele odprawiałem Msze Św. w Niedźwiedzicy, Baranowiczach, Nowej Myszy i Lachowiczach.

Ks. Rogowski według zapewnień pełnomocnika rządowego miął pozostawać w Moskwie dwa tygodnie. Pobyt jego tam się przedłużał. Do Baranowicz więc, choć niezupełnie zdrów dojeżdżał w miarę koniecznej potrzeby ks. Andrzej Zgryza ze Stołowicz, a potem ks. Szaplewicz Stanisław z Makiejowszczyzny. Nastąpiło to już w roku 1957.

Jeszcze przed Nowym Rokiem rozpocząłem kolędowanie. Jest to dawny chwalebny zwyczaj. Ks. Proboszcz odwiedza rodziny katolickie (i niekatolickie, na ich prośbę), dowiaduje się o stanie nie tyle liczbowym, co moralnym. A w ogóle zwykła wizyta nie zapowiedziana przynosi błogosławione skutki, tym bardziej ta uroczysta, w szatach liturgicznych, z poświęceniem domu i całej rodziny odświętnie ubranej, oczekującej kapłana z niecierpliwością, pobożnością. Do bliższych domów i miejscowości chodziłem pieszo. Do dalszych zaś jechałem zwykłym wozem, zaprzężonym w konia. Wracałem zawsze późnym wieczorem. Wypadło mi nawet parę razy nocować. Żal mi było ludzi, którzy cały dzień mnie oczekiwali. I tak w dalekim Sukaczu dopiero o godz. 4-ej w nocy udałem się na krótki spoczynek. O szóstej już odprawiłem Mszę św. udzieliłem naturalnie po spowiedzi Komunii św. i wracałem do domu.

W marcu przyjechał do mnie brat Karol w odwiedziny. Był to miły, upragniony gość, oczekiwany od 16 lat… Cóż – kapłan pozostawia rodzinę i idzie, dokąd go Bóg prowadzi, różnymi drogami do różnych ludzi, aby niósł im Chrystusa, radość i zbawienie.

19 – 21 marca trwały w kościele niedźwiedzickim rekolekcje i spowiedź wielkanocna. Przybyło kilku księży. Do spowiedzi przystąpiło 2500 wiernych. W dniach 6 – 13 kwietnia głosiłem kazania wielkopostne i pomagałem księżom w Derewnie i Rubieżewiczach słuchać spowiedzi wiernych. Moja obecność i praca przyczyniła się do zwiększenia frekwencji na tych ćwiczeniach. Co zresztą zwykle bywa kiedy się zjawi obcy kapłan.

Zgodnie z zarządzeniem Stolicy Apostolskiej w ostatnie trzy dni Wielkiego Tygodnia nabożeństwa były odprawiane w godzinach popołudniowych. Frekwencja w kościele niedźwieckim była wyższa niż lat poprzednich.

1 maja, w uroczystość św. Józefa Robotnika celebrowałem Sumę w asyście kilku księży w Rubieżewiczach (odpust parafialny). Spowiedź odbywała się w przeddzień oraz z rana tegoż dnia. Do Sakramentu Bierzmowania przystąpiło 1400 osób. W miesiącu maju i czerwcu podobnie jak dawniej i w Niedźwiedzicy codziennie odprawiały się nabożeństwa na cześć Najśw. Maryi Panny i Najśw. Serca Jezusowego. Kiedy zachodziła konieczność nieść pomoc kapłanom innych parafii nikomu nie odmawiałem. Udawałem się na miejsce i poza inną funkcją religijną udzielałem sakramentu Bierzmowania.

Taka potrzeba zaszła również w dalekiej Iszkołdzi, dokąd pośpieszyłem już w przeddzień. Nie znając dokładnie drogi, wysiadłem za wcześnie z autobusu i rozminąłem się z furmanką konną. Całych osiem kilometrów szedłem pieszo. Zwykłem był odbywać podobne podróże, więc się nie skarżyłem. Na drugi dzień w uroczystość Trójcy Przenajświętszej po Sumie udzieliłem kilkuset osobom sakramentu Bierzmowania.

W życiu wewnętrzno-moralnym, religijnym są wydarzenia, o których zawsze się pamięta, jak urodzenie, pierwsza spowiedź, Komunia św., bierzmowanie, ślub czy święcenia kapłańskie. Podobnie w dziejach kościoła, w tym wypadku we wschodniej części diecezji pińskiej – druga połowa roku 1956 i pierwsza 1957. Błogosławiony to okres czasu, w którym tysiące osób w sakramencie Bierzmowania otrzymało dary Ducha Świętego, stało się rycerzami mężnymi wyznawania prawdziwej wiary w życiu codziennym…. Tego szczęścia doznali parafianie tych ośrodków, w których przebywali ich duszpasterze, lub do których dojeżdżali, jak również gorliwsi wierni z innych parafii., pozbawionych świątyń, bądź pasterzy.

Zgodnie z pobieżnym opisem w niniejszej kronice bierzmowałem osobiście w większości kościołów, w niektórych delegowani przeze mnie księża, jak w Baranowiczach, Łabiszynie i w Stołowiczach. Do Derewny i Pińska „nie doszło”.

W miesiącach sierpniu i wrześniu 1957 roku remontowano zewnętrzną stronę kościoła w Niedźwiedzicy. Poprawiano w wielu miejsca, szczególnie na gzymsach i łatano blachą ocynkowaną pokrycie wieży. Roboty było dużo, nie zawsze i nie wszędzie bezpiecznie. Konieczny był również dogląd. Autorytatywnie mógłem to uczynić tylko jako gospodarz. I rzeczywiście docierałem po rusztowaniu na najwyższy szczyt. Dzięki Bogu obeszło się bez szkody fizycznej, bez obrazy cielesnej.

Przykra i smutna, częściowo zgubna sytuacja wytworzyła się w Baranowiczach. Ks. St. Rogowski wyjechał do Moskwy na dwa tygodnie. Mijały miesiące i nie wracał. Przyjeżdżał (wpadał), jakby po ogień do plebani, do kościoła i zaraz znikał. Uważał się jednak za proboszcza… Stanowisko to niewłaściwe. Potrzeb wiele, różnego rodzaju, nie załatwionych. Stąd wrzenie wśród parafian. Katolicy zaczęli zwracać się do cerkwi. Jedynym wyjściem była nominacja stałego, nowego proboszcza… Władze cywilne odmawiają. Nie chcą się zgodzić, powołują się na to, że parafia zajęta… Proboszczem figuruje ks. Rogowski. Ludzie od siebie z niezadowoleniem wołają – Tylko figuruje, lecz go nie ma. Wreszcie pełnomocnik się zgodził i ze swej strony zezwolił na pełnienie obowiązków proboszcza ks. Szeplewiczowi Stanisławowi. Stąd otwarte niezadowolenie ze strony ks. Rogowskiego po powrocie z Moskwy i jego nietakt w publicznym wystąpieniu ze skargą w kościele podczas nabożeństwa. Wszystko dzięki pomocy Bożej dało się ułagodzić i naprawić stosunki sąsiedzkie…

W lipcu tegoż roku zostałem wezwany do Mińska, gdzie pełnomocnik rządowy do spraw religii zabronił stanowczo udzielać sakramentu bierzmowania, odwiedzać rodziny katolickie podczas kolędowania, przewodniczyć podczas konduktu pogrzebowego z domu do kościoła i z kościoła na cmentarz. Wystarczy wam, tak się wyraził, zachować obrzęd ten w kościele i na cmentarzu. Te zarządzenia wynikają z możliwych niebezpieczeństw i przeszkód, jakie mogą powstać na ulicy… Na opozycję moją, że te obrzędy wszystkie należą do praktyk religijnych, zachowywanych na całym świecie i potrzeb duchownych wiernych, pełnomocnik odpowiedział, że porządek ten został postanowiony przez władze rządowe dla dobra ogółu ludności i zmienionym być nie może, za naruszenie tych przepisów będziecie karane (grożą kary). W kościele wewnątrz możecie się modlić ile chcecie… Wobec tego rodzaju przemocy nie było rady. Księża więc zależnie od warunków miejscowych postępowali tak jak im roztropna gorliwość podyktowała… Nie obeszło się bez uiszczenia kar, napominań, przestróg, ze strony władzy cywilnej. Duchowieństwo zwłaszcza katolickie jest inwigilowane (rzec można najściślej), a jego działalność religijna mocno ograniczana…

Rok 1958. Ks. Wacław Jaziewicz trafił do więzienia po raz drugi, a stamtąd, jako element niepożądany odesłany do Polski Ludowej. Do Derewny przybył, raczej przysłany przez władze cywilne ks. Antoni Szubzda z okolic Bracławia, gdzie przez lat kilka ukrywał się na wsi z obawy przed aresztowaniem, chociaż nie popełnił żadnych nadużyć, lub tym bardziej zbrodni. Naturalnie został przyjęty przez braci kapłanów z otwartymi rękami.

9-go października o godz. 4-ej umarł papież Pius XII, wielki uczony, skupiony, święty…

28-go października na ostatnim jedenastym glosowaniu konklawe został wybrany ks. Kardynał Giuzeppe Roncalli, patriarcha wenecki. … Znajdowałem się w tym samym kolegium rzymskim i odbywałem studia w Seminario Romano Laggiore na Lateranie, jak również spędzałem wakacje letnie w willi Raccantica, gdzie nowowybrany papież Jan XIII, tylko 25 lat wcześniej. Rektorem ich obu był ks. Domenico Spolverini, późniejszy arcybiskup. Nic dziwnego, wychował długi szereg gorliwych kapłanów na różnych szczeblach hierarchii kościelnej.

Rok 1959. Dowiadujemy się, że ks. Józef Horodyński wyjechał do Polski Ludowej z więzienia, dokąd został wzięty rok wcześniej z Kobrynia. W tym też roku dobrowolnie opuścił diecezję ks. Albert Bakinowski, dawny proboszcz w Szereszewie, który po zwolnieniu z więzienia w 1956 roku nie wrócił do swej dawnej parafii, lecz osiadł w Peliszczu jako proboszcz. Obowiązki kapłańskie spełniał. Narzekał dość często na stan zdrowia, lecz się nie leczył. Smutny, przygnębiony, sądził, że używanie tytoniu wyprowadzi go z tego marazmu. Niestety prawdopodobnie przyczyniło się do utraty równowagi ducha. I jakby bezwiednie, czyli nie zastanawiając dłużej. Nie zdając sobie sprawy jak fałszywy popełnia krok zwrócił się do władz sowieckich o pozwolenie na przesiedlenie się do Polski. Naturalnie otrzymał je bez trudności i wyjechał. A szkoda. Ponieważ jako autochton (urodził się w Zamościu w okolicach Słucka), znał doskonale psychikę miejscowej ludności, jej zwyczaje, zapatrywania…, mógł więc łatwiej znaleźć sposób bycia i działania dla jej dobra duchowego.

21 stycznia 1959 roku papież Jan XIII ogłosił zwołanie soboru powszechnego. Rozpoczęto do jego urzeczywistnienia przygotowania. Dużo o tym rzadkim wydarzeniu w prasie katolickiej i w ogłoszeniach radiowych.

Wiosną umarł ks. prałat Henryk Humnicki na Bielszczyźnie, w zachodniej części diecezji pińskiej.

20-go stycznia 1960 roku rocznica mojego aresztowania. W tym dniu na podziękowanie Panu Bogu za zdrowie, przetrwanie w tym stanie ciężkiej niewoli, jak również za duszpasterstwo nad podobnymi mi więźniami i za wcześniejsze zwolnienie i pracę w parafii odprawiłem mszę św. Ponowiłem ponadto zobowiązanie powstrzymania się od pokarmów i potraw mięsnych w środy, piątki i soboty…

15-go maja 1962 roku zmarł w Derewnie ks. Stanisław Miłkowski, kanonik katedralny wileński, w 79 roku życia, światły, dzielny ofiarny kapłan. Pogrzeb miał bardzo skromny. Brało w nim udział tylko czterech kapłanów. Ograniczenia tego dokonały władze cywilne rejonu, nie podając powodu. Zmarły bogobojny świątobliwy kapłan Chrystusowy spoczął na miejscowym cmentarzu grzebalnym. Na grób przy kościele nie pozwolono. Proboszczem w Derewnie został ks. Antoni Szubzda, również światły i dzielny kapłan.

W miesiącu lipcu opuścił te tereny ks. Aleksy Wujek proboszcz z Leśnej koło Barabowicz. Wyjechał dobrowolnie. Na perswazje ks. czasowego administratora i usilną jego prośbę, że pozostawia licznych wiernych bez opieki duchowej, odpowiadał, iż musi być posłuszny swoim zakonnym przełożonym. Parafia została bez kapłana.

11 października 1962 roku w dniu Macierzyństwa N. Maryi Panny (pod opieką Maryi) papież Jan XIII otworzył w Rzymie Sobór Watykański II z udziałem 2500 księży biskupów z całego świata, oraz kilkudziesięciu obserwatorów zrzeszeń innych chrześcijan.

Rok 1963. 3-go czerwca zasnął w Panu papież Jan XIII, proboszcz całego świata – nieodżałowany, opłakiwany przez wszystkich. Jego następcą na Stolicy Piotrowej został w 21-ym czerwca Jan Montini, kardynał, arcybiskup Mediolanu i przybrał imię Pawła VI. On też kontynuuje dzieło odnowienia Kościoła i świata w duchu swego wielkiego poprzednika.

Do Derewny przybył ks. Lucjan Chmieliwiec do pomocy ks. Antoniemu Szubzda. 18-go grudnia umarł ks. Andrzej Zgryza w Stołowicach po 10-letniej chorobie – tarczycy – w wieku lat 57-miu. Nowa wielka strata dla diecezji, tym bardziej, że nie ma następcy. Parafianie stołowiccy zwrócili się z prośbą o objęcie parafii do ks. Stanisława Szeplewicza z pobliskiej Makiejowszczyzny, który początkowo się zgodził. Potem jednak się rozmyślił i odmówił, tłumacząc się słabym zdrowiem. Właściwa racja mogła być inna. Dojeżdża do nich ograniczoną ilość razy na rok ks. Jerzy Rosiak z Połoneczki. Zwłoki śp. Ks. Zgryzy spoczęły na cmentarzu miejscowym.

27-my września 1964 r. rocznica moich święceń kapłańskich. Niedziela. 33 lata temu również była niedziela. Miejscem święceń było miasto Pińsk. Kościołem zaś katedra. A dzisiaj kościół parafialny w Niedźwiedzicy. Odprawiłem dwie Msze św., jedną za parafian, drugą na podziękowanie Bogu, Twórcy wszelkiego dobra, za wszystkie łaski i dobrodziejstwa: za życie, wiarę, kapłaństwo…za rodziców, nauczycieli, ks. biskupów, dobrodziejów… w zakrystii kościelnej parafianie złożyli mi życzenia: – długich lat życia z nimi, w szczęściu zdrowiu i wszelkiej pomyślności… Po powrocie z kościoła mała niespodzianka, znalazłem w swoim pokoiku kanapkę, – dar od parafian.

28-my września. Dzień moich imienin. Na Mszy św. kilkanaście osób do spowiedzi i Komunii św. W domu nastrój świąteczny. Na obiad przybyli bracia kapłani. Było ich dziewięciu. Tematem rozmów po przywitaniu sprawy codzienne: – trudności religijne, kazusy dogmatyczne, moralne, prawne… Po obiedzie, goście się rozjechali. Zostałem sam. Przypomniałem dom rodzinny, zmarłych rodziców, za których westchnąłem do Boga, mówiąc, wieczny odpoczynek racz im dać, Panie…, rodzeństwo. Szczególnie najstarszy brat Piotr stanął przede mną jak żywy – zmartwiony, smutny… Odmówiłem w ich intencji – Zdrowaś Maryjo…Zagłębiłem się w czytaniu Pisma św. Potem odmówiłem brewiarz i udałem się na półgodzinny spacer. Przechadzka choć krótka po wrażeniach dnia jest wskazana. Ona odświeża myśl, podnosi ducha, dodaje energii, bodźca do pracy i czynnego życia (zgodnie z zaleceniem psychologii).

O zmroku udałem się do kościoła na adorację Najśw. Sakramentu, odmówienie różańca i pacierzy wieczornych (zgodnie z codziennym zwyczajem z udziałem wiernych).

Fragment wspomnień ks. Wacława Piątkowskiego

Udostępnij na: