Słonecznym lipcowym dniem dojechaliśmy do Naczy Bryndzowskiej, dawnego majątku ziemskiego, położonej nad rzeką Naczą 12 km na wschód od Lachowicz. Niewielka rzeka Nacza bierze swój początek na rozległych polach między Lachowiczami a Kleckiem, która, po przebyciu drogi ledwie 20 kilometrów, wpada do rzeki Łań w górnych strumieniach poleskich bagien. Tu 13 lipca 1866 roku urodził się Napoleon Czarnocki, wybitny lekarz, tłumacz, publicysta, działacz społeczny. – Wspaniały człowiek, któremu współcześni wiele zawdzięczali. Nauki gimnazjalne czerpał w Słucku. Po maturze wstąpił na wydział lekarski uniwersytetu w Moskwie. W prasie publikował artykuły na tematy medyczne i społęczne. Tłumaczył utwory literatury pięknej na język polski, m.in przetłumaczył utwory Antona Czechowa.
Zanim rozpoczął zawód lekarza, Napoleon Czarnocki, jako sympatyk polskiego ruchu niepodległościowego, kierowanego przez Józefa Piłsudskiego, wyświadczył poważną przysługę dla pierwszej drukarni „Robotnika”. Jak to się stało niech posłużą własne słowa dr. Czarnockiego, skreślone w księdze pamiątkowej P.P.S. …”kiedy mieliśmy z żoną – pisze Czarnocki – wyjechać do rodzinnego majątku Nacz, a potem na praktykę gdzieś w swoich stronach, Sulkiewicz zawiadamia mnie, że ma mi do powiedzenia tajemnicę PPS-ową i ma zażądać związaną z nią pomocy. Odpowiedziałem, że się zgadzam, pod warunkiem, że i żona moja musi być wtajemniczona. S. warunek przyjął. Dowiedziałem się więc, że kolega mój słucki, Paniewski, który miał być księdzem, lecz zrezygnował dla braku możności pogodzenia tego stanowiska w czasach obecnych z odpowiednim dla niego powołaniem, a tylko ukończył w Moskwie farmację, założył z polecenia P.P.S. w miasteczku Lipniszki aptekę, dla dania możliwie spokojnego przytułku drukarni Robotnika i jej redaktorowi Piłsudskiemu. Prócz redaktora był jeszcze Zecer, warszawiak. Według słów Sulkiewicza, lekkomyślny warszawiak skazany na śmiertelne nudy w drukarni-aptece, zbałamucił niezbyt młodą i dość szpetną kucharkę aptekarza, obiecując się z nią ożenić. Po niewczasie chciał się z tej obietnicy wycofać. Oblubienica zaczęła się domyślać, że tu tkwi jakaś tajemnica, że ma oblubieńca przez nią ręku i zaczęła się z lekka odgrażać. Trzeba było więc sprawę likwidować, póki czas. Pani Parniewska niezwłocznie powiozła służącą do Częstochowy do spowiedzi, a w tym czasie Michał Sulkiewicz z Napoleonem Czarnockim przystąpili do likwidacji drukarni „Robotnika”.
Dwa duże kosze, w których starannie spakowano maszynę drukarską i czcionki, zdane zostały w nocy jako bagaż do stacji kolejowej Pogorzelce (na odcinku Baranowicze-Stołpce), skąd Napoleon Czarnocki zabrał je jako bagaż osobisty do swego rodzinnego gniazda – Naczy, a później przewiózł na pierwszy etap swojej praktyki lekarskiej do Mira. W Mirze dr. Czarnocki przechowywał drukarnię przez kilka miesięcy, zanim ją nie zabrał do Wilna były Prezydent Stanisław Wojciechowski.
Praktykował w Mirze. Podczas swojej pracy lekarskiej przekonywał się w potrzebie kuracji sanatoryjnej, niedostępnej dla niezamożnych pacjentów, żyjących w złych warunkach higienicznych. Nosił się z zamiarem stworzenia dla nich uzdrowiska. Na jednym ze Zjazdów lekarskich Czarnocki występuje ze śmiałym projektem leczenia sanatoryjnego dla niezamożnych pacjentów. Uzyskuje uznanie i czynne poparcie ze strony lekarzy. Znaleziono środki i wspólników do realizacji projektu, ale przeszkodziła wojna rosyjsko-japońska. Doktor Czarnocki został powołany do wojska. Po wojnie w roku 1908 r. doktor wyjeżdża do Kanady z myślą o stworzenie tam ”sanatorium społecznego” dla ludzi ideowych, żyjących w anormalnych warunkach w kraju, którzy nadwerężyli swoje zdrowie. W Kanadzie kupuje duży szmat ziemi, na której pracuje jako zwykły farmer, przy uprawie ziół leczniczych. Doznaje jednak osobistego zawodu materialnego, wraca do kraju przed samym wybuchem I wojny światowej. I znowu zostaje powołany do wojska. Po zwycięstwie marszałka Piłsudskiego zostaje starszym referentem sanitarnym Zarządu Ziem Wschodnich w Wilnie. Po zakończeniu wojny doktor Czarnocki zajmuje się medycyną społeczną i lecznictwem naturalnym w rodzinnym majątku, a później znowu w w Wilnie, na Wołyniu i w Lidzie. Zmarł w Lebiodce w 1937 r., szlachetny i zasłużony człowiek, lekarz i społecznik. Napoleon bardzo sympatyzował z białoruskim ruchem narodowym, osobiście dokonał kilku tłumaczeń dzieł rosyjskich pisarzy na język białoruski, pisał artykuły do gazet „Nasza Niwa” i „Wolna Białoruś”, a nawet stał się jednym z autorów jednego z pierwszych dzieł literackich wydrukowanych w języku białoruskim „Wujek Anton, czyli rozmowa o wszystkim, co boli, a dlaczego boli – nie wiemy”. W swoich artykułach i pismach Napoleon Czarnocki starał się zachęcić czytelnika do walki z rosyjską autokracją i niesprawiedliwością społeczną. W trosce o tę walkę chętnie nawiązywał kontakty z podobnie myślącymi ludźmi każdej narodowości – zarówno polskiej, białoruskiej, jak i rosyjskiej.
Dwór w Naczy Brzyndzowskiej, w której się urodził i spędził dziecięce lata, do którego zawsze wracał, powstał w czasach panowania księcia Witolda. Teren ten należał wówczas do jego koniuszego Jana Niemiry, który na przełomie XIV i XV wieku był magnatem, co było powodem zazdrości nawet u późniejszych Radziwiłłów i Sapiehów! Jego posiadłości na początku XV wieku rozciągały się na Litwie od Prypeci do Niemna. A centrum rodowym Jana Niemiry było dość odległe zarówno od Nieświeża, jak i od Naczy miasteczko Wsielub na północ od Nowogródka. Jan Nemira był nie tylko koniuszym, ale także dyplomatą, który brał udział w delegacjach ambasadorskich w Zakonie Krzyżackim i Nowogrodzie Wielkim, uczestniczył w zawarciu unii horodelskiej z Królestwem Polskim, po której otrzymał dla siebie i swoich potomków starożytny herb „Jastrzębiec”. W ten sposób Nemira cieszył się przychylnością wielkiego księcia i za swoją wierną służbę zgromadził dużą liczbę posiadłości ziemskich, które podzielił między czterech synów. Majątek Naczy przypadł najmłodszemu synowi Fiodorowi, który, podobnie jak jego bracia i potomkowie, nosił już nazwisko na cześć ojca – Niemirowicz.
Od Fiodora Niemirowicza Nacza trafiła w posag jego córki Anny, która wyszła za mąż za szlachcica Bartosza Taborowicza. Bartosz był bardzo wpływowym człowiekiem swoich czasów w Wielkim Księstwie Litewskim. Pełnił funkcję marszałka hospodarskiego i należał do najbliższej świty wielkiego księcia Aleksandra. Jego brat Wojciech był wileńskim arcybiskupem katolickim. Nawiasem mówiąc, imiona Wojciecha i Bartosza Taborowiczów są pod przywilejem, którym w 1499 roku nadano prawo magdeburskie miastu Mińsk. Można również zauważyć, że właściciel dworu w Naczy był opiekunem małego Jerzego Ilinicza, przyszłego założyciela Zamku w Mirze.
Jerzy Ilinicz stał się faktycznie przybranym synem Bartosza i Anny Taborowiczów, tak jak nie mieli swoich dzieci. Po śmierci Bartosza, część jego posiadłości przeszła na Ilinicza, a druga część, wraz z dworem Nacza, przeszła do Skarbca Koronnego, uzupełniając fundusz ziem, którymi książę mógł nagrodzić szlachciców za służbę w województwie nowogródzkim. Taki moment nastąpił w 1566 roku, kiedy to na Nowogródczyźnie ustanowiono stanowisko wojskiego. Przebywający na tym stanowisku miał pilnować porządku i bezpieczeństwa majątków podczas wyjazdu ich panów na wojnę. Sam został zwolniony z obowiązku wojskowego. Pierwszym wojskim województwa nowogródzkiego był szlachcic Aleksander Bryndza, któremu jako zachętę służbową oddano dwór Nacza. Niektóre opowiadania o Naczy wspominają, że w drugiej połowie XVI wieku należała do przedstawicieli rodu Podarewskich. Ale najprawdopodobniej tak nie jest, ponieważ wzmianka o Podarewskich jako właścicielach Naczy odnosi się dokładnie do tego samego czasu, kiedy była własnością Bryndzy. Podarewscy posiadali jakąś inną Naczę i najprawdopodobniej wioskę, która znajduje się w pobliżu ujścia rzeki o tej samej nazwie, w przeciwieństwie do naszej Naczy, która znajduje się u jej źródeł.
Właścicielami Naczy było co najmniej kilka pokoleń Bryndzów – Aleksander i jego syn Dawid, – którzy obaj byli wojskami nowogródzkimi. Od tego czasu Nacza miała nazwę, która wyróżniała ją z szeregu dworów i wiosek o tej samej nazwie – Nacza Bryndzowska. Ta nazwa przetrwała do XX wieku, kiedy Bryndzowie już dawno przestali być właścicielami Naczy. Co więcej, nazwa dworu na terenach lachowickich na zawsze weszła do nazwiska rodu Bryndzów, którego potomkowie żyją do dziś! Już w XVIII wieku przedstawiciele rodu znajdują się na stronach dokumentów wyłącznie pod nazwiskiem Bryndza-Nacki, mimo że nie posiadali już tego dworu. Nawiasem mówiąc, po tym, jak Aleksander i Dawid Bryndzy byli na stanowisku nowogródzkiego wojskiego, przedstawiciele tego rodu nie pojawiali się już na służbie w Rzeczypospolitej Obojga Narodów aż do początku XX wieku, kiedy Ludwik Bryndza-Nacki został deputowanym Dumy Państwowej Rosji. Pod koniec XVIII wieku posiadłość Nacza pojawia się na arenie historycznej już jako własność najznakomitszego rodu książąt Massalskich. Istnieją informacje, że trafiła do nich z rąk zakonu jezuitów. W 1773 roku został zniesiony przez sam kościół katolicki, a jego majątek został przekazany władzom świeckim. Jednym z tych, którzy zajmowali się podziałem dawnego majątku jezuickiego, był biskup wileński Ignacy Massalski, który przeszedł do historii jako człowiek, delikatnie mówiąc, nie stroniący od korupcji. Można przypuszczać, że mógł pomóc swoim dalekim krewnym z jednego domu książęcego w nabyciu tego dobrego majątku w województwie nowogródzkim.
Właściwie właścicielem Naczy w drugiej połowie XVIII wieku został pułkownik wojska WKL Tomasz Massalski, a po jego śmierci w 1791 roku majątek odziedziczył jego syn major kawalerii Onufry Massalski. Niedaleko, w okolicach Nieświeża, Onufry poznał swoją żonę Katarzynę z rodu Korbutów, która mieszkała w posiadłości Rudawka. W 1799 roku urodził się im syn Edward, który w przyszłości stał się znanym pisarzem i publicystą. Swoją pierwszą naukę Edward otrzymał od nauczycieli domowych w ojcowskim dworku w Naczy. A nauka, trzeba przyznać, nie była łatwa. – Już w wieku 4 lat Edward uczył się łaciny, arytmetyki i języka niemieckiego, a w wieku 6 lat dodano do tego także geografię i język francuski. Aby uczyć Edwarda tych przedmiotów, do posiadłości w Naczy przyjeżdżało jednocześnie trzech różnych nauczycieli.
Oto słodki i malowniczy opis szlacheckiej Naczy z dzieciństwa, który Edward Massalski sporządził w przyszłości. – „Okolica Naczy była miejscem wesołym z licznymi sąsiadami; ludzie w większości myśleli w nowy sposób, ale żyli według starych świeckich zwyczajów, skromnie, bez luksusu, bez mebli tapicerowanych: ławki, proste stoły, krzesła do pracy domowej, a kuchnia prosta, choć hojna. Litwa wyróżnia się tą hojnością. Znam teraz wszystkie dawne prowincje Rzeczypospolitej i mogę zaświadczyć, że nigdzie nie ma takiej różnorodności potraw, nigdzie tak smacznie, choć prosto, nie częstuje się. To niewyczerpana różnorodność potraw mlecznych, wędzonych, dziczyzny, cudownych owoców, wielu ryb; tylko na Litwie gospodynie dbały o zapasy. Spiżarnie są niewyczerpane. Spotkania sąsiadów zdarzały się wtedy bardzo często; to imieniny, to chrzciny, to dożynki, to z jakiegokolwiek innego powodu odbywały się zjazdy całych rodzin i często trwały w jednym domu przez kilka dni, ale nigdzie do końca nie opróżniano spiżarni. Zima od Bożego Narodzenia do postu to niemal nieprzerwana zabawa: cały tłum przebranych ludzi z muzykami objada dwór, tańczy, bawi się, śpi w nocy, a po zabawie w jednym domu, zabiera właścicieli – i dalej do drugiego”.
W 1806 roku Onufry Massalski przeprowadził się z rodziną z Naczy do stolicy – Wilna. Swój majątek w tym czasie wydzierżawił szlachcicom z powiatu słuckiego Okołowom. Nieco później Massalski chciał kupić sobie nową posiadłość w ujeździe ihumeńskim i aby zdobyć na to środki dał w zastaw Naczę witebskiemu podstolijemu Franciszkowi Ksaweremu Czarnockiemu, który miał posiadłość Lecieszyna niedaleko od Klecka. Po kilku latach Massalski zamierzał wykupić Naczę od Czarnieckiego z powrotem, ale okoliczności złożyły się w taki sposób, że ten ostatni ostatecznie wykupił dwór w całości na swoją własność. A od około 1810 roku Nacza ma nową, niezwykłą stronę swojej historii.
Ród Czarnockich herbu Lis pochodził z litewskiego Podlasia, gdzie do dziś znajduje się wieś Czarnoty. W XVII wieku przedstawiciele tego rodu zajmowali szereg stanowisk służbowych w podlaskich miejscowościach Drohiczyn i Mielnik, które stały nad brzegiem Bugu. W 1704 roku Jan Czarnocki, nazywany „Mniszek”, nabył kilka małych posiadłości w pobliżu miejscowości Igumen. Jego potomkowie zaczęli mieszkać i pracować zarówno na Litwie, jak i w rosyjskich obszarach Wielkiego Księstwa Litewskiego, kupując tutaj nowe posiadłości. Pod koniec XVIII wieku prawnuk Jana podstoli witebski Franciszek Ksawery Czarnocki nabył kilka majątków i folwarków między Tymkowiczami a Kleckiem. A na początku XIX wieku, jak już wspomniano, przyłączył do tych posiadłości ziemie posiadłości książąt Massalskich. Franciszek Czarnocki miał już wtedy około 60 lat i miał dwóch dorosłych synów. Rozszerzając swoje posiadłości, dbał m.in. o to, by stanowić dla nich wiarygodną podstawę do rozwoju swego rodu. Tak też się i stało – od dwóch synów Franciszka, Karola i Michała, w majątkach pod Kleckiem rozwinęły się dwie gałęzie rodu. Starszy Karol Czarnocki mieszkał w dworku Lecieszyn, a młodszy Michał z żoną Wiktorią z rodziny Mierzejewskich został gospodarzem w Naczy.
Do 1815 roku w Naczy pojawia się kamienny prostokątny dom w stylu klasycyzmu na 18 pokoi z centralnym portykiem z sześcioma kolumnami porządku doryckiego. Oczywiście do tego samego czasu należy budowa dwupiętrowej ceglanej oficyny dla pracowników posiadłości, która swoimi rozmiarami prawie przewyższała dworek. Spadkobiercą Michała Czarnieckiego w Naczy został jego syn Kazimierz, który został kapitanem wojsk inżynieryjnych, a następnie jego wnuk, również Michał. Michał Czarnocki był drugim najstarszym synem Kazimierza. Starszy syn Stanisław zamiast głównego majątku zadowolił się wypisanym mu w spadku folwarkiem Burakowce, który znajdował się bardzo blisko na północ od Naczy. Trzeci syn Kazimierza, Napoleon swoją część spadku, którą otrzymał po śmierci ojca, wydał na rozpoczęcie działalności na emigracji za oceanem, w Kanadzie.
Nie tylko Napoleon, ale także sam Kazimierz Czarnocki aktywnie interesował się kulturą ludową. W latach 80-tych XIX wieku przyjmował w Naczy Michała Fedorowskiego, autora jednej z największych fundamentalnych prac na temat białoruskiej etnografii „Lud białoruski na Rusi Litowskiej”. Materiał etnograficzny z pieśni ludowych, opisów życia codziennego, bajek, przysłów i wielu innych z okolic Naczy stanowił znaczną część tego zbioru. Z czasów Kazimierza Czarnockiego z połowy XIX wieku w parku dworskim Naczy pozostało kilka pamiątkowych głazów. Jeden z nich jest dziś całkowicie wrośnięty w stare lipy, które kiedyś posadzono obok niego, a na drugim można przeczytać tajemnicze pismo i datę – 22 maja 1869 roku. Litery na pomniku podobne są do niektórych inicjałów. Istnieje wersja, że w ten sposób Kazimierz Czarnocki uhonorował pamięć przyjaciół, którzy zginęli w powstaniu 1863 roku. Jednak nie mniej prawdopodobne jest to, że nikt tak naprawdę nie zginął, a na kamieniu wyryte są nazwiska tych, którzy byli obecni przy jego ustawieniu w określonym dniu. Tak czy inaczej, nie ma tam inicjałów samego Kazimierza Czarnockiego.
Legendy miejscowych krajoznawców wiążą z powstaniem 1863 roku nawet jedną z polan parku w Naczy, gdzie posadzono 12 modrzewi, które rzekomo są również na pamięć poległych powstańców. Ale w rzeczywistości 12 modrzewi i jeszcze jeden w centrum miały stanowić tylko rodzaj parkowego zegara słonecznego.
Tymczasem, takie legendy w Naczy mają pewne podstawy. Brat Kazimierza Czarnockiego Wiktor, również mieszkający w posiadłości, wziął czynny udział w powstaniu. Został schwytany przez rosyjskie wojsko w pierwszej bitwie jego oddziału na terytorium ujezdu słuckiego, ale nie wyrzekł się swoich przekonań nawet na procesie. Wiktor Czarnocki został skazany na 10 lat więzienia, a następnie przez kolejne 5 lat mieszkał pod nadzorem policji. Do rodzinnej Naczy mógł wrócić dopiero w 1879 roku. Kazimierz Czarnocki prawdopodobnie wcale nie brał udziału w powstaniu, gdyż już w 1865 roku nabył dla swojej rodziny nowy duży majątek, na co raczej nie pozwoliłyby władze rosyjskie powstańcowi. Ta nowa posiadłość znajdowała się bardzo blisko od Mińska i nazywała się Piotrowszczyzna. I to jest dokładnie tam, gdzie dziś w samym Mińsku znajduje się stacja metra o tej samej nazwie! Okazuje się, że znaczna część obecnej białoruskiej stolicy należała kiedyś do szlacheckiego rodu z Naczy! Następnie dworek Piotrowszczyzna przeszedł w spadku do czwartego syna Kazimierza Augusta, który był jego właścicielem do 1918 roku.
Właścicielem Naczy na początku XX wieku został, jak już wspomniano, Michał Czarnocki. W chwili śmierci ojca miał już około 50 lat i miał 8 dzieci z dwóch małżeństw. Pierwsza żona Michała Wilhelmina z rodziny Majewskich zmarła zaledwie 4 lata po ślubie, pozostawiając dwóch małych synów, a następnie ożenił się ze swoją kuzynką Marią Czarnocką, z którą mieli jeszcze sześcioro dzieci. Czarnocki był utalentowanym rolnikiem i ogrodnikiem, który od dawna praktykował w tej dziedzinie, będąc zarządcą posiadłości hrabiów Tyszkiewiczów na Ukrainie. Teraz mógł wykorzystać swoją wiedzę we własnym gospodarstwie.
Pod rządami Michała Czarnockiego w Naczy rozpoczęto kapitalną przebudowę. Zrekonstruowano dwór, który teraz, oprócz klasycyzmu, miał cechy popularnego na początku XX wieku stylu neogotyckiego. Znaczną część domu, jak to było jeszcze w czasach Massalskich, stanowiły wyroby meblowe miejscowych mistrzów z okolic Naczy.
W tym samym stylu neogotyckim po prawej stronie szerokiej alei wjazdowej wybudowano oficynę. Przebudowany park krajobrazowy i ogrody przydomowe zachwyciły swoją wielkością i pięknem! Rozciągały się na półtora kilometra wzdłuż brzegu rzeki Naczy, a nawet przewyższały parki zamkowe w Nieświeżu! W parku znajdowały się aleje lipowe, jesionowe, klonowe i kasztanowe, wspomniana modrzewiowa polana z zegarem słonecznym, pamiątkowe głazy z czasów Kazimierza Czarnockiego.
Na polanie przy wejściu do parku od strony dworu stał duży dekoracyjny kamienny stół, budzący romantyczne skojarzenia z legendami o królu Arturze.
Nic dziwnego, że Nacza zaczęła być uważana za jedną z najbardziej przytulnych i malowniczych posiadłości na Litwie.
Niestety, cieszyć się pięknem i komfortem Michałowi Czarnockiemu nie było pisane długo. Najpierw wybuchła I wojna światowa, zacięte walki i ostrzał odbywały się w odległości około dziesięciu kilometrów od posiadłości. Ale na szczęście ich majątek nie ucierpiał. W zasadzie nie musiał ucierpieć z powodu Niemców. Po przewrocie bolszewickim w 1917 roku jednym z pierwszych dekretów nowej władzy był tzw. „Dekret o ziemi”, który przekazywał całą ziemię należącą wcześniej do szlachty, do zarządzania przez wojewódzkie komitety ziemi. Na terytorium Białorusi takie komitety były w większości zarządzane przez probolszewickich żołnierzy byłej armii cesarskiej, do których przylegali niżsi urzędnicy dworscy i najbiedniejsi chłopi – wszyscy ci, którzy spodziewali się, że przy podziale cudzej własności zrabują sobie większy kawałek. Bliski sąsiad Czarnockich, Edward Wojniłowicz z majątku Sawicze, tak pisał o zaistniałej sytuacji: „W niektórych przypadkach stosunek komitetów do byłych właścicieli był znośny, w innych nie pozwalali nawet kupować własnego zboża na chleb powszedni, odmawiali szklanki mleka, drewna, koni na wyjazd do kościoła lub do lekarza; wszystko zależało od dobrej woli komitetów i ich składu. Członkowie komitetów zmieniali się bardzo często, ponieważ wielu chciało uzyskać dochody bez żadnej kontroli, w najgorszym przypadku podzielić się nimi z komitetami wojewódzkimi. Właściciele ziemscy pozostawali na miejscu, znosząc upokorzenie, ponieważ, podobnie jak komitety, przeczuwali, że nie może trwać tak długo, a zwłaszcza w warunkach, gdy sam obiekt eksploatacji nie mógł długo wytrzymać, zapasy ziemiańskie wyczerpały się. Nie wszyscy chętni doczekali się swojej kolejki, aby zarządzać dworem, jak obiecał inny kierunek, zwłaszcza wśród żołnierzy powracających z głębi Rosji, zainspirowanych ideą stworzenia raju w naszym Kraju, o którym informacje z gazet docierały do nas z Dniepru i Wołgi. Rozpoczęły się pogromy, które nie tyle zależały od bogactwa dworu lub jego relacji z sąsiednią wioską, ile od nastrojów unoszących się we wsi lub wśród służb dworskich, które utalentowani agitatorzy byli w stanie wzbudzić”.
W ciągu czterech miesięcy dwór w Naczy przeżył pięć takich pogromów! Natarcie wojsk niemieckich w lutym 1918 roku na pewien czas powstrzymało bachanalię tych grabieży. Jednakże, gdy pod koniec 1918 roku rewolucja zniszczyła już Niemcy, a wojska niemieckie pośpiesznie opuszczały podbite terytoria, „komitety” ponownie dobrały się do dóbr szlacheckich, aby jeszcze przed przybyciem głównych sił bolszewickich przejąć władzę w swoje ręce. W Naczy zażądali od Michała Czarnockiego wydania im żywności ze spichlerzy. Kiedy poszedł to zrobić, został zabity ciosami siekier zza pleców. Wraz z nim zginął najmłodszy 18-letni syn, również Michał. Następnie przedstawiciele zaawansowanej ideologii ludzkości zamierzali zabić żonę Czarnockiego, a także drugiego syna Stefana, który był z matką w domu, ale na szczęście udało im się uciec przed nimi przez park. Edward Wojniłowicz wspominał, że Michał Czarnocki zawsze wyróżniał się przyjaznym podejściem do swoich służących i chłopów.…
Traktat pokojowy w Rydze, zawarty w wyniku wojny Polski z bolszewikami, nie pozostawił Naczy w rękach tych ostatnich. Tak więc Czarnoccy mogli tam wrócić i ponownie zaangażować się w twórczą działalność, która byłaby chwalebna dla ich ojczyzny przez wiele lat. Kontynuatorem pracy przodków był syn Michała Czarnockiego, Zygmunt. W czasie wojny z bolszewikami służył jako weterynarz w Wojsku Polskim (leczył konie kawalerzystów). Następnie ukończył Warszawski Uniwersytet Rolniczy i kontynuował pracę ojca przy urządzaniu dworu w Naczy. W okresie międzywojennym Zygmunt stał się znany jako wybitny ogrodnik. Do 1939 roku ogrody wokół dworku w Naczy zajmowały powierzchnię 54 hektarów. Również osobny sad pod koniec 1930 roku pojawił się w folwarku Burakowce (majątek stryja Zygmunta Stanisława Czarnockiego). W sadach rosły jabłonie, śliwy, wiśnie i śliwy wiśniowe. W posiadłości Zygmunt zorganizował własną szkołę ogrodniczą, której absolwenci jeździli na egzaminy na Uniwersytet Warszawski. A ten z kolei wysyłał swoich studentów na staż do Naczy. Zygmunt Czarnocki założył również na bazie swojej posiadłości towarzystwo selekcyjne, które zajmowało się hodowlą nowych odmian pszenicy i innych upraw agrarnych.
W 1939 roku Zygmunt Czarnocki zdołał uciec przed bolszewikami, którzy zaatakowali Polskę 17 września. NKWD pojmało tylko jego ciotkę Wiktorię, córkę Kazimierza Czarnockiego, która miała już 80 lat. Została schwytana w jednym z folwarków pod Naczą i mimo podeszłego wieku została wtrącona do obozu koncentracyjnego po prostu ze względu na swoje pochodzenie. W 1941 roku, podczas okupacji niemieckiej, Zygmunt Czarnocki ponownie wrócił do Naczy. Naziści praktycznie nie odwiedzali jego posiadłości, z czego skorzystał, aktywnie zaopatrując partyzantów Armii Krajowej w żywność. W 1944 roku został zmuszony do opuszczenia rodzinnego domu po raz trzeci. Tym razem już na zawsze.
Po wojnie dworek Czarnockich z wielowiekową historią został z grubsza i bezdarnie przebudowany na kołchozowe gospodarstwo rolne. Dwór został przekształcony w halę produkcyjną produkującą ocet jabłkowy, której podstawą były owoce sadów, które pozostały z czasów Zygmunta Czarnockiego. Dziś ocet nie jest już potrzebny, a dwór stoi opuszczony.
Opr. red.