Odwiedzaliśmy Połoneczkę wielokrotnie – dawne polskie miasteczko, które kiedyś było jedną z rezydencji radziwiłowskich, centrum kultury i duchowości. Tu w Kościele pw. Św. Jerzego ochrzczono kilkanaście pokoleń Radziwiiłów, ale także i Ignacego Domeykę, o czym świadczy tablica pamiątkowa w miejscowym kościele. Byliśmy tu także podczas jej odsłonięcia i poświęcenia. Pierwsza wiadomość o Połoneczce pochodzi aż z 1428 roku, kiedy należała ona do Juliany Holszańskiej, trzeciej żony księcia Witolda, władcy Wielkiego Księstwa Litewskiego. Więc kościół jest tu namodlony przez długie stulecia, a ziemia promieniuje niezwykłą energią i pamięcią dawnych lat… Z Połoneczki nie tak daleko jest i do „matecznika polskości”, do Płużyn, Świtezi, Zaosia.
Celem naszej ostatniej wizyty na początku kwietnia tego roku była próba odnalezienia domu, w którym się urodził i spędził wczesne dzieciństwo Wiesław Dymny – kultowy artysta, obdarzony nieprzeciętnymi talentami – był gwiazdą kabaretu „Piwnica pod Baranami”, autorem opowiadań, scenariuszy, wierszy, filmowcem, malarzem, stolarzem, rysownikiem, scenografem… Na trwałe wpisał się w pejzaż krakowski, który wykreował jego legendę, która żyje do dziś. Przyjaciele nazywali go „małym Leonardo da Vinci”. O sobie mógłby powiedzieć słowami swojego tekstu – „żongler dwusturęki”. W burzliwej, czasami mistycznej, wręcz bułhakowskiej historii jego życia było wszystko – i wielka Miłość, i pożar, w którym spłonęły wszystkie jego rękopisy, i zagadkowa śmierć 13 dni przed 42 urodzinami, która i po 50 latach pozostawia dużo pytań i tajemnic.
Wiesław Dymny urodził się w 1936 roku w Połoneczce (obecnie rejon baranowicki, Białoruś). Rodzice Dymnego byli nauczycielami. Po wybuchu drugiej wojny światowej rodzina Dymnych szybko doświadczyła losu charakterystycznego dla polskiego żywiołu na tamtych terenach, ich przyszłość bowiem została przesądzona przez porozumienia rosyjsko-niemieckie w 1939 roku. Już jesienią tego samego roku ojciec przyszłego pisarza Wiktor Dymny przeniósł się z Połoneczki do Nowogrodu, by uniknąć aresztowania przez rosyjskich okupantów. W 1940 roku Janina Dymna z synami Wiesławem i Lechosławem, w dramatycznych okolicznościach, uciekając z Połoneczki przed wywózką do Kazachstanu, dołączyła do męża. W roku następnym rodzina trafiła do Miastkowa, miasteczka pod okupacją niemiecką, w którym rodzice Dymnego zaangażowali się w akowski ruch oporu. W następstwie organizacyjnej wsypy, w czerwcu 1944 roku, oboje zostali aresztowani przez gestapo. Wiktor został zesłany do obozu koncentracyjnego w Gross-Rosen i tu ślad po nim się urywa. Po wojnie w roku 1947 został uznany przez sąd za zaginionego. Janina Dymna natomiast została przez Niemców zwolniona z więzienia. Odnalazłszy dzieci, którymi podczas uwięzienia rodziców zaopiekowała się zaprzyjaźniona z Dymnymi inna rodzina, matka ruszyła z synami na Ziemie Odzyskane. Po wielu perypetiach charakterystycznych dla ówczesnej półtoramilionowej „wędrówki ludów” z terenów ZSRR, Janina Dymna z trójką dzieci osiedliła się ostatecznie w 1947 roku w wiosce Jaworze-Nałęże, niedaleko Bielska-Białej. Stamtąd po zdaniu matury w bielskim liceum w 1953 roku Wiesław Dymny pojechał do Krakowa, by zdawać egzaminy na Akademię Sztuk Plastycznych, ponieważ tak nazywała się ta uczelnia w tamtym okresie. Dostał się na Wydział Malarstwa, a zatem rozpoczynała się tym samym w jego życiu nowa epoka.
Wybitna polska aktorka i żona Wiesłwa Dymnego Anna Dymna wspominając męża, za każdym razem dodawała: „Wiesio to takim dużym chłopcem był… Wojenne dziecko nauczone z konieczności, że wszystko należy zrobić samemu: samodzielnie szył buty, robił meble, malował ściany”. Do piwnicy przychodziło się na Dymnego. Dlaczego wszystkie ekscesy uchodziły mu na sucho, a nawet przeciwnie, wywoływały powszechny aplauz i uwielbienie, zostanie do końca tajemnicą jego ekspansywnej osobowości…
Dziecięce doświadczenia, lata wojennej tułaczki, głód i cierpienia wywarły swój ślad na jego osobowości. Wiesłąw Dymny zachował wschodnią mentalność, miłość do przyrody i ogólnoludzkich wartości, do rosyjskiej iliteratury i sztuki – to wszystko później znajdzie swoje odźwierciedlenie w jego twórczości.
W połoneczkowskim domu kultury nas skierowali do Zofij Kisiel-Raczkowskiej, która jak się okazało wykupiła dawny dom państwa Dymnych jako daczę, by spędzac w tej malowniczej okolicy okres wiosenno-letni. Dom znajduje się w starej części miasteczka, obecnie jest to zaułek Ługowoj 16. Dom drewniany, pod zczerniałym łupkiem na dachu prześwita stary gont. W domu na pewno wiele się zmieniło – niemało gospodarzy mieszkało tam z czasów wojny. Ale niezmienne pozostały piece kaflowe. Na pewno ogrzewały dom i rodzinę państawa Dymnych w srogie zimowe dni i noce przedwojenne. To ten dom rodzina w pośpiechu opuszczała we wrześniu 1939 roku by uniknąć aresztowania…
Niedaleko domu są pozostałości pałacu Radziwiłów, w którym w okresie dwudziestolecia międzywojennego mieściła się szkoła. Ojciec Wiesława – Wiktor Dymny, był dyrektorem tej szkoły, a mama Janina – nauczycielką. Pani Zofia Kisiel Raczkowska opowiada, że już zmarły miejscowe kobiety, parafianki Kościoła pw. Św.Jerzego, które do szkoły uczęszczały, które często opowiadały o państwie Dymnych. Rodzice Wiesława mieli blisko do miejsca pracy, 5 minut na piechotę. Pałacowy budynek od dawna jest opuszczony i zdewastowany. Tynki opadają z elewacji dużymi płatami, w oknach nie ma ani jednej szyby, zabito je deskami, podobnie njak i wejściowe drzwi. Przez duże dziury w podmurówce widać zagruzowane piwnice. Z oranżerii nie pozostało ani śladu, a w parku pozostały tylko pojedyncze drzewa.
Tu w Połoneczce Wiesław Dymny przyszedł na świat, na pewno był ochrzczony w Kościele pw. Św.Jerzego. Jako dziecko oddychał przejrzystym i czystym powietrzem połoneczkowskich pół i łąk, pobliskich lasów. To był bardzo krótki okres jego beztroskiego dzieciństwa i szczęscia.
Red.